PDA

Zobacz pełną wersję : Dom w Lesie



Strony : 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 [12] 13 14

Jarek.P
23-06-2014, 12:58
@aiki - dobre :D

Wiewiór już zgłoszony do powiatowego inspektoratu weterynaryjnego (oni podobno są to właściwym adresem), czekam na odpowiedź.

A wracając do łazienki - ciąg dalszy miał być "jutro", ale cóż, kruca bomba, mało casu (http://vimeo.com/16934861)...

Tak to wygląda na chwilę obecną:

https://lh3.googleusercontent.com/-XELZTC-6_K8/U6gTvA8k8LI/AAAAAAAAKVE/TffGLvuPp3k/w958-h719-no/JP229945.jpg

Zrobiłbym całość, ale kleju mi brakło, godzina była późna, odpuściłem. Zostały tylko dwa kawałki cokołu do skończenia, jeden widać na zdjęciu, drugi połowę mniejszy jest z drugiej strony. To co najgorsze, czyli wycinanki w gresie już za mną.
Bok "wanny", podwinięty do góry, gres cięty na wodnej szlifierce stolikowej, takiej za 129,99zł

https://lh5.googleusercontent.com/-uVzo5ArZwu0/U6gTvPaiCbI/AAAAAAAAKVM/3NELLOsMRFs/w958-h719-no/JP229943.jpg

Oczywiście nie ma jeszcze fug, nie jest też doczyszczona krawędź korytka od odpływu. Będzie, jak klej złapie.

Jeszcze ciekawostka: na pierwszym zdjęciu widać drewniany filar (który oczywiście od brodzika właściwego będzie osłonięty szklaną ścianką). Owinięty folią streczową przetrwał całą budowę, tynki, gipskartony, aż wreszcie został rozfoliowany celem oheblowania na ładnie. Trzy strony ostrugałem na elegancko, a czwarta, ta od ściany - centymetra brakuje, żebym tam zmieścił strugarkę :mad::evil::-x:bash::bash:
Najgorsze jest to, że gdybym to zrobił (trzeba było choć sprawdzić!!!!) przed przyklejeniem płytek, to pewnie na styk, ale dałoby radę. A tak - musiałem tą stronę słupa szlifować ręcznie, najpierw zgrubnie tarką do gipskartonów, a potem glancpapierem na klocku. Echhh.... jeszcze w łapie czuję :(

Gosiek33
23-06-2014, 16:39
czekam na wieści o terminatorze



a słup... no tak - nie pierwszy i nie ostatni raz człek mądry po szkodzie :cool:

Jarek.P
23-06-2014, 18:09
Nie mogąc się doczekać odpowiedzi z inspektoratu zadzwoniłem tam, dowiedziałem się od sekretarki, że mail wpłynął, "jest u szefa 'na dzienniku' ". Pozostaje poczekać, aż szef przetrawi, ustosunkuje się i odpowie. Wiewiór od wczoraj się nie pojawia, kota dochodzącego co gorsza też od dość dawna już nie ma. Zoo póki co nie raczyło odpowiedzieć nawet słowem. Będę dawał znać w każdym razie. Gdybym na dłuższy czas przestał dawać znać, proszę najwyżej wystosować jakieś ostrzeżenie dla mieszkańców Marek i okolic. Osikowy kołek podobno skutkuje, czosnek podejrzewam, że nie bardzo, ja w każdym razie bardzo lubię i nie wydaje mi się, żebym przestał nawet po przemianie ;)

Jarek.P
23-06-2014, 18:28
Słuchajcie, to mi zaczyna wyglądać na jakąś zorganizowaną akcję na szerszą skalę:


https://www.youtube.com/watch?v=EOvPO8mW1Mw

Gosiek33
23-06-2014, 18:44
kołki to dla wampira :cool:

Jarek.P
23-06-2014, 18:51
Przezorny Zawsze Ubezpieczony!

Gosiek33
23-06-2014, 19:24
czosnek mam, choć nie wiem jaki? Zawija kolejna spiralkę :eek:

Jarek.P
23-06-2014, 20:14
Najbardziej lubię ten nasz, polski. W dowolnej postaci, jako przyprawa do czegoś dobrego, jako aromat, ale nawet sam, czysty na chlebie z masłem też lubię :)

Gosiek33
23-06-2014, 20:39
rozmarzyłeś się ;) podobno zjedzenie jabłka po zjedzeniu czosnku eliminuje przykry zapach (http://www.crazynauka.pl/pozbyc-sie-zapachu-czosnku/)

Tomasz Antkowiak
23-06-2014, 20:46
Żywołapka jest, ale na co wiewiórkę zwabić, skoro orzechów nie rusza? Węgla nasypać?

Na kota :)

Jarek.P
23-06-2014, 22:24
@Tomasz - znaczy, wiewiórkę zwabić na kota, czy węgla nasypać na kota, bo już sam nie wiem? :lol:


Słuchajcie, tu się powoli jak w klasycznym horrorze zaczyna robić. Dziś z okazji Dnia Ojca było rodzinne oglądanie filmów animowanych specjalnie z tej okazji zorganizowanych przez Tatę, dzieki czemu Wyjątek nie poleciał do swojego pokoju od razu po szkole, a dużo dużo później, jak już solidny wieczorny zmrok zapanował. Pobiegł i za chwile z góry słychać głośne i wyraźnie przestraszone:
- Taaatooooo!!!!!
- ..... - Tata udał, że nie słyszy. Z doświadczenia wiedział, że to załatwia tak z 50% tego typu wezwań.
- TAAAATOOOOO!!!!! - niestety, tym razem to było owo pozostałe 50%, cóż było robić.
- Cooooo????? - odpowiedziałem grzecznie, z wyraźnie słyszalną w głosie pełną gotowością do zerwania się z wygodnego miejsca.
- Tu mi coś piszczy!!!! - wyraźnie wystraszony Wyjątek odparł mi już ze schodów, najwyraźniej piszczenie wystraszyło go na tyle, że nie odważył się wejść do własnego pokoju. Cóż sprawa musiała być poważna, ostatnio do własnego pokoju bał się wejść, jak go duch w Simsach napadł.
- Co ci tam znów piszczy, pewnie sowa za oknem sobie piszczy - odparłem, jednak zwlokłem się sprawdzić, bo piszczenie sowy Wyjątek dobrze zna, u nas latem to tak normalny dźwięk, że nawet się nie zwraca nań uwagi. Ruszyłem na górę i już na schodach usłyszałem, że faktycznie piszczy, ewidentnie sowa, ale tak jakoś bardzo głośno. Mówię Wyjątkowi, że to sowa, że sowy jak są młode to tak piszczą, bo w ten sposób nawołują swoich rodziców, którzy im żarcie znoszą, ale w międzyczasie dochodzę do celu...

Nie, nie będzie filmu, bo niestety nie poszedłem tam z telefonem (zresztą nie wiem, co by ten w półmroku sfilmował), poza tym sowa zaraz spierdzieliła na mój widok, ale siedziała na gałęzi vis-a-vis okna, może ze dwa metry od niego i darła się jak opętana. Nie żadne sowie pisklę, normalne duże bydle z oczami jak filiżanki, jak z książki dla dzieci typu "Co Słonko w lesie widziało", tyle, że nie robiła uchuuuu-uchuuuu, jak każda szanująca się sowa robić powinna, tylko piszczała właśnie.

I teraz tak po kolei:
- pokręcone domiszcze stojące w ciemnym lesie jest? Jest!
- księżyc w nowiu przeświecający przez gałęzie jest? Jest!
- pajęczyny w każdym kącie są? Są! [1]
- sowa hałasująca na gałęzi na tle nieba jest? Jest!
- wściekła wiewiórka-psychopatka jest? Jest.
- piła łańcuchowa jest? Jest! Siekiery też się znajdą, dwie nawet.
To ja się pytam, co będzie następne? Nietoperze? Monumentalna muzyka organowa[2]? Ten zaginiony murarz z naszej ekipy, co po nim tylko odzież została, w charakterze Zombie skądś wylezie? Albo, nie daj Bóg, barakowóz nam oddadzą???? Brrrrr!!!!

https://lh4.googleusercontent.com/-8tOC3WYBUOs/T6W1bejyFoI/AAAAAAAAFrI/y1_s6_YIWNc/w929-h697-no/JP066165_blood_mirror.jpg


[1] - nie, nie chodzi o to, że u nas się nie sprząta. Mieszkamy w lesie, a las z pająkami wzajemnie się dopełniają, usuwanie pajęczyn u nas mija się z celem o tyle, że na nic więcej by czasu nie starczyło, w związku z czym z pająkami mamy umowę: mają nie pchać się do łóżek i nie leźć za bardzo przed oczy, a pajęczyny mają być nie w przejściach. Poza tym - niech będą.
[2] - keyboard z dość dobrą symulacją organów nawet jest, ale niestety... Wyjątek jest na etapie klepania gam, a ja jako początkujący samouk z monumentalnej muzyki organowej jestem w stanie zagrać jedynie sam początek Toccaty-Fugi d-moll, a i to jak mnie nikt nie rozprasza i jak mi się na tym pierwszym dużym akordzie paluchy nie poplączą. Tak więc, z całym szacunkiem dla klasyki horrorowej, ale przez te pierwsze dwa-trzy takty to najwyżej napis tytułowy by się zdążył pokazać.

PS: te nietoperze to w sumie nawet by mogły...

cronin
23-06-2014, 22:33
Ta sowa to mi się kojarzy z Labiryntem, (ale tym Labiryntem z Davidem Bowie i Jennifer Connely, tak jestem taka stara :) )
Po mojej stronie Marek też ostatnio jakieś dziwne odgłosy nocą słychać.
Może to Bagaż grasuje?!

ps. Łajza rządzi :D ma fantazję chłopak, nawet jeśli brak mu instynktu samozachowawczego.

ps2. prawie się popłakałam na łazienkowym komiksie. Jakie piękne izolacje, no zielona jestem z zazdrości, bo założę się że moje heniutek spaprał :bash:

Jarek.P
24-06-2014, 05:50
Kurczę, tego filmu to ja nie ten tego... nie pamiętam, no... :D (ale na pociechę powiem, że Davida Bowie za to pamiętam doskonale, choć nie jest to miłe wspomnienie).

Bagaż mówisz? Te dziwne odgłosy to nie były aby odgłosy rżn... tfu!, żeby dwuznacznie nie wyszło, różnorakiej obróbki drewna, powiedzmy? Jakby co, to ja Bagaża zapraszam na naszą stronę Marek, zawsze go lubiłem, a on by tu dużo problemów pomógł rozwiązać.

Łazienka - nie zapeszaj, bo jeszcze przed premierą u mnie, więc jeszcze się okaże, kto będzie płakał.

Gosiek33
24-06-2014, 07:57
Nawet Cronin z czeluści wychynęła :lol:





z pająkami mamy tak samo... nawet moje dziecię wrzeszczy tylko - zabierzcie GO!

dorkaS
24-06-2014, 08:26
Jaki dźwięk wydaje ta Wasza sowa? Bo niemieckie na przykład (samice sowie) robią kuwit-kuwit-kuwit, nawet to dobrze oddaje ten dźwięk.

Żebyście nie mieli takich przyjemniaczków w tym lesie, jak ostatnio w Grze o tron lansują :) :)

Gosiek33
24-06-2014, 08:30
która to? (https://www.youtube.com/watch?v=MD-lKV5ll4w) piszczała?


a której oczy największe (https://www.youtube.com/watch?v=koW-6G5N-TI) :eek:

Jarek.P
24-06-2014, 09:12
Piszczała ta pierwsza z nagrania, Uszatka znaczy (doszukałem się w opisie pod filmem). Dźwięk jest dokładnie ten sam, jakby u nas nagrywany. I jest to głośne, to nie jest odgłos, który gdzieśtam słychać w oddali jak się okno otworzy i cicho siedzi, to słychać tak, jakby ktoś stał pod oknem z gumową piszczałką i mocno ją cisnął. Przez kilka godzin co wieczór :)

http://milanowek-1901.blog.pl/files/2013/05/20100920144025_sowa.jpg

dorkaS
24-06-2014, 09:39
Mam wrażenie, że one wszystkie wyglądają jakby były na bani :)

Ale dźwięki znakomite :)

Gosiek33
24-06-2014, 10:55
piękna i te oczyyyyyyyyyyyy :lol2:

blekowca
24-06-2014, 11:46
Jarku, zapomniałeś jeszcze o włamywaczu, który po utknięciu w szambie i dłuższem pobycie w nim, też mógłby stanowić przyczynek do klimatu :lol:

Jarek.P
24-06-2014, 12:23
Powiedzmy, że to się kwalifikuje do kategorii "Zombie". A czy Zombie z szamba wylezie, czy spod fundamentu - co za różnica w sumie... No dobra, klimat faktycznie może być odmienny, masz rację.

Jarek.P
25-06-2014, 13:28
Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Warszawie informuje, że sprawę należy skierować do właściwego terytorialnego powiatowego lekarza weterynarii. Z załączonych filmów i opisanych przez pana sytuacji nie można stwierdzić podejrzenia choroby zakaźnej - wścieklizny. Obecnie zwierzęta dzikie rzadko boją się ludzi (liczne przykłady dzików i lisów w Polsce). Proponuję nie dokarmiać wiewiórki oraz nie zostawiać resztek jedzenia poza domem. Na terenie województwa mazowieckiego od kilku lat nie stwierdzono wścieklizny u zwierząt dzikich takich jak lisy czy wiewiórki. Wścieklizną można się zarazić tylko przy bezpośrednim kontakcie ze śliną chorego zwierzęcia (otwarta rana).

Znaczy, alarm wstępnie odwołany, wiewiór może i nienormalny, ale przynajmniej nie ma obaw, że wściekły.

Drimeth
25-06-2014, 13:36
Jarku, skoro masz swojego wiewióra czy to oznacza, że epoka lodowcowa się zbliża?:eek:

Jarek.P
25-06-2014, 14:06
No, póki wiewiór ugania się za węglem, a nie za żołędziami, to chyba nie ma obaw :)

Drimeth
25-06-2014, 14:35
A może właśnie zbiera węgiel, żeby sobie rozpalić jak będzie zimno? :cool:

Gosiek33
25-06-2014, 16:44
Znaczy, alarm wstępnie odwołany, wiewiór może i nienormalny, ale przynajmniej nie ma obaw, że wściekły.


znaczy dobrze jest, a zoo nie odezwało się do dziś?

Jarek.P
25-06-2014, 19:34
Nie, zoo olało ciepłym moczem.

cronin
25-06-2014, 20:13
To węgiel drzewny może ząbki sobie ściera a przy okazji poprawia perystaltykę jelit :rotfl:
Masz hipochondryka na pokładzie :)

Jarek.P
25-06-2014, 21:07
Hipochondria to u mnie w domu rodzinna jest (po męskiej linii idzie), więc wiewiór dobrze trafił :lol:

Jarek.P
02-07-2014, 18:31
Urlop mam!

Na urlopie - jak to na urlopie, w przerwach między wylegiwaniem się na Copa Cabana z darmowym browarem (All Inclusive) w łapie, a łażeniem po skałkach w Dolomitach, wziąłem się wreszcie za ogrodzenie. Dokładniejsza relacja wkrótce, dziś jednak na gorąco muszę, po prostu muszę napisać jedną ciekawostkę.

Stal kupowałem w jednej znanej hurtowni :) Pojechałem tam swoją skodą biodegradowalną, w roboczych spodenkach, ogólnie upierdzielony i raczej całym sobą wyglądający na robola :)
Sztanga fabryczna profila zimnogiętego ma sześć metrów, ja kupowałem odcinki po 2,5 metra, sprzedawca więc strasznie narzekał, że po metrze odpadu zostaje, że co on z tym zrobi, że on mi to musi doliczyć (dla niezorientowanych - w hurtowniach stali czy stolarskich to normalne). Ja mu na to:
- Nie ma sprawy, biorę wszystko, coś tam sobie z tego zrobię, nie zmarnuje się. - On spojrzał się na mnie i zagaja:
- Panie, a nie możesz sobie pan tego posztukować? Pospawać z tych krótszych?
- Eeee, nie, wie pan, to poprzeczki nośne do sztachet mają być, wolę, żeby to w jednym kawałku było.
- Oj paaanie, pospawaj pan to porządnie, zeszlifuj na równo, klient nawet nie zauważy.


:D:lol2::lol2::lol2:

Wynajmującym do takich robót różnego sortów Panów Heniów ku pamięci polecam gorąco :)

J.

compi
02-07-2014, 19:13
Samochody jeżdżą, a brama ma nie jeździć?

Jarek.P
02-07-2014, 19:26
No wiesz, konstrukcje mostowe to jednak są na zakład spawane zwykle, nie doczołowo. A i spawacze zwykle ciut bardziej wykwalifikowani to robią :)

Oczywiście, jakby było trzeba, to by się zrobiło, wstawiłbym w środek łączonych profili jakieś usztywnienie i spawał z przetopem aż do tego usztywnienia i nie byłoby takiej możliwości, żeby to pękło, ale po co miałbym sobie tak życie ułatwiać? Ten cały odpad mnie wszystkiego jakieś 25zł kosztował (a i jak pisałem, nie zmarnuje się, coś kiedyś na pewno z niego powstanie) już na takie nadprogramowe wydatki na urlopie stać mnie jeszcze! ;)

compi
02-07-2014, 19:35
Ale ja to tak ironicznie, a Ty już wzmocnienia planujesz i ewentualne "oszczędności" wyliczasz, hehe. Oczywiście, że montuj to z całych elementów. Sztukateria w tym wypadku nic dobrego nie przyniesie, jedynie wzrost ciężaru i osłabienie konstrukcji.

Jarek.P
02-07-2014, 20:09
Ok, spoko :) Tak w ogóle dochodząc do komputera z doskoku nie zajarzyłem nawet, że Ty o sztukowanych samochodach piszesz, w ścieżkę wpadłem: samochody jeżdżą, znaczy po mostach, jeśli to spawane ma być :)

A jak już przy sztukowanych samochodach jesteśmy - moja skodzina fajnie wyglądała zapakowana na dachu prawie stoma kilogramami profila stalowego, bardzo rasowy wygląd dzięki temu zyskała :lol:
Tak w sumie... może by z tego odpadu jej jakieś wzmocnienia do wnętrza wspawać? W końcu, może w tym roku jeszcze bramę będę robił, wtedy trochę cięższe profile do przewiezienia będą, przyda się. I ten próg co mi już na wylot przerdzewiał, i co blacharz-zdzierca stwierdził, że za 800zł wymieni - może by zamiast takiego progu tam ceownik "80x40x2" wspawać po prostu? Akurat mam kawałek...

compi
02-07-2014, 20:16
W progi to się Jarku betonik leje. Nic a nic wtedy nie rdzewieją podobno : )

Jarek.P
02-07-2014, 20:45
Tak, tylko wiesz... u mnie musiał by to być taki półsuchy, bo lejki to by się wylał :D

Jarek.P
02-07-2014, 21:12
Z ostatniej chwili: Łajza z Wyjątkiem w Papier/kamień nożyczki grali. Łajza zdenerwowany tym, że ciągle przegrywa (bo rzecz jasna Wyjątek modyfikował zasady gry w zależności od swoich potrzeb) wprowadził do gry broń ostateczną: cołg

aiki
02-07-2014, 21:16
cołg bije wsio

Gosiek33
03-07-2014, 05:36
i kto wygrał :cool:

Jarek.P
03-07-2014, 06:33
Oczywiście, że cołg! :lol:

blekowca
03-07-2014, 07:33
Z ostatniej chwili: Łajza z Wyjątkiem w Papier/kamień nożyczki grali. Łajza zdenerwowany tym, że ciągle przegrywa (bo rzecz jasna Wyjątek modyfikował zasady gry w zależności od swoich potrzeb) wprowadził do gry broń ostateczną: cołg
:rotfl:
no to wunderwaffe - cołg ludy :cool:, o taki
http://i.imgur.com/OGh5N28h.jpg

Jarek.P
03-07-2014, 19:55
Co Ty mi tu z jakimiś starociami wyjeżdżasz... Cołg to zaraz będzie i to taki, że ten to niech sobie z powrotem do ruskich zawraca :P

Ale od początku:
Jak to na urlopie, wstałem skoro świt i poszedłem zalegać na taras. Czekały tam na mnie elegancko wczoraj podocinane poprzeczki nośne do sztachet w ogrodzeniu, miały już porobione "zamki", trzeba było tylko powiercić otworki do mocowania sztachet (śruby zamkowe, nierdzewka klasy A2, nie żadne wkręty samowiercące, dla siebie w końcu robię!). Tylko powiercić... Na same przęsła, bez furtek i bramy: 200 sztachet, dwie śruby na każdą daje 400 otworów, a ponieważ wiercimy je w profilu zamkniętym, do przewiercenia mamy dwie warstwy więc de facto jest to 800 otworów w stali 2mm grubości. 160cm odwiertu w stali jednym ciągiem :lol:

Do zadania przygotowywałem się już od wczoraj, przygotowania polegały przede wszystkim na kupieniu kilku wierteł, najlepszych (i najdroższych, niestety), jakie tylko w Castoramie mieli. Padło na kobaltowe wiertła DeWalta, specjalnej serii do wiercenia w stali konstrukcyjnej, z bardzo ciekawym systemem antyzakleszczeniowym z przodu: czoło wiertła ma pierwszy milimetr odrobinę mniejszej średnicy:

https://lh4.googleusercontent.com/-KZ4Z6Avgq1Y/U7Wgizx8hRI/AAAAAAAAKWY/gyGch8KxnZU/w929-h697-no/JP030009.jpg

(na zdjęciu wiertło po jakichś 200 otworach, więc już lekko sfatygowane, ale nadal wierci).

Pierwsze dwie belki (złożone razem, żeby otwory równo szły) wierciłem tradycyjnie: punktak, młotek, a potem wiertarka w punkt, pion trzymamy na oko (wiertarki kolumnowej nie mam jeszcze, nie chcę kupować gówna, marzy mi się taka ze stołem krzyżowym, a póki co budżet na nią za ciasny). Od wierzchu było okej, ale dół miał rozjazdy aż o całą średnicę otworu na boki - po prostu trzymanie pionu wiertarką na oko nie sprawdzało się jakoś.
Cóż, usiadłem, otworzyłem butelkę "Jarkowego" i zacząłem dumać. Poziomica gumkami do wiertarki mocowana, specjalna poziomica nawiertarkowa - to wszystko jakoś niezbyt mi się widziało, potrzebowałem czegoś lepszego, czegoś ekstra, czegoś co rozwiąże wszystkie problemy za jednym zamachem. Broni ostatecznej zagłady, krótko mówiąc. Takiego "cołgu" właśnie. Właśnie! W tym dokładnie momencie spłynęło na mnie olśnienie. Potrzebny był cołg? Spawarka, jeden z odpadów wciśniętych mi w hurtowni i trochę stalowego śmiecia (zbieranego skrupulatnie z każdej roboty) i w rezultacie powstał cołg!

https://lh6.googleusercontent.com/-o7XVk9le-Jc/U7Wge_RqTRI/AAAAAAAAKV8/CiznEkb0ysw/w929-h697-no/JP030002.jpg

Oto i on! Cołg! Zainspirowany przez Łajzę, stworzony przez pam... TFU! przez Jarka.P!

(@blekowca - napis zrobiłem dużo dużo wcześniej, niż wstawiłeś ten post :) )

Działa to tak:

https://lh5.googleusercontent.com/-IL0YUhZFmfU/U7WglWCn5CI/AAAAAAAAKWs/jHjBbeASpJE/w929-h697-no/JP039998.jpg

Do celowania ma precyzyjne przyrządy celownicze (to nacięcie na dolnej krawędzi cołgu, je się ustawia na kreseczkę na profilu i w rezultacie dokładnie na wysokości kreseczki ma się wyznaczony otwór centralnie na środku profila):

https://lh3.googleusercontent.com/-Hyb7-7MW-20/U7Wgc4qbMtI/AAAAAAAAKVs/EpgGN0Q2JUw/w929-h697-no/JP030001.jpg

I póki mu się lufa nie rozkalibrowała (a szybko się to stało, niestety), z celnością było naprawdę super. Jak się dziura, zwłaszcza u dołu rozbiła (po jakiejś setce otworów), pion trzeba było łapać już znów troszkę na oko, jednak i tak jest o wiele łatwiej, odpada punktowanie, wymierzanie środka, wystarczy kreseczka na krawędzi profila, na którą się potem nastawia celownik, cołg przydeptuje nogą i wieeerci :)
Niemniej, gdybym kiedyś jeszcze miał robić ogrodzenie ze sztachet, wersja druga cołgu będzie miała lufę z nierdzewki albo przynajmniej z odcinka rurki.

Nawet z cołgiem jednak wiercenie tych dziur to katorga, dziś dałem radę wszystkiego zrobić trzy przęsła (sześć belek znaczy), dwa razy tyle jeszcze czeka. Plus furtki śmietnikowe.
Dwa z tych trzech przęseł na gotowo (bez sztachet i niepomalowane oczywiście):

https://lh5.googleusercontent.com/-X-EAWUO3i4s/U7WgklJSnLI/AAAAAAAAKWo/LI6Av_rF-8M/w929-h697-no/JP030010.jpg

U dołu zdjęcia widać szczyty krzaczków mojej małżonki, hortensje jakieś i cośtam jeszcze, nie znam się.

