Wiem, że to nie forum medyczne, ale jeszcze troche i wyląduje u psychola
Od tygodnia walczę z kolką nerkową, chodzę po ścianach i wymiotuje z bólu.
Lekarze nic nie widzą na USG, RTG (żadnych kamieni itp.), wyniki są o.k. a ja zdycham... tylko zastrzyki, zastrzyki...
Nie mogę być z rodziną, pracować, normalnie funkcjonować, podświadomie oczekuje kiedy znów będzie kolejny atak.
Macie jakieś doświadczenia z tą cholerną kolką nerkową??
Lekarze rozkładają ręce.
Kiedy to przejdzie?
Jakie macie swoje sposoby na walkę z tym dziadostwem?
Ciepłe kąpiele, no-spa, pyralginium - wszystko lipa.
Pije, pije i pije i też lipa.
Ratuje mnie zawsze tylko zastrzyk spasmalgon na pogotowiu.
Jak z tym żyć??
Ból niesamowity do opisania.