Witam,
od 2 lat mieszam w starym domu wielorodzinnym, nie ma tu wspólnoty mieszkaniowej, budynek jest podzielony na 4 części, ale instalacje są wspólne, zarówno wodno/kanalizacyjna jak i gazowa. Problem się zrobił teraz, ponieważ miałem przegląd pieca gazowego i stwierdzono u mnie wyciek gazu przy zaworze przed licznikiem w mieszkaniu (serwisant nieproszony sprawdził od razu instalację za co jestem wdzięczny, bo mam 2 małych dzieci), problem rozwiązała inna firma - oczywiście wcześniej gazownia zabrała nam licznik itd.
Do tego Pan, który naprawiał usterkę stwierdził, że cała instalacja w budynku nadaje się do wymiany ponieważ ma około 50 lat, poprosił o możliwość zejścia do piwnicy w celu przeglądu. Okazało się, że na praktycznie każdym łączeniu rur, łącznie ze skrzynką na budynku ulatnia się gaz... Rury są grubo pokryte rdzą. Wystawił nam protokół że instalacja gazowa budynku zagraża bezpieczeństwu.

Do sedna, rozmawiałem z sąsiadami i sprawa wygląda następująco - 3 rodziny łącznie z moją chcą robić od nowa instalacje, jeden sąsiad stwierdził, że nie ma wycieków bo "byłoby czuć" i nie ma zamiaru inwestować... Jak możemy zmusić sąsiada żeby brał w tym udział, każdy z nas ma umowę z gazownią, nie możemy sobie po prostu go odłączyć i zrobić nową instalację bez niego...
Majster od gazu powiedział, że w każdym mieszkaniu i piwnicy musi być inspekcja na podstawie której zostanie sporządzony protokół całego budynku i dopiero wtedy coś można działać w temacie wymiany instalacji.

Potrzebuję jakiejś rady, bo nie mam wiedzy na temat procedur itd. nie wiem jak do tego podejść, przychodzi mi tylko na myśl to żeby dać ten protokół o zagrożeniu bezpieczeństwa gazowni i wtedy odetną cały budynek i wszyscy będą zmuszeni do podjęcia szybkich kroków żeby to naprawić, bo każdy ma ogrzewanie gazowe i kuchnie również w gazie a sezon grzewczy już się zaczyna..

Pozdrawiam,
Mateusz