dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 1 z 6
Pokaż wyniki od 1 do 20 z 107
  1. #1

    Domyślnie Mały dom - wielkie marzenia (projekt Bursztyn)

    Rozpoczynam pisanie dziennika budowy: ku pamięci oraz dla rodziny i przyjaciół by mogli śledzić nasze postępy.

    DO WPISÓW, PYTAŃ ITP. ITD. ZAPRASZAM DO KOMENTARZY.
    Ostatnio edytowane przez Z-35 ; 15-06-2010 o 12:46

  2. #2

    Domyślnie

    Za siedmioma górami, za siedmioma lasami żyła sobie czteroosobowa (+ pies na dochodne) rodzina...
    Jakoś krótko postaram się opisać co skłoniło nas do trochę szalonej decyzji budowy domu.
    Historia: w 2006 roku byliśmy małżeństwem z 5-letnim stażem i 3-letnią córą. Myśleliśmy, że nasze 50mkw zaspokoi nasze potrzeby do końca naszych dni. Pewnego dnia, nasi przyjaciele pokazali nam w swojej okolicy dom wystawiony na sprzedaż (w stanie surowym zamkniętym). Choć nigdy nie myślałam o takiej ewentualności, serce zabiło mi mocno a po głowie kłębiło się tysiące myśli (głównie kalkulacji kredytu). Przegadaliśmy temat i zdecydowaliśmy się go kupić. Niestety oferta była nieaktualna – ktoś nas ubiegł. Postanowiliśmy więc poszukać działki. Niestety był to czas, gdy wiele osób chciało się załapać na tzw. kredyt odsetkowy (nie wyłączając nas), więc ceny gruntów, mieszkań, domów i materiałów budowlanych poszły znacznie do góry. Zaczęłam wtedy czytać forum i dzienniki EZS, Kropiego i Majkiego (pozdrawiam) i mocno marzyć. Szukaliśmy działki, ale w większości cena była zbyt wysoka a działki dostępne cenowo były na tzw. zadupiu (nie miałam wtedy jeszcze prawa jazdy i wszędzie było mi daleko). Tak więc odpuślilismy sobie na jakiś czas. Tego czasu nie zmarnowaliśmy, bo na świecie pojawiła się nasza druga córka. Mąż cały czas marzył o domu – wychował się w domu z małym podwórkiem. Kiedy miał 16 lat przenieśli się całą rodziną do bloku (nie z własnej woli) i on do tej pory wspomina, że czuł się jak zwierze zamknięte w klatce.
    Jeszcze w ciąży zaczęłam ponownie wertować ogłoszenia. Byliśmy już nawet zdecydowani na trzy działki, ale w jednym przypadku pan upierał się, ze woda, która przechodzi przez jego działkę do sąsiada to „przyłącze wody” a w dwóch następnych zostaliśmy po chamsku wyrolowani. W jednym przypadku to nawet się popłakałam: działka w Lutomiersku, na osiedlu domków jednorodzinnych, niedaleko szkoła, busy, pks, tramwaj – dla nas ideał (ani miasto ani wieś).
    Miałam panu napisać kilka „miłych” słów, ale mąż mnie powstrzymał i mówił coś o „nie paleniu za sobą mostów”. I miał rację: 8 miesięcy później w tej okolicy pojawia się działka i okazuje się, że..... to ten sam właściciel. Na szczęście wszystko poszło gładko. 17 lipca 2009 roku podpisaliśmy akt notarialny.
    Idea/założenia: przy zakupie działki i wyborze projektu mieliśmy trzy główne założenia:
    1. Działka ok. 800 mkw (max. 1000 mkw) – kto będzie obrabiał większą powierzchnię jeśli obydwoje pracujemy i jesteśmy w domu późnym popołudniem? Działka ma być w miarę blisko cywilizacji by osoby niezmotoryzowane (głównie dziadkowie) mogły dotrzeć do nas bez jakiś większych komplikacji, a dzieci miały blisko do szkoły (nie chcemy szoferować im całe życie).
    2. DWIE ŁAZIENKI! – mając dwie córki nie muszę tłumaczyć...
    3. Dom max. 100 mkw – powody jak powyżej. Mniejsza powierzchnia to mniej sprzątania, mniej okien do mycia itp. itd.; niższe koszty utrzymania, no i na starość nie będę małża musiała szukać z mapą.
    Generalnie nie chcemy być niewolnikami własnego domu. Wiem, że są osoby, które uważają, że jak dom to co najmniej 150-200mkw. Dla mnie tak ale w pakiecie z gosposią. Za 20-25 lat dzieci „wyjdą” z domu – co wtedy zrobię mając 200mkw i prognozowaną emeryturę z ZUS-u?
    Dzień dzisiejszy: czekamy na wydanie pozwolenia na budowę; mamy na początek sierpnia zamówionego pana do budowy. Początkowo mieliśmy budować w technologii gotowych wielko formatowych ścian z keramzytobetonu (takiej jak praefa) ale wstępne kosztorysy były powalające: dom w stanie surowym zamkniętym (bez instalacji) w cenie domu w tzw. stanie deweloperskim (budowanym metodą gospodarczą). Nie zrezygnowaliśmy z keramzytu – będziemy budować w technologii Optiroc Blok.
    Działka została ogrodzona, w przyszły weekend akcja „chaszcze off”.

