Ja bym na początek wyłączył (zdezaktywował) termostat pokojowy. Obserwując już kilka lat zachowanie mojego systemu grzewczego to widzę, że z natury swojej ma bardzo dużą bezwładność. Im więcej czynników próbujących wprowadzić jakieś zmiany tym większy zamęt się robi i system głupieje. Piecem węglowym nie da się sterować tak jak gazowym własnie z uwagi na bezwładność, po wprowadzeniu zmiany jakiegoś parametru system potrzebuje sporo czasu na ustabilizowanie pracy pieca na jakimś tam poziomie. A termostat pokojowy działa skokowo na zasadzie 0-1, włącz-wyłącz. Mamy sterowanie temperaturą pieca, sterowanie temperaturą na zaworze 4D i jeszcze do tego termostat pokojowy, który robi włącz-wyłącz. Nooo .. to chyba trudno opanować, taki chaos . Termostaty na grzejnikach chyba są lepszym rozwiązaniem bo zmiany zachodzą powoli i płynnie. No faktycznie nie ma np. obniżonej temperatury w nocy - tylko ile kosztuje w zużyciu węgla destabilizacja pracy kotła i czy to faktycznie się opłaca ? Takie są w każdym bądź razie moje przemyślenia i obserwacje z natury.
Druga sprawa to bezwzględnie osobny obieg na podłogówkę z zaworem 4D i sterowaniem alligatorem. Jak to wszystko chodzi na jednym obwodzie to na pewno nie będzie działać. Na podłogówkę powinno iść 35C na grzejniki 45C a kocioł 55-60C. Taki wydzielony obieg dla podłogówki można by sterować ewentualnie z termostatu pokojowego, włączającego pompę podłogówki, wydaje mi się, że akurat w takim wypadku będzie to w nie za dużym stopniu destabilizować cały układ.
Tak właściwie to podłogówkę można by potraktować jako kolejny grzejnik (tylko duży ), zabudować na zasilaniu gdzieś w pokoju zwykły termostat taki jak na kaloryferze i niech sobie chodzi - w miarę zmian odbioru ilości ciepła zwiększa lub zmniejsza płynnie przepływ w instalacji, przy stałej temperaturze zasilania (np. 35C). Chyba by to działało.
Im więcej sterowania tym gorzej - takie są moje wnioski.
Co do sadzy w piecu - proponuję podejście filozoficzne - była, jest i będzie. Trzeba traktować jako nieuchronność i wybierać te pół wiadra co 2 tygodnie.
Ja się pogodziłem z tym.