Jakis czas temu zadzwoniono do mnie z lecznicy w ktorej lecze kociaki czy moga podac moj numer telefonu kobiecie, ktora przyszla do nich z kociakiem.
Chciala go uspic bo (uwaga!) "lapie ptaszki"
weci odmowili jednoczesnie proponujac jej pomoc, ze na pewno kotek ma szanse na dom, tylko niech da mu troche czasu
Kobieta skontaktowala sie ze mna osobiscie.
To starsza pani.
Opowiedziala historie kotka.
Kocurek ma okolo 1,5 roku. Kiedys domowy, nakolankowy koteczek, ale zawsze z mozliwoscia wyjscia na zewnatrz, teraz zaczal przeszkadzac. Dodatkowo ze wzgledu na psa, ktory zamieszkal w tym domu, kot nie ma do niego wstepu, jest napastowany, przeganiany, teraz kotek juz tylko na zewnatrz przebywa. Kobieta sklecila mu domek, ucieplila, karmi go.
Ale widze ze sytuacja tam nie jest ciekawa. Jakis konflikt w domu?
Ona naprawde nie moze go dluzej trzymac.
To zwykly burasek, moze dlatego tak trudno znalezc dla niego dom?


Przed chwila zadzwonila do mnie i ze smutkiem oznajmila, ze w czwartek wyjezdza na kilka dni, pod jej nieobecnosc nikt sie nim nie bedzie opiekowal, w zwiazku z czym oddaje go do schroniska.
Poprosilam o te dwa dni dla niego.

Prosze was o pomoc w organizacji DT dla kocurka.
Mamy dwa dni.