    Jesteśmy z mężem „lajkoniki” – dowiadujemy się różnych rzeczy od znajomych (dziękujemy i pozdrawiamy!) i z internetu. Naszym marzeniem jest zbudowanie prostego, skromnego i funkcjonalnego domu dla naszej rodziny. Trochę to wyprawa z motyką na Słońce – chcemy tego dokonać w większości z kredytu hipotecznego (działka już w ten sposób została kupiona).
    Niech się zatem dzieje: mam nadzieję, że 10 rocznicę ślubu połączę w przyszłym roku (wiosną) z parapetówą.
    Ostatnio edytowane przez Z-35 ; 13-06-2010 o 20:55

  3. #3

    Domyślnie

    Hasło: TERAZ POLSKA doświadczyliśmy do szpiku kości:
    Dzwoni do męża pani z urzędu, że do wydania pozwolenia na budowę brakuje zaświadczenia z PGNiG, że zapewniają nam dostawę gazu. Pomyślałam sobie - no tak, w urzędzie chyba myślą, że o przyłącze gazowe staramy się, żeby mieć ozdobnik przy siatce i mieć na co wieczorami popatrzeć! No to udaję się do Gazowni Łódzkiej na ul. Uniwersyteckiej - zwalniam się na 1,5 godziny z pracy. Panowie portierzy pytają mnie w jakiej sprawie - mówię o co chodzi i kierują mnie do biura obsługi klienta. pytam, po której stronie sali. Odpowiedź: obojętnie. Staję więc po prawej no bo mniej ludzi. Stoję sobie jakąś godzinkę, dochodzę do pani, tłumaczę o co chodzi a pani do mnie "To załatwi pani tylko po drugiej stronie sali". Muszę wracać do pracy i nie mam czasu na kolejną godzinkę w kolejce. Dzwonię do męża, on mówi, że spoko bo sprawdzał na stronach gazowni i obsługa klienta jest czynna do 18. Po pracy lecę więc po starszą córę do przedszkola, wpadam do domu, wysyłam mężowi skan dokumentów, biegnę po młodszą latorośl i w taksówę z dziewczętami na bilans dwulatka. Szybko wszystko załatwiam, wsiadam w tramwaj, jestem z dzieciami w gazowni, mąż się pojawia, na sali prawie pusto (zacieram ręce - będzie dobrze!) ale po lewej stronie sali nikogo nie ma... Idziemy na drugą stronę - panie mówią, że tam już nikogo nie ma a zresztą i tak nic byśmy nie załatwili bo i tak nie ma kierownika, który musi to podpisać. Jutro od 7.30 zapraszają. Szybko dzwonię do koleżanki, żeby zgłosiła, że będę jutro w pracy później. Finał: dziś rano idę do gazowni (Bogu dziękuję, że nie zrywałam się bladym świtem). Po lewo znów pusto (!!!????). Idę więc na prawo, nie patrzę na kolejkę, podchodzę do pani "w okienku", która wygląda na ważną i pytam czemu nikogo nie ma po drugiej stronie? Odpowiedź: tam jest czynne od godz. 10.00 (jest g. 9.00!). Oż ty w torbę biedna! Mówię jej więc, że to jest nieprawdopodobne, żebym w ciągu niecałych 24h była w gazowni 3 raz i w wyniku ciągłej dezinformacji nie mogła załatwić prostej sprawy! Trafiłam na ludzkiego człowieka, bo zamiast stronić fochy pani zorganizowała osobę, która załatwiła mi ten cholerny świstek. Pięknie dziękuję! Szkoda tylko, że był to tak długi,skomplikowany i bolesny proces...
    Czy wszystko przy budowie domu będzie szło tak pod górkę?!
    Ostatnio edytowane przez Z-35 ; 28-06-2010 o 21:02