Łajza dziś też nie próżnował. Zbudował DOM (dół zbudowałem ja pokazując mu jak, dalej już leciał sam)!

https://lh3.googleusercontent.com/-78R7N2k9sSk/U7WggNmOGvI/AAAAAAAAKWE/mAbOgVBroU4/w929-h697-no/JP030006.jpg

A potem przyszedł jakiś BenTen-MechaGodzilla z Predatorem, czy cośtam:

https://lh6.googleusercontent.com/-r97JQXH1UFo/U7WgiT7YzDI/AAAAAAAAKWU/O5L2f-mHzlk/w929-h697-no/JP030007.jpg

I... i tyle. Jutro kolejne przęsła. Potem malowanie. Następnie docinanie sztachet, bo ich szczyty mają się układać w.... w co? Kto zgadnie? ;)
I wtedy to już łatwizna: malowanie razy dwa, potem czterysta dziurek w deskach, czterysta śrub zamkowych, czterysta podkładek dużych między deskę a profil, czterysta podkładek małych na drugą stronę profila i czterysta nakrętek kołpakowych. Uuuuffffff..... To się nazywa urlop!

Dafi Pe
03-07-2014, 22:43
Wszystko wierciłeś tą małą Makitą? :eek: Ja kiedyś wierciłem dla wuja otwory fi 4 w kątownikach o grubości 4 mm (też pod sztachety). Miałem wtedy do dyspozycji starą, dobrą Celmę ( tą z korpusem amelininowym, co się go nie pomaluje ;) ) i kilka wierteł na zapas. To było dobre 12 lat temu i wtedy pojawiały się pierwsze te "srebrne" wiertła. Miałem wtedy około 400 otworów do wywiercenia i połamałem 4, może 5 wierteł, więc nie był to zły wynik. Dodam, że nie stosowałem do tego żadnego chłodziwa. Niestety minusem był niewygodny włącznik w wiertarce i pod koniec nie wiedziałem jak go trzymać ;)

Czekam na dalsze efekty pracy. A co do czołgu, to dospawałbym jeszcze takiego grubego "ajzola" centrującego od spodu ;)

dorkaS
03-07-2014, 22:54
Patent na otwory podziwiam, bo lubię różne patenty.

Ale Łajza bardzo przypadł mi do serca, podoba mi się jego podejście do rzeczywistości :)

Jarek.P
04-07-2014, 07:44
@Dafi - ta mała Makita ma godny szacunku moment obrotowy (na pierwszym biegu futerka ręką nie da się przytrzymać), ale oczywiście nie, ona była tylko do testów, reszta otworów była wiercona starym, dobrym Boschem, o którym już kilka razy tutaj pisałem. Wiertarka ledwie zipie, ale cały czas działa :)
Chłodziwa też nie stosuję, staram się wiercić niezbyt dużymi obrotami, a to wiertło nawet się specjalnie nie nagrzewa, więc nie jest potrzebne.
A dynks od spodu do robienia odstępu - myślałem o tym, ale u mnie ten dynks musiałby być nastawny i to dość precyzyjnie - niestety ogrodzenie było szalowane z dokładnością murarza, któemu się już baaardzo śpieszyło na inną robotę, rozrzut wymiarów przęsła jest gdzieś +/- 5cm, więc żeby nie zostawiac zmiennej szpary na brzegach sztachet, gubię te różnice w odległości między sztachetami - przy 22 sztachetach na przęsło wystarczy zmiana o pół milimetra, żeby to wyrównać.

@dorka - Łajza przypada do serca wszystkim, dzieciak jest niesamowicie kontaktowy. I tylko strrrasznie nieposłuszny obecnie :(

Jarek.P
04-07-2014, 09:17
Ach i zapomniałbym... odkryłem wczoraj ciekawostkę, opiszę, bo może się przydać jakiemuś domorosłemu ślusarzowi, warto wiedzieć.

Zrobiłem wczoraj ten cołg z kawałka profila, oczywiście profil był idealnie prosty, położony na drugim (zdjęcie z wkrętarką) idealnie przylegał na całej długości. Wtedy mniej więcej stwierdziłem, że to wygląda jak cołg [1] (wcześniej to był dla mnie tylko i po prostu szablon), postanowiłem więc dorobić stosowny napis. Dorobiłem, byle jak nasmarkując literki spawarką na wierzch profilu. Chciałem zrobić kolejne zdjęcie, nałożyłem wynalazek na belkę i... i dupa. Prosty cołg zmienił się w huśtawkę. Naspawanie po jednej stronie tych kilku literek wygięło cały profil równiutkim łukiem o dobrych 5mm strzałki łuku na jego długości.
Kląłem długo i treściwie. Potem zastanowiłem się, co z tym zrobić. Machnąć ręką? Nie, gdyby choć w drugą stronę się wygięło, uszłoby, ale takie huśtające się - nie da rady. W imadło i łomem naprostować? Strach trochę, zbyt duża szansa, że zegnie się w punkcie i całość będzie w tym momencie do wyrzucenia.
Zrobiłem więc rzecz oczywistą: położyłem cołg na plecach i po przeciwnej stronie naspawałem z dziesięć kresek w poprzek profila. I to wystarczyło, profil się idealnie odgiął do pierwotnej równej formy, wtedy kreski zeszlifowałem na gładko i już było ok :D

Sztuczka z wykorzystanie skurczu spoiny do wyginania stali zapewne jest dobrze znana każdemu ślusarzowi i oczywista dla każdego spawacza z jako takim doświadczeniem, cóż, ja amator jestem, dla mnie było to Wielkie Odkrycie Dnia :)



[1] - tak, wiem, że bardziej niż do czołgu to jest podobne do krokodyla. Albo do Jamnika. Ale z uwagi na to, że cołg był akurat na czasie - zostało cołgiem.

Tomasz Antkowiak
06-07-2014, 21:25
Pytanie: Czy nie bylo by zdecydwanie (!!!) latwiej gdybys sztachety przykrecil do profili na farmery? Nie bylo by od wewnetrznej strony zadnych nakretek...
Ewentualnie, jesli wolisz jednak na tradycyjne sruby to moze nitonakretki pozaciagac w profil?

Nie chodzi o to zebym byl jakims specjalnym esteta ele jakos wizja pierdliona nakretek po wewnetrznej stronie ploty srednio do mnie przemawia :)

Po za tym farmery byly by szysze i latwiejsze :)

Jarek.P
06-07-2014, 22:51
Farmery samowiercące? Tak, byłoby ZDECYDOWANIE łatwiej. Ale... Temat drążyłem mocno jakoś tak w zeszłym roku, bodajże nawet gdzieś na forum (nie pamiętam już, czy tu w dzienniku, czy gdzieś w jakimś wątku tematycznym), rozmawiałem też na ten temat z paroma fachowcami od ogrodzeń. Zdanie sobie wyrobiłem takie: na farmery jest na pewno łatwiej i szybciej, ale i, niestety, o wiele mniej trwale. Fachowcy od ogrodzeń byli tu dość zdecydowani w poglądach: jeśli robię dla siebie, lepiej, jeśli zrobię na śrubach zamkowych, koniecznie z nierdzewki, nie żaden ocynk. Każda inna opcja po kilku, kilkunastu latach zacznie sprawiać problemy, wkręty zaczną korodować, mogą też puszczać, śruba zamkowa z nierdzewki będzie zaś wieczna. No dobra, na pewno bardziej wieczna, niż sztacheta. A przypominam, że stuletnie i starsze płoty ze sztachet świerkowych (jak nasze) nie są rzadkością.


Zostaje ta wizja pierdyliona nakrętek - z jej powodu zastanawiałem się mocno, czy by tych profili nośnych nie zrobić z ceownika, zawsze by to trochę osłaniało nakrętki. Zdecydowałem się jednak na prostokątny ponieważ w sumie całość ma mniej skomplikowaną formę, a w zakamarkach ceownika natychmiast by u mnie zamieszkały pająki, co estetyki by nie poprawiało. A nakrętki, żeby zbyt mocno nie straszyły, będą kołpakowe :)

Nitonakrętki - niegłupi pomysł, nie pomyślałem o tym. To wymaga jakiegoś specjalistycznego sprzętu? Widzę właśnie na YT, że kluczem je zaciągają, wkrętarka to też uciągnie? Pytam pro-forma, bo u mnie już pozamiatane, profile powiercone, na jutro mi ostatni komplet (na ostatnie przęsło) został jeszcze tylko, więc u mnie będą nakrętki widoczne, ale może przyda się jako informacja na zaś :)

Tomasz Antkowiak
07-07-2014, 05:18
Nierdzewne farmery bez problemu mozna kupic :) (uzywam w robocie :))

Jarek.P
08-07-2014, 20:47
Z ostatniej chwili:

Cołg jako broń ostatecznej zagłady w grze Papier/Kamień/Nożyczki został już zdetronizowany. Obecnym numerem jeden jest: DRAPACKA

Nie, nie pytajcie, nie wiem. Podejrzewamy, że chodzi o drapaczkę do pleców z któregośtam odcinka Pingwinów z Madagaskaru, ale czemu akurat ona miałaby tak groźna być? Łajza jedna wie...


I jeszcze jedno - jak się ma do przewiercenia ponad półtora metra bieżącego stali, to od cholery stalowych wiórów z tego wychodzi, a takie wióry to wredne są. Czepiają się, roznoszą na butach i tylko czyhają, żeby się gdzieś w coś wbić. Krótko mówiąc, coś z tym trzeba zrobić...

Poniżej podaję gotowy przepis, jak pozbyć się stalowych trocin zalegających wszędzie po takich odwiertach. O, na przykład takich, jak te (od razu mówię, że zamiecenie tego miotłą do czysta z takiej powierzchni jest niemal nierealne):

https://lh3.googleusercontent.com/1YuaRUbzWneOVCAxh-UJZyswb9WQOTr3VVsdvap1Hp0=w929-h697-no

Materiały:
- jeden Wyjątek, w miarę kompletny (osobiście używałem takiego bez przednich zębów), wystarczy średnio odchowany.
- twardy dysk, dowolnej pojemności, ważne, żeby fizyczny rozmiar obudowy miał 5,1/4"
- "Śledź po Kołobrzesku" prod. Kapitan Navi (ew. jakaś inna)
- dwa piwa jakiejś ulubionej marki
- torebka foliowa "śniadaniówka", najlepiej 2x, ew. jedna, ale z grubej folii.
- śrubokręt Philips lub Pozidriv, rozmiar "0"

Przepis:
1) Przy pomocy śrubokręta rozmontowujemy twardy dysk. Technika dowolna, zawartość dysku nas nie interesuje, więc w razie potrzeby można nawet wspomóc się młotkiem. Wyjątka na ten czas najlepiej gdzieś wysłać (po piwo do lodówki), broń boże ma się nie przyglądać, jak się rozbiera twardy dysk!!!!!
2) z wnętrza dysku wyjmujemy magnes neodymowy. Może być wraz z ramką.
3) Sałatkę śledziową zjadamy. Całą. Tu przyda się pierwsze piwo, bo kto normalny je śledzika w oleju na sucho??? (Tak. Wiem. Ktoś będzie chciał, to ktoś sobie metodę dostosuje, ale wtedy wiórki mogą zacząć uciekać, magnesy straszyć i ogólnie, trudniej będzie.). Pojemnik po śledziu warto potem umyć, ale nie jest to niezbędne.
4) wkładamy magnes do pojemnika po śledziu, po czym samym pojemnikiem powoli przejeżdżamy tuż nad sprzątanym miejscem. Działa na powierzchniach typu beton, stół, krzesło, ziemia, ściółka leśna, grządki - wiórki wyciąga zewsząd.
5) Kiedy spód pojemnika wygląda mniej więcej tak:

https://lh6.googleusercontent.com/-i8oa_5bt6Do/U7xGKYhNxaI/AAAAAAAAKbA/grDkyx6CbXY/w929-h697-no/JP060033.jpg

wkładamy całość do torebki foliowej, po czym drugą ręką wyjmujemy magnes z pojemnika, resztę załatwia grawitacja, można najwyżej potrząsnąć woreczkiem, żeby wióry na dnie się równo ułożyły.
6) wołamy Wyjątka, powtarzamy przy nim punkty 4 oraz 5. Kiedy dziecię pyta, czy może też spróbować, krygujemy się trochę, że raczej nie, że to trzeba uważnie zbierać, że to nie takie proste, że on sobie nie da rady... po czym oczywiście pozwalamy warunkowo, w zamian za obietnicę grzecznego zjedzenia kolacji, czy czegośtam istotnego.
7) siadamy z piwem w garści na leżaku i z ukontentowaniem patrzymy jaką super zabawę dziecku na wakacje znaleźliśmy:

https://lh5.googleusercontent.com/-PSxzmGQAl4g/U7xGMmInxMI/AAAAAAAAKbI/oYrt055HE6s/w929-h697-no/JP060034.jpg

8 ) jeśli zbiory są obfite, ewentualnie zastanawiamy się nad adresem najbliższego skupu złomu. Jeśli nie - wystarczy najbliższy kosz na śmieci:

https://lh5.googleusercontent.com/-iMsxViNSWI4/U7xGONs9wnI/AAAAAAAAKbY/OuWVz6h1g1U/w929-h697-no/JP070044.jpg

J.

PS: poprzeczki już powiercone, pomontowane i pomalowane. Nawet nie było tak strasznie, choć otwory prowadzące w cołgu rozkalibrowały się po kilka milimetrów na średnicy.

compi
08-07-2014, 21:00
Powinni Cię zatrudnić w jakiejkolwiek szkole.Zostałbyś nauczycielem roku już w pierwszym roku : ).

Jarek.P
08-07-2014, 21:15
Wiesz... tak się głupio składa, że jako absolwent, chwilowo wprost po studiach zarejestrowany w "pośredniaku" dostałem ofertę zatrudnienia jako nauczyciel informatyki w Zespole Szkół Zawodowych :) Obawiam się, że tam nie zostałbym nauczycielem roku. Zwłaszcza, że nie było wtedy ani komórek z kamerą, ani nawet youtuba i zdjęć nauczyciela z koszem na śmieci założonym na głowę nie byłoby gdzie publikować.

dorkaS
08-07-2014, 21:21
Jarku, przepis znakomity :)

Nie masz jeszcze jakiegoś przebiegłego dekalogu na podstępne przekonanie krzepkiego 14latka, że przekopanie łopatą około 6 arów to
a) wyjątkowy zaszczyt
b) z powodzeniem zastępuje dowolne ćwiczenia fizyczne

Bo na razie łypie na mnie podejrzliwie i nie docenia mojej propozycji.

Jarek.P
08-07-2014, 21:24
Hmmmm.... zaproponowałbym połączenie metody perswazyjnej (wytłumaczyć, dlaczego wykopanie tego rowu jest niezbędne i że ktoś musi to zrobić) z czysto rodzicielską siłą autorytetu, ale nie wiem, czy w odpowiedzi śmiechem nie parskniesz :)

compi
08-07-2014, 21:58
Jarku, przepis znakomity :)

Nie masz jeszcze jakiegoś przebiegłego dekalogu na podstępne przekonanie krzepkiego 14latka, że przekopanie łopatą około 6 arów to
a) wyjątkowy zaszczyt
b) z powodzeniem zastępuje dowolne ćwiczenia fizyczne

Bo na razie łypie na mnie podejrzliwie i nie docenia mojej propozycji.
Może zakop gdzieś stówę, pozwól mu ją znaleźć i powiedz, że podobno jest tego jeszcze trochę na działce. Nie nie, żartowałem. To nie jest dobry sposób na wychowanie potomka.

Jarek.P
08-07-2014, 22:04
E, nie, to lepiej jako anonimowy "życzliwy" donieść, że u państwa Dorków S. w ogródku zakopali worek narkotyków.

dorkaS
08-07-2014, 22:38
Pomysł z zakopaniem czegoś jest całkiem niegłupi. O ile narkotyki mogą go niespecjanie ruszyć, to może stówa - choć po drobne może się nie chcieć schylić, w każdym razie podsunęliście mi drodzy Panowie świetny pomysł :)

Na przerwanie podziemnego kabla do WIFI już się nie nabierze, bo za stary na te numery. Ale lekka modyfikacja punktu a) w przepisie Jarka. Twardy dysk, twardy dysk, to jest myśl. Zaaaakopać. Najlepiej w częściach :) :) Łał, ile pieczeni można w ten sposób upiec.

Jarek.P
08-07-2014, 23:15
Nie zrozumieliśmy się, donos miał być do "służb" :)
Kabel do wifi - nie, ale przecież ten internet do wifi się w domu skądś bierze, prawda? Jeśli nie z sieci komórkowej, to może...

Ewentualnie na domowym routerku zrobić blokadę na adres fejsbuka, po czym powiedzieć, że klucz do fejsa jest w ogródku zakopany :)

A tak całkiem na serio - jeśli proste: "trzeba ogródek skopać, tam jest szpadel" nie wystarcza, to może faktycznie wprowadzić metodę coś-za-coś? Albo złośliwą ("szlaban na komputer, póki ogródek się nie przekopie") albo perswazyjną ("ktoś musi to zrobić, jeśli tobie się nie chce, skopię go ja, trochę mi z tym zejdzie, bo siły mam mniej od ciebie. A ponieważ się nie rozdwoję, to obiadu, kolacji dziś ani jutro nie ma, bo nie będzie miał kto ugotować").

J.

PS: tak, wiem, to tylko w teorii jest takie proste. Ale ja teoretyk, póki co, a jedyna praktyka jaką posiadam, to wspomnienia z czasów, kiedy sam miałem naście lat :) Ale to inne czasy były...

dorkaS
09-07-2014, 07:14
Faktycznie nie załapałam :)
Co przypomina mi historię ciotkowego ogrodu, w którym ponoć uciekający przed wojną zakopali skrzyneczkę z kosztownościami. Po dziś dzień, w owym ogrodzie pojawiają się dołki kompostowe, głębokie na dwa metry i szerokie na dwa. I tak co roku, odkąd moi rodzice sięgają pamięcią. Zostało na oko jeszcze z pół hektara nieskompostowanego :) Żeby się te klejnoty wcześniej nie rozłożyły ...

Żeby to u nas był tylko ogródek, to litości bym nie miała. Pokazała palcem stąd do dotąd. I biedak kopałby zalewając się potem. Ale to ugór pobudowlany, sama glina, która w słońcu twardnieje na kamień. Chwasty z korzeniami na kilometer, wybujałe jeżyny, a gdzieniegdzie kamień, drut i cholera wie co jeszcze. A że bywamy tam raz na ruski rok, to sprawa się komplikuje. Dlatego musi być ideologia dorobiona. Bo o dziedzictwie nie mam mu co ćmić, ma jeszcze rodzeństwo :)

rewo66
09-07-2014, 07:15
Za każdym razem zadziwiacie mnie kolego Jarosławie swoją pomysłowością :bye:

Tomasz Antkowiak
09-07-2014, 07:48
Faktycznie nie załapałam :)
Co przypomina mi historię ciotkowego ogrodu, w którym ponoć uciekający przed wojną zakopali skrzyneczkę z kosztownościami. Po dziś dzień, w owym ogrodzie pojawiają się dołki kompostowe, głębokie na dwa metry i szerokie na dwa. I tak co roku, odkąd moi rodzice sięgają pamięcią. Zostało na oko jeszcze z pół hektara nieskompostowanego :) Żeby się te klejnoty wcześniej nie rozłożyły ...

Żeby to u nas był tylko ogródek, to litości bym nie miała. Pokazała palcem stąd do dotąd. I biedak kopałby zalewając się potem. Ale to ugór pobudowlany, sama glina, która w słońcu twardnieje na kamień. Chwasty z korzeniami na kilometer, wybujałe jeżyny, a gdzieniegdzie kamień, drut i cholera wie co jeszcze. A że bywamy tam raz na ruski rok, to sprawa się komplikuje. Dlatego musi być ideologia dorobiona. Bo o dziedzictwie nie mam mu co ćmić, ma jeszcze rodzeństwo :)


Wypozycz glebogryzarke i wmowisz mlodemu ze to jak skuter czy inny motorek tylko fajniejsze ;)

dorkaS
09-07-2014, 07:57
Wypozycz glebogryzarke i wmowisz mlodemu ze to jak skuter czy inny motorek tylko fajniejsze ;)

To faktycznie może być dobry pomysł. Czy takiej glebogryzarki nie trafi szlag w zetknięciu z zeschniętą gliną? Bo niestety za dużo tam rzeczy i za wąsko, żeby konia z pługiem wpuścić.

Jarek.P
09-07-2014, 10:08
Za każdym razem zadziwiacie mnie kolego Jarosławie swoją pomysłowością :bye:

Oj ten pomysł powstał całkowicie samoistnie :)
Po pierwszej próbie zbierania tych wiórów po prostu magnesem (co wydawało się oczywiste, a magnetyczny kątownik akurat był pod ręką po spawaniu), mało mnie szlag nagły nie trafił, kiedy potem usiłowałem obrać tenże magnes z opiłków. Tak sobie siedziałem i obskubywałem te trociny całkiem, jak Kopciuszek (tylko kląłem zupełnie jak nie Kopciuszek), a ponieważ zajęcie nudne było, zacząłem dumać nad magnesem z wyłącznikiem. I wydumałem :)
A Wyjątek? Wyjątek sam się napatoczył.

O innej rzeczy natomiast zapomniałem wczoraj napisać. Moja szlifierka kątowa, castoramowej marki MacAllister, jedyne elektronarzędzie MacAllistera, z którego jestem zadowolony - przedwczoraj wzięło i zdechło. Tak zupełnie samo i właściwie bez powodu, ot przecinałem ostatnie kawałki płaskownika na wąsy, nawet już przeciąłem i właśnie puszczałem wyłącznik, kiedy z wnętrza szlifierki rozległo się krótkie "chrrrup" i stanęła w miejscu, ale jakoś tak gwałtownie. Zdziwiony podniosłem urządzenie, przekonany byłem, że tarcza się poluzowała, poruszyłem więc nią palcem - nic, siedzi sztywno. Zakręciłem - obraca się lekko, bez oporów. Wcisnąłem więc wyłącznik...
- chrrrup, bzzzzzzzzzzz!!!! - powiedziała szlifierka i oczywiście ani drgnęła.
- o [biiip]! - powiedział niżej podpisany i ponownie spróbował pokręcić tarczą ręcznie, kręciła się bez problemu, żadnych zacięć, normalnie. Znów więc wcisnąłem wyłącznik.
- bzzzzzzzzz!!! - odpowiedź brzmiała jak poprzednio, tyle, że bez "chrup", za to "bzzzzz" brzmiało już czysto obraźliwie.
- ożesz ty [biiip] [biiip] [biiip] [biiip] i [biiip] w [biiip]..... - pogadałem sobie tak dłuższą chwilę, w prostym, ogólnobudowlanym języku tłumacząc szlifierce niuanse jej pochodzenia społecznego, prowadzenia się, co sądzę o niej i tej jej tarczy zakichanej i do czego się nadaje jej rękojeść.
Niestety pojedynek na spojrzenia przegrałem sromotnie, im bardziej na nią patrzyłem z marsem na czole tym bardziej ona nie działała.

Cóż było robić, śrubokręt, chwilka pastwienia się nad urządzeniem i przyczynę miałem na dłoni - łożysko. A raczej dwie połówki łożyska oraz garść kulek.
Cóż. Telefon, serwis castoramy - tak, zrobią, zajmie im to ze dwa tygodnie (a robota????), trudno powiedzieć, za ile, ale wymiana łożyska to coś koło 50 złotych. Cena wydawała się akceptowalna, czas naprawy (wynikający z wysyłania do serwisu centralnego i z powrotem) już absolutnie nie.
Nowa szlifierka? W końcu to nie jest jakieś szczególnie drogie narzędzie... Niestety, też nie. Przyzwyczaiłem sie do tej, z wyłącznikiem w rękojeści, miękkim startem, regulacją obrotów i mocą powyżej kilowata - jak sobie sprawdziłem przez internet, szlifierki z takimi parametrami, owszem, są już drogie. I dokładnie takich, jak ta za bardzo akurat nie ma w dodatku, nawet MacAllister aktualnie sprzedaje jakiś okrojony, oszczędnościowy model jedynie.

I tu właśnie przyszło zbawienie. Po pierwsze, przyjrzałem się bliżej samemu łożysku, które w pierwszej chwili wydało mi się trwale związane z kawałkiem korpusu. Nie było trwale związane, dało się wydłubać. A ruchoma część z dużymi oporami, ale przy użyciu delikatnej perswazji (imadło, młotek) dała się zdjąć z ośki wirnika. Całość okazała się być najzwyklejszym w świecie łożyskiem kulkowym, tyle, że w stanie destrukcji.

