Dzisiaj w newsach dają nadzieję zwolennikom liberalizacji prawa do posiadania broni w celach obrony we własnym domu.
Należę do grona umiarkowanych jego zwolenników, może dlatego że nie mam "hopla" na punkcie broni, jednak nie bardzo wierzę w wolę polityczną nawet zwycięskiej parti "liberalnej", żeby redukować kaganiec raz nałożony społeczeństwu. Nie ważne czy kaganiec spleciony jest z przepisów podatkowych, karnych, czy cywilistycznych. Odwaga wśród rządzących to rzadkość a odwagą cechowałby się rząd oddający część rzekomej władzy a w rzeczywistości prawo naturalne do obrony w ręce obywateli.
Bandyci zakazami się nie przejmują i uzywają broni nielegalnej, oszuści podatkowi też kręca zawsze a nawet więcej, gdy prawo podatkowe jest skomplikowane i restrykcyjne. W końcu podatków też nikt znacząco nie obniża, czyli uciśnianie uczciwego podatnika trwa a nieuczciwy okrada państwo, które w jego przekonaniu okrada jego...

Może warto rozpocząć debatę społeczną ws. wolności wyboru m.in. środków obrony/ochrony swego zycia i mienia na terenie swego domu i posesji? Wyłączmy na razie prawo do noszenia broni przy sobie. Po jakichś 5 latach dyskusji może będziemy jako społeczeństwo bardziej przygotowani na zmiany, tak jak w przypadku wejścia do UE, recyklingu, tolerownia palaczy w miejscach publicznych kosztem własnego zdrowia czy psich kup na ulicach?

Podsumowując czy uważacie za istotną różnicę (pomijając stronę estetyczną) między trzymaniem pod/obok łóżka siekiery, wideł, pałki, miecza, łuku i strzał (obecnie dozwolone bez pozwolenia) a strzelbą czy pistoletem (dozwolone tylko dla nielicznych wybrańców)?