  4. #4

    Domyślnie

    Nie wszystko idzie pod górkę. Informuję, że w dniu dzisiejszym otrzymaliśmy
    POZWOLENIE NA BUDOWĘ!!!!!!
    Z małżem stwierdziliśmy, że teraz to dopiero się zacznie! Jak to wszystko ogarniemy.... Trochę się boję.

  5. #5

    Domyślnie

    Dziś trochę o projekcie.
    Szukaliśmy domu małego ale funkcjonalnego. Bursztyn spełnia te wymagania - sypialnie są niewielkie ale przestrzeń wspólna czyli tzw. saloon ma 30 mkw, co na tak niewielki budynek (97 mkw), stanowi znaczącą część. Dzięki uprzejmości jednego z Forumowiczów (który swój dziennik porzucił) obejrzeliśmy "na żywo" wybudowany już dom. Szczerze polecam wszystkim budującym takie inspekcje - na papierze wszystko inaczej wygląda.

    Oto Bursztyn z przodu:


    A to tył:


    A to skan wnętrza i zmiany jakie wprowadziliśmy:


    Główna zmianą jest odcięcie garażu i pomieszczenia gospodarczego, które znajduje się za nim oraz dodanie okna do dużej łazienki.

    Stan obecny:
    Pozwolenie na budowę się uprawomocniło. Dziennik budowy jest ostempelkowany. Kierownik budowy się jutro podpisze. Dokumenty do kredytu się zbierają (wstępnie powiedzieli, ze nam dadzą kaskę).
    Mam wycenę pustaków od producenta (Czamaninek) - na razie jestem bardzo zadowolona z "obsługi".
    Pan Janusz od budowania ma obsówę, więc i u nas obsówa.. Mówi coś o wrześniu, ale żeby nie zostawiać nas bez niczego (to się nazywa Fachowiec!) do fundamentów chce podesłać polecanego i zaufanego kolegę. Tak czy siak zaczynamy się zastanawiać nad budową płyty fundamentowej z pianobetonu - jestem w kontakcie z firmą Cezbud. Tak więc myślimy, myślimy, myślimy....
    Ostatnio edytowane przez Z-35 ; 25-08-2010 o 15:28

  6. #6

    Domyślnie

    Ach i jeszcze zapomniałam napisać o jednym.
    Mąż się trochę ze mnie śmieje, bo domu jeszcze nie mamy, ale posiadamy:
    1. Psa - w zasadzie wilczur, tymczasowo dokujący u mojej mamy, w weekendy hasający po włościach (do małego mieszkania za duży).
    2. Część mebli do kuchni, które wczoraj wylicytowałam na allegro. Oto one:





    Mąż sobie kpi, że skrobania jest na 2 miesiące...
    A ja chcę skrobać, szlifować, malować. Chcę mieć tak jak sobie wymarzyłam: KUCHNIĘ Z DUSZĄ.
    Ostatnio edytowane przez Z-35 ; 29-06-2010 o 20:40

