Dzień dobry,
Mamy dom z 1920 roku (pod Wrocławiem), który przez 10 lat stał pusty i nieogrzewany.
Pół domu jest podpiwniczone.
Jak weszliśmy z zeszłym roku w piwnicy było sucho, nie było czuć wilgoci.
W lipcu'22 ocieplilśmy fundament styrodurem:
https://photos.app.goo.gl/hM79GyaZTSdjyyRG8
Fundament z jednej strony domu jest kamienny, z cześci z piwnicą ceglany.
Dom stoi na piaseku średnim miejscami przewarstwionym żwirem, brązowo-żółty.
Nie ma drenażu (wcześniej też nie było).
W międzyczasie wymienliśmy pokrycie dachu i woda z rynien ściekała prosto "w dół" zaraz obok ścian.
W październiku okna zostały wymienione (w piwnicy drewniane bez szyb zamienliśmy na PCV). Niestety przez zimę były zamknięte.
Przez zimę dom nie był zamieszkany i ogrzewany był tylko punkowo (do wykonywania innych prac remontowych).
Teraz czujemy wyraźną wilgoć w piwnicy (wcześniej tego nie było)
Otynkowaliśmy jedną ze ścian (tynkiem cementowo-wapiennym) i po 2 miesiącach wciąż do połowy jest mokra.
Od 2 miesięcy okna w piwnicy są otwarte, rynny odprowadzone 3m do domu, i odrobinę poprawiło to sytuację, na zewnątrz też jest cieplej, ale zasadniczo wciąż mocno czuć wilgoć.
w/g googla/forum opinie są dosyć skrajne
1) Zostawić styrodur, dodać drenaż
2) Zostawić styrodur, wietrzyć i czekać
2) Zerwać styrodur, dodać drenaż
W jednym z pomieszczeń w piwnicy jest wentylacja grawitacyjna (komin został wyczyszczony).
W drugiej piwnicy też jest komin, więc można dodać wentylację grawitacyjną.
Boimy się, że wilgoć będzie iść dalej "w górę" i zniszczy drewnianą podłogę, płyty GK na parterze, itd.
Co radzicie?
Pozdrawiam,
Maurycy