Na posesji od strony ulicy mam dwa drzewa iglaste (chyba świerki) - posadzone na dziko prosto z lasu przez poprzedniego właściciela. Mimo podcięcia nadal mocno zacieniają, a zaniedbane przez lata wyglądają paskudnie. Jedno drzewo chciałbym usunąć i tu mam dylemat - kiedy pojawiłem się w Urzędzie pani z wydziału ochrony środowiska wypiętrzyła mnóstwo warunków do spełnienia aby drzewo usunąć - oczywiście pytałem nieformalnie - żadnego wniosku nie składałem. Zastanawiam się czy nie mogę tego jednego drzewka sam usunąć - oba nie widnieją na mapie geodezyjnej. Czy w przypadku gdy "życzliwi" doniosą urzędowi - dowodem w sprawie będzie mapa geodezyjna czy "fotki"? Oczywiście planuję zazielenić miejsce po wycince - ale czymś co nie będzie się kładło po dachu. Co mi radzicie? Ciąć czy brnąć na drogę biurokratyczną?