  7. #7

    Domyślnie

    Dzieje się, dzieje...
    Dziś byliśmy w banku złożyć wniosek i dokumenty do banku - chyba nam dadzą. Muszę się pochwalić, że pani z banku była pod wrażeniem zrobionego przeze mnie kosztorysu budowy (za jego realność)! Tak więc, dwa zarwane wieczory opłaciły się . Jestem z siebie dumna jak paw!
    Musimy teraz szybko znaleźć ekspresowego rzeczoznawcę do wyceny planowanej inwestycji.
    Generalnie, to jak w tym dowcipie o budowlańcach co latają z pustymi taczkami: nie ma kiedy załadować!
    Jutro ślubny jedzie podpisać umowę z Zakładem Energetycznym. Pojutrze jedziemy po moje mebelki. We wtorek mamy wycieczkę do Tarnowskich Gór do firmy Cezbud. Podjęliśmy decyzję: robimy płytę fundamentową. Jak na razie szef Cezbudu jest człowiekiem rzeczowym i kompetentnym i mam nadzieję, że po wykonaniu płyty, potwierdzę tę informację. Bierzemy więc projekt by konstruktor/projektant wykonał projekt płyty i osobiście omówimy szczegóły. Termin już zaklepany.
    Dzwoniłam też do archeologa i mamy się umówić na przyszły tydzień. Potrzebujemy archeologa, bo nasza działka znajduje się 150 m od stanowiska archeologicznego i wykopy musimy robić pod nadzorem. A pan archeolog będzie patrzył w wykop i szukał śladów przeszłości - mam nadzieję, że nie kości lub czegoś podobnego. Jak znajdą coś ważnego to dom będzie marzeniem dalekiej przyszłości!
    A jeśli chodzi o nasze włości - akcja odchwaszczania, wycinania itp. itd. trawa. Mąż jak Boryna z kosą, ja jak Jagna tyle, że nie z urodą, ale z łopatą. Ziemianie psia kość! I Bogu dziękuję, że nie kupiliśmy działki powyżej 1000 mkw - nasze niecałe 700 mkw i tak dostarcza nam mnóstwa atrakcji.
    Teraz kilka fotek działki. Pierwsze są sprzed 2 lat, gdy ogłoszenie o sprzedaży "wisiało" w internecie:



    A to stan surowy przed rozpoczęciem akcji:


    I pierwsze zbiory:


    No i nasz pierwszy postawiony dom:


    Na dziś to chyba tyle

  8. #8

    Domyślnie

    No i sprawozdanie z ostatnich wydarzeń:
    1.Meble odebrane – są w bardzo dobrym stanie. Tymczasowo zdeponowaliśmy je w stodole znajomego – muszą poczekać do wiosny.
    2.Wycieczka do Tarnowskich Gór udana. Umowa na wykonanie płyty fundamentowej podpisana. Z właścicielem Cezbudu omówiliśmy najważniejsze sprawy. Ustalony termin wejścia to 23 sierpnia.
    3.Pan archeolog z przyjemnością obejrzy nasze wykopy. Sam załatwi całą dokumentację – my tylko pieniążki (ale bardzo rozsądne). W tym miejscu dziękuję budowniczemu Irkowi za kontakt do archeologa. Pomoc dobrosąsiedzka jest nieoceniona!
    4.Dziś dostaniemy opinię rzeczoznawcy dla banku – bardzo interesuje mnie co też pani tam napisze. Szczególnie interesuje mnie punkt o prognozowanej wartości zakończonej inwestycji.
    5.Rozpoczęte rozmowy z panem od przyłącza wodnego – kontynuacja w przyszłym tygodniu.
    Poza tym nasz bardzo miły sąsiad wyraził zgodę, na podłączenie się do jego prądu jeśli nas nie zdążą przyłączyć do czasu rozpoczęcia budowy.
    Rozglądamy się też, za projektantem instalacji wentylacji z rekuperatorem.
    Oglądam tez sobie różne dachóweczki, okienka itp. itd.. W przyszłym tygodniu muszę ruszyć do wycen.
    Bycie inwestorem jest jednak bardzo trudne!

