właśnie ogłosiłam mieszkanie do sprzedaży.

Wiem, kiepski moment, nikt nic nie wie, w szczególności, czy kredyt dostanie i jaką ma zdolność kredytową

No ale kiedyś trzeba, nie?

Pominę, że agencje wydzwaniają do mnie namiętnie, ale ja się chyba w ogóle do sprzedaży nie nadaję dobrze, że nie wpadłam na to żeby handlowcem zostać

Przyszła dziś pierwsza oglądająca. Pani typu solarka+tipsy, spoko, co mnie obchodzi jak ona wygląda, ważne żeby kupiła ale wiecie co, ja nie mogę znieść tego kręcenia nosem, krytykowania, tego: no nie wiem, nie mój gust, musiałabym wszystko zmieniać srutu tu tu... Jeszcze mieszkam w tym mieszkaniu i zaglądanie do szafek czy łazienki działa na mnie z lekka irytująco...

Jak to przeżyć?

PS: nawet mój 3,5-letni syn jest lepszy w te klocki, na pożegnanie rzucił: "dziękujemy, zapraszamy"