I tu, proszę wycieczki, w powieści niniejszej pojawił się Wybawiciel. Konkretnie, wybawicielem pośrednio okazał się nasz samochód biodegradowalny, na który ciągle tu psioczę i narzekam.
Nienienie, nie użyłem szczątków tego samochodu na przeszczepy, nie zacząłem też spawów na płocie szlifować Fabią w zastępstwie szlifierki. Po prostu zadzwoniłem do obsługującego skodzinę mechanika z pytaniem, czy by takiego łożyska nie miał w warsztacie i czy by mnie nie poratował. I tu właśnie zwróciły się te dziesiątki i setki napraw i ciężkie tysiące złotych zostawione u tegoż mechanika (tak, przesadzam trochę, ale to dla oddania emocji) - nie spławił, nie rzucił krótko "niestety, nie mam" i nie odłożył słuchawki, tylko przejął się chłopina, zapisał wymiary, poleciał szukać, nie znalazł, stwierdził, że poszuka jeszcze dokładniej i oddzwoni, po dziesięciu minutach faktycznie oddzwonił z informacją, że on nie ma, ale znalazł mi sklep z łożyskami i częściami maszyn, w Ząbkach, całkiem niedaleko ode mnie, adres, telefon podał, spytał się, kiedy wpadnę do niego, bo już chyba ze dwa tygodnie, jak mnie nie było, a jego pracownicy już tęsknią. Cóż, podziękowałem, obiecałem, że zjawię się niedługo, bo też już tęsknię, wykonując następny telefon potwierdziłem, że łożyska są, zapakowałem Łajzę z Wyjątkiem do auta (w końcu w ramach urlopu mam się dziećmi opiekować, trzeba im jakieś wakacyjne rozrywki zapewniać!) i pojechaliśmy do sklepu z łożyskami. Ale się cieszyli! ;)

Żeby nie przedłużać - łożysko kupiłem sobie takie z górnej półki, pyłoszczelne, za całe 10zł. Zwykłe by kosztowało złotych 5. Szlifierka działa, jak nowa i już nie jest taka harda, grzeczniutka się stała i współpracująca. A skoda ma u mnie plusa. TYLKO NIECH TEN PLUS NIE PRZESŁONI JEJ MINUSÓW LICZNYCH!!!!!!1111
.

dorkaS
09-07-2014, 15:34
Jarku, a może zaproponuj Castoramie, że będzisz im sprzęt serwisował. Może to być całkiem opłacalny biznes.

Tomasz Antkowiak
09-07-2014, 20:47
To faktycznie może być dobry pomysł. Czy takiej glebogryzarki nie trafi szlag w zetknięciu z zeschniętą gliną? Bo niestety za dużo tam rzeczy i za wąsko, żeby konia z pługiem wpuścić.


Nie wiem :) Pewnie jest to kwestia na ile pancerny sprzet wypozyczysz :)

Tomasz Antkowiak
09-07-2014, 21:03
Żeby nie przedłużać - łożysko kupiłem sobie takie z górnej półki, pyłoszczelne, za całe 10zł. Zwykłe by kosztowało złotych 5. Szlifierka działa, jak nowa i już nie jest taka harda, grzeczniutka się stała i współpracująca. A skoda ma u mnie plusa. TYLKO NIECH TEN PLUS NIE PRZESŁONI JEJ MINUSÓW LICZNYCH!!!!!!1111
.

Spisales numer i wziales sobie jakies na zapas ?:) Jakie kupiles ?:)

Jarek.P
09-07-2014, 21:22
Łożysko numer 607 katalogowo, ale sklep posługiwał się rozmiarami. Z tego rozmiaru były zwykle, albo "lepsze", również pyłoszczelne (podejrzewam, że to pył wykończył tamto - koszyk niemalże zniknął), wziąłem to droższe. Na zapas nie brałem, skoro fabryczne wytrzymało pięć lat ciężkich robót, to nowe, lepsze, mam nadzieję, że wytrzyma ze dwa razy tyle, przez ten czas ów zapas i tak bym zgubił.

Tomasz Antkowiak
09-07-2014, 21:29
Najwazniejsze ze dziala :)

Przy okazji "remontu" mozna bylo obejrzec drugie podparcie walu i tez je profilaktycznie wymienic. Generalnie fabryczne lozysko to byl najtanszy smiec, stad jak sadze wykonczyly go raczej obroty, wibracje, pyl rowniez, ale przedewszytskim jego "wrodzona" gownianosc :).

Jarek.P
09-07-2014, 21:39
W sumie racja, ale tu by było trzy razy tyle roboty z demontażem przekładni. Poczekam aż zdechnie, adres sklepu z łożyskami już znam :)

dez
10-07-2014, 21:28
Szacun, jeszcze dwa lata i to pudełko po śledziach będzie pełnoletnie :lol2:

Jarek.P
10-07-2014, 22:08
No wiesz... w Tesco wyprzedaż była, a przy naszym budżecie... :lol:

(a na poważnie - to pamiątkowe pudełko jeszcze z kawalerskich czasów, funkcjonowało u mnie dłuuugo jako podręczny pojemnik, do którego kiedyśtam "na chwilę" zsypałem jakieś śrubki. Chwila trwała kilkanaście lat, jak to zwykle z prowizorycznymi rozwiązaniami, aż wreszcie pudełko wpadło mi w ręce jako idealnie pasujące do magnesu z twardego dysku. A śrubki? Cóż, zsypałem do innego pudełka. Też na chwilę, "potem się posegreguje" ;) )

Jarek.P
14-07-2014, 22:14
Jarku, a może zaproponuj Castoramie, że będzisz im sprzęt serwisował. Może to być całkiem opłacalny biznes.

Serwis jak serwis, obawiam się, że jednak mocno by mi doświadczenia brakło, żeby elektronarzędzia serwisować na jako takim poziomie, ale jeślibym miał firmę zakładać, to inna profesja mi wychodzi już właściwie sama: profesjonalna likwidacja gniazd os i szerszeni :lol:

O co chodzi? O gniazdo os tym razem, naruszone przeze mnie przy okazji przerzucania dachówek - uszedłem cało ratując się paniczną ucieczka, osy na szczęście potrzebowały chwili na wyrojenie się i zorientowanie w sytuacji. Za to ja po chwili wróciłem uzbrojony w oręż, który mi jeszcze nie wystrzelany do końca został po szerszeniach i... i cóż. Osy - Jarek.P: 0 do 1 :D (znacznie mniej odporne na chemię, niż szerszenie, padały w locie od pierwszego strzału).

Gniazdo było malutkie:

https://lh4.googleusercontent.com/-um8Y4YYlsuo/U8RCYFjEEAI/AAAAAAAAKdI/INIsQdJ91Zw/w929-h697-no/JP100087.jpg

A tak wyglądało po odwróceniu dachówki:

https://lh4.googleusercontent.com/-4Mpz7RysmIY/U8RCW9RlrPI/AAAAAAAAKc8/3DXih7uWZf0/w929-h697-no/JP100089.jpg

Gdybym miał się tym zajmować zawodowo, zapewne trzebaby dokupić jeszcze jakiś kombinezonik na trudniejsze przypadki (może OP-1 z wyprzedaży w AMW? Wraz ze słonikiem? :) ) i... i hulaj dusza: od 200 do 500zł za usługę w zależności od stopnia trudności, gwarancja oczywiście, dojazd do klienta, może nawet by się samochód nowy "na firmę" kupiło... ech, rozmarzyłem się... :sleep:

Po co ruszałem te dachówki - pokażę wkrótce, póki co jeszcze dopiszę, że zlikwidowałem ogromną stertę gałęzi zalegającą w kącie naszej działki, likwidacja odbyła się metodą... powiedzmy tradycyjną, ku wielkiej konsternacji Łajzy, który już od dobrego roku upiera się, że będzie (bądź już jest, nigdy nie wiadomo) strażakiem i bardzo się angażuje. Ogniska gasić szczęśliwie nie próbował, ale za to mnie strasznie namawiał, żebym ja je już zgasił, a w międzyczasie poleciał do swojego pokoju i wrócił po chwili ubrany w hełm strażacki :D

https://lh4.googleusercontent.com/-J7Ufb2ypa9M/U8RCeYp7ZkI/AAAAAAAAKdc/0y0qmh_6zjE/w929-h697-no/JP110093.jpg

(do zdjęcia się uśmiechnął, ale tak ogólnie, bardzo był przejęty rolą, w bezpiecznej odległości całą akcję przeciwpożarową robił, z przeciąganiem szlaucha z wodą włącznie)

W gałęziach zaś - czego tam nie było. O maaatkooo.... Po pierwsze ślimaki. Ogromna, przeogromna ilość ślimaków, podejrzewam, że raczej tysiące, nie setki. Każda podnoszona gałąź (a był tego zbity w ciągu kilku lat kłąb zajmujący powierzchnię gdzieś 3x4m, wysokości człowieka) była oblepiona kilkoma, czasem kilkunastoma (nie, starałem się nie palić, choć nie dam głowy, czy nie spaliłem żadnego, ich było zbyt dużo po prostu). Prócz ślimaków - zdarzyła się i żabka. O, taka malutka (mniej więcej jak spodek do szklanki z GS-ową herbatą):

https://lh5.googleusercontent.com/-UeV4E3Oz6uo/U8RCgOjhYyI/AAAAAAAAKdk/gjD3JBmgpIw/w929-h697-no/JP110102.jpg

Do kompletu z żabą były i jaszczurki, choć te akurat wolały stojące obok dachówki:

https://lh6.googleusercontent.com/-Mshifgg1rtM/U8RCYGTyv1I/AAAAAAAAKdM/7Ve9FAhzrHU/w929-h697-no/JP110091.jpg

I na koniec zostawiłem najciekawsze. Niestety bez zdjęcia (dowody zbrodni zostały zwrócone właścicielkom, zanim podszedłem z aparatem), musicie uwierzyć na słowo. Otóż kuna nasza, jak się okazało, chyba pomieszkiwała sobie w tych gałęziach, a żeby jej się tam nie nudziło, kolekcjonowała buty podkradane sąsiadom. Pod gałęziami znalazłem kompletne i niezniszczone buciki w kolorze wściekle różowym, rozmiaru 25 oraz jeden klapek całkiem dorosły, niestety ograniczony już do samej podeszwy. Sąsiadka zaproszona na konsultację (w celu ustalenia właściciela) stwierdziła, że to były jej ulubione, bardzo wygodne buty, dość drogie w dodatku, ten jeden zaginął jej jeszcze w zeszłym roku z tarasu i że ona zapłakiwała się za nim. Cóż...

nita83
14-07-2014, 22:48
Kuna modnisia

compi
15-07-2014, 05:06
Dla tego tak głośno było gdy po dachu wędrowała ; )

Jarek.P
16-07-2014, 19:26
Urlop urlop i po urlopie. Dziś pierwszy dzień w pracy, pełen nowych sił do roboty (taka jej mać...) i ze wspaniałą opalenizną na rękach, o którą rzecz jasna wszystkie sekretarki i asystentki (ile tylko ich w mojej firmie jest) pytały, a ja rzecz jasna z nonszlancką miną i specjalnie niewyraźnie odpowiadałem tonem zmałpowanym z Bogusia Lindy: "to po spawaaarce", mając mocną nadzieję, że choć trochę zabrzmi to jak "to po Majoooorce".

A bilans pourlopowy? Oczywiście plan wykonany gdzieś w 48% zaledwie, ale to normalne.
- miałem skończyć wreszcie łazienkę na górze, tam tylko fug brakuje. Nawet nie tknąłem.
- miałem okleić front ogrodzenia sztucznym kamieniem. Tknąłem. Trzy kamienie przykleiłem, bo akurat mi kleju się zostało troszkę.
- miałem zaciągnąć siatką i klejem cokół wokół domu. Agdzieeetam.
- jeszcze kilka co nie pamiętam i co na pewno małżonka mi zaraz przypomni ;)
Jedyne, co zrobiłem choć w części, to ogrodzenie (pomijając wspomniany sztuczny kamień).
Dla przypomnienia - wyglądało tak:

https://lh5.googleusercontent.com/-X-EAWUO3i4s/U7WgklJSnLI/AAAAAAAAKWo/LI6Av_rF-8M/w929-h697-no/JP030010.jpg

to widok od strony posesji, ale tu nie robi to różnicy, na zdjęciu są już poprzeczki do sztachet. Na tym przebrzydłym betonie pierwotnie planowaliśmy jakieś betonowe czapy od wierzchu. Ale sterty czap na podwórku jakoś nie było, natomiast była wielgachna sterta niewykorzystanej dachówki, co do których niemal od zaistnienia tejże sterty żona moja snuła różne plany, głównie właśnie oscylujące wokół zrobienia z niej wykończenia ogrodzenia. Broniłem się, przekonywałem, że jak nam kiedyś z jak raz przelatującego śmigłowca, pod którym będzie miś na miarę naszych możliwości podwiązany, oczko mu się odlepi (no temu misiu) i spadnie prosto na nasz dach, to nieważne, że będą nam musieli oddać furmankę (no ekstradycja taka), to potłuczone dachówki jak znalazł będzie czym wymienić.
Uległem jednak. Przeciętny mąż zwykle w końcu ulega ;) I summa summarum... dachówkom poobcinałem górne zamki i poprzyklejałem je z niewielkim spadkiem na wierzchu murków. Miałem z nich robić jeszcze wykończenie wierzchu słupków, niestety brakło. Dachówki brakło, słupków u nas dostatek, niestety. Aktualnie robimy śledztwo, gdzie trafiła zwrócona przez nas cała paleta naszej dachówki, która z racji absolutnej nietypowości poszła składowi budowlanemu na straty i jak zaprzyjaźniony dekarz nam donosił, stała na tyłach składu aż do jego bankructwa. Może uda się ją odkupić za pół ceny i wtedy jeszcze z tej dachówki się porobi i czapy na słupki i może jeszcze murki wokół śmietnika się wykończy :lol:

Ale do rzeczy. Było tak, jak na zdjęciu wyżej, obecnie jest tak:

https://lh6.googleusercontent.com/-MmduYp4lX08/U8a6qMh4JZI/AAAAAAAAKeo/19bCRO-qzRk/w929-h697-no/JP160113.jpg

Oczywiście sztachet będzie do pełna, tylko że strrrasznie mozolnie się je maluje. Na tyle mozolnie, że w trakcie tejże czynności (nudna i odmóżdżająca, więc człowiek stoi, jeździ tym wałkiem i myyyyyyyśli) zacząłem dumać nad maszyną do półautomatycznego malowania sztachet: coś a'la magiel z wałków malarskich nanoszących lazurę na przeciągane przez niego sztachety, za tym wałki z porowatej gąbki do ściągania nadmiaru i jedyny problem: jakiś system ciągania sztachet, który by nie kaleczył zbyt mocno świeżo naniesionej lazury. Do zrobienia, ale nie wiem, czy warto jeszcze, bo na półmetku jestem.

Sztachety układane w łuk (a wyliczenie tego łuku do założonych parametrów [daną mamy szerokość cięciwy łuku oraz wysokość łuku, nic więcej, do obliczenia promień okręgu] - o to byłoby piękne zadanie maturalne z matematyki, nie jestem tylko pewien, czy realne do zdania przez współczesną gimbazę. Ja musiałem trochę podumać, no ale maturę zdawałem jakieś 25 lat temu...), docinane do szablonu wyrysowanego cyrklem ze sznurka i wiercone przy pomocy zapowiadanego już cołgu wersji sztachetowej, o tyle lepszego, że z kalibrowaną lufą z mosiężnej rurki:

https://lh3.googleusercontent.com/-UhZ1JKHMOhU/U8RCiyj46SI/AAAAAAAAKd0/dT4iAQ4obOY/w929-h697-no/JP140105.jpg

Ta lufa nie rozkalibrowała się nic a nic :)

Fabryka sztachet w całej okazałości:

https://lh5.googleusercontent.com/-muYJyrHm_MY/U8RChcEEJFI/AAAAAAAAKds/iWkQEEiY3Wo/w929-h697-no/JP140104.jpg

I jeszcze pojedyncze przęsło na zbliżeniu od strony nakrętek, widać przy okazji niezbyt ładne tyły dachówek z obciętymi zamkami. Coś się wymyśli... kiedyś.

https://lh4.googleusercontent.com/-cXBE2AQ9GHU/U8a6pgnEFyI/AAAAAAAAKeg/aOBgzmwVvNA/w929-h697-no/JP160110.jpg

Tomasz Antkowiak
17-07-2014, 08:24
Te profile to sa pomalowane czy malowal bedziesz pozniej?

Jarek.P
17-07-2014, 08:35
Oczywiście, że są pomalowane, jeszcze na głowę nie upadłem, żeby je malować po zamontowaniu sztachet :)

rewo66
17-07-2014, 09:36
Oczywiście, że są pomalowane, jeszcze na głowę nie upadłem, żeby je malować po zamontowaniu sztachet :)

W czasie urlopu różne dziwne pomysły przychodzą do głowy ....... :P jak choćby półautomatyczny magiel do sztachet :lol2:

Jarek.P
17-07-2014, 09:58
Magla do sztachet żałuję, że nie zrobiłem, wiesz, jaka to jest mordęga, malowanie ich ręcznie???? :mad:

GraMar
17-07-2014, 15:39
To barbarzyństwo zasłaniać taki ciasteczkowy domek sztachetami :sick:

Jarek.P
17-07-2014, 17:04
Domek widać przecie! Sztachety podwórko (umówmy się) zasłaniają :)

brzoza70
30-07-2014, 11:26
Jarku czy mógłbyś opisać jak, czym, ile razy malujesz sztachetki. Czy szlifujesz po polowaniu? I jak rozwiązałeś sprawę malowania drugiej strony sztachet. Jestem też na etapie przygotowania drewna na ogrodzenie. I prawie zrobiłem już doktorat z farb. Chciałbym tak przygotować drewno, żeby za dwa lata nie malować ponownie.

Jarek.P
30-07-2014, 12:20
Maluję lazurą, a żeby za dwa lata nie malować ponownie, kupiliśmy lazurę ciut lepszą, naszym wyborem była lazura V33 "o wysokiej odporności", ta z ładnym napisem na puszce "do 8 lat trwałości". Droższa od popularnego Drewnochronu, ale jeśli ma się to zwrócić w trwałości, to czemu nie.

Sprawę malowania drugiej strony sztachet rozwiązałem w sposób prosty: maluję je przed montażem. Do schnięcia stoją (jak widać na zdjęciu wyżej) oparte o grzebień wykonany z deski z nabitym rządkiem gwoździków, dzięki czemu ślad na powłoce jest minimalny.

krzysztof5426
01-08-2014, 21:41
1. Czy te sztachety to olcha ?
2. Dlaczego nie próbowałeś starej techniki , czyli bejca, terpentyna/benzyna, pokost.To się sprawdza.

Jarek.P
01-08-2014, 21:53
Ad. 1 - nie, olcha była planowana pierwotnie, ale poczytałem trochę w temacie i zdecydowałem się na sztachety świerkowe jako lepsze długofalowo.

Ad. 2 - pokostowane drewno ładnie wygląda, ale szczerze mówiąc nie wiem, jak pokost się zachowuje na słońcu. Nie wymagałoby to aby regularnej konserwacji? A samo drewno nie ciemniałoby dużo szybciej niż przy nowoczesnych powłokach, chyba jednak lepiej zabezpieczających przed UV?

krzysztof5426
03-08-2014, 07:20
Nie, jeśli drewno zostanie mocno nasycone pokostem.
Najlepiej poprzez zanurzanie, do pełnego nasycenia i koniecznie w bardzo ciepły dzień, lub na gorąco.
Bejca i pokost sprzedawana na beczki jest tania. W detalu, w małych opakowaniach, piekielnie droga.
Taką konserwacje przeprowadziłem 20 lat temu i do dzisiaj jeszcze niektóre elementy są lepkie . Te od strony południowej i zachodniej już w najbliższym czasie trzeba ponownie pomalować pokostem.

Jarek.P
03-08-2014, 10:21
Zanurzeniowe nasycanie... lepkie elementy... wiesz, chyba jednak nie, dziękuję :)

Jarek.P
04-08-2014, 11:50
Ok, sztachety zrobione. Zdjęcia pokażę, jak zrobię, na gorąco zaś jeszcze jedno spostrzeżenie:

Furtki, żeby nie psuć ich wyglądu, zrobiłem jednak na farmerach, kupiłem takie z nierdzewki. I, mimo, że na dwie furtki miałem raptem 14 sztachet do przykręcenia, kląłem przy tej robocie tak, że rośliny wokół więdły. Nie wiem, może złe wkręty miałem, ale jeśli tak by to miało wyglądać, to naprawdę wolę te swoje śruby zamkowe.
Nierdzewka klasy A2, producent - jakiś niemiecki (a przynajmniej tam konfekcjonowane). Pierwszy powód rzucania mięchem: absolutna niemożliwość przewiercenia się takim wkrętem przez profil stalowy. Wkręt nawet nie usiłował udawać, że wierci, ot niewielkie wgłębienie robił i tyle, dalej z równym skutkiem mógłbym wiercić wstawionym w wiertarkę gwoździem. Cóż było robić, ponawiercałem w profilu otwory. Wkręty fi5,5, więc otwory fi 4,5 porobiłem, licząc na to, że po pół milimetra na gwint będzie akurat. Agdzieetam. Pierwszy wkręt się wkręcił, w drugim zerwał się gwint na wkręcie. W tą samą dziurę wkręciłem nowy wkręt, ale w kolejną dziurę - znów zerwany! W ten sposób zużyłbym podwójną ilość wkrętów, więc porozwiercałem te dziury jeszcze mocniej, do fi5mm i wtedy dopiero dało się to normalnie mocować, ale dla odmiany musiałem uważać, żeby wkrętarką nie pociągnąć zbyt mocno (a moja Makita mimo, że mała, potrafi szarpnąć nieźle), bo groziło zerwaniem płyciutkiego gwintu w profilu i całkowitą mogiłą jeśli chodzi o "trzymalność" (w jednej dziurze tak zrobiłem, niestety).

Szczerze mówiąc, nie wiem, w czym problem. Wychodzi mi, że w jakości samych farmerów, ale czy są takie, które dają się bez problemu wkręcać w stal?


I na zakończenie jeszcze ciekawostka hydrologiczna :lol:
Kran ogrodowy, szlauch do podlewania, szybkozłączki - temat każdemu chyba, kto choć raz podlewał ogródek nieobcy. U nas też taki kran jest, szybkozłączka na końcu węża, po jakiejśtam awarii poprzedniej kupiona taka, która miała być nie do zdarcia: mosiężna. Niestety, okazała się tez zawodna, konkretnie słabo wąż trzymała. Co jakiś czas ciśnienie powodowało wyplucie z niej węża, trzeba było zarabiać od nowa. Ostatnim razem, kiedy to robiłem, skręciłem całość żabką do rur licząc na to, że teraz to już prędzej wąż się przerwie. Starczyło faktycznie na długo.
Jakoś tak z półtora tygodnia temu jednak małżonka (regularnie podlewająca wieczorami swoje roślinki) zaczęła mi donosić, że tam jej się leje przy tym kranie, a poza tym że ta złączka jest do niczego, że ona nie jest w stanie jej rozłączyć ani złączyć. Cóż. Obiecałem oczywiście pomoc "ASAP", ale ponieważ mi, jak sam korzystałem z tego kranu jakoś się nie lało (kapało coś tam, ale kto by się takimi pierdołami...), a sama złączka jakoś mi się poddawała bez trudu, zadanie otrzymało dobrze znany każdemu małżonkowi z jakotakim stażem małżeńskim priorytet "później Ci to zrobię" i można było dalej kontemplować pogodę :)
Do czasu, niestety...