  9. #9

    Domyślnie

    Dokumenty w banku przekładają, oglądają i analizują. Pani rzeczoznawca ma jeszcze coś uzupełnić. Wartość zakończonej inwestycji wyliczyła na 388 tys. zł.
    Info dla rodziny: przelicznik dla Wielkiej Brytanii: ok. 80 tys. GBP; dla Nowej Zelandii: ok. 170 tys. NZD.
    Z niecierpliwością czekamy na decyzję z banku, bo rozchodzą się nam ostatnie pieniądze na rozpoczęcie inwestycji. Musimy uregulować należność dla pani architekt, w środę ma wejść pan zrobić przyłącze wody no i zadzwonili z elektrowni, że robią przyłącze za ok. 2 tygodnie.
    BĘDZIE WODA I PRĄD! W ostateczności można zamieszkać w domku narzędziowym...
    W sobotę oglądaliśmy i wycenialiśmy okna. Mam problem z kolorami, bo chcę mieć czarną dachówkę i czarne okna. W palecie jest czarny, ale przy prawdziwym czarnym wygląda jak bagienny brąz. Wiem, że dla facetów rozmowa o kolorach jest zabawna (już słyszę chichot Netbeta!), ale kobitki mnie pewnie na 100% rozumieją.
    Generalnie to jakiś pesymizm we mnie wstąpił. Boję się, że nie dostaniemy kredytu i zostaniemy z rozgrzebaną „inwestycją”. Trzeba przygotować mieszkanie do sprzedaży – odświeżyć ściany, przybić listwy przypodłogowe w przedpokoju (z 5 lat już czekają biedaczki). Starsza córę należy przygotować do 1 klasy.
    Nie ogarniam tego wszystkiego...

  10. #10

    Domyślnie

    Zanim opiszę wydarzenia dnia dzisiejszego pokażę "obciachaną" działkę (foto z komórki):


    Dziś podłączali nam wodę. Przyjechał pan koparkowy:


    Pan "podłączyciel" dzielnie działał - rura tzw. główna wkopana była na głębokości 2 m!:


    I....TADAM!!!! - jest woda:


    Później tylko zgarnięcie słusznej kaski przez wykonawcę i do przodu. Chyba powinnam zmienić branżę na lepiej płatną (pracuję w tzw. "kulturze").

    Uwielbiam jak coś się dzieje - daje mi to większego powera i chęć do dalszych prac.
    Teraz czekamy na przyłącze prądu (ok. 10 sierpnia) i na decyzję kredytową (a co za tym idzie na pieniądze).

  11. #11

    Domyślnie

    Jak nie urok to sraczka!
    Dziś mieli nam podłączyć prąd. W związku z tym małżonek wczoraj wkopał "tymi rencami" kabel do podłączenia RB-tki. Na dłoniach obecnie ma pęcherze. Dobrze mu tak, bo każdy porządny robotnik wie, do czego służą rękawice!!!
    Prądu jednak nie ma, bo pan projektant zaprojektował podłączenie pod latarnię uliczną! Jak to k@&#$a mać przeszło przez ZUD (Zespół Uzgadniania Dokumentacji Projektowej - to info dla zagranicy) !!!!! Ja to się nie znam - dla mnie prąd mogą ciągnąć nawet z Las Vegas, ale FACHOWCY nie wiedzą co stoi w mapach?! Gdzie my żyjemy?!
    Przypomina mi się kabarecik Olgi Lipińskiej i refren piosenki: co się polepszy to się popieprzy/ dwa kroki w górę i jeden w dół...
    A w banku maja nas centralnie w.... - zero decyzji. No to czekamy..

  12. #12

    Domyślnie

    Odezwali się z Gazowni Łódzkiej - umowa czeka do podpisu. Dziś mój małżonek pojechał podpisać, ale ponieważ to ja byłam wnioskującym inwestorem, to muszę sama złożyć autografy. Na szczęście dali mu dokumenty do łapki i jutro je odwiezie z moim podpisem (ja się troszkę urlopuję tj. nadrabiam zaległości w pracach domowych i przygotowuję powoli mieszkanie do wystawienia go na sprzedaż). Zwrócą nam też 3/4 kosztów jakie ponieśliśmy na przygotowanie projektu przyłącza we własnym zakresie. Przyda się, bo wracając w niedzielę wczesnym rankiem z wesela, zostałam zatrzymana za przekroczenie prędkości. Na szczęście widok rozbawionych, nawalonych pasażerów, podziałał na policjanta rozluźniająco i mandat tylko 100zł + 4 punkty karne. Oficjalnie straciłam więc drogowe dziewictwo! Oni chyba tam czatowali na wszystkich gości z wesela - a że miałam trochę pod górkę to ich nie zauważyłam (oni byli oczywiście za górką).
    Mamy wstępne info z banku - wniosek przeszedł przez analizę. Muszą jeszcze osobiście podjechać i obejrzeć działkę. Niech zrobią to szybko bo nas goni czas!
    A teraz zmieniam temat.
    Oto Paco - nasz pies narysowany przez starszą córkę:


