Od jakiegos czasu dopadł mnie kryzys i przemeczenie. Pociesza mnie jedynie to, że choc strasznie powoli wszystko idzie to jednak jakiś postęp jest. Kroczki maleńkie ale każdy z nich przybliża mnie do celu. To mnie podtrzymuje na duchu.
Pół soboty zmarnowałem na wymianę wahaczy w swoim szrocie. Jak stukało tak stuka nadal. Całe zawieszenie z przodu już nowe. Ehhhh. Zostaje juz tylko to co podejrzewałem od poczatku - przekładnia kierownicza.
Drugie pół soboty poszło na klejenie płyt w salonie. Znaczy wszelkie mniejsze kawałki bo duze płyty w większości już były. Zostałą garderoba, korytarz i łazienka. W sumie niewiele. Za to dużo docinania i zabawy. No ale dodatkowy plusik że długi weekend przed nami więc sobie pojade na budowę, napalę w kominku, właczę muzyczkę i będę sobie powoli dziubał popijajac kawkę.