Kilka dni temu żona jak zwykle wieczorem poszła podlewać. Ja, jak zwykle wieczorem, zająłem się czymś bardzo pilnym i ważnym :cool:. W jakimś momencie nawet przemknęła przez dom, informując mnie, że z tego kranu cały czas się leje bokiem, ale status sprawy był dla mnie znany, uwaga została przyjęta jako potwierdzenie istniejącego priorytetu zadania. Za jakiś czas jednak rozległ się w domu dzwonek domofonu. Podchodzę do monitorka (wideodomofon), patrzę, a tam stoi jakieś takie uosobienie furii i wściekłości, trochę tak jakby podobne do mojej małżonki, ale generalnie kojarzące się raczej ze zmokłą... no dobra, ze zmokłym misiem koala (--> google (http://bi.gazeta.pl/im/09/73/ba/z12219145Q,Koala-grozy.jpg)), powiedzmy ;)

Włączam fonię, mówię grzecznie "tak, już otwieram", naciskając jednocześnie przycisk otwierania furtki. Niestety, w odpowiedzi słyszę, że nie chodzi o furtkę, tylko o możliwość dostania się do drzwi wejściowych do domu. Całkowicie odciętą obecnie z powodu wody sikającej z dużym impetem (5 barów w instalacji i rura DN25 od przyłącza do kranu ogrodowego, żadnych przewężeń po drodze) wprost na całe wejście do domu :lol:
Wąż puścił jakoś bokiem i tak jakoś wrednie, że silny prysznic z tego wyszedł, oczywiście skierowany w stronę przejścia i oczywiście stało się to wtedy, gdy małżonka moja usiłowała nabrać wody do konewki, stojąc niemal na wprost miejsca awarii. Trzeba było odciąć wodę, żeby w ogóle wyjść z domu bez ryzyka zalania wiatrołapu (woda sikała m.in. wprost na drzwi).
Tyle dodam, że sytuacji mojej nic a nic nie poprawiał fakt, że po wpuszczeniu żony do domu przez cały czas płakałem ze śmiechu :lol: :rotfl:

rewo66
04-08-2014, 17:36
Wyobrażam sobie :)

Gosiek33
04-08-2014, 18:07
Dość krwawo było.... to Twoja krew :rolleyes:

Gosiek33
04-08-2014, 18:17
Jarku spojrzyj tu #6177 (http://forum.muratordom.pl/showthread.php?127583-Komentarze-do-efektu-motyla-czyli-Batuta&p=6571301&viewfull=1#post6571301) - czy poznajesz te ślady :eek:

Jarek.P
04-08-2014, 18:25
Odpowiadam u Ciebie :)

Jarek.P
17-08-2014, 21:11
I znów musiałem swój dziennik gdzieś w czeluściach forum szukać, czas go wyciągnąć choć trochę na światło dzienne.
Z zaległości:
- ogrodzenie. Sztachety skończone już dawno, obecnie prezentuje się to tak:
Od wewnątrz:

https://lh3.googleusercontent.com/-xatWbOFxRCU/U_D_Hp09wVI/AAAAAAAAKjg/6NDRmm_LN8k/w929-h697-no/JP170160.jpg

Prócz sztachet widać również bez, który rośnie jak głupi, jakieś hortensje, czy cośtam, które nie rosną jak głupie, a kwitną małżonce mojej na złość jedynie symbolicznie (a u sąsiadki dwa domy dalej w tym samym czasie gałęzie hortensji z tego samego źródła uginają się do ziemi pod ciężarem kwiatów. Małżonka za każdym razem mijając dom sąsiadki warczy pod nosem :lol:), mnóstwo innego ziela, nieznamsię, a w głębi widać furtkę do śmietnika.

Od zewnątrz:

https://lh5.googleusercontent.com/-jsS4YfFEfMY/U_D_IimzR5I/AAAAAAAAKjk/3eGm4m8jyLk/w929-h697-no/JP170161.jpg

Tu w zasadzie nie ma co komentować. Dachówki pokazywałem, sztachety pokazywałem, teraz najwyżej można zobaczyć, jak to wygląda już ukończone. Do pełni szczęścia brakuje jedynie czap na słupkach betonowych (temat otwarty, ale chyba też dachówka, żeby być konsekwentnym już) oraz oklejenia samych słupków sztucznym kamieniem.
Sztuczny kamień póki co znów zacząłem kleić na bunkrze przyfurtkowym:

https://lh3.googleusercontent.com/-QHLOeYz-NuA/U_D_IncdMII/AAAAAAAAKjo/lHqwDvvRv6Q/w929-h697-no/JP170162.jpg

Dużo nie przykleiłem, bo burza przyszła, ale przy okazji mogę się pochwalić furtką śmietnikową zewnętrzną (znaczy sztachetami na niej, bo furtka to w zeszłym roku jeszcze...) no i winobluszczem, który nam cały bunkier niesamowicie wręcz w tym roku zaczął porastać. To co widać na zdjęciu to nie jest odnóżka, która z ziemi sobie weszła do szczytu. To jest ODNOGA, która po drugiej stronie wyrosła, a tu aż do ziemi się zwiesiła. Druga strona na dowód:

https://lh6.googleusercontent.com/-w2PzfN6moHM/U_D_K3h1f9I/AAAAAAAAKjw/NDVEJsYsHVQ/w523-h697-no/JP170163.jpg

Prócz winobluszczu mamy tutaj skrzynkę z okołoogrodzeniowymi instalacjami i nowe, świeżo wykute instalacje:
- do przycisku otwierania furtki od wewnątrz (bardzo ważna sprawa, planującym instalację zalecam zapisać to sobie gdzieś ku pamięci!)
- do nowej lokalizacji panela wideodomofonu, stara niestety nie sprawdziła się, na ekranie było widać najczęściej samo ramię albo ucho, zależnie od wzrostu gościa.
- (nieistniejąca jeszcze, ku pamięci zapisuję) przewód do skrzynki na listy celem sygnalizowania w domu, że w skrzynce coś siedzi.


Dobra, teraz będą dwie dygresje.
DYGRESJA 1: Winobluszcz. W jednym z zaprzyjaźnionych Dzienników Budowy odbyła się niedawno duża dyskusja na temat wad i zaletów (;)) porastającej ściany zieleniny. Nasz winobluszcz na murku już pokazywałem, a teraz czas na ten, który puściliśmy po pustej ścianie domu:

https://lh3.googleusercontent.com/-TTEnf0kLxIM/U_D_Oa-eHgI/AAAAAAAAKkA/q7zZSts2-u0/w929-h697-no/JP170165.jpg

Na dole zieje folia kubełkowa osłaniająca cały czas niezrobiony cokół, a wyżej mamy trójklapowca: krzaki sadzone w zeszłym roku, w tym roku na wiosnę oraz malutki, dosadzony jakoś latem. Wszystkie prócz ostatniego tak żwawo wystartowały do góry i rosną sobie jak widać :)

DYGRESJA 2: wspominałem o burzy. Ta, która mnie od sztucznego kamienia oderwała to była burza symboliczna, ale kilka dni temu mieliśmy tu prawdziwą. Wyładowania waliły w bezpośrednim otoczeniu, lało jak z cebra, wiało jak... jak nie wiem, no fajnie było :) Nawet kot dochodzący przyleciał ze stanowczym postanowieniem przeczekania burzy u nas w domu. Domowa elektronika przeszła chrzest bojowy w momencie, kiedy pier... no walnęło gdzieś w bezpośrednim naszym otoczeniu. W dom raczej nie, bo żadnych śladów na dachu nie ma, drzewa też wszystkie całe, ale błysk z hukiem nastąpiły równocześnie. Od jednego zrobiło się przeraźliwie jasno, od drugiego w uszach dzwoniło dłuższą chwilę. Przeżyłem raz trafienie pioruna w budynek, w którym się znajdowałem, efekty dźwiękowo-wizualne były takie same, więc myślę, że teraz też było to gdzieś tuż tuż. I teraz bilans strat:
- domowy sprzęt RTV, komputery - bez strat .
- moje wynalazki, sterowniki oświetlenia, recyrkulacji itp - nawet nie drgnęły, jakby nic się nie stało :)
- serwer domowy też żyje, ale zrestartował się. Po restarcie zaś nie obudził się rejestrator monitoringu, trzeba go było reinstalować.
- za to zmarł całkowicie i nieodwołalnie wideodomofon, urządzenie marki Abaxo (made in China of course)
- oraz jak dwa dni temu odkryłem, uszkodził mi się zasilacz warsztatowy, również chiński. Nie wiem, czy to miało coś wspólnego z burzą, bo w jej czasie był wyłączony (ale nie z gniazdka), ale zepsuł się akurat teraz, więc traktuję to jako osobiście odniesioną potwarz ze strony techniki z PRC :mad:
WNIOSEK: nie ufać chińszczyźnie, wideodomofon zrobić samemu :D

Koniec dygresji, wracam do zaległości. Do jednej, duuużej zaległości, jaką jest ostatnia łazienka, nasza przysypialniana. Również już skończona z dokładnością do pierdółek (jakieś fugi do poprawki, glif okna do pomalowania, skos też przydałoby się domalować, bo się pobrudził, no i umeblowanie jest jeszcze niekompletne). Aktualnie wygląda to tak:

Widok z "tronu" w stronę natrysku:

https://lh5.googleusercontent.com/-rPuCo6HpGSo/U_D_OOgjI-I/AAAAAAAAKj8/_TfPuBOVzt8/w523-h697-no/JP170170.jpg

Sam natrysk, a raczej panel prysznicowy:

https://lh5.googleusercontent.com/-5M4YQw1fLJE/U_D_PM5r4CI/AAAAAAAAKkI/qRf4fxCunQY/w523-h697-no/JP170171.jpg

(tu dwa słowa tłumaczenia: nie wiem, czemu na zdjęciach te płytki wychodzą tak, jakby były układane w cały świat, z przesunięciami i w ogóle. taki efekt jest tylko na zmniejszonych zdjęciach, jak się je ogląda w pełnym rozmiarze już jest ok, ale na wszelki wypadek wolę się zastrzec, te płytki może nie są idealnie położone, ale bez przesady u licha! :) )
Co do samego panela - te osławione bicze wodne, toto ma swoich gorących wielbicieli, nachwalić się ludzie nie mogą. Może. Dla mnie to może nie istnieć. Skorzystałem raz, żadna rewelacja. Prysznic z góry plus słuchawka do mycia "precyzyjnego", nic więcej od natrysku nie wymagam.
Słup drewniany jest zabezpieczony lazurą, planuję go jeszcze polakierować lakierem uretanowym no i przede wszystkim, tam będzie krótka ścianka szklana osłaniająca ten słup od bezpośredniego działania wody. Póki co ścianki jeszcze nie ma, kąpiemy się tak, jak jest.

Odpływ:
https://lh5.googleusercontent.com/-GayJW1N_ctY/U_D_RHKdHKI/AAAAAAAAKkQ/5U_vzEuewXQ/w929-h697-no/JP170172.jpg

Świetna sprawa. Kupiliśmy taki dość budżetowy, z plastikowym korpusem, niskim przepływem, okazał się całkowicie wystarczający, woda spływa na bieżąco, ile by się jej nie lało. Spadek 2cm/m też jest wystarczający, wszystko spływa, nic się nie spiętrza. Same płytki mamy tez na tyle chropowate, że świetnie się na mokrych boso stoi, żadnego ryzyka wybicia zębów. Teoretycznie planujemy tam jeszcze greting z teku, ale to pieśń przyszłości (a raczej kwestia kupienia jednej-dwóch desek z teku do pocięcia na listwy bądź gotowych listew) i być może zostanie tak, jak jest.

I na koniec łazienkowego reportażu widok w drugą stronę, od natrysku na tron:

https://lh6.googleusercontent.com/-IJ8uU-OR8go/U_D_R6Pn3dI/AAAAAAAAKkY/dTWKzFrZg80/w929-h697-no/JP170173.jpg

W kącie za umywalką wstydliwie poupychana sterta gratów, w większości do wyniesienia (tam stoi pryzma glazury, która się naddała), reszta będzie schowana do mebla, jak już tam stanie. Tron jak tron, jaki jest - każdy widzi, a obok tronu wylot bidetty, jeszcze bez słuchawki.

I tyle. Zapewne do kolejnego wpisu nasz Dziennik znów się z miesiąc albo dwa odleży, ale co robić, u nas już powoli pobudowlana stagnacja zapanowuje, coraz mniej się robi, nie wszystko z tego, co się robi mogę i chcę pokazywać, no co robić, taki już los każdego dziennika budowy. Wielu z nas w jakimśtam momencie po prostu kończy opowieść, ja jakoś nie mam silnej woli, żeby tak zrobić, trochę się od tej pisaniny uzależniłem :) W każdym razie na pewno jeszcze będzie relacja z robienia bramy, z płytkowania tarasu, garażu, oklejania cokołów... parę odcinków jeszcze powinno być.

aiki
17-08-2014, 21:37
Pisz Pan, pisz.

Gosiek33
17-08-2014, 22:44
Hortensje urosną :yes:



a tak z ciekawości po co ręcznik przy tronie :cool:

Jarek.P
17-08-2014, 22:54
No wiesz... nigdy nie wiadomo, kiedy ręcznik się przyda :)

A na serio - było to jedyne miejsce, w którym dało się zainstalować taki pałąk, żeby ręcznik rozwiesić w całości.

Jarek.P
07-09-2014, 19:39
Kolejne wyciąganie Dziennika z niebytu...

O czym by tu... a, o zwierzątkach dawno nie było.
Nie jestem pewien, czy już o tym nie wspominałem (jeśli tak, to wybaczcie, sklerozę mam, opowiadanie po 10x tych samych historii to moja specjalność ;)), ale wiele wskazuje na to, że mieliśmy znowu kunę. Nie, raczej nie tamtą, tamta za duża cwaniara była, to musiała być jakaś nowa, niedoświadczona jeszcze w bojach, bowiem przegrała (by nie rzec, poległa) zanim się dobrze zorientować zdążyłem. Otóż, po tamtej kunie zostały nam powtykane w różne miejsca dachu jajka faszerowane. One leżały tam od miesięcy, więc i szczerze mówiąc bałem się do tych jajek dotykać i nie wadziły mi w niczym, o prostu one sobie tam były, ja o tym wiedziałem, z takim oto status quo sobie mieszkaliśmy.
Jakoś tak wczesnym latem coś nam zaczęło tupać po dachu nocą. Nieśmiało dość, ale jednak odgłosy były znajome. Tyle, że potupało, potupało, wszystkiego ze dwie noce, po czym znikło. Na dobre. A jak za jakiś miesiąc odkryłem, jajka też znikły. Oba.
Cóż...

Na jesieni nowe wyłożyć, czy jak? :lol:


Inne zwierzątko - lisek. Przychodzi regularnie i kontroluje zawartość kociej miski. Określam ją mianem "kocia", bo teoretycznie ona jest wystawiana dla kota dochodzącego, ale korzystają z niej trzy koty, stado srok i gawronów, ostatnio lis... Jak to określić bardziej trafnie? Miska ogólnoprzyrodnicza?
Zdjęć niet, bo lisek dość nerwowy, jego wizyty trwają sekundy, ale co mnie zaskoczyło, to wygląd tego liska. Jest to lis bez wątpienia, ale jakiś taki wysokopodwoziowy. Lisy znane mi ze zdjęć zwykle jakoś tak przy ziemi biegały, ten zaś - ogon lisa, morda lisa, a nóżki jak sarenka.

No i ostatnie zwierzątko, o jakim chciałem napisać - Panie i Panowie, oto Reksio:

https://lh6.googleusercontent.com/-mk39y8ibv-k/VAyUuguaYJI/AAAAAAAAM8g/iL7ZquTUIgI/w929-h697-no/20140901_165803.jpg

Reksio mieszka w parterowej łazience, ma norkę za (wciąż niezabudowanymi) rurami i jest bardzo towarzyski, jak ktoś korzysta, to Reksio zawsze wyjdzie, popatrzy... Tylko wstydliwy trochę, dlatego jedyne zdjęcie Reksia takie jakieś... słabe, komórką robione, w kącie za rurami, ciężko było lepiej. Usiłowałem z niego wycisnąć coś, ale grafik komputerowy ze mnie żaden, tyle tylko zdołałem.
(tak nawiasem mówiąc, arachnofob u nas by chyba nie dał rady :) )

Druga rzecz, o której dawno już nic nie pisałem, to druciki i sterowniki :lol:
Ale do drucików zaraz dojdę, najpierw wstęp:
Wspominałem już o oklejaniu sztucznym kamieniem okolic furtki wejściowej. Wspominałem. Dawno temu wspominałem, ale i robi się to nam jakoś strasznie mozolnie, głównie za sprawą regularności podejść do sprawy: jeden dzień roboczy (czyli jakieś 4 godzinki) na mniej więcej miesiąc. W ramach tychże prac jednak trzeba było też uporządkować kwestie pocztowe: wywalić skrzynkę tymczasową:

https://lh4.googleusercontent.com/-f60bPFde1H4/VAyb0FYI5rI/AAAAAAAAM9k/ZHYV7oZzGLU/w929-h697-no/JP078855_opis.jpg

a w jej miejsce zamontować od początku planowaną skrzynkę przelotową (info dla blokersów: taką, do której się wrzuca listy po jednej stronie płota, a wyciąga po drugiej stronie płota). Skrzynkę zakupiliśmy i zamontowałem ją, przy czym stwierdziłem od razu (a tak naprawdę, to jeszcze przed montażem - różnica drobna, ale istotna ze względu na kolejność prac), że obfitość winobluszczu od wewnętrznej strony ogrodzenia (patrz zdjęcie cztery posty wyżej) mocno utrudnia sprawdzanie, co jest w skrzynce. Coś z tym trzeba było zrobić... Aż się prosiło do sprawy zaprząc elektronikę.
Kombinowałem pierwotnie z jakimiś fotokomórkami reagującymi na wetknięcie czegoś w szczelinę, ale żeby to dobrze działało, trzebaby takich barier zrobić kilka, w końcu do skrzynki bywa, że są wtykane małe kwitki, niekoniecznie środkiem szpary. Myślałem o trzech takich barierach, myślałem o jednej, zamontowanej wzdłużnie, aż w końcu przyszło oświecenie :D
Żadne bariery, żadne fotokomórki, po prostu dwa wyłączniki krańcowe: jeden zainstalowany na klapce wrzutowej do listów, drugi na drzwiczkach do ich wyciągania. I algorytm: otwarcie klapki wywołuje alarm "list przyszedł" wizualizowany na monitorku alarmu domowego (możliwe wszelakie inne rodzaje sygnalizacji, łącznie z wyskakującą chorągiewką, kwestia tylko dorobienia tejże), otwarcie drzwiczek opróżniania skrzynki ów alarm kasuje.
Krańcówkę na drzwiczkach opróżniania mam na zdjęciu:

https://lh3.googleusercontent.com/-GV5TQ4qBtnw/VfqqM2APmwI/AAAAAAAASH8/gaCjnVT6kEg/s912-Ic42/20140824_120540.jpg

Ciężko się rozeznać, może łatwiej będzie, jak pokażę elementy składowe:

https://lh5.googleusercontent.com/-8m8T_FhnIEw/VAyUlIeLaFI/AAAAAAAAM8Q/cCy6rSHFv38/w929-h697-no/20140824_113736.jpg

Krańcówka, wyfrezowane w mosiądzu trzymanko (autorskie określenie Wyjątka sprzed lat, zostało u nas w domu w użyciu). Płytka na nóżkach mikrowyłącznika również powstała metodą odręcznego frezowania miedzi na laminacie .

Skrzynkę na moment zostawmy, wróćmy do samej furtki. Owe cztery posty wyżej wspominałem również o przesuwaniu bramofonu w nowe miejsce i o przycisku do otwierania furtki od wewnątrz. Potrzebny był, latanie do furtki z kluczami, tudzież otwieranie jej gwoździem (metodą ciągnięcia główką dyżurnego gwoździa za widoczny od wewnętrznej strony język rygla) męczące było (a funkcjonowaliśmy tak dwa lata z powodu wrodzonego masochizmu rzecz jasna). wiadomo zatem było, że trzeba dorobić przy furtce przycisk do otwierania tejże.
Ale zaraz zaraz. Przycisk? tak po prostu? Tak zwyczajnie? Bez procesora? Bez sterownika? Jakże to tak????? :bash::bash::bash:

Sami rozumiecie, prawda?
Prawda, że dla wszystkich jest to oczywiste, że to nie mógł być tak po prostu przycisk???? NO PRAWDA????

Dobra, do rzeczy: prosty przycisk oczywiście też otwierałby furtkę. Ale otwierałby ją tylko dopóty, dopóki byłby wciśnięty, wymagana byłaby pewna synchronizacja czynności (a w praktyce: dwie ręce wolne, jedna wciska, druga ciągnie furtkę). Druga sprawa: rygiel elektromagnetyczny zasilany z domofonu prądem stałym jest w zasadzie bezszelestny, o fakcie otwarcia furtki zawiadamia jedynie cichutkie kliknięcie, co bywało regularną przyczyną problemów. Szybko co prawda nauczyliśmy się rzucać przez domofon komendę "proszę wchodzić!" i dopiero naciskać przycisk otwierania, ale i tak zdarzały się problemy, bywało, że (zwłaszcza zimą, w czasie zamieci, zawiei, burzy śnieżnej i gradobicia) trzeba było wychodzić z domu i furtkę otwierać ręcznie, bo ktoś nie załapał, że już trzeba pchać, a potem już było za późno.
Podsumowując, potrzebne było zatem coś, co po pierwsze podtrzyma proces otwierania zamka furtki przez kilka-kilkanaście sekund, po drugie jakoś będzie sygnalizować ten fakt, choćby znanym ze starych domofonów "brzęczeniem" rygla.
Cóż zatem: mamy potrzebę zrobienia "czegoś", co będzie brzęczeć przez kilka sekund ryglem , mamy też zapotrzebowanie na urządzenie, które będzie czuwać nad skrzynką na listy. Oto i ono:

https://lh3.googleusercontent.com/-Ih6tMvsZtHc/VAyVElwxmfI/AAAAAAAAM9I/Z4CD5RGOE5w/w929-h697-no/JP070203.jpg
(etykieta z plamą, bo trochę za mocno kleju pod spód nawaliłem i przesiąkło, trudno, to ma działać, a nie być ładne)
I bez obudowy:

https://lh6.googleusercontent.com/-p_8kHsXTKFM/VAyVFU8JL5I/AAAAAAAAM9Q/v8cqpPDYGJs/w929-h697-no/JP070205.jpg

Osoby obeznane z elektroniką uprasza się o zwrócenie uwagi na ilość elementów przeciwzakłóceniowych (wszystkie wyprowadzenia "dalekie" na transoptorach, zasilanie przez dławik obstawiony dobrymi kondensatorami, diody przeciwprzepięciowe, kondensatory filtrujące...) Z dumą (i wrodzoną skromnością) to podkreślam, bowiem po ostatnim niemal bezpośrednim trafieniu pioruna w okolice naszego domu, kiedy to komputery nam się poresetowały, chiński wideodomofon szlag trafił (jak się potem okazało, zarówno kamerę, jak i monitor), a wszystkie moje sterowniki (a trochę już ich w domu mam) nawet nie przerwały normalnej pracy :)

I tyle. Na zakończenie jeszcze nasze ogrodzenie,a raczej jego część furtkowa:

https://lh4.googleusercontent.com/-CrmCYlIKeU0/VAyVBXSDtxI/AAAAAAAAM80/fki1EyRYoZQ/w929-h697-no/JP070192.jpg

Lewa strona świeżo klejona, jeszcze nie zafugowana, niemniej widać front nowej skrzynki na listy. Od biedy widać też nowe miejsce na domofon, konsolka teraz będzie wpuszczona w ścianę, będzie też bardziej na wprost osoby stojącej "u wrót", dzięki czemu na monitorku będzie widać osobę, a nie jej ucho, jak dotychczas.
Skrzynka z bliska:

https://lh4.googleusercontent.com/-Kn5OdCUBSQg/VAyVBk9OGdI/AAAAAAAAM84/LQemSDegxDE/w929-h697-no/JP070193.jpg

(to niebieskie to taśma malarska, po zafugowaniu odkleję)

I miejsce na domofon, mozolnie wycięte w sztucznym kamieniu:

https://lh5.googleusercontent.com/-j1wdGq-_zTQ/VAyVDpKNTtI/AAAAAAAAM9A/V-R7ph5lDxc/w523-h697-no/JP070196.jpg


EDIT: ach i zapomniałbym: właśnie w TV emitują najnowszą reklamę Leroja, tą w której pani, przed jakąś grupą wsparcia typu AA, z wyraźnym skrępowaniem opowiada (z pamięci cytuję)
"- Rok temu zamiast zrobić podłogę, na momencik przykryłam ją dywanikiem". Tyle napiszę, że ujęła nas oboje z żoną ta reklama :lol:

Gosiek33
07-09-2014, 21:17
Jarku przypomnij czy jajka trujące były:rolleyes:

Gosiek33
07-09-2014, 21:19
Z wrażeni nie pochwaliłam bramy i jej wnętrza :D

Jarek.P
07-09-2014, 21:21
Jarku przypomnij czy jajka trujące były:rolleyes:


yyyyy.... zapomniałem. ;)

Brama i wnętrze - oczywiście dziękuję, ale nie wyolbrzymiajmy, to tylko furtka :)
Brama jest obok i bramę wstydliwie wykadrowuję, albowiem jest to obecnie brak bramy (antybrama?) połączony z ogromnym składem kompostu (od zeszłego roku "zamiast wywieźć, na chwilę go odkładałam przy płocie"), absolutnym brakiem podjazdu do garażu i ogólną degrengoladą.

hesperius
11-09-2014, 22:46
Hej :)
Pozdrawiam po przerwie.
Z wielości nowych wpisów, wyłoniłam informację (no, baba przecież... ) o słabo rosnącej hortensji. Pewnie to wiecie, ale napiszę na wszelki wypadek, że hortensja lubi kwaśną glebę i zapewnienie jej tego może się przyczynić do poprawy wyglądu w sposób znaczny :)

Jarek.P
12-09-2014, 08:15
Ok, dzięki. Choć w lesie... ja tam się nie znam, ale zdaje się, że w iglastym lesie kwaśna gleba powinna być z defaultu?