    Paco miał kiedyś na imię Wiktor. Został znaleziony na śmietniku (jesienią 2009) przez chłopców Zanieśli go do Izy - weterynarza, która go odratowała (nie chodził, był wygłodzony - jego życie wisiało na włosku). Moja przyjaciółka Joanna, która przyjaźni się z Panią Doktor mówiła mi o piesku, który szuka domu z ogrodem. Powiedziałam, że jeśli Iza może go przetrzymać dopóki nie wybudujemy domu to ok. I tak żył u Izy w zgodzie wśród piesków, które ona posiada, aż do momentu śmierci najstarszego samca, który był przywódcą stada. Niestety to zachwiało całą strukturą sfory i skończyło się na tym, że psy (suki) zaczęły się gryźć i trzeba je było wypuszczać do ogrodu na zmianę. Tak więc zaczęło się szukanie domu dla psa. Niestety dwie osoby, które chciały go przygarnąć, z różnych względów musiały odmówić. Zapytałam więc mojej mamy, czy weźmie do siebie psa na czas budowy. Wyraziła zgodę i pies jest tymczasowo z nią. W miarę możliwości Paco jest z mani, choć w ostatnim czasie jest to utrudnione. Na szczęście ma częsty kontakt z naszymi dziewczynkami, więc traktuje nas jako rodzinę "równoległą". Wygląda jak Szarik z "Czterech pancernych", tak więc budzi respekt - będzie wspaniałym vice panem domu.
    Ostatnio edytowane przez Z-35 ; 10-08-2010 o 12:27

  13. #13

    Domyślnie

    Dziś szef Cezbudu dzwonił do męża, że zwolnił się termin i mogą zacząć wcześniej tj. środa/czwartek!
    W mojej głowie panika i jakby otworzył się w moim mózgu plik pt "rzeczy do załatwienia w ciągu nanosekundy": zgranie fachowców (geodeta, koparkowy archeolog), wykopanie dołu pod sławojkę, organizacja zaplecza gospodarczego (jakieś wieszaczki, stolik turystyczny) i podpisanie umowy kredytowej, bo mamy pozytywną decyzję i dokumenty "szykują się".
    A właśnie dziś bierzemy się za odświeżenie ścian dużego pokoju, bo przecież mieszkanie trzeba wystawić w połowie września do sprzedaży.
    Starsza córka zaraz do szkoły, młodszej robię trening nocniczkowy (ze średnim skutkiem). Kołomyja i jak zawsze w życiu: wszystko jednocześnie.
    Muszę kończyć bo moje córki robią mi pokazy baletowe przy Mozarcie, no i muszę patrzeć i klaskać...

  14. #14

    Domyślnie

    Drogi pamiętniczku...
    Dziś spędziłam cały dzień na włościach. Przygotowałam sobie zaplecze inwestorskie:


    Punkt godz.10.00 pojawił się pan Paweł ze sprzętem:


    i dzielnie jeździł, kopał, wyrywał. Oto efekty:




    A teraz mamy własny masyw górski:


    Oj, jak mi było błogo, cicho i cudnie. Nawet nie włączyłam mojego sprzętu hi-fi!
    Po południu przyjechał pan archeolog zobaczyć wykopki. Pooglądał, porobił zdjęcia i stwierdził, że można dalej działać. Glina taka, że tylko może budowniczowie piramid byliby w stanie coś tam wybudować bez ciężkiego sprzętu ;-)
    Geodeta dziś nie dotarł, bo nie otrzymał od wykonawcy płyty fundamentowej wytycznych do wyznaczenia punktów. Zobaczymy co będzie - jak w piątek ludzie z Cezbudu się nie pojawią to się wścieknę. My dosłownie na głowie stanęliśmy, żeby wszystko wcześniej zorganizować. Oj, żebym tylko nie miała przykrych doświadczeń już na starcie.

