prawie do północy tworzyłam "izolatkę" - jak nazwał synuś moje dzieło ma to 2,10 długości, 60cm szerokości, wysokości po bokach 50cm a w szczycie 80cm. Boki i połowa dachu są z siatki przeciwkreciej cienkiej, prawie niewidocznej ale bardzo mocnej, drugą połowę dachu przykryłam folią żeby ptaszyny nie mokły w czasie deszczu.
Rano w domku był spokój ale coś musiało się wcześniej dziać bo sebrytki siedziały na dolnej grzędzie zielononóżek a te ściupione w dolnym gnieździe. Gdy otworzyłam klapkę kogut wyskoczył na dwór a kurki przystąpiły do ataku jedna wygoniła jedną młodą na zewnątrz i tam ganiała a druga drugą ścigała w domku
zielononózki są bardzo łaskawe i chyba rozumieją że ja ich bronię bo bez problemu dają się wziąć na ręce.
Jak włożyłam je do izolatki to od razu rzuciły się do jedzenia a rudym jedzenie nie w głowie mimo że wygłodniały przez noc, popędziły do klatki, biegały wzdłuż siatki i wściekle gdakały a kogut się zjeżył, opuścił skrzydła, tupał, drapał ziemię i piał co chwilę. Bianka na tę awanturę wściekle szczekała za ogrodzeniem, cyrk na kółkach
nastepnym razem rude będą siedziały w izolatce i tak na zmianę aż zmądrzeją...
a jak się nie przyzwyczają? nie chcę z żadnych rezygnować....... u faceta gdzie kupowałam w jednym małym kurniczku z malutkim wybiegiem mieszkały razem w zgodzie 4 sebrytki, 2 ciężkie Brahmy i jedna zielononózka...