Jak zakwasza się glebę? Odkwasza to wiem, ale zakwasić? Rozumiem, że podlewanie octem nie jest dobrym pomysłem? :lol:

hesperius
12-09-2014, 17:39
Hej :)

Teraz są pewnie mieszanki w ogrodniczym, które wspomagają proces zakwaszania gleby, ale za czasów głębokiej komuny, mój tata po prostu rozsypywał fusy z kawy mielonej :) Takie przyjemne z pożytecznym... Gleba w lesie jest kwaśna, to fakt, więc może to też kwestia nasłonecznienia. Hortensje zdaje się lubią stanowiska półcieniste.
Pamiętam, że w przypadku drzew owocowych zamiast kawy sypaliśmy zmieloną (potłuczoną) skorupkę jajka (żeby odkwasić). No i nawóz z pokrzyw. Dobry w ogóle. Niestety, nie wiem jak go wykonać :bash:

Jarek.P
15-09-2014, 10:07
Dzięki za rady, ale kurczę, problem jest.... my oboje z małżonką niekawowi kompletnie jesteśmy. No nie pijemy i tyle... Co najwyżej dla odwiedzających nas z rzadka gości mamy jakąś dyżurną rozpuszczałkę, ale z niej trudno o fusach mówić.
Nic, pozostaje ten ocet. Albo kwasek cytrynowy ;)


A z innej beczki:
Ustrojstwo do nadzorowania skrzynki na listy oraz rygla furtkowego już zamontowane w ogrodzeniu:

https://lh3.googleusercontent.com/-3t88436MCWk/VfqpzDAGHaI/AAAAAAAASHI/Ep8wYQWPYuw/s912-Ic42/20140914_184547.jpg

Brakuje jeszcze przycisku otwierania furtki od wewnątrz, a to z powodu, że, kurczę, nie ma ładnych przycisków mozliwych do zamontowania na/w murze, które byłyby wodoodporne, z IP minimum 44. Właściwie jedyne, co można kupić, to stary, nieśmiertelny Ospel, model z pewnością znany dobrze każdemu, a delikatnie mówiąc, nie o takim designie marzymy.

http://www.leroymerlin.pl/files/media/image/738/1521738/product/przycisk-dzwonkowy-lambda-ospel,main.jpg

Zostają przyciski przemysłowe, do których trzebaby wykombinować jakąś wtynkową obudowę:

http://media.conrad.com/medias/global/ce/7000_7999/7000/7010/7018/701855_BB_00_FB.EPS_1000.jpg

Najprostsze byłoby pójście na łatwiznę i danie przemysłowego gotowca, tylko małżonka na samo wspomnienie Rejtana robi

http://www.nowyelektronik.pl/opisy/80003.jpg

Z drugiej strony - skombinować jakąś ładną, pasującą do "kamiennego" muru metalową rozetkę i albo przerobić ją na przycisk, albo dołączyć elektrodę i niech działa na dotyk :)

Nic, tu jeszcze będziemy kombinować, póki co cieszymy się powiadamianiem n/t faktu, że do skrzynki listowej ktoś nam coś wrzucił. Na powyższym zdjęciu widać zresztą ten stan na wskaźniku kontrolnym, natomiast docelowo, dla użytkownika w domu wygląda to tak (zdjęcie robione komórką, nie złapała poprawnie ostrości, niestety):

https://lh3.googleusercontent.com/-pXUwn-DtiEc/VfqpzJeyaiI/AAAAAAAASHI/AvLhOKa_JHU/s912-Ic42/20140914_210735.jpg

(i tak, wiem, przecinek jest w złym miejscu, przeoczenie).
Napis pojawia się po podniesieniu klapki na listy od frontu, a znika po otwarciu drzwiczek od podwórka. Dodatkowo układ sygnalizuje stan "awaryjny", jeśli któraś strona pozostaje otwarta dłużej, niż 30 sekund, można też stan "list w skrzynce" skasować zdalnie :)

Na zakończenie jeszcze zdjęcie częściowo zafugowanej okolicy furtkowej, z już zamontowanym (ale jeszcze nie wytartym ze śladów fugi) domofonem:

https://lh3.googleusercontent.com/-ylD4xPSftg0/VfqpzE9J7RI/AAAAAAAASHI/RCKdcGi5jjw/s912-Ic42/20140914_184632-EFFECTS.jpg

Gosiek33
15-09-2014, 15:39
bardzo gustownie wyszło :lol:

netbet
15-09-2014, 17:36
czy ja dobrze zrozumiałem:
twoja skrzynka na listy informuje Cię że ma coś na pokładzie?????
na jakimś monitorku?????
gdzieś w domu???

NETbet'trzykable

Jarek.P
15-09-2014, 17:55
....yyyy, no tak, a co? Informuje, segreguje wedle ważności, ulotki reklamowe wypycha z powrotem na ulicę, zaś pachnącą korespondencję adresowaną do mnie chowa pod podwójnym dnem skrzynki ;)


A na poważnie - monitorek jest manipulatorem od alarmu, wisi sobie tam, gdzie zwykle manipulatory od alarmu zwykły wisieć, informacja na nim jest wyświetlana niejako przy okazji innych zadań. A skrzynkę obsługuje mój własny wynalazek, do alarmu jedynie przekazuje info do wyświetlenia.

netbet
15-09-2014, 19:47
....yyyy, no tak, a co? Informuje, segreguje wedle ważności, ulotki reklamowe wypycha z powrotem na ulicę, zaś pachnącą korespondencję adresowaną do mnie chowa pod podwójnym dnem skrzynki ;)


A na poważnie - monitorek jest manipulatorem od alarmu, wisi sobie tam, gdzie zwykle manipulatory od alarmu zwykły wisieć, informacja na nim jest wyświetlana niejako przy okazji innych zadań. A skrzynkę obsługuje mój własny wynalazek, do alarmu jedynie przekazuje info do wyświetlenia.


...to ty jednak korba - sory - lutownica jesteś...

NETbet

p.s.
ja to mam listonosza - Boguś - trąbi jak jest pod domem:D

cronin
15-09-2014, 19:47
Ciekawe co robi z rachunkami :D
Albo z listonoszem :jawdrop:
Mam skojarzenia pratchetowskie :)

Ps. zobaczyłam Reksia i ten tego ....

Jarek.P
15-09-2014, 19:51
Wiesz... zważywszy na godziny pracy listonoszy, głośno musiałby trąbić. Bardzo głośno :lol:
Zresztą, "na starym mieszkaniu" to ja miałem listonosza, co jak miał paczkę, to potrafił telefonem zadzwonić i spytać, czy ma ją wieźć, czy awizo wrzucić, ewentualnie może przesyłkę u sąsiada zostawić. Tutaj.... to już przerabialismy i ginięcie przesyłek w tajemniczych okolicznościach (wg trackingu dochodziła do lokalnej sortowni i tam kamień w wodę) i przesyłki, które po dwa trzy tygodnie szły sobie do nas i regularnie ginące nowe (nieaktywowane jeszcze) karty kredytowe, które bank przesyłał po kilka razy i w końcu musiał wysłać kurierem, żeby doszły... Ot, uroki mieszkania na przedmieściach.

Jarek.P
15-09-2014, 20:13
@Cronin - Reksio, jak Reksio, sympatyczne bydle, towarzyskie, grzeczne, nie lezie gdzie go nie chcemy... ideał, po prostu ideał :D

Pratchett? Cóż, w sumie rzeczka płynąca przez Marki nawet ma trochę wspólnego z Ankh, ale bez przesady, za daleko bym miał...

(ale wizja sera Horacego zaczajającego się na listonosza mnie urzekła :) )

cronin
15-09-2014, 22:45
O rzeczce nie pomyślałam, miałam wizję skrzynki pochłaniającej listonosza :) i tuptającej do swojego Pana z wiadomością :)

RAPczyn
16-09-2014, 08:21
A może obudowę do przycisku lub cały przycisk wydrukuj na drukarce 3D... ???

Jarek.P
16-09-2014, 09:11
@cronin - dobre, dobre, nie pomyślałem o tym :) nic, może następny release oprogramowania coś takiego uwzględni. Może niekoniecznie tuptanie (skrzynka wmurowana w ścianę, ciężko by jej było...), ale przynajmniej warczeć i szczekać na listonosza by mogła. A i ślinić się w oczekiwaniu, aż listonosz jej w pysk rękę wsadzi :lol:

@RAPczyn - nie mam :( Dostępu też nie mam. Poza tym temat drukarek 3D jest dla mnie drażliwy o tyle, że ideę druku 3D wymyśliłem osobiście (z dokładnością do zasady działania, nie tylko sam pomysł, że fajna byłaby taka drukarka, która by to potrafiła), gdzieś tak ze 20 lat przed pojawieniem się takowych i teraz co usłyszę o "nowej, dynamicznie rozwijającej się gałęzi przemysłu", to we mnie coś zgrzyta :mad: ;)

hesperius
18-09-2014, 18:51
Hej,

Z tego wynika, że tylko hortensja ma szansę u Was napić się kawy " "po turecku" ;)
Świetnie wygląda nowa bramka, jestem pod wrażeniem. Mam nadzieję, że skusi listonosza do bardziej rzetelnego wykonywania swoich obowiązków ;)

Jarek.P
20-09-2014, 20:14
@hesperius - dzięki!

A przy okazji - ciekawostka remontowa.
Robię właśnie remont łazienki w ramach rodzinnych zobowiązań w starym bloku z lat 60-tych, prawdopodobnie oddanym przed terminem w ramach przyrzeczeń załogi przed którymśtam zjazdem PZPR. W łazience tejże kleję glazurę. Od samego początku klnę przy tym jak szewc na tynkarza, który tąże łazienkę tynkował. Tyle napiszę, że w życiu jeszcze czegoś takiego nie widziałem, maciupka łazienka (ze dwa metry kwadratowe), absolutny brak pionów, poziomów, kątów prostych, metrowa poziomica przyłożona w dowolnym miejscu ściany zwykle gdzieś ma miejsce, pod które można wsunąć palec, a bywa, że i dłoń (dłoń!!!! nie czubek palca).
Tynkarz to jednak tynkarz. Tynkarz, który robił tą łazienkę, jak się okazało, był jeszcze całkiem trzeźwy, i może nawet znał się na robocie. Elektryk - o ten, to musiał być napruty jak stodoła:

https://lh3.googleusercontent.com/-XRhOwy_gxZQ/VfqoIad608I/AAAAAAAASE8/JaFybxc0fYw/s912-Ic42/20140920_154915.jpg

W tym miejscu skułem tynk, bo miał odstającego od płaszczyzny brzucha na chyba 2cm. Pod brzuchem oczy me ujrzały to, co widać: kable na skos, kable w pętlach malowniczo odstających od ściany (zapewne stąd ten brzuch, nijak inaczej się schować nie dało :) ). No i elektrozagadka: ta pojedyncza żyła idąca skądś dokądś. Nie mam pojęcia skąd ani dokąd.

PS: Tak, wiem, że ta instalacja jest w całości do wywalenia i do zrobienia od nowa. Nie mam na to siły, czasu i zdrowia, niech to sobie robi nowy właściciel mieszkania. Łazienka ma gniazdko na ścianie graniczącej z przedpokojem, więc da radę to zrobić bez rozwalania świeżo kładzionej glazury.

aiki
20-09-2014, 21:19
Się śmieci nie chciało wynosić to zatynkowali.

Jarek.P
20-09-2014, 22:37
Śmieci nawet niekoniecznie. Za to cała łazienka była tynkowana bez łaty, chyba samą pacą, okolice narożników wewnętrznych były pogrubione o dobre 2-3cm, wszystko do skucia. Sufit szpachelką ruszyłem (farbę chciałem odskrobać) i w dużej mierze spadł mi na głowę, robiłem go od nowa z gipskartonu. Tam w zasadzie to ściany też należało obłożyć gipskartonem, ale szkoda mi było zmniejszać i tak mikroskopijne wymiary tej łazieneczki. A na skuwanie tynku w całości nie miałem jakoś ochoty.

A i jeszcze jedno życiowe doświadczenie wyniesione z tej łazienki: rozcinanie żeliwnej wanny na pół szlifierką :lol: Był to jedyny sposób, żeby tą wannę stamtąd wyciągnąć, nie, nie wiem, jak wcześniej była wstawiona. Poszła na to cała tarcza do metalu, a ja nie zszedłem na pylicę płuc chyba tylko dzięki maseczce p/pyłowej (która po tym cięciu zrobiła się sinoczarna).

cronin
20-09-2014, 22:53
O nie wiedziałam, że remontujesz mi łazienkę w starym mieszkaniu :D ta pojedyncza żyła to może od uziemienia, bo podobno takowego nie mam w łazienkowych gniazdkach :)

hesperius
21-09-2014, 00:29
Jakbym widziała swoją łazienkę w bloku :) Odchylenie płyty sufitu circa 7 cm.
Ale nic to. W studenckim mieszkaniu WC było tak umieszczone, że zasypiający "na dzięcioła" walił głową w umywalkę.

Wannę pewnie wstawiono jak jeszcze ścianek działowych nie było :))))

hesperius
21-09-2014, 00:34
A tak z innej beczki...
Widziałam, że deskowałeś dach - czym kierowałeś się dokonując takiego wyboru?

rewo66
21-09-2014, 07:49
W moim pierwszym mieszkaniu w czasie remontu po skuciu tynków w pokoju w miejscu gdzie była buła wyciągnałem ze ściany zwinięty w kłąb 4 metrowy odcinek kabla :).

Jarek.P
21-09-2014, 07:52
@cronin - "uziemienia" tam nie ma, bo instalacja jest stara, dwuprzewodowa. Jeśli w łazience było gniazdko "z bolcem", to zapewne miałaś tam tzw. "zerowanie". Obecnie traktowane wśród elektryków jako zbrodnia, wtedy było normalnym sposobem ochrony przeciwporażeniowej.
Tutaj, ta pojedyncza żyła idzie w stronę sufitu i podejrzewam raczej, że jest to fragment finezyjnie zrobionej instalacji oświetleniowej.


@hesperius - pełne deskowanie wybraliśmy z pełną świadomością jako element solidnego dachu na lata. Istotną kwestią było, że budowaliśmy się w lesie, ciekawostki typu kuna były brane pod uwagę od początku, a przy braku deskowania bylibyśmy właściwie bezsilni, kuna przez nasz dach przelatywałaby kiedy chciała i jak chciała, masakrując membranę i ocieplenie na całości dachu. O, tu masz zdjęcie z netu przedstawiające dach bez deskowania po kontakcie z kuną:

http://i.ytimg.com/vi/L_YbDl-sMRA/maxresdefault.jpg

Przy deskowaniu bydlę może tylko biegać pod dachówkami, czyniąc niewielkie szkody bądź żadne, przez deskę się jednak nie przegryzie. Warunkiem jest oczywiście wykonanie deskowania szczelnie (w sensie kunim) i z wyeliminowaniem wszelkich możliwych dróg dostępu pod deskowanie. U nas problem powstał, ponieważ owej staranności zabrakło, wykonawca poszedł sobie był na łatwiznę w jednym miejscu, zszywki mu się nie chciało. taka jego mać, przystaplerować. Skutki opisywałem rok temu, nie były aż tak dramatyczne, jak na zdjęciu powyżej, ale też były.

Umywalka tuż obok tronu w studenckim mieszkaniu jest bardzo dobrym patentem, jest gdzie oprzeć zmęczoną (nauką!!!!) głowę. W czasie... wspólnej, grupowej nauki (np. przed sesją) tylko trzeba uważać, prosić gości, żeby korzystając nie zamykali się od środka, może budzik zabierali... ;)

hesperius
21-09-2014, 15:35
Hej :)

Dzięki, Jarku za odpowiedzi :)
Przed zrobieniem pełnego deskowania i położeniem papy blokują mnie tylko względy finansowe... (A tak na marginesie, czy można deskować bez papy i folii? - folia się przecież na dechach podrze, a same dechy są tańsze niż dechy z papą...) Myślałam, żeby dać tylko dechy, jak to onegdaj bywało... ale nie wiem, czy to uzasadnione, jeśli pod to idzie wełna. Tak czy owak, szukam dlatego możliwie szczelnej dachówki (ze szczelnym zamkiem, mniejszą nasiąkliwością, w rozsądnej cenie :) ) Wyszukałam na razie Nelskamp. Mam nadzieję, że dowiozą ją na południe kraju za sensowną kwotę.
Pamiętam historię z kunami z zeszłego roku... Pokazywałeś mi wtedy swój patent na wykorzystanie siatki zbrojeniowej jako elementu zabezpieczającego :) Ale nie powiązałam tego z deskowaniem :rolleyes:

A propos studenckiego mieszkania - z tego wynika, że trzeba ten patent sprzedać w akademikach :D
dobrej niedzieli!

Jarek.P
21-09-2014, 18:30
Dobrze Ci radzę, robisz dla siebie, rób porządnie, zrób deskowanie. Szkodniki domowe typu kuna mogą się i w środku miasta trafić, niekoniecznie pod lasem.

Dechy dechom nierówne, można zrobić deskowanie kryte papą (wtedy pod deskowaniem musi być wentylowana szczelina powietrzna), a można też jak u mnie: deski bite z odstępami, a na to membrana wysokoparoprzepuszczalna (nie folia, ta membrana to taka dość gruba cerata). Wersja z papą jest tańsza, ale mniej idiotoodporna, zwłaszcza wspomnianą szczelinę łatwo zrobić źle.
Same deski... jakoś mam wątpliwości. One, zwłaszcza jak się rozeschną i dostaną szpar i tak nie będą szczelne, dachówki z kolei szczelne nie są z założenia, w rezultacie warstwy dachu będzie Ci wiatr przewiewał, termoizolacja będzie zerowa.

hesperius
21-09-2014, 18:48
Dzięki raz jeszcze za rady :)

Ja właściwie nie mam zastrzeżeń do deskowania - poza aspektem finansowym (no, może muszę się jeszcze upewnić, czy nasza więźba utrzyma ciężar desek, ale raczej nie będzie przeciwwskazań - została zaprojektowana pod dachówkę).

Przekonałeś mnie, że same dechy nie wystarczą... Widywałam takie rozwiązanie, ale tylko na nieużytkowym poddaszu. Kwestią wentylacji się nie martwię, ekipa da sobie z nią radę. Pozostaje decyzja: papa czy membrana. Chyba papa, bo wtedy mogę na chwilę (3-5 miesięcy) odłożyć w czasie krycie ostateczne. Membrana jest chyba delikatniejsza od papy, prawda?

Pozdrawiam :)

Jarek.P
21-09-2014, 18:53
Tak, membrana nie może być wystawiona na słońce, musi być od razu pokryta. A papę na dachu ludzie bywa, że i latami trzymają.

hesperius
21-09-2014, 19:47
Oj, tego bym nie chciała :) chyba, że za cenę wprowadzenia się do domu na "tip-top" :)
Pozdrawiam!

Jarek.P
29-09-2014, 12:00
Słuchajcie, potrzebuję namiarów na jakiego aktualnego dostawcę piasku i pospółki z terenu Marek i okolic, koniecznie dysponującego małą wywrotką (inna już do mnie nie wjedzie). Niestety, obdzwoniłem własnie wszystkie swoje kontakty jeszcze z czasów budowy, pozapisywane w komórce pod hasłami typu "Mirek Wywrotka", "Arek Koparka", "Mietek Piasek" i tak dalej, no i niestety: ten ma tylko trzydziestotonowego bydlaka, tamten zamknął interes, ten zmienił telefon... Tragedia. No jak tu budować, panie Tusk, no jak????

cronin
29-09-2014, 12:15
a a matbudzie na Fabrycznej? 22 781 37 35

Jarek.P
29-09-2014, 12:30
Dzwoniłem, mówią, że nie handlują piaskiem, niemniej podała mi namiary na kogoś. Dzięki!

BogumiłB
05-10-2014, 20:10
Witaj Jarek.P
Na 23 stronie widziałem zdjęcie Twojego rozdzielacza. Na belce powrotnej masz zawór RTL. Jak podejrzewam do podłogówki. Sam zastanawiam się nad takim rozwiązaniem, ale znajomy "hydraulik" twierdzi, że to nie będzie działać.
Działa? Czy umieszczenie go w szafce rozdzielacza powoduje jakieś problemy?

Jarek.P
05-10-2014, 21:32
Działa, bez najmniejszego problemu.
Mam wrażenie, że twój hydraulik myli zasadę działania RTLa ze zwykłym zaworem termostatycznym. Zwykły "czuje" temperaturę otoczenia i zamontowany przy rozdzielaczu by zgłupiał, bo by mu tam za ciepło było. RTL zaś "czuje" temperaturę wody przezeń przepływającej. Ciepłe otoczenie na pewno jego działanie trochę zakłóca, ale na litość boską, to regulacja podłogówki, nie inkubatora, tego się nie ustawia na "23,8 stopnia", tylko na "trzecią kreskę" :)

RTL na powrocie to chyba najprostszy, a w miarę skuteczny sposób podłączenia podłogówki w instalacji mieszanej. Jeśli podłogówki nie ma dużo (u mnie są dwie pętle), to nie ma sensu bawić się w dodatkowe obiegi, wymienniki, bo to kosztuje.



Spać mi to nie dawało i dodaję po nocy: twój hydraulik jednak być może nie taki głupi. Przyszło mi do głowy, że w momencie, kiedy RTL jest zamontowany wprost na belce, mierzona przez niego temperatura nie jest temperaturą powrotu "jego" pętli, a jakąśtam uśrednioną temperaturą powrotów ze wszystkich obwodów na tej belce. O tyle on (hydraulik, nie zawór) może mieć rację, ale w praktyce jakoś nie odczuwam skutków tego błędu, podłogówka działa, zawór działa, jego nastawa wpływa na temperaturę... czego chcieć więcej?

BogumiłB
06-10-2014, 06:29
Też się nad tym zastanawiałem, ale podobno zawór RTL "czuje" temperaturę czynnika który przez niego przepływa a na zaworze jest określony kierunek przepływu. Jak twierdził sprzedawca działanie zaworu może zakłócać jedynie temperatura belki (obudowa zaworu nagrzeje się od belki). No chyba, że woda z rozdzielacza cofnie się do zaworu. Ale i temu pewnie idzie zaradzić - dać zawór zwrotny.

TINEK
08-10-2014, 20:48
W jednej ze skrzynek z rozdzielaczem mam 3 zawory RTL (od garderoby, łazienki i holu na poddaszu) wszystko działa jak trzeba

Jarek.P
13-10-2014, 09:34
Pamiętacie sceny z prawie że egzekucją Luka z "Powrotu Jedi"?

http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20060903053111/starwars/images/9/99/Mouth.jpg

https://thebrotherhoodofevilgeeks.files.wordpress.com/2014/06/sarlacc-pit.jpg

Jak internet podaje, w norce pokazanej na zdjęciach wyżej mieszkał sobie niejaki Sarlacc (http://www.ossus.pl/biblioteka/Sarlacc). Otóż, wszystko wskazuje, że będziemy mieli własnego :lol:
Na razie jest jeszcze malutki, kanał norki ma średnicę mniej więcej kciuka, ale urośnie na pewno, poza tym od czego zęby?

https://lh3.googleusercontent.com/-QGbGY7vr06E/VfqqAaZXJ4I/AAAAAAAASHg/nrr5C2lHneY/s912-Ic42/20140906_114232.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-vGz5nDn9pRY/VfqqAZS651I/AAAAAAAASHg/guMavM9jwtc/s912-Ic42/20140906_114223.jpg

Jednego z dochodzących kotów znów się, tak nawiasem mówiąc, nie możemy doliczyć. I lis gdzieś zginął...



A tak całkiem poważnie - co to u licha jest? Wygląda trochę jak grzyb wywinięty przez siłę nieczystą na lewą stronę.
I jak już o grzybach mowa - w "sąsiednich" dziennikach budowy chwalą się takimi pięknymi grzybkami rosnącymi w ogródku, a u nas ciągle tylko kanie. I takie coś jeszcze, w dużych ilościach za to, według niedawno czytanego ciekawego artykułu o mało znanych grzybach jadalnych, podobno całkiem smaczne, jeśli tylko młode, ale chyba nie odważę się próbować:

https://lh3.googleusercontent.com/-SYMx2Sm2sYg/VfqptF9xbWI/AAAAAAAASG8/fktdLi8w-TE/s912-Ic42/20141004_103247.jpg

Gosiek33
13-10-2014, 16:15
Jarku te młodziutkie purchawki są bardzo smaczne i pięknie pachną - przed laty suszyłam je i zimą do sosu dodawałam :yes:

Jarek.P
13-10-2014, 17:10
No cóż, może w przyszłym roku? W tym, niestety, owe purchawki już można nazwać różnymi epitetami, ale "młodziutkie" nijak nie pasuje :)

Gosiek33
13-10-2014, 17:41
wiosną najlepsze :lol:

netbet
13-10-2014, 17:51
wiosną najlepsze :lol:

wiosną najlepsze to są... ten tego:lol:
... i do nich nie zaliczyłbym purchawek...

kosiaka i naprzód - moja rada


pozdro
NETbet

....a tak na marginesie... czy są już wszystkie czujniki przy bramie?
nie widzę "antysika" kundla somsiada:lol:

Jarek.P
13-10-2014, 19:57
Bramy jeszcze nie ma (robi się właśnie), a Ty mi o czujkach.