  15. #15

    Domyślnie

    Dobrze, że w obie ciąże szybko zachodziłam - popatrzyłam na męża i już było!
    Brak mi ogromnie cierpliwości do czekania.
    Z Cezbudu będą w nadchodzącym tygodniu, bo deszcze w mijającego tygodnia obsunęły inne wykonania.
    Pan od dachu zawalony robotą (przynajmniej szczerze odmówił a nie mamił!) więc nie może do nas przybyć w październiku. Teraz wiem, że to trzeba wcześniej zaklepywać a nie czekać na kasę z banku.
    Ale mamy co robić, bo w weekend przygotowaliśmy balkon do malowania. Wkurza mnie, że będziemy mieć wszystko ładnie na wyprowadzkę!

  16. #16

    Domyślnie

    Wczorajszy dzień był zakręcony.
    Normalnie ja i małżonek najpierw "go to work".
    Po pracy fjuuuu... do banku by podpisać umowę.
    Później fjuuu... do cieśli na omówienie wykonania więźby. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na deskowanie i położenie papy, ponieważ mamy przeprojektowaną więźbę i będziemy mieć dodatkowo ok. 40-50 metrów poddasza do wykorzystania (z drewnianym stropem) na stryszek i pokoik gościnny.
    Po rozmowach na koniec ruszyliśmy za Głowno odebrać mój samochód od blacharza.
    W domu byliśmy o godz. 23.30 - moje dziewczynki obejrzałam tylko śpiące... ale do godz. 2.00 w nocy robiłam jeszcze wyliczenia ilości potrzebnych nam pustaków keramzytowych.
    A dzisiaj znów "go to work" (oczy na zapałki, bo śniła mi się więźba, murłaty itp itd).
    A na koniec informacja dnia:
    DZIŚ WKRACZA EKIPA Z CEZBUDU!
    Relacja wieczorem.

  17. #17

    Domyślnie

    No to ruszyło!
    Jeszcze w ubiegły czwartek pan geodeta Marcin wyznaczył punkty:


    Szanowny małżonek zawiesił tablicę informacyjną:


    Panowie z Cezbudu przyjechali (na czele z szefem - p. Czarkiem) i ruszyli do roboty. Dojechał koparkowy, by pogłębić dół (podobno wpadł na działkę z prędkością z 80 km/h), zamówili piach i ubili go skoczkiem. Ustawili też część szalunków. Teraz wygląda to tak:






    A teraz ten mój domek wydaje mi się taki maleńki!!! Mówią, że to dlatego, iż nie mam punktu odniesienia. Może to i racja - już i tak nic nie zmienię.

    Za to wkurzyli mnie w składzie materiałów "Iwona" w Aleksie. Wskazał nam tę hurtownię przedstawiciel firmy Czamaninek (producenta pustaków). Co prawda p. Piotra, o którym mówił przedstawiciel, nie było, ale ogólnie chcieliśmy zapytać o złożenie zamówienia, wyliczenie materiałów itp. itd. Najpierw 20 min czekaliśmy na niby specjalistę z działu ogólnobudowlanego, który znajomemu sprzedawał przez ten czas śrubki za 30 zł (dział śrubkowo-gwoździowo-narzędziowy ma swojego sprzedawcę). Później pan był tak gburowaty, że ja bym takiego pracownika zwolniła. Według jego słów i zachowań:
    - on się nie zna na wyliczaniu materiałów według projektu (!)
    - generalnie to oni mają tyle roboty (i chyba kasy), że nie potrzebują, by przez hurtownie przechodził towar (przy dobrej organizacji to przecież transport od producenta idzie bezpośrednio do klienta - 3 telefony i marża może być prawie za nic!)
    - ogólnie to możemy spadać na drzewo.
    Bardzo to dziwne. Muszę zadzwonić do przedstawiciela, by wskazał mi kogoś innego, bo nie lubię się prosić bym łaskawie mogła coś, gdzieś kupić! Dawne czasy chyba nie minęły...
    Ostatnio edytowane przez Z-35 ; 24-08-2010 o 20:46

  18. #18

    Domyślnie

    Oj, dzisiaj krótko bo na pysk padam...
    Panowie z Cezbudu od rana przygotowali szalunki do wlania pianobetonu. Tu mały wtręt: panowie mówią gwarą śląską, często z dużym poczuciem humoru - uwielbiam tego słuchać!




