Dzieje się, dzieje...
Dziś byliśmy w banku złożyć wniosek i dokumenty do banku - chyba nam dadzą. Muszę się pochwalić, że pani z banku była pod wrażeniem zrobionego przeze mnie kosztorysu budowy (za jego realność)! Tak więc, dwa zarwane wieczory opłaciły się . Jestem z siebie dumna jak paw!
Musimy teraz szybko znaleźć ekspresowego rzeczoznawcę do wyceny planowanej inwestycji.
Generalnie, to jak w tym dowcipie o budowlańcach co latają z pustymi taczkami: nie ma kiedy załadować!
Jutro ślubny jedzie podpisać umowę z Zakładem Energetycznym. Pojutrze jedziemy po moje mebelki. We wtorek mamy wycieczkę do Tarnowskich Gór do firmy Cezbud. Podjęliśmy decyzję: robimy płytę fundamentową. Jak na razie szef Cezbudu jest człowiekiem rzeczowym i kompetentnym i mam nadzieję, że po wykonaniu płyty, potwierdzę tę informację. Bierzemy więc projekt by konstruktor/projektant wykonał projekt płyty i osobiście omówimy szczegóły. Termin już zaklepany.
Dzwoniłam też do archeologa i mamy się umówić na przyszły tydzień. Potrzebujemy archeologa, bo nasza działka znajduje się 150 m od stanowiska archeologicznego i wykopy musimy robić pod nadzorem. A pan archeolog będzie patrzył w wykop i szukał śladów przeszłości - mam nadzieję, że nie kości lub czegoś podobnego. Jak znajdą coś ważnego to dom będzie marzeniem dalekiej przyszłości!
A jeśli chodzi o nasze włości - akcja odchwaszczania, wycinania itp. itd. trawa. Mąż jak Boryna z kosą, ja jak Jagna tyle, że nie z urodą, ale z łopatą. Ziemianie psia kość! I Bogu dziękuję, że nie kupiliśmy działki powyżej 1000 mkw - nasze niecałe 700 mkw i tak dostarcza nam mnóstwa atrakcji.
Teraz kilka fotek działki. Pierwsze są sprzed 2 lat, gdy ogłoszenie o sprzedaży "wisiało" w internecie:
A to stan surowy przed rozpoczęciem akcji:
I pierwsze zbiory:
No i nasz pierwszy postawiony dom:
Na dziś to chyba tyle