Antysik - kurczę, czekaj no, czekaj.... znakomity pomysł! Tylko akurat nie sik mi przeszkadza, potrzebuję raczej antyklocka, bo ostatnio coś mi pod furtką... tego.
Detektor jakiś trzebaby wymysleć, tu trochę problem widzę, pomysłu mi brak. Bo co zrobić po tem, po stwierdzeniu obecności stawiacza min - oj tu, to akurat pomysłów mi nie brakuje, o nieeeeee.... [voice mode = demoniczny smiech] hehehehe HeHeHeHe! HEHEHEHEHEHEHEEEEEEEE!!!!!!!!!!

netbet
14-10-2014, 08:37
Detektor jakiś trzebaby wymysleć...

..no! taki czuły na masę i gabaryt....
... bo jak ci trząśnie gołąb, a czujka zadziała i wysunie to HEHEHEHEHE ( mniemam - piła łańcuchowa ) a obok będzie przechodziła staruszka z balkonikiem... to fiknie jak balkonik staci 2 nogi :lol:

Jarek.P
14-10-2014, 08:55
Oj tam piła łańcuchowa zaraz, myślałem o łagodniejszych sposobach. Wysokie napięcie na przykład...

Tylko ta staruszka z balkonikiem faktycznie bruździ, balkoniki metalowe, więc to prąd przewodzi, niestety. Może jakieś chemiczne metody? Taki miotacz ognia choćby? Pierwszy jeszcze w podstawówce zrobiłem (benzynowy, parę metrów zasięgu miał, nie żaden tam dezodorant z zapalniczką), więc doświadczenie mam, a kamienna ściana, z której płomienie strzelają to niemalże klasyka pułapek filmowych (Indiana Jones i te sprawy), pasowałoby.


Tylko jeszcze kwestia wyzwalania płomienia, czy tam wysokiego napięcia. Detektor masy odpada, za dużo pomyłek by było. Komputerowa analiza obrazu i detekcja sylwetki przysłowiowego "psa srającego na puszczy" by była potrzebna (ja przepraszam za dosadność, ale to określenie jest stałym związkiem frazeologicznym, bogato dokumentowanym w literaturze i tego się nie da inaczej). O i to zaczyna wyglądać na zacny pomysł. Idę szukać jakiejś pompki i dyszy odpornej na paliwo!

blekowca
14-10-2014, 09:02
Jarku, a może tak bardziej chemicznie... Może są jakieś środki zapachowe/ultradźwiękowe/... odstraszające lub odstręczające pieska od wizyt w określonym miejscu... Tu chyba kynolodzy mogliby coś doradzić

Aasia_
14-10-2014, 09:11
Jak to opisał Nienacki w Panu Samochodziku, psy są wrażliwe na perfumy :-)
Zamiast miotacza ognia - miotacz perfum :-) Wszystkie psy by omijały Twoją bramę ...

A dla hipotetycznej staruszki, jak mniemam, perfumy nie są zagrożeniem.

Jarek.P
14-10-2014, 09:12
Tak już całkiem na poważnie, to póki co są to jednostkowe przypadki, łopatę w domu mam, da się żyć. Jeśli się pieskom miejsce bardziej spodoba i zaczną nam wejście do domu zanieczyszczać regularnie, to wtedy, owszem, pomyślimy :lol:

Jarek.P
14-10-2014, 09:14
Jak to opisał Nienacki w Panu Samochodziku, psy są wrażliwe na perfumy :-)
Zamiast miotacza ognia - miotacz perfum :-) Wszystkie psy by omijały Twoją bramę ...

A dla hipotetycznej staruszki, jak mniemam, perfumy nie są zagrożeniem.

Kurczę, tylko jeden problem widzę: ja też jestem wrażliwy na perfumy w nadmiarze (taka Sephora to dla mnie miejsce jak z horroru, kaszleć zaczynam na samo wspomnienie), a głupio by mi było własną bramę omijać :)

netbet
14-10-2014, 10:05
...a głupio by mi było własną bramę omijać :)

...a sąsiadki jakieś fajnej nie masz?
przyjemne ( sąsiadka ) z pozytecznym ( czujka na perfum )

p.s.
nawet czasem możesz sam się złapać we własne sidła... i dopiero do sąsiadki:D

Jarek.P
14-10-2014, 10:18
...a sąsiadki jakieś fajnej nie masz?


Yyyyy... khem khem, ychu dychu (żona czyta), a psssiiik, przepraszam, pogoda taka się zrobiła, że o przeziębienie łatwo. O czym to my mówilismy? Ach, o perfumie ;)


nawet czasem możesz sam się złapać we własne sidła...

O nieeeee! Prawdziwy mężczyzna to siodłem i końskim potem tylko! Perfumy to dla genderów!

:lol:

blekowca
14-10-2014, 10:42
A może by tak prawdziwy mężczyzna po prostu teren oznaczył, i by psie ich juchy wiedziały że tu im s..ć nie wolno i basta!

netbet
14-10-2014, 11:00
O nieeeee! Prawdziwy mężczyzna to siodłem i końskim potem tylko! Perfumy to dla genderów!

:lol:

przecież ty SKODĄ jeżdzisz a nie koniem na oklep!!!
wiec skąd ty zdobywasz takie zapachy żeby mini wonieć...?????

p.s.
prawdziwy mężczyzna to smierdzi szkocką i cygarami... a nie jakims tam świerdzącym kuniem....:D

Jarek.P
14-10-2014, 11:05
przecież ty SKODĄ jeżdzisz


NIE WYPOMINAJ MI!

grrrr!

Gosiek33
14-10-2014, 11:34
Swędzącym dziąsłom żadne perfumy nie straszne :cool: szczeniak wszystko potrafi zgryźć czy perfumowane czy nie


Nie jestem dobrze w temacie, ale jeśli zostawia ślady pod płotem to obsadzenie berberysami czy innymi kłującymi - a nawet gęstymi krzewami wystarczy :D

netbet
14-10-2014, 16:42
Nie jestem dobrze w temacie, ale jeśli zostawia ślady pod płotem to obsadzenie berberysami czy innymi kłującymi - a nawet gęstymi krzewami wystarczy :D

uwierz mi ze to nie działa...
nasza suka jak idzie za potrzebą to chowa dupę nawet w iglaki ... i dopiero trzaska.

Gosiek33
14-10-2014, 17:53
uwierz mi ze to nie działa...
nasza suka jak idzie za potrzebą to chowa dupę nawet w iglaki ... i dopiero trzaska.



to dobre :eek:

xXGruzinXx
15-10-2014, 20:05
A ja zaproponuje cos co moze na pieska zaskutkowac hehehehe proponuje kupic maly reczny miotacz pieprzu ale zeby byl zelowy i psiknac w tym miejscu.... pies przed zrobieniem "malego" co nie co zawsze wocha wiec moze sie czasem zdziwic heheheheh

krzysztof5426
16-10-2014, 13:54
Jarek !
Idź do " psiego sklepu" i kup odstraszacz przeciw obsikiwaniu.
W większości wypadków skuteczne.

netbet
16-10-2014, 18:23
Jarek !
Idź do " psiego sklepu" i kup odstraszacz przeciw obsikiwaniu.
W większości wypadków skuteczne.

...to jest bardzo dobra rada...ale...

... nie dla Jarka...
... ja czekam faktycznie na płoniemie, łańcuchy, katapulty ... sterowane elletronicznie ... i zdjęcia "odstarszonych" obsikańców/obsrańców:lol:

netbet
16-10-2014, 18:30
NIE WYPOMINAJ MI!

grrrr!


nie wypomianam... ale...

skoda - fajne i niedrogie auto... no prawie
zabiera 5 osób? w ścisku? a gdzie pies? a gdzie krokodyl na plażę? a lodówka?

... ja już dawno się wyleczyłem z "nowego gówna".... nowe to jest dobre ... no właśnie... co??
a stare... są skrzypce.. jest stare wino... są stare dzieje... są stare cmentarze - wszyscy wszystko lubią.... tak jak stare hamerykańskie vany ( bez reklamy ):lol:

pozdro
NET'betvoyager

Jarek.P
16-10-2014, 21:24
Ale w tym sęk, niestety, że moja Skoda zrobiła się już całkiem droga. Wspominałem jakiś czas temu, że w moim zaprzyjaźnionym warsztacie samochodowym już mnie z daleka witają, a jak zbyt długo do nich nie przyjeżdżam, to właściciel osobiście dzwoni spytać, czy wszystko w porządku, bo jego pracownicy już cały miesiąc skody nie widzieli i tęsknią. A i jeśli chory jestem, czy coś, to oni po skodę mogą sami podjechać.

Stare wino... to musi być dobre wino, żeby to tak działało. Bo z taniego wina to się tylko ocet robi.

Jarek.P
17-10-2014, 21:20
Już któryś kolejny raz mijamy z małżonką reklamę pewnej firmy, która po prostu mnie urzekła.
Reklama owa głosi


BRUKARSTWO

Tel. 606 6xx 6xx

Zwalczanie komarów


I to się nazywa biznesowy refleks i zdolność do robienia interesów! Zamiast marudzić po polskiemu, że komary tną przy robocie, zamiast narzekać, że plecy całe w bąblach (szanujący się Pan Mietek od układania kostki pracuje z gołym torsem!), tu panowie co robią? Ano przy okazji układania kostki tłuką tych komarów ile wlezie, a potem podliczają je na sztuki jako dodatkową usługę. I tak trzymać! :lol:

Gosiek33
22-10-2014, 09:24
Właśnie słucham Cejrowskiego w trójce.... przeciwko wszelkim zwierzątkom w tym kunom poleca lwie bobki :o Idzie się ze słoikiem do zoo (swego czasu w gdańskim zoo kolejki się ustawiały), do faceta co sprząta klatki i prosi i napełnienie. Według Cejrowskiego ucieka od tego wszystko co żyje.... ludzie nie - i ponoć zapachu nie wydziela :jawdrop:.... tylko ferromony :o

Jarek.P
22-10-2014, 09:33
Słyszałem o tym, że lwie, tygrysie, generalnie z tego regionu zoo. tyle, że mnie oczy szczypały już od samego przebywania w pobliżu tej części zoo, rozrzucania tego rodzaju skarbów łopatką po własnym obejściu nie wyobrażam sobie, delikatnie mówiąc :)

Niemniej dzięki za pamięć :) Kuny u mnie ani śladu, pierwszą wywiozłem, druga (hipotetyczna) zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach razem z dwoma jajkami-niespodziankami, póki co spokój.

hesperius
09-11-2014, 00:11
Lwie bobki kontra deskowanie ;)
Ekonomia wskazywała by na to pierwsze, ale cóż. Szkoda, że mruczki nie dają tego samego efektu. Byłoby i ekonomicznie, i ekologicznie, i w ogóle :D

Jarek.P
09-11-2014, 09:06
.... nie, chyba nie będę testował :)

Jarek.P
14-11-2014, 13:09
Tak pokrótce, żeby dziennik z niebytu wydobyć, jak również pokazać rodzinie własnej, że żyję i mam się dobrze, krótki wpis o tematyce motoryzacyjnej.

Niestety, nasz samochód biodegradowalny dobitnie nam pokazał, że trzymanie auta "pod chmurką", zwłaszcza jeśli pod tąże chmurką znajdują się dość podmokłe łąki, a zaraz obok las (również niezbyt sprzyjający szybkiemu wysychaniu rosy rankiem), niezbyt dobrze wpływa na trwałość samochodu. Zwłaszcza starego.

Cóż, trzeba było coś z tym zrobić. Po pierwsze samochód. W trosce o to, żeby się nie rozłamał w końcu na pół, został w nim w całości wymieniony próg, właśnie ten od strony lasu, ten drugi jest ok. Tamten po demontażu wyglądał tak:

https://lh3.googleusercontent.com/-s6hC_etjaf4/VMt28XR_-sI/AAAAAAAAN_s/AGOx9IhjlsQ/s912-Ic42/20141108_142019.jpg

Po drugie: wjazd do garażu. Temu do szczęścia brakowało dwóch rzeczy: podjazdu i bramy. Podjazd póki co z pomocą zaprzyjaźnionych fachowców został uklepany z cementu i piachu do zagęszczania, w przyszłym roku, jak finanse pozwolą, położy się tam jakiś bruk czy coś.

Podjazd w trakcie uklepywania:
https://lh3.googleusercontent.com/-9apnP3zobuA/Vfqpmy5G2tI/AAAAAAAASGw/a3tOUwGxrU8/s912-Ic42/20141008_104746.jpg

A brama... odgrażałem się długo, że zrobię sam. Udało mi się nawet przekonać małżonkę do tego pomysłu. Niestety. Ostatnią przeszkodą okazała się być teściowa osobista, która stanęła po stronie bramy zamówionej u profesjonalisty, bliźniaczej do furtki. Wraz z żoną sfinansowały, zamówiły... co było robić, stałem z rękami w kieszeniach i przyglądałem się jedynie:

Wykop pod fundament bramy, w dole widać rurę do opróżniania szamba, wentylację szamba i peszle do czujek bramowych. Można także z bliska podziwiać kunszt, z jakim obcinałem dachówkom zamki celem ich zamontowania na murku :D

https://lh3.googleusercontent.com/-Axr04h4fkkk/VfqpmxUnPHI/AAAAAAAASGw/zswTZQVzPys/s640-Ic42/20141008_104734.jpg

I gotowa brama, jeszcze bez wszystkich sztachet, za to w całej okazałości, za nią widać uklepany podjazd:

https://lh3.googleusercontent.com/-HZIiTMAOir4/Vfqpf3gPd_I/AAAAAAAASGk/YjksLJZhpJA/s912-Ic42/20141113_103106.jpg

Sztachety robię sam (bo chciałem je samodzielnie malować, żeby były takie same jak reszta ogrodzenia. Niestety, nie do końca to wyszło, sztachety z innego źródła, lepiej wysuszone, mocniej wchłaniały lazurę i w rezultacie wyszły minimalnie ciemniejsze (na zdjęciu porównywać z tymi trzema widocznymi po lewej, sztachety na furtce to inna bajka, one są do wymiany). Znaczy, dla mnie są minimalnie ciemniejsze... ;)
Ciekawostka jeszcze - bramę robił dobry ślusarz, dobrze mi się z nim rozmawiało, na fachowe tematy, podpytałem go o mnóstwo porad dotyczących amatorskiego spawania, samej bramy, jej konstrukcji, żeby tak nie stać z założonymi rękami sam też zakasałem rękawy i a to piach łopatą przerzucałem, a to bramę pomagałem wnieść i założyć... rezultat był taki, że jak pytałem potem o cenę za dodatkowe roboty nieujęte w pierwotnej wycenie, usłyszałem tekścior:
- no panie, od gościa w garniturze i pod krawatem to bym zawołał i z 500zł, ale jak pan tu stoisz i zapier...alasz równo z nami, to co ja mam panu powiedzieć?!?

:lol:

Jeszcze jako detal dla zainteresowanych: zainstalowana brama w widoku na wózki:

https://lh3.googleusercontent.com/-audpJqbR5GI/Vfqpf8u21wI/AAAAAAAASGk/aXMvdgkwajw/s912-Ic42/20141113_103126.jpg

A wracając do kwestii motoryzacyjnych, ostatnią rzeczą niezbędną naszemu jeździdłu do szczęścia byłby sam garaż. Też się posuwa, nie dość, że już w 4/5 jest zapłytkowany, to już miejsca w nim zrobiłem... no na upartego nawet i ze trzy rowery by się dało upchać :lol:

https://lh3.googleusercontent.com/-WBAjL5FT998/Vfqpf85MYHI/AAAAAAAASGk/HY08sSgfHmY/s912-Ic42/20141113_132727.jpg

Przemek Kardyś
15-11-2014, 17:11
A co ja powiem? Ładnie!

Gosiek33
15-11-2014, 17:23
Kobity nie zdzierżyły :lol2:


Niestety garaże tak mają... szczególnie u majsterkowiczów :cool:


Nie mamy niestety i jeden z pokoi tak wygląda :bash:



A ,,wystarczyło by" wybudować najpierw duży warsztat ;)

Jarek.P
15-11-2014, 21:26
OCZYWIŚCIE, ŻE MAM DUŻY WARSZTAT!!!!!!!! :evil:

Mój warsztat jest trzecim co do metrażu pomieszczeniem w całym domu, większe od niego są tylko garaż i salon. A ze sztachetami w garażu się rozłożyłem, ponieważ w warsztacie miejsca nie ma :lol:

bajcik
16-11-2014, 21:40
Brama ręczna czy napęd + automatyka?
Automatya gotowiec czy samoróbka?

Jarek.P
16-11-2014, 22:00
Na razie ręczna, napęd - będzie, choć nieprędko z powodów tych, co zawsze.

Jaki? Nie wiem. Gotowiec (sensowny) to dość droga impreza, więc oczywiście już rozpatrywałem opcję napędu home-made. Automatyka to oczywiście nie problem, gorzej z samą mechaniką. Do zrobienia, ale żeby to sensownie działało latami, też nie może być z byle czego, żadne silniki od wycieraczek nie wchodzą w grę, więc też nie byłoby to "pół darmo". Z tego, co czytałem na Elektrodzie, dobrze się sprawdzają kompletne napędy wspomagania kierownicy ze szrotu, taki napęd jednak kilka stówek też kosztuje, a to przecież zaledwie początek imprezy. Nie wiem, waham się, robić samemu i bawić się, czy wydać kilkaset zł więcej i mieć gotowe, profesjonalne rozwiązanie.

Jarek.P
21-11-2014, 11:14
Przewijał się już kilka razy w naszym dzienniku temat usuwania gniazd os i szerszeni.

Ciekawostka w temacie pokazująca, jak do problemu powinien podejść Prawdziwy Bohater w Swoim Domu (niestety nie mam w chrześcijańskim języku):

http://x3.cdn03.imgwykop.pl/c3201142/comment_RBkTDKl6HbjH1d7n7XE6mUQk93VYG49B,w400.jpg

mmaarcin
21-11-2014, 19:01
Przychodzę z prośba o poradę.

Czytając twój dziennik doskonale zapamiętałem twoje boje z kuną.
Tak się składa, że jestem na etapie dachu (bez deskowania), będę mieszkał w sąsiedztwie lasku sosnowego. Moi sąsiedzi za miedzy (8 metrów) polegli na polu walk z kuną - zerwali paroizolację i wełnę a następnie zapianowali całe poddasze. Ja odkryłem ślady (nie powiem czego) na działce oraz odciśnięte łapy na wieńcu.
Kuna/y aktualnie pomieszkują jakieś sto metrów ode mnie w szopie u sąsiada.
TY! Jako osoba zaprawiona w tych walkach przeszedłeś odpowiednie przeszkolenie.
Pomóż mi proszę w odpowiednim zabezpieczeniu mojego dachu .
Bardzo proszę.

Jarek.P
21-11-2014, 19:35
Odpisuję u Ciebie w komentarzach.

mmaarcin
21-11-2014, 20:17
Dziękuję za poradę.
Ttrochę mnie podłamałeś, ale dzięki.

Jarek.P
03-12-2014, 17:38
http://x3.cdn03.imgwykop.pl/c3201142/comment_PV6YuMGa0bJUZYjD5XjAv4Bja58Odws1,w400.jpg

Tern
04-12-2014, 06:08
Bardzo przydatne, dzięki :D Powieszę to żonie w widocznym miejscu :P

rewo66
04-12-2014, 07:25
Hi hi
Ja już obrazek skopiowałem powiększyłem i wydrukowałem. Tylko muszę znaleźć miejsce gdzie go powieszę. ;)

Tomasz Antkowiak
01-01-2015, 23:17
Jarek, czy mnie pamiec nie myli i to gdzies u Ciebie czytalem nt instalacji RTV-SAT pociagnietej na strych ?

Jarek.P
02-01-2015, 00:42
Być może u mnie, bo ja tak mam, a co?

rewo66
02-01-2015, 08:42
Wszystkiego dobrego w nowym roku :)

Jarek.P
02-01-2015, 08:47
Dziękuję :)

I również życzę Szczęśliwego Nowego Roku!

Jarek.P
12-01-2015, 09:34
Taką sobie ciekawostkę pokażę, prawdziwą konkurencję dla Satela :lol:

https://lh4.googleusercontent.com/-X2JBiNBJbZU/VLOGOj_2rgI/AAAAAAAAN50/ZOX1Mefyg2M/w958-h539-no/20150111_183102.jpg

Jest to moduł "prawie jak INT-ORS", a tak na serio są to nieznacznie wzbogacone przekaźniki wykonawcze do wyjść z centrali alarmowej (same wyjścia typu OC, 50mA nadają się co najwyżej do mrugania LEDami i chyba do niczego więcej), pozwalające na dalsze pielęgnowanie lenistwa własnego (lenistwo jak wiadomo jest największym motorem postępu w historii ludzkości). Dzięki temu modułowi dzięki pilotowi od alarmu mogę sobie z samochodu otworzyć i zamknąć wrota garażowe oraz (w przyszłości) bramę wjazdową na posesję, mogę również zapalić oświetlenie zewnętrzne "przed domem" oraz co najwygodniejsze, przy otwieraniu garażu automatycznie włącza mi się oświetlenie wewnątrz tegoż garażu (co przy wjeżdżaniu tyłem po zmroku do ciasnego, niestety, garażu jest sporym ułatwieniem).
Pomysł działa od wczoraj i jest niemal ok, wymaga jednak dopracowania, bowiem póki co nie rozróżnia otwierania wrót od ich zamykania, skutek jest taki, że światło zapala się/gaśnie przy każdym kierunku ruchu wrót, podczas gdy docelowo chciałbym to zrobić tak, że otwieranie światło zapala, zamykanie jest ignorowane, światło świeci się zadaną ilość czasu. Do zrobienia, ale wymaga poświęcenia temu tematowi jeszcze odrobiny czasu.


Drugi temat do pokazania jest tematem mocno przeterminowanym. Pomysł dużego zasilacza "do wszystkiego" mającego zastąpić rząd zasilaczy wtyczkowych zajmujących niemal dwie listwy w serwerowni zapowiadałem dobre pół roku temu (jak nie wcześniej), pokazywałem nawet gotową konstrukcję, niestety od tamtego czasu temat się odleżał, bowiem chciałem do tej samej obudowy wpakować jeszcze kawał elektroniki związanej z obsługą interfejsu RS485 (do sterowania domową automatyką). Niestety, póki co, wygląda na to, że temat RS485 przerósł mnie jako programistę, nie radziłem sobie z tym, prototypowe dwa urządzenia, które miały ze sobą "gadać" owszem gadały, ale na tyle zawodnie, że nie odważyłem się zamotować ich w domu, w końcu tematu miałem dosyć i go na jakiś czas porzuciłem. A ponieważ brak zasilacza bywał bolesny (np. z powodu braku miejsca na kolejne "klocki" na listwach zasilających), postanowiłem go w końcu wmontować tak jak jest, wyposażonego tylko w moduł zasilania (12V, 20A max), kontrolę napięcia i pobieranego prądu oraz zespół filtrująco-zabezpieczający każdy kanał z osobna.
Oto i on, już działający w serwerowni, póki co na niego przepiętych jest tylko kilka urządzeń:

https://lh5.googleusercontent.com/-GBHzFVFCE7M/VLOGOt_d9NI/AAAAAAAAN50/GIsEFzWub4U/w958-h539-no/20150111_224739.jpg

Zasilacz to ten duży z wyświetlaczem. Pod nim serwer emerytowany (przegrzewać się zaczął, zwiechy zaliczać, w końcu dałem mu odpocząć), na nim: serwer zastępczy, w którego roli działa sobie stary laptop. Rozwiązanie jest tymczasowe, ale całkiem mi się póki co podoba, bo lapek mimo, że zabytkowy, ma parametry całkowicie wystarczające do stojących przed nim zadań, a ponieważ jest to laptop, w dodatku z zamkniętą pokrywą, to pobiera mi też połowę mniej prądu niż serwer, a to też ma niemałe znaczenie.
Będę miał wenę twórczą w temacie, to serwera staruszka wyciągnę, wybebeszę i do zwolnionej obudowy wmontuję coś lepszego, może z pasywnym chłodzeniem (bo cisza, jaka zapanowała po wyłączeniu tego serwera zrobiła na mnie duże wrażenie, on niby nie szumiał jakoś bardzo głośno, ale non stop za to), zbilansowanego energetycznie? Temat do zabaw jest wdzięczny, kiedyś w necie widziałem opis konstrukcji domowego serwera plików, który wszystkiego pobierał 16W mocy, ja będę szczęśliwy, jeśli utrzymam się w limicie 40-50W :)

blekowca
12-01-2015, 09:59
serwer plików - ja przymierzając się do wyboru ISP (dostawcy internetu jakby kto nie wiedział) biorę też pod uwagę netię. Cenowo nie odbiegają, a ich ruter ma od razu zaszyty serwer plików i nawet drukarkę można do niego podłączyć, więc chyba się skuszę :)

Jarek.P
12-01-2015, 10:05
Ech, gdybyż to o sam serwer plików chodziło, to problem by był prosty, jakiś dobry router i problem z głowy. Niestety, mój serwer pełni też i inne role, których taka zabawka mi już nie zapewni, na chwilę obecną niestety muszę mieć coś, na czym działają windowsy, jeden z używanych przeze mnie programów nie ma wersji linuksowej.

rewo66
12-01-2015, 11:24
Ja z uwagi na brak odpowiedniego zasobu wiedzy specjalistycznej wolę Satela ale brawa za kreatywność. :bye:

Jarek.P
12-01-2015, 11:40
W tym akurat module wiele wiedzy specjalistycznej nie ma, to po prostu sześć przekaźników podłączonych do wyjść "OC" centrali, tyle, że w ładnej (mam nadzieję) obudowie i jeden z nich ma możliwość dodatkowego sterowania, niemniej dzięki :)

bajcik
12-01-2015, 12:20
Jak dużo pamięci nie potrzeba to może jakieś BananaPi?
na nim linuksa,
-> na nim virtualbox
-> na nim windowsik stary
-> a na nim ta aplikacja?

Różne nettopy potrafią też być ciche, energooszczędne i mocnawe. Wsadziłbyś takiego do obudowy po serwerku żeby nie kłuł w oczy swoją nowoczesnością ;)

EDIT: po namyśle: wirtualna maszyna windowsowa radzej nie pójdzie z powodu odmiennej architektury

Jarek.P
12-01-2015, 12:38
O właśnie o czymś takim myślałem, albo o nettopie kupionym gdzieś okazyjnie na allegro albo o składaku robionym na podobnej zasadzie (płyta micro-ATX i odpowiednie komponenty). Obudowa po serwerku być musi, bo to ma w racku jak serwer wyglądać, a nie jak przymocowana trytytkami prowizorka :D, więc tu jest też od razu problem, bo całość musi się zmieścić w obudowie 1U (taką mam, raczej nie chcę zmieniać).
Od strony hardware potrzebuję raptem sprawnej sieci, kilku portów USB minimum 2.0, lepiej 3.0 i właściwie niczego więcej.

Co do rozwiązań linuxowych - nie wiem, czy to by nie było zbyt kosmiczne rozwiązanie, żeby na linuchu odpalać windę z powodu jednej aplikacji. Poza tym póki co, w windzie czuję się o wiele pewniej, linuksa znam na poziomie żałosnym (mówię o linuchu konsolowym, klikać w GUIa to każdy głupi potrafi) i szczerze mówiąc wolałbym się go uczyć w trochę bezpieczniejszym środowisku, niż własny serwer, w dodatku pełniący dość istotne funkcje w domu.

macek123
12-01-2015, 17:45
Jarek, ja też mam serwer w domu do roznych celow... dlugo nad tym dywagowalem co to bedzie, ale stanelo na podobnym jak masz powyzej na foto.
Generalnie laptopy (zwlaszcza te z roztrzaskana matryca itd :) ) są dosc tanie. Oczywiscie zalezy jakie parametry. Maja zasadniczy plus. Biorą malo pradu.
Wbrew pozorom zalezy do czego to ma sluzyc, ale jak ma byc komp nonstop chodzacy to az zal by go nie wykorzystac do celow pobocznych w stylu serwer dlna itp. A tu, sporadycznie bo sporadycznie czasem trzeba mocy obliczeniowej. Moj w standbaju bierze okolo 25W.

Jarek.P
12-01-2015, 19:39
Serwer dlna miał być, ale skończyło się na tym, że filmy zawsze ściągam w pracy (w domu mam limit transferu, niestety) i potem je streamuję do domowej sieci wprost z laptopa, nie ma potrzeby ich kopiowania na serwer. Ten jednak przydaje się do innych rzeczy, chodzi non stop, więc o żadnym stand-by nie ma mowy. Normalnie pracując pobierał od 70 do 110W, laptop obecny - w sumie nawet nie wiem, ale z parametrów zasilacza wynika, że nie powinien przekraczać 60W, przy wyłączonej matrycy mam nadzieję, że znacznie mniej. Kto wie, może więc tak to zostawię? Zawsze w końcu mogę tego lapka wsadzić w obudowę od serwera, żeby mieć super widok w serwerowni ;)

macek123
12-01-2015, 20:04
w standbaju czyli tak na ogol jak nie jest nawalony robota...
ogolnie to mam tam www, dysk sieciowy, wspomniane dlna, wizualke , torrenty z shedulerem itp. rzeczy - prąd mierzylem po chamsku amperomierzem, ale na ogol bylo 1A z hakiem przy 19V, inna sprawa to to ze uzycie procka jest na ogol minimalne, w kazdym razie jak dla mnie rozwiazanie bylo w tamtym momencie najlepsze

bogasman
13-01-2015, 11:38
Jarku, na Twoim miejscu zainteresowałbym się jednak jakąś odmianą Malinki i może to być Banana Pi. Do tego nie trzeba wybitnej wiedzy linuksowej. Postawisz sobie na tym OpenHABa, który powinien Cię zainteresować, MiniDLNA, Sambe, podłączysz dysk na SATA. Ciągnie to minimalne ilości prądu, no po prostu żyć nie umierać...

bajcik
13-01-2015, 11:49
OpenHAB też mi się wydaje ciekawy do spinania różnych różności w jedną szynę danych z którą można coś dalej pokombinować. Musimy namówić użytkownika kolorado (http://forum.muratordom.pl/showthread.php?111634-opomiarowanie-domu&p=6716727&viewfull=1#post6716727) (który jest tam developerem zdaje się) do założenia wątku na temat tego projektu :)

Jarek.P
13-01-2015, 13:01
Brzmi pięknie, jako technologia kusi, więc prędzej czy później zapewne się skuszę. Póki co jednak... serwer bez windowsów? Toć to dla mnie brzmi jak samochód bez dachu: niby można, ale nie w naszym klimacie, nie do naszych potrzeb, to dobre "dla młodych" :)

kolorado
13-01-2015, 13:30
OpenHAB też mi się wydaje ciekawy do spinania różnych różności w jedną szynę danych z którą można coś dalej pokombinować.
Polecam, sam w krótkim czasie stałem się wielkim fanem tego systemu, być może dlatego że doskonale wpasował się w moje potrzeby. A może dlatego że jest bardzo uniwersalny i elastyczny i posiada mnóstwo możliwości, a także że sam mogę sobie go dowolnie rozbudować lub naprawić, bo to projekt open source.


Musimy namówić użytkownika kolorado (http://forum.muratordom.pl/showthread.php?111634-opomiarowanie-domu&p=6716727&viewfull=1#post6716727) (który jest tam developerem zdaje się) do założenia wątku na temat tego projektu :)
Wątek założyć może ktokolwiek, z chęcią będę tam zaglądał, tylko czy naprawdę jest sens? Istnieje wiele wątków ogólnych, jak "opomiarowanie" czy "instalacja alarmowa", bądź "programowalne instalacje". Do rozwiązywania konkretnych problemów bardziej będzie się nadawać grupa OH, do ogólnych koncepcji wątki ogólne będą wystarczające.
Co do tego dewelopowania, to mam niewielki udział - raptem kilka poprawek i plugin do Integry (zresztą jeszcze nie zaakceptowany, ale działa).

Jarek.P
13-01-2015, 13:33
i plugin do Integry (zresztą jeszcze nie zaakceptowany, ale działa).

No i tu mnie macie!
To gdzie najsensowniej tego banana kupić? :stirthepot:

kolorado
13-01-2015, 13:47
No i tu mnie macie!
To gdzie najsensowniej tego banana kupić? :stirthepot:
Ale OpenHAB bez problemów działa na Windowsie. Chyba że z innych powodów wolisz banany... ;)

BTW: plugin do Integry niestety wymaga ETHM-1 lub INT-RS.

Jarek.P
13-01-2015, 14:02
Dobra, zapoznam się,
Banany swoją drogą bardzo lubię i ciekaw ich jestem w nowym dla mnie zastosowaniu, więc czemu nie. Banany z malinkami jeszcze... w końcu to by też rozwiązało moje problemy z RS485, zamiast tworzyć od zera protokół wymiany informacji, miałbym gotowca pracującego po IP. Co prawda koszta własne mocno by to podniosło, bo w miejsce podstawowego, najprostszego modułu do RS485: czyli prostej Atmegi 8 za 5zł i bufora linii za kolejne 5zł (i jeszcze jakaś niezbędna drobnica, no niechby za 10zł) mam z marszu stówkę (albo ponad) za najprostszą malinkę, w dodatku bez szans jej upchnięcia np. w puszce instalacyjnej pod wyłącznikiem (a więc nici z gaszenia światła w domowym kiblu za pomocą smartfona siedząc w pracy ;)). Zresztą, niewątpliwie da się pożenić obie technologie, w końcu nie wierzę, by do tej rodziny ktoś nie zaimplementował RS485.

Plugin do Integry - no wiadomo, że jakoś z nią musi się komunikować, ETHM-1 oczywiście mam (ten moduł wchodził u mnie w skład podstawowego zestawu, rzeczy niezbędnych absolutnie :) ).

kolorado
13-01-2015, 14:18
Banany z malinkami jeszcze... w końcu to by też rozwiązało moje problemy z RS485, zamiast tworzyć od zera protokół wymiany informacji, miałbym gotowca pracującego po IP.
Nie wiem za bardzo co planujesz, ale można kupić adapter RS232<->RS485 i podłączyć to do zwykłego PC. Oczywiście RPi też jak najbardziej, ale ja zdecydowałem się na coś większego, bo OpenHAB może z czasem się rozrosnąć i wtedy okaże się że RPi nie wystarczy. Zapewne masz jakąś maszynę przeznaczoną na serwerek, to jest IMO dobre miejsce dla OH. Oczywiście muszą być wszystkie kable w pobliżu.

Jarek.P
13-01-2015, 14:25
Wszystkie kable w pobliżu są, oj sąąąą :lol:

https://lh4.googleusercontent.com/-QFDxhWuMkVo/VLOGOhhFYuI/AAAAAAAAN50/iZL3PBCwmlk/w392-h697-no/20150111_224807.jpg

A co planuję? A żebym to ja wiedział... Moja domowa automatyka to póki co rozsiane moduły do sterowania grupami oświetlenia, inteligentne sterowanie recyrkulacją, czy drobiazgi w stylu sprawdzania i raportowania via terminal od alarmu, że listonosz był i coś do skrzynki wrzucił. Póki co każdy z takich modułów działa w pełni niezależnie (jedynie ten od skrzynki pocztowej z alarmem jest połączony), ale marzy mi się spięcie ich w sieć z możliwością sterowania zdalnego.

kolorado
13-01-2015, 14:34
Póki co każdy z takich modułów działa w pełni niezależnie (jedynie ten od skrzynki pocztowej z alarmem jest połączony), ale marzy mi się spięcie ich w sieć z możliwością sterowania zdalnego.
Wydaje mi się, że OH nada się do tego celu idealnie. Tylko niekoniecznie potrzeba do tego RPi, skoro masz już jakiś serwer.

Jarek.P
13-01-2015, 14:43
To też o malinkach myślałem jako o tych rozsianych modułach po domu. Pokazana na zdjęciu serwerownia nie skupia wszystkiego, to jedynie centralny węzeł, ale np. sterowników oświetlenia mam cztery, instalowane są w różnych miejscach domu i grupują tam "swoje" linie oświetleniowe. Obecnie są to niezależne urządzenia a z czasem myślałem, żeby je wymienić na takie z komunikacją po RS485. I mogę to albo zrobić od zera na atmelach (jak planowałem do tej pory) albo cały taki moduł zrobić na RPI.

bajcik
13-01-2015, 14:53
O ile mnie szczatkowa wiedza o OpenHab nie myli, to wylaczanie swiatla w Jarkowym kiblu realizowalbym tak (BananaPi tylko dla rs486, jesli serwer nie moze magistrali obsłużyć sam)

Fizycznie:


.--- atmega8 w kiblu
|
--+----------+--------------------- RS486
|
BananaPi .-- Serwerek
| |
--+-------+-----+----+------------ Ethernet
| |
ETHM-1 --' `-- Routerek ---- INTERNET ---- smartfon


Logicznie:



.-- atmega w kiblu
|
==+===+====+======================= OpenHab
| |
| `--- satel integra
|
`--smartfon



(kolorado, krzycz, jesli bede klamal!)

bogasman
13-01-2015, 15:05
Tak jak pisze kolorado OH można oczywiście uruchomić na Windowsie, tylko że Jarek chce też RS-485, 1-wire, DLNA, pewnie też sambę, jakiś serwer pocztowy i do tego żeby jak najmniejszy cug do prądu był. To wszystko można w kilka godzin postawić na RPI albo BananaPI i zapomnieć. Do teggo idealnie się to nadaje do zabawy z arduino itp. cudami. Ja wiem, że szkoda starego laptopa bo jednak ma jakąś wartość funkcjonalną o wiele wyższą niż cenę, no ale dla mnie to czas jest cenniejszy i zużycie prądu ;-) Bananek ma wszystko co RPI i jest do tego dosyć mocną maszynką ma 1GB ramu 1GBit kartę sieciową i SATA gotowe do podłączenia dysku, nie wymaga dodatkowego chłodzenia. Aha jest też na Banana przygotowany przez naszych rodaków gotowy image OpenMediaVault.

kolorado
13-01-2015, 15:32
Czy mi się tylko wydaje, czy "Samba" faktycznie na Windowsach jest preinstalowana? ;)

Ja tam żadnego problemu w Bananie nie widzę, ale IMO system można postawić na tym sprzęcie, co już jest. Docelowo można się zastanowić jakiej maszyny użyć, należy wszystko kroić na miarę. Tak jak pisałem do lapka można podpiąć prosty adapter RS-485 za kilkanaście złotych (jeśli na USB, to trochę więcej), adapter 1-wire także (nieco więcej). Zresztą decyzja należy do Jarka, ja tylko podaję tańszą alternatywę.

bogasman
13-01-2015, 15:39
No cóż, tak jak piszesz, tymczasowo to tańsza alternatywa i pewnie lepiej postawić sobie OH na windzie i zobaczyć z czym to się je a potem decydować o potencjalnych zmianach.

Jarek.P
13-01-2015, 17:11
Też właśnie na razie zobaczę o co w tym OH biega.

Nawiasem mówiąc z konwerterem RS485 na RS232 nie ma żadnego problemu, sobie zrobiłem już dawno :)

Jarek.P
14-01-2015, 17:02
Panowie specjaliści od OH, wytłumaczcie mi tak na dzieńdobry jedną rzecz, bo zacząłem czytać o tym systemie i to pozostaje póki co dla mnie niejasne. OH integruje mi domową automatykę (załóżmy roboczo, że moja automatyka jest w stanie zintegrować się z czymkolwiek) za pośrednictwem serwera OH i umożliwia jej zdalną kontrolę z aplikacji klienckich np. na smartfonie.

Super, dotąd rozumiem, wizja bardzo mi się podoba, niejasne jest dla mnie natomiast w jaki sposób aplikacja kliencka ma się łączyć z serwerem.
Serwer tkwi w domu, ma lokalny adres IP, całość schowana za NATem, moim firewallem oraz przepuszczona przez operatora internetu (w moim przypadku jest to Plus LTE), który bezwzględnie wycina wszystkie porty poza niezbędnymi szaremu internaucie. Dodatkowo mam dynamiczne IP i co najwyżej możliwość skonfigurowania jakiegoś Dynamic DNS.
Druga strona, na której jest klient: smartfon pracuje z innym operatorem, jestem w pracy, więc nie ma mowy o żadnym wifi z tej samej podsieci, co w domu. Czy jedno z drugim dogada się bez problemu? Jeśli tak, to jak, po jakich portach, jak klient wie, gdzie szukać serwera?
Jeśli zaś odpowiedź na powyższe pytanie brzmi "nie", to co dalej? Hamachi? Czy Open VPN wystawione z mojego routera (nie używałem jeszcze, ale mogę)?

kolorado
14-01-2015, 17:31
Ja akurat nie jestem specjalistą w zakresie dostępu z zewnątrz, mam po prostu statyczny IP i skonfigurowany VPN. W ten sposób dostaję do lokalnej sieci zarówno z PC, jak i z telefonu. Bezpośrednio OH nie mam wystawionego, ale też można. Aplikacja na telefonie posiada nawet zdefiniowane 2 adresy: lokalny i zewnętrzny.
Trzecia opcja to "cloud service" my.openHAB: https://my.openhab.org/, ale jest jeszcze w fazie beta i sam nie używałem, bo nie potrzebuję. Jak rozumiem w tym układzie to serwer OH łączy się do my.openHAB przesyłając wszystkie dane. Mam kontakt z osobą która używa tego serwisu, ale nie mam informacji czy są z nią jakieś problemy i jaką ma funkcjonalność. Na szybko znalazłem taki opis:

To cater for secure remote access, we have furthermore just started a private beta of a new service: my.openHAB will provide you the ability to connect to your openHAB over the Internet, securely, through commercial SSL certificates, without a need for making any holes in your home router and without a need for a static IP or dynamic DNS service. It does not store any data, but simply acts as a proxy that blindly forwards the communication.

Czyli serwis działa jako proxy - udostępnia serwer na jakimś konkretnym URLu, co chyba załatwiało by to sprawę. Nie wiem jak to działa z aplikacjami klienckimi, trzeba by potestowac najlepiej.
Co do portów, to serwer działa na 8080, ale oczywiście da sie to przekonfigurować.
To tyle informacji które posiadam. Po więcej trzeba by pogóglać albo zapytać na GG.

Jarek.P
14-01-2015, 18:52
Dobra, serwer postawiony, póki co wsadziłem nań demonstrację ze strony openhaba, smartfon pięknie wszystkim steruje i juz mi się micha cieszy :)

Dla potencjalnych zainteresowanych od razu, na gorąco garść informacji:
1) serwer OpenHab bez problemu można postawić na windowsach. Ze strony projektu zresztą wynika, że w zasadzie można go postawić na wszystkim, na czym tylko java działa.
2) Zdalny dostęp (np. ze smartfona) odbywa się po porcie 8080, żeby to działało wystarczyło na routerze skonfigurować przekierowanie tegoż portu z WANu routera na adres serwera za NATem.
3) dynamiczne IP ze strony providera internetowego zwalczyłem pierwszą z brzegu usługą dynamic dns, mój router szczęśliwie to wspiera.

I to na razie tyle, ja wracam do zabawy, o kolejnych wnioskach będę informował na bieżąco :)
Swoją drogą, czy jest jakieś forum poświęcone OH?

kolorado
14-01-2015, 21:57
Dla potencjalnych zainteresowanych od razu, na gorąco garść informacji:
1) serwer OpenHab bez problemu można postawić na windowsach. Ze strony projektu zresztą wynika, że w zasadzie można go postawić na wszystkim, na czym tylko java działa.
No przecież pisałem że działa. Sam używam na Windzie i Debianie.



2) Zdalny dostęp (np. ze smartfona) odbywa się po porcie 8080, żeby to działało wystarczyło na routerze skonfigurować przekierowanie tegoż portu z WANu routera na adres serwera za NATem.
Na 8080 jest HTTP, HTTPS jest na 8443. Do zabawy wystarczy oczywiście publiczny dostęp na porcie 8080, ale do celów "produkcyjnych" raczej trzeba skonfigurować autoryzację i HTTPS.


Swoją drogą, czy jest jakieś forum poświęcone OH?
Wspomniane przeze mnie GG: https://groups.google.com/forum/?hl=pl#!forum/openhab
Polecam przejrzeć także Wiki: https://github.com/openhab/openhab/wiki

Jarek.P
15-01-2015, 08:16
Dzięki za te linki, google groups sam znalazłem, zaś ten link wiki wcześniej zignorowałem, bo uznałem, że skoro "wiki", to będzie jakiś encyklopedyczna notka n/t systemu, podczas gdy tam jest właśnie całe kompendium wiedzy. Nic, będę miał co robić. A niezależnie od tego , muszę przysiąść nad implementacją jakiegoś interfejsu do moich sterowników, bo serwer serwerem, ale sam serwer wiele nie da, jeśli z niczym nie będzie połączony.

bajcik
15-01-2015, 08:42
smartfon pięknie wszystkim steruje i juz mi się micha cieszy

ale sam serwer wiele nie da, jeśli z niczym nie będzie połączony.
To czym sterowałeś? Co robi to demo? (ja jeszcze nie stawiałem tego u siebie)

Jarek.P
15-01-2015, 08:56
Demo stanowi jakiś kompletny system sterowania oświetleniem, żaluzjami i ogrzewaniem w hipotetycznym domu, można sobie tym wszystkim sterować, nie ma to jednak żadnego odniesienia do fizycznych urządzeń, bo te po prostu nie istnieją. Tak więc moja zabawa póki co ograniczała się do klikania paluchem w komórce w wyłącznik oświetlenia w "bathroomie" i cieszenia się jak głupi do sera, że na serwerze widać, że to światło tamże zgasło albo się zapaliło.

Poważniej zaś do tematu podchodząc, nawet to demo pokazuje bardzo fajne możliwości systemu, o ile możliwość zapalania światła w łazience przy pomocy komórki jest tyle śmieszna, co kompletnie zbędna, tak już pokazanie w prostym komunikacie na telefonie, że w domu są trzy niezgaszone światła i dwa otwarte okna, podczas gdy dom powinien być zamknięty na cztery spusty, a my w pracy/szkole, jest już cenna.

Myjk
28-01-2015, 11:15
Witam, wpadłem tylko na krótko po odszkodowanie, bo przez wątkotwórcę spędziłem ponad siedem dni na czytaniu dziennika (i nie mówię że bez przyjemności!), kosztem życia rodzinnego -- innymi słowy żona ma na mnie FOCHA, bo zamiast w łóżku siedziałem przy telefonie czytając wyżej podpisanego. Odszkodowanie przyjmuję w dowolnej postaci, najlepiej naturalnej, o zwłaszcza naturalnej! Poza tym dodatkowe odszkodowanie należy się także za straty moralne, gdyż lektura i obserwacje poczynań wpędza w kompleksy. Powiem więcej, wprowadzanie czytających w błąd też powinno się wątkotwórcy wyżej podpisanemu odbić czkawką, gdyż absolutną niemożliwością jest, aby jedna i ta sama osoba posiadała tak ogromny zakres wiedzy teoretycznej i zdolności manualnej! To jest po prostu NIE-MO-ŻLI-WE. Protestuję! W imieniu nauki protestuję!!!

Jarek.P
28-01-2015, 11:33
...yyyy.... Dobra! Daleko nie masz, w takim razie zapraszam po odbiór odszkodowania w formie jak najbardziej naturalnej (ale uprzedzam: przemysłowej, "Jarkowego" jakoś ostatnio nie warzę), a w ramach leczenia kompleksów oferuję wycieczkę po Domu w Lesie połączoną z pokazywaniem palcem wszystkich fuszerek i niedoróbek, które wynikły z braków wiedzy i doświadczenia u niżej podpisanego, uczciwie muszę przyznać, że jest ich trochę. I choć pociechą dla mnie jest fakt, że licząc proporcjonalnie: fuszerki / całość roboty wykonanej przez osobę nie wypadam wcale najgorzej na tle fachowców, którzy się przewinęli przez naszą budowę, to jednak faktem jest, że duuuużo jest takich rzeczy, które robiąc drugi raz zrobiłbym inaczej albo przynajmniej staranniej :) Ten tylko plus, że o swoich fuszerkach wiem, a cudze co jakiś czas odkrywamy, w różnych okolicznościach zresztą.

PS: niemniej dzięki za miłe słowa :)
PS2: ale cały Nasz Dziennik na telefonie przeczytać, czy nawet przejrzeć... albo masz duży telefon, albo dobre oczy :)
PS3: w imieniu nauki? A co ja nauce winien? :confused:

dorkaS
28-01-2015, 13:40
Jarku, z naturalnych rzeczy to może Koledze kunę...

Jarek.P
28-01-2015, 13:43
O, dobre, dobre, ale kurczę, nie mam aktualnie, wszystkie mnie wyszli jak raz... :confused:

Myjk
28-01-2015, 14:23
Co, biednemu robaczkowi, po oględzinach i leczeniu kompleksów na podstawie "Jarkowych fuszerek", skoro nie będzie mi dane doskoczyć wziąć do tego poziomu nawet jak rynce wysoko do góry wyciągnę. Inna sprawa, że ja z takich okazji korzystam chętnie -- Żona tylko ma problemy z akceptacją takiego stanu, zwłaszcza, że jako budowlaniec z wykształcenia, pesymista budowlany z Niej przebrzydły -- i nic to że Jarek z Marek miał browarek (choć już nie ma), gdyż posiadając "za pasem" medalistę ogólnopolskich konkursów browarniczych, z trunkiem wybornym (absolutnie!) leczniczym, na czas dokładnych oględzin, problemu być nie powinno. ;) A może w stanie upojenia, wyżej podpisany, coś podpowie więcej na temat projektu i budowy niż tutaj napisać zdołał. ;)

Ad. PS. Ponoć się wazeliną umazałem -- ale to tylko złe języki, ludzkie pomówienia!
Ad. PS2. Po paru latach wykonywania rękodzieła z myszką w prawej dłoni i wślepianiu się w obrazy ruchome pokazywane przez monitor, wzrok rzeczywiście już nie ten -- stąd większość lektury spędzona zdecydowanie przy ekranie 24". Jeno z wieczora, by mej białej łasicy z lasu nie prowokować, uciekać od od komputera wypadało, by pokątnie skończyć tę chłostę czym prędzej.
Ad. PS3. Gdyż wykorzystujesz perfidnie do realizowania swoich niecnych czynów, niewinną dziewicę!

PS. 4. Pozdrawiam ze Stodoły w Wesołym Lesie z niechybnym zamiarem przeprowadzenia się do Kostki w Polu na Zakręcie.
PS. 5. Dziękuję za dobre chęci, lecz z pytaniem śpieszę: po cóż mi Jarkowa kuna, skoro mam w "swoim parku" lochy z młodymi i już nie raz można było z mym udziałem kręcić teledysk do Pana Kleksa (dosłownie, kleksa)? Poza tym zdarzają się też lisy, zające, kozy (nie dojne), o jeżach nocujących notorycznie w psiej budzie przez grzeczność nie pomnę. To i kuna pewnie, choć może nieco bardziej kurturarna, przemyka niezauważona. Natury u nas w podwawielu dostatek!

Jarek.P
28-01-2015, 15:19
To ja chętnie zamienię jeże na bażanty. Bo jeże zawsze chciałem (a nie ma), bażantów natomiast u nas dużo. Kunę mogę dołożyć gratis, jak się kolejna złapie :)

Myjk
29-01-2015, 09:38
Przyziemnych kłujących, choć zapchlone niestety piekielnie i śmierdzące, nie wymienię na (kolejne) trzeszczące skrzydlate. Mam bowiem w zanadrzu do licytacji pawie zza płota. Sąsiad postanowił "hodować", stwierdzając przy okazji zwrócenia uwagi że mordę piłują niemiłosiernie w nocy noworodkowi i rodzicom tegoż spać nie dając -- że to nie bardziej uciążliwe niż szczekające psy. Zamykać natomiast "w kurniku" ich na noc nie będzie, bo to niehumanitarne (?). Tych wyjątkowo ładnych i kolorowych "smoków" za płotem największemu wrogowi nie życzę. Skubańce trąbią głośniej niż silnik odrzutowy na dopalaczach, zwłaszcza jak się rozedrą o 3-4 rano (siedząc na moim dachu) gdy cisza jak makiem zasiał. Kogut (którego sąsiad też posiada, wraz z całą jajkową fabryką) to przy nich mały pikuś.

Dla Twojego pocieszenia Jarku napiszę, że natura nie dokucza tylko Tobie. Szwagier (kierunek Otwock, ma podobny lasek jak Twój), też miał kunę -- i też walczył podobnie jak Ty. Miał też szerszenie, ale do tego stopnia, że w pewnym momencie zastanawiał się czemu ściana mu grzeje. Podejrzewając nawet, że jakaś ekipa zamurowała mu kaloryfer. Później jednak płyta zaczęła mięknąć, aż zrobił się ni to przeciek ni to grzyb -- wtedy szybko się okazało, że ma jednak lokatorów. Struł bydlaki przez małą dziurkę -- po wycięciu KG wyglądało to nieco przerażająco, bo gniazdo było przeogromne.

Ja też obecnie mam szerszenie, ale ponieważ zagnieździły się w szczycie dachu i od strony z której nie ma z nimi kontaktu, postanowiłem z nimi nie walczyć. Od kiedy się zagnieździły jest zdecydowanie mniej os. Z dwojga złego wolę już szerszenie, choć przeraźliwie wielkie i brzęczące, niekiedy wejdziemy na siebie gdy się jakiś zgubi i ciarki mi po plecach przechodzą od samego dźwięku, to jednak są mniej upierdliwe i groźne niż osy gdyż starają się czym prędzej oddalić, a i wolniejsze zdecydowane toteż łatwiej strącić w razie zagrożenia.

Także trzymajmy się ramy... my leśne gałgany. :D

Jarek.P
29-01-2015, 13:41
Pawi nie chcę! Po pierwsze, miałem okazję parę razy usłyszeć, jak te ptaszki pięknie ćwierkają i chyba wolę bażanty. Poza tym... jak słysze o pawiach, zwykle przypomina mi się sytuacja z Chmielewskiej, opisana przez nią w dawnych czasach, gdy jeszcze pisała ciekawie, o ile pamiętam opisała ją dwukrotnie: w Autobiografii i w "Jeden kierunek ruchu": jeden pan postawił samochód (marki Simca, stanowiący dla niego bóstwo absolutne i miłość jedyną) pod drzewem, które było grzędą dla sporego stadka pawi. Po paru godzinach samochód wyglądał... ano według opisu, jakoś tak:

http://www.dotyki.pl/_picbase/3e5d4b39dd7f8cf50c4ab3c88b4792a1.jpg

Szerszenie, osy - to już wszystko też przerabialiśmy.

bajcik
30-01-2015, 09:56
Nie mogę znaleść w tym dzienniku jaki był podkład po panele na podłogówkę.
Jarek, jak to sie nazywało? Czy polecasz?
Na boczku czytam o różnch wariantach, ale takich mat (jak kojarzę - srebrzystych i dziurowanych) nigdzie nie widzę.

Jarek.P
30-01-2015, 10:06
Może dlatego, że one nie były srebrzyste, tylko zielone :)

jak się nazywało - nie pamiętam, ale kupiłem to na Allegro, na wygląd jest to normalny XPS, tylko że dziurkowany. Takich teraz w sprzedaży nie widzę, są cieńsze (2-3mm, ja potrzebowałem 5mm), ale w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kupić normalne XPSy wymaganej grubości, z kawałka cienkościennej rurki zrobić sobie wycinak do dziur i rąbać przez całą paczkę naraz, kilkanaście minut i będziesz miał dziurkowany autorski podkład :)

Czy polecam? W zasadzie tak, podłoga na której to leży grzeje jak należy. Wadą natomiast jest to, że ta podłoga jest wyraźnie głośniejsza (głośniej się na niej tupie chodząc) od tych samych desek leżących w innych pomieszczeniach na paździeżowych ekopłytach tej samej grubości.

dorkaS
30-01-2015, 10:36
Ja tam chętnie sójkę, co ma naboje w tyłku i mą elewację uwielbia i dewelopera za płotem nawet na pawie zamienię :)

Jarek.P
30-01-2015, 10:43
Ale w sensie... "farbuje", czy dziury robi?

U sąsiada w pierwszym roku po zrobieniu elewacji jakieś ptaszydło wyrąbało dziurę na środku połaci ściany do gołego podłoża. U nas szczęśliwie takich prób nie było, jedynie sikorki i szpaki licznie zamieszkują co roku każdą możliwą szparę, ale własnych nie robią, o nieeee...

Jarek.P
13-02-2015, 14:59
Pochwalić się chciałem jedną rzeźbą :)

Jak się w zabudowie kuchennej wymyśli zakańczającą dolny ciąg szafkę w kształcie ćwiartki koła, to niestety, ale potem się ma problem: co zrobić z cokołem pod taką szafką.
- rozwiązanie najprostsze: cokołem zamknąć jedynie szafki kubiczne a pod tą ćwierćkolistą nie robić go wcale. Jest to bardzo szybki sposób, ale i bardzo problematyczny: cokolwiek nam bowiem w kuchni upadnie na podłogę, to choćby się to działo na drugim jej końcu, jest więcej jak pewne, że owo coś się wturla właśnie pod tą szafkę. Rzeczy niekuliste też się wturlają. Albo wślizgną, wpełzną, teleportują się nawet, pewne jednak jest, że tacy uciekinierzy nie spoczną na środku kuchni przy naszych nogach, gdzie je łatwo znaleźć, wpadną właśnie pod taką szafkę. Wiem, o czym piszę, dwa lata takie rozwiązanie u nas funkcjonowało...
- rozwiązanie z pogranicza elegancji i praktyki: wziąć normalny, prosty cokół i aproksymować nim wymagany okrąg. no po prostu zrobić cokół prawie półkolisty z trzech odcinków prostych, jakoś je łącząc na przegięciach.
- rozwiązanie supereleganckie: zamówić cokół gięty w najbliższej wytwórni mebli giętych :) Brzmi idiotycznie, ale po zamawianiu frontów giętych do tejże szafki nic mnie już nie zdziwi.
- no i wreszcie rozwiązanie, które spadło na mnie w jednym przebłysku natchnienia i którym się chciałem pochwalić:

1) się bierze 3mm "plecówkę" z licem w kolorze korpusów zabudowy kuchennej.
2) z tejże plecówki wycina się sześć sztuk formatek na cokół, o wymaganej długości (wzór na obwód ćwiartki koła to 1/2pi*r)
3) znajduje się gdzieś w domu "kopyto", znaczy jakieś koliste coś o promieniu takim, jak wymagany promień cokołu pod tą naszą szafkę.
4) wymyśla się jakiś system mocowania do kopyta (patrz punkt następny)
5) Bierzemy jedną formatkę i owijamy na kopycie, końce jakoś mocujemy do kopyta (ja zrobiłem to przy pomocy kawałka druta mocowanego prowizorycznie do kopyta i owijanego naokoło końców formatek).
6) Bierzemy drugą formatkę, smarujemy po całości klejem, owijamy wokół formatki pierwszej, wsuwając końce pod użyte mocowania.
7) powtarzamy krok 6 do wyczerpania zapasu formatek.
8 ) zostawiamy całość do dnia następnego, wtedy po zdjęciu z kopyta powinniśmy otrzymać takie oto cudeńko:

https://lh3.googleusercontent.com/-ASyfVN0akPo/VflOLdPdCQI/AAAAAAAARvg/SVo8yNAfrBo/s912-Ic42/20150212_010626.jpg

(uprasza się o zignorowanie bałaganu widocznego w tle, to jest w trakcie sprzątania! tak gdzieś od roku)

Po docięciu i kilku upojnych chwilach ze szlifierką taśmową:

https://lh3.googleusercontent.com/-_uqYFebkimY/VfwOpHLK6bI/AAAAAAAASTY/DnGt7zoLRg8/s912-Ic42/20150212_100641.jpg

bajcik
13-02-2015, 15:51
Wyszło bardzo przyzwoicie.
Czy płaty były normalne, bez jakiegoś "gotowania na parze" żeby zmiękczyć?

Jarek.P
13-02-2015, 17:23
Najnormalniejsze w świecie, gięte ot tak po prostu, łapą. Promień gięcia 37cm i spokojnie dałoby się mniejszy, przy tym było bezproblemowo, ta 3mm plecówka jest jednak dość wiotka.

rewo66
13-02-2015, 18:26
Jak powiedział pewien pan "Potrzeba jest matką wynalazków" :yes:
Gdzies ty znalazł plecówki z licem jak fornir mebli kuchennych. :eek: Chyba że ci zostały kawałki po montażu twojej kuchni. ;)

Wyszło git!!!!!!:D

Jarek.P
13-02-2015, 18:32
Zostało po kuchni, bo zamawiając w hurtowni musiałem kupić całą płytę, nawet jak jej nie wykorzystałem. Zostało mi się ze dwa metry kwadratowe i przydaje się czasem :)

PS: dzięki!

Jarek.P
23-02-2015, 11:28
Tak ku przestrodze chciałem napisać, że jakieś podstawowe środki przeciwpożarowe (choćby baniaczek z wodą) jednak w warsztacie są potrzebne. Przekonałem się o tym w weekend, na szczęście nieszkodliwie, ale...
Wydawać by się mogło, że warsztacik stolarsko-ślusarsko-elektroniczny, w którym się nie spawa, nie używa (na ogół) otwartego ognia ani nie bawi w domorosłego kowala, w którym instalacja jest w stanie bardzo dobrym - że taki warsztat jest pożarowo względnie bezpieczny. Też mi się tak wydawało.

Rzeźbiłem sobie w sobotę coś w drewnie, m.in. przy pomocy felcownicy wycinałem w sklejce rowek. Moja felcownica jest zrobiona ze starej szlifierki kątowej (szlifierka+przystawka do felcowaania), więc obroty ma duże, trociny spod niej zwykle wychodziły dość gorące. Urządzenie ma płócienny worek do zbierania tychże trocin, jednak w trakcie pracy, zwłaszcza przy frezowaniu bardzo suchego drewna i tak mocno pyli, więc "siwy dym" w powietrzu jest rzeczą normalną.
Tnę ja więc sobie ten rowek, pokasłując dyskretnie od wdychanych trocin, siwością powietrza wokół się nie przejmuję, bo przecież normalne. To, że worek na trociny się robi gorący to też normalne, więc mnie nie dziwi. I gdybym z jakichkolwiek powodów w tym momencie skończył pracę, zostawił narzędzie na stole (z drewnianym blatem) i wyszedł z warsztatu, być może mielibyśmy wraz z rodziną obecnie spory problem na głowie...
Szczęśliwie miałem jeszcze jeden rowek do wycięcia, szczęśliwie wziąłem urządzenie ponownie do ręki, dzięki czemu zwróciłem uwagę, że po pierwsze worek na trociny miejscami jakoś tak parzyć zaczął, po drugie w jednym miejscu ciemnieje w szybkim tempie, po trzecie wreszcie "siwy dym", który powinien właśnie osiadać wokół, z owego worka leci sobie stróżką do góry...

Trociny zostały oczywiście natychmiast wysypane do wiaderka i zalane wodą i właściwie możnaby się pośmiać z pożaru w skali mikro, ale po fakcie, kiedy dotarło do mnie, że właśnie minąłem się o krok z pożarem w skali makro, trochę mnie strzeliło. Czujnik dymu do zamontowania w warsztacie wysunął się tym samym na czoło listy zakupów, ja zaś zastanawiam się jeszcze nad środkami prewencji, najlepiej takimi, które byłyby pod ręką, do użycia od razu i bez wahania, czy już jest tak źle że odpalamy sprzęt, czy jeszcze nie. Dostępne w sklepach gaśnice niestety nie spełniają tego warunku, ponieważ są dość drogie, jednorazowe i przy małych pożarach robią większą demolkę, niż sam pożar, więc pewnie w pierwszym momencie, przy niewinnie wyglądającej sytuacji byłyby silne opory przed używaniem armaty na wróbla, co byłoby z jednej strony rozsądne, z drugiej - niekoniecznie.
Czy da się jeszcze kupić hydronetkę wodną? Taką plastikową, pamiętaną przez moje pokolenie z obozów harcerskich (takich w leśnych stanicach) jako idealne narzędzie do budzenia harcerek z sąsiedniego budynku/namiotu?
A tak w ogóle z rozrzewnieniem wspominam samochodowe gaśnice halonowe z lat 80tych: praktyczny "dezodorant", gaszący ogień błyskawicznie, do takiego użycia typu "szybko ugasić stół w warsztacie, bo się palić w rogu zaczął" byłby idealny, niestety halonki zostały zabronione bo szkodliwe, czy cośtam i najlepszych gaśnic świata w związku z tym też już nie ma :(

Na zakończenie zaś, żeby jakieś zdjęcie do tekstu dodać - testowa produkcja z najnowszego nabytku do warsztatu, w dwóch egzemplarzach, bo dwójka dzieci do obsłużenia była :)

https://lh3.googleusercontent.com/-yBVNcG0fYWc/VfwPaeM_KsI/AAAAAAAASTo/jAsA7CZ7yHs/s912-Ic42/20150221_190535.jpg

DrKubus
23-02-2015, 11:36
Nie no ten kastecik to wyszedł Ci całkiem całkiem :)

A co do pożaru, to może zacznij od takiego pistoletu na wodę :D

Jarek.P
23-02-2015, 11:44
Pistolet na wodę (w formie spryskiwacza z najsilniejszym sikiem, jaki znajdę) jest bardzo dobrym pomysłem i zaopatrzę się w niego co rychlej, a kastecik - TO JEST UFO, profanie jeden!!! :mad: :D

dorkaS
23-02-2015, 11:55
Teraz ufo, a na przyszłość kastecik jak znalazł :)

Tak mi się przypomniało, u Dziadka w warsztacie z prymitywnych gaszących stało zawsze wiadro z piachem. Obok gaśnicy i koca :)

Jarek.P
23-02-2015, 13:56
Wiadro z piachem też jest niegłupie :)

W międzyczasie podrążyłem temat czujek dymu, wyniki są mało zachęcające, niestety. W skrócie: czujki dymu dzielą się na te powszechnie dostępne, ale beznadziejne (mało skuteczne, podatne na fałszywe alarmy) i te bardzo dobre, ale niemożliwe do kupienia przez osobę prywatną i niemal niemożliwe do zainstalowania tak, jak ja bym to widział.

Myjk
23-02-2015, 14:04
Jarku, szukałeś także w akcesoriach alarmowych? Mam właśnie bezprzewodowe czujki dymu podpięte do alarmu.

Jarek.P
23-02-2015, 14:20
Szukałem w przeróżnych miejscach, to co znajdowałem się pokrywa ze sobą. Czujki mają różnych producentów, różny marketing, ale działanie takie samo: wykrywają dym za pomocą bariery optoelektronicznej, która stwierdza pogorszenie przejrzystości powietrza. W warsztacie takie rozwiązanie będzie raczej mało skuteczne, bo z przejrzystością powietrza bywa różnie również z niepożarowych przyczyn, poza tym taka czujka po jej zapyleniu stanie się niewrażliwa.
Druga grupa czujek to te wykrywające nagły wzrost temperatury. Skuteczne w 100%, ale dla mnie trochę zbyt późne, wolę czujkę, kóra zasygnalizuje mi, że coś się tli na stole, niż taką, która powie, że cały stół się pali w najlepsze.
Są czujki "2w1" (obie powyższe), ale na dobrą sprawę one tylko łączą wady obu rozwiązań. Rozwiązania "3w1" (powyższe plus detekcja czadu) niewiele już wnoszą do tematu, bo też dla mnie to już zbyt późno.

Te czujki idealne zaś, o których piszę to czujki izotopowe, one wykrywają same związki dymu w powietrzu są bardzo skuteczne, bardzo niezawodne i bardzo restrykcyjnie nie-do-kupienia przez prywatną osobę. Właśnie z powodu zawartego w nich izotopu wielkości łebka od szpilki, wytwarzającego promieniowanie alfa, a więc na dobrą sprawę kompletnie nieszkodliwego (promieniowanie alfa jest wytłumiane już przez kilkucentymetrową warstwę powietrza, taki izotop mógłby zaszkodzić jedynie, gdybym się uparł wydłubać izotop z jego obudowy i go np. połknąć [najlepiej wielokrotnie] albo nosić w bieliźnie).

Jarek.P
23-02-2015, 14:33
Mały update dla potencjalnie zainteresowanych tematem: hasło do wpisania w gógla: Ei100B (https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ved=0CCAQFjAA&url=http%3A%2F%2Fwww.eielectronics.com%2Findex.php %2Fdownloads%2Fsmoke-alarm-datasheets.html%3Fdownload%3D89%3Asmoke-alarm-datasheets&ei=ezfrVKO0DoXKaN2fgMAP&usg=AFQjCNEEQaPSax_PEEFJPmy9VDGHT7F6mw&sig2=Fmp2LkmX-rPABIMeAAEd9g). I już nic więcej nie piszę, bo to pewnie strasznie nielegalne i broń boże lepiej nie kupować, więc żeby nie było, że kogoś namawiam.

aiki
23-02-2015, 14:37
Tak. dostępne optyczne. Byle zamiatanie i trochę kurzu robi alarm ppoż.
I jeszcze z raz do roku konserwacja.

Jarek.P
23-02-2015, 14:40
No, ten wyżej podlinkowany przeze mnie optyczny bynajmniej nie jest... :lol2:

bajcik
23-02-2015, 14:47
Rozwiązanie na same wióry tylko: może metalowe wiadro z odrobiną wody zamiast worka? Trociny będa nasiąkały. Możesz potem przerobić na brykiet ;)

Jarek.P
23-02-2015, 14:54
...yyyyy.... tu masz moją felcownicę, zdjęcie z czasów produkcji mebli kuchennych, z workiem zastępczym (oryginalny wtedy się zapodział był gdzieś):

https://lh4.googleusercontent.com/-JKU5RdX-rBs/TsIvHoFxj2I/AAAAAAAAE80/ozU9rzD68mI/w958-h719-no/JP144453.jpg

wydaje mi się, że podczepienie do tego urządzenia wiaderka z wodą odrobinkę by utrudniło jego używanie :D

bajcik
23-02-2015, 15:00
uuuuu
a pdoczepić do tego odkurzacz przemyslowy zalany częściowo wodą?

Jarek.P
23-02-2015, 15:09
Pewnie się da, ale z drugiej strony nie wiem, czy jest sens aż tak kombinować. To urządzenie było przeze mnie używane dość intensywnie i taki numer odwaliło po raz pierwszy. Będę mu to pamiętał i na przyszłość zwracał uwagę na to, co się dzieje z workiem, również natychmiast go opróżniał po robocie, myślę, że to wystarczy. Bardziej mnie w tej sytuacji przejęło coś innego: zaczęło mi się palić coś, co wydawać by się mogło, jest całkowicie bezpieczne (w pożarowym sensie, bo pozatym do szczególnie bezpiecznych to narzędzie nie należy) i które zwykle ot tak po prostu przy pracy odkładałem do tej pory na bok, zawartością worka nie przejmując się, o ile wyraźnie nie był wypełniony. Tą felcownicę będę od tej pory pilnował, ale jutro czy za tydzień może mnie w taki sam sposób zaskoczyć coś innego, również pozornie niegroźnego. Stąd właśnie pomysł na zorganizowanie SKUTECZNEGO detektora dymu jako pierwszej linii "zabeśpieczenia pepoż" ( (c) by "Pieniądze to nie wszystko")

DrKubus
23-02-2015, 15:19
Mały update dla potencjalnie zainteresowanych tematem: hasło do wpisania w gógla: Ei100B (https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ved=0CCAQFjAA&url=http%3A%2F%2Fwww.eielectronics.com%2Findex.php %2Fdownloads%2Fsmoke-alarm-datasheets.html%3Fdownload%3D89%3Asmoke-alarm-datasheets&ei=ezfrVKO0DoXKaN2fgMAP&usg=AFQjCNEEQaPSax_PEEFJPmy9VDGHT7F6mw&sig2=Fmp2LkmX-rPABIMeAAEd9g). I już nic więcej nie piszę, bo to pewnie strasznie nielegalne i broń boże lepiej nie kupować, więc żeby nie było, że kogoś namawiam.
Zanim kupisz podpytaj jeszcze sprzedawcę, bo na ulotce jak wół stoi żeby używać w czystych pomieszczeniach, w razie prac szczelnie zakryć... wiec śmiem twierdzić ze w chmurze pyłu może szybko przestać spełniać swoją funkcje

bogasman
23-02-2015, 16:02
Jarku, halonowych gaśnic to już raczej nigdzie nie znajdziesz, a nawet jeśli, to użycie jest karalne, chociaż czego oczy nie widzą...
Można jednak kupić "zamienniki" tj. gaśnice gazowe np na gaz FE36, bardzo skuteczne i wydajne, tylko, że drogie.
Są dostępne w rozsądnych cenach gaśnice śniegowe (CO2) np 5kg no i proszkowe, tylko użycie tych ostatnich to katastrofa...
Gaśnica śniegowa jest moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem, tylko trzeba umieć się nią posługiwać i rozumieć zagrożenia.
Co do detekcji, to czujka jonizacyjna nie nadaje się do zapylonych pomieszczeń. W takich pomieszczeniach stosuje się czujki temperaturowe i płomienia.
Popularny jest TOP-40 Polon alfa. Jest też DOT 4046 i DUT 6046.

Jarek.P
23-02-2015, 19:03
Ok, dzieki za informacje.

Te czujki - fajnie, ale jak pisałem, mnie średnio interesuje wykrywanie temperatury i płomienia, bo dla mnie to już za późno, chcę wczesnego ostrzegania. Czujka jonizacyjna... powiedzmy, że gdybym taką kupił (teoretycznie), to mógłbym (teoretycznie) spróbować, może dodając jej jakiś ekstra filtr przeciwpyłowy, choćby z gęstego materiału (pytanie tylko na ile zmniejszy to jej czułość, ale to by można było przetestować np. przy pomocy kawałka płonącej gazety), ewentualnie regularnie ją odmuchiwać z pyłu. W końcu to jedna czujka, a nie cały magazyn, do ogarnięcia by to było.

Gaśnica FE36 niestety odpada, bo stałaby się jednym z droższych urządzeń w moim warsztacie, nie jestem aż tak zdesperowany. Z gaśnicy CO2 miałem szkolenie praktyczne w pracy (w czasach gdy szkolenia BHP to były szkolenia, a nie parodie tychże) i też taką chcę z czasem kupić, żeby sobie wisiała gdzieś na ścianie na wsiakij słuczaj :) Ma chyba najlepszy stosunek jakości do ceny i spodziewanych zniszczeń wywołanych przez samą gaśnicę.

aiki
23-02-2015, 21:16
No, ten wyżej podlinkowany przeze mnie optyczny bynajmniej nie jest... :lol2:

O tego podlinkowanego mi nie chodziło. Z pracy pisałem i trochę mnie tam rozpraszały zajęcia i zdążyłeś posta nastukać zanim ja skończyłem. :p