    W każdy róg domu wrzuciliśmy z mężem drobne pieniądze, którymi zostaliśmy po ślubie obrzuceni na szczęście. To tej pory je mieliśmy i stwierdziliśmy, że fundament naszego domu to dobre miejsce dla nich. Główny brygadier śmiał się, że możemy kierownikowi budowy pokazać zdjęcie, że zbrojenie już mamy :


    Niestety mieliśmy kłopoty z prądem. Pożyczaliśmy go od sąsiada z naprzeciwka. Niestety co maszyna do pianobetonu w ruch to coś w korkach wywalało. Niby parametry prądowe się zgadzały, ale nie było jak robić. Na szczęście nasz niezawodny elektryk, pan Andrzej, przybył i okazało się, że bezpieczniki o mocy 40A były już tak zużyte, że nie dały rady maszynie na 25A. Na szczęście elektryk je wymienił i ruszyło.
    Trochę byliśmy w nerwach, bo mąż przez to nie mógł dojechać do pracy, sąsiedzi mieli zaplanowany wyjazd (na szczęście dojechała mama pani domu i poczekała póki skończymy) a my mieliśmy duże opóźnienie.
    Ale później to już tylko lali, lali i lali...


    Ostatecznie wygląda to tak:


    Ten pianobeton to niesamowita technologia. Jakby normalnie rozłożyć te worki z cementem w wykopie to zajęłyby najwyżej samo dno. Maszyna + chemia robi z tego betonową piankę chyba na ok 30-35 cm.

    W trakcie naszego nadzoru inwestorskiego zaczepił nas pewien pan z pytaniem czy jesteśmy inwestorami. Odpowiedzieliśmy, że tak, w głowie każdy z nas pomyślał, że to pewnie akwizytor. Okazało się natomiast, że to.... czytelnik mojego dziennika (pozdrawiam Grzegorzu)!!! Jestem sławna!!!
    A tak na serio to okazało się, że Grzegorz też będzie stawiał Bursztyna i to zaledwie kilka kilometrów od nas. Ponieważ mu się aż tak nie spieszy, to sobie będzie podglądał u nas. Zapraszamy i zawsze mile widzimy!
    Forum jak widać zbliża budujących...

  19. #19

    Domyślnie

    Dziś krótko i cicho bo mąż już chrapie...
    Rano punkt godz. 7.30 spotkaliśmy się ze specem od wody, centralnego i gazu. Bardzo rzeczowy człowiek - w głowie ma chyba taki komputerek bo chwilę patrzy na projekt, zadaje kilka pomocniczych pytań i oblicza faktyczne zapotrzebowanie energetyczne. Nasz Bursztynek jest trochę przewymiarowany, więc będzie piec o mniejszej mocy i zmniejszymy kaloryfery. Nie powiedziałam panu, że zrobił na mnie dobre wrażenie, bo nie wciskał mi od progu najdroższych rozwiązań. Konkretny i nienachalny. Na poniedziałek będziemy mieć kosztorys.
    No i nas szczęście przedstawiciel Czamaninka był dla nas tak miły, że zobowiązał się do obliczeń materiałowych oraz przyjęcia naszego zamówienia i realizacji bezpośrednio od producenta. Jak się spełni to go ozłocę!
    Czyli "Iwonę" z Aleksa mam głębiej niż ktokolwiek może pomyśleć!

  20. #20

    Domyślnie

    Cały świat kręci się wokół budowy. Co noc śni mi się budowanie itp itd. Dziś w śnie zwiedzałam wybudowanego już Bursztyna. Niesamowite co robi nasza podświadomość.
    Zaraz jadę na działkę/budowę.
    Wczoraj panowie przyjechali, ułożyli zbrojenie i styropian. Dziś przyjeżdża grucha do zalania. Relacja wieczorem.

Strona 1 z 6

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony