PDA

Zobacz pełną wersję : Dom w Lesie



Strony : 1 2 3 4 5 [6] 7 8 9 10 11 12 13 14

Pawlo111
15-04-2012, 16:42
Jarku ociągasz się ;)
Tak zastanawiam się co my będziemy czytać jak kiedyś tam zakończysz budowę?
Nie macie w planach jeszcze jednego domu w ... ?

Jarek.P
16-04-2012, 11:07
@Kamila i Marcin - dzięki za życzenia :)

@Pawlo111 - oj jestem jestem, nie pisałem, bo i nie było o czym za bardzo, wiadomo: święta, "po świętach" - jest to okres na pewno miły, ale jakoś mało budowlany zwykle. Ale spokojna głowa, roboty u nas jeszcze tyle, że pisaniny będzie na dłuuugo... ;)
Drugi dom, powiadasz? Zastanawiam się nad tym od czasu do czasu, absolutnie nie jako nad realną możliwością (budować kolejnego domu nie dałbym rady ani fizycznie ani psychicznie, ani finansowo), ale po prostu, co zrobiłbym (zrobilibyśmy) inaczej, gdyby można było zacząć totalnie od zera, ale z obecną wiedzą i doświadczeniem. I jest to dość ciekawe zagadnienie...

A do realiów wracając - jakiekolwiek prace udało mi się popchnąć dopiero w miniony weekend, rzecz jasna była to dalej centralna łazienka. Tamże dopłytkowałem parę płaszczyzn (zdjęć brak, jakoś nie było jak "ująć") oraz wykonałem podbudowę do oparcia wanny.

Oto i ona, jeszcze w formie surowej, na zdjęciu stelaż nośny, wersja 2.0:

https://lh3.googleusercontent.com/-_TBbmvKmUwE/T4vZyGNTGPI/AAAAAAAAFjY/IRR_nccG0pw/s912/JP155700.jpg

Wersja 1.0 stelaża była pokazywana parę wpisów temu, niestety, jak przyszło co do czego, okazało się, że jest minimalnie za niska (co może nie byłoby problemem, po prostu dołożyłoby się warstwę GK), przede wszystkim jednak nie uwzględnia dość istotnej sprawy, o której w czasie wykonywania wersji pierwotnej po prostu nie pomyślałem: wanna u nas będzie odsunięta od ściany, między nią a ścianą znajdzie się 10cm półka. Z powodów estetycznych półka nie może być równo z górną krawędzią wanny, wanna ma się na niej opierać swoim brzegiem. Zatem, między ścianą a wanną tworzy się rynna. Do tej rynny w czasie kąpieli leje się woda. I co z tą wodą dalej?

Pisałem już o tym zagadnieniu, jakoś tak z miesiąc temu, były tu wtedy wałkowane różne pomysły, jako ten ostateczny został wybrany dodatkowy odpływ wykonany na wierzchu tej półki. Tylko, żeby odpływ działał, półka musi mieć spadek. I o ten spadek właśnie się rozeszło - naprawde prościej mi było stelaż rozpieprzyć i zrobić od nowa, wymieniając mu nogi na innej długości, niż równać ten spadek płytami GK i klejem. Brrrr!!!!

Jeszcze ciekawostka: tuż przy dolnej krawędzi zdjęcia załapał się odpływ kanalizy (wskazuje go dolny koniec poziomicy opartej o ścianę). Odpływ wygląda sobie z dziury w stropie (rura odpływowa idzie sobie nad sufitem kasetonowym w kotłowni), a razem z odpływem przechodzi przez ową dziurę kawałek peszla. Po cóż ten peszel? Ano, stanowi on fragment "drogi kablowej" służącej do podpięcia oświetlenia półki (widocznej w zabudowie GK skosu) do wyłącznika włączającego oświetlenie łazienki. Droga ta jest dość specyficzna, używając nomenklatury autonawigacjowej możnaby ją określić jako "trasa optymalna". "Trasą szybką" byłoby przeciągnięcie przewodu w zabudowie skosu, najkrótszą drogą po suficie i dalej do wyłącznika, niestety trasa ta jest nierealna z powodu faktu, że należałoby o tym pomyśleć na etapie robienia elektryki, a najpóźniej przed poddaszowcami, niestety w tamtym okresie jakoś pomyślenie o tym nie wyszło, a teraz jest trochę za późno.
Zatem trasa optymalna będzie wiodła:
- wnęka,
- pod zabudową ścianki kolankowej (widoczny odkręcony fragment płyty GK) w dół pod wannę,
- pod wanną do peszla,
- peszlem przeskakujemy piętro niżej do kotłowni,
- tamże pod sufitem kasetonowym lecimy do szachtu instalacyjnego
- szachtem po drabince kablowej z powrotem na poddasze, wprost do wyłącznika oświetlenia łazienki. Proste, prawda? ;)

Stelaż już na gotowo, zagipskartoniony:

https://lh3.googleusercontent.com/-5rGtQ6nUD9g/T4vZySBKEnI/AAAAAAAAFjo/erfOtwbYc18/s912/JP155706.jpg

Przy okazji - pomny wcześniejszych doświadczeń, teraz już nie skręcałem pchłami płaszczyzn, na które potem idzie płyta, tylko użyłem nitów zrywalnych, dzięki czemu wszystko jest płasko i bezproblemowo.

I już po nałożeniu izolacji przeciwwodnej, zrobiłem to może nie tak ładnie, jak na filmach instruktażowych, ale [mam nadzieję] równie szczelnie:

https://lh4.googleusercontent.com/-H-st79Vvw8Y/T4vhUq5aLzI/AAAAAAAAFkQ/GBz4i2qd0Kw/s640/JP155707.jpg

Tu, nie przedrze się nawet kropelka!!! Słyszy kropelka??? Jedna z drugą??? Nie przedrze się!!!

https://lh4.googleusercontent.com/-D2_neEGyj8g/T4vZywj5vEI/AAAAAAAAFj8/GbiiAJF9GZU/s912/JP155709.jpg

Płytki na to pójdą już za tydzień. Potem fuga. A następnie... osadzę wannę :lol:

I na koniec jeszcze dwie ciekawostki.
Jedna z tematyki glazurniczej - nie tak dawno temu pisałem tu o narzędziach glazurniczych, tamże napisałem coś takiego, że miałem kiedyś zamiar kupic sobie przecinarkę stolikową do glazury, ale zrezygnowałem z tego po naczytaniu się opinii, że nic poniżej kombajnu za 1000zł nie ma sensu kupować, że te stolikowe za 100-200zł są nic nie warte, że strzępią dokładnie tak samo, jak ręczna przecinarka "z kółkiem". Cóż, na kombajn za 1000zł mnie nie stać, uznałem więc, że nie warto.
Teraz jednak, w obliczu walki z tymi pytkami docinanymi po skosie, stwierdziłem, że a co mi tam, zaryzykuję. Kupię, sprawdzę, przynajmniej będę wiedział. No i kupiłem, Dedrę za całe 120zł i szczerze mówiac, jestem bardziej, niż zadowolony. To może i jest szajs w porównaniu z tym wartym dziesięć razy tyle kombajnem, ale do precyzyjnego cięcia płytek jest naprawdę O WIELE!!!! lepszy od ręcznej przecinarki czy prowadzonego z ręki flexa. Ręczna maszynka jest niezastąpiona do szybkiego przecięcia po prostej, bez specjalnej dbałości o krawędź, bo po prostu się bierze, się tnie i już, ale wszystkie cięcia trudne - ta stolikowa jest do nich super! Strzępienie? Szczerze mówiąc nie zauważam, krawędź cięcia jest idealna albo co najwyżej niemal idealna, kwestia jedynie pewnego prowadzenia płytki po prostej i dbania o wodę chłodzącą, żeby nie było za mało.

Oto i ona, bohaterka:

https://lh4.googleusercontent.com/-3gtxXAlwqNc/T4vZynji4II/AAAAAAAAFjw/8Xl-Qq1bmJg/s912/JP155710.jpg

A na blacie - dowód możliwości maszyny: ścięty po długości płytki (36cm!) ośmiomilimetrowy pasek. Ten pasek to był odpad i fakt, że odcięty jest w całości jest jedynie ciekawostką, ale załóżmy, że gdzieś takiego paska bym potrzebował. Niech ktoś weźmie i niech spróbuje wyciąć taki pasek metodami tradycyjnymi...
Druga wielka zaleta tej maszyny to fakt cięcia na mokro - koniec z kłębami unoszącego się spod flexa i lecącego potem na cały (zamieszkały już) dom wrednego pyłu.
Wady póki co mogę wymienić dwie: jedna, to fakt, że ta maszyna jest na wodę i niestety, tą wodą trochę chlapie, przy pracy podłoga wokół maszyny zaraz robi się mokra. Druga, trochę poważniejsza, to narowistość tej maszyny. Płytkę prowadzi się ręcznie (tu zapewne tkwi podstawowa różnica w stosunku do kombajnu za 1kzł - tam płytka jest nieruchoma, po prowadnicach zaś jeździ sam zespół tnący) i nawet mimo prowadnicy (straszny badziew nawiasem mówiąc) łatwo nią zwinklować (wtedy robią się odpryski), dodatkowo, zwłaszcza przy cięciu pod kątem (mówię o kącie względem płaszczyzny, przy płytkach schodzących się do narożnika) bardzo łatwo oberwać sam rożek ciętej płytki, przy końcu cięcia trzeba bardzo uważać, dlatego też do samych półek jeszcze się nie zabieram, wolę najpierw poćwiczyć, wprawy nabrać.

Druga ciekawostka ma charakter mniej budowlany, a bardziej rodzinny - nasz młodszy bąbel i jego Wielkie Odkrycie z wczoraj: strych! i schody na strych! Zdjęcie może i wygląda na pozowane, ale uwierzcie, nie było. Dzieciak ujrzawszy te schody w stanie opuszczonym rzucił się na nie z dzikim okrzykiem radości, odciągany od nich darł się wniebogłosy, a potem leciał do nich, jak się go tylko choć na moment z oczu straciło. Zdjęcia zrobione za którymśtam kolejnym podejściem:

https://lh4.googleusercontent.com/-twY-L8Hti7c/T4vZx3PBVhI/AAAAAAAAFjc/VFxJxRIquCg/s640/JP155703.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-XHmFiVxBUnU/T4vZxwN8--I/AAAAAAAAFjU/MXFEWYL8Hk8/s640/JP155704.jpg

J.

Kamila i Marcin
16-04-2012, 11:55
Aż się boję co będzie u nas, mój syn też wszędzie chce wchodzić..

Łazieneczka piękna.. też mamy taką piłę stolikową (tzn teść ma) i muszę przyznać, że bardzo fajnie się na niej kafle tnie.. flexa do ręki nie wezmę, ale na takiej pile kafle cięłam... poza tym fajnie się na niej tnie panele:)

Jarek.P
16-04-2012, 13:51
Panele??? Znaczy po wymianie tarczy, mam nadzieję? Bo diamentową...pewnie by się dało, ale na sucho by paliło (i tarczy trochę szkoda) a na mokro... panele i mokro to nie jest dobra para.

A flex? Co Ty chcesz od flexa, jeśli tylko ma osłony i wszystko jak trzeba, to bezpieczniej się nim pracuje, jak tym stolikowym wynalazkiem :)

J.

Kamila i Marcin
16-04-2012, 18:45
broń boże nie tykam flexa.. jakoś nie umiem się przemóc.. panele na sucho po wymianie tarczy..

Pozdrawiam
K.

compi
16-04-2012, 19:48
Do paneli to najlepsza jest gilotyna. Wolcraft takie robi.

BasH
16-04-2012, 20:16
Stolik też pięknie tnie, tyle że trzeba mieć tarczę z drobnym zębem. Pisałem kiedyś w dzienniku, że do tego stolika i cięcia na mokro najlepiej mieć gumowe gatki (tak chlapie) :)

ps. Jaką folię w płynie polecacie? Przeznaczenie - ściany i styk półki w prysznicu (wstawiane drzwi prysznicowe).

compi
16-04-2012, 20:22
Niech Wam nie przyjdzie do głowy kupić do tych tanich pilarek profesjonalnej tarczy. Ja to kiedyś zrobiłem i droga, cieniutka tarcza blokowała się w materiale. Maszynka była za słaba, a i prowadnica jakoś nie pasowała. Podsumowując, tarcza ma być raczej z tych tanich.

BasH
16-04-2012, 20:42
Nie no bez przesady - góra 40-50 zł.

Jarek.P
16-04-2012, 20:49
Pisałem kiedyś w dzienniku, że do tego stolika i cięcia na mokro najlepiej mieć gumowe gatki (tak chlapie) :)

ps. Jaką folię w płynie polecacie? Przeznaczenie - ściany i styk półki w prysznicu (wstawiane drzwi prysznicowe).

Akurat w Castoramie w weekend się Wyjątek zachwycał pierwszy raz w życiu widzianymi spodenkami "Woderami", byłyby akurat ;)

Folia - a kup, co będzie w "twoim" sklepie z najkorzystniejszą ceną. Na styk ze ścianą, narożniki itp - koniecznie cerata.

J.

compi
16-04-2012, 20:57
A propo woderów to atlasowski Woder S chyba, jest fajna i tanią izolacją do łazienek.

Jarek.P
16-04-2012, 22:53
Ups.... kawałek czasu temu obiecałem kol. Jacekss podać markę tej mojej folii, sorki, zapomniało mi się.
To jest "Extra Folia w Płynie" produkcji JKK Chemia - do kupienia w Leroju. Tej samej firmy kupiłem i ceratę, jedno i drugie jest OK. Ceratę polecał mi sprzedawca jako chętnie kupowaną bo dość solidną, a przy tym elastyczną i przez to łatwą do ułożenia. Tańsza od niej inna cerata podobno była strasznie delikatna i darła się od byle czego.

J.

Jacekss
17-04-2012, 08:30
hej, dzięki za info, Leroj mam pod nosem więc ok. A tą folie dawałeś odrazu na tynk? czy tynk jeszcze gruntowałeś .. btw chyba sensu nie ma jeśli to płynna folia
a co to za cerata? - już doczytałem to taka ekstra folia na narożniki, łączniki, np przy wyprowadzeniach rurek itp

rewo66
17-04-2012, 08:36
Jarku ociągasz się ;)
Tak zastanawiam się co my będziemy czytać jak kiedyś tam zakończysz budowę?
Nie macie w planach jeszcze jednego domu w ... ?

Święte słowa. Jedna z lepszych powieści budowlanych jakie czytałem i nadal czytam. :bye:

Jarek.P
17-04-2012, 10:58
@rewo66 - dzięki :)

A co do ceraty - dla pełnej jasności fotka:

http://www.icmarket.pl/images/atlas-tasma-uszczelniajaca-icmarket.jpg

Fotka wprost ze strony sklepu "icmarket", jakby kto pytał. Nie jest to ta cerata, którą ja dałem, ale wygląda identycznie.

J.

Jacekss
17-04-2012, 13:28
no patrz, mam nawet kilka sztuk tego na stanie z Casto :) kiedyś kupione na zapas...

Inż.
17-04-2012, 22:08
Cześć J.
Dawałeś grunt pod folię w płynie?
Bo teraz jakoś zrobię przymiarkę do płytek...

Jarek.P
17-04-2012, 22:16
Nie dawałem, bo szczerze mówiąc nawet nie wiedziałem używając jej, że niektórzy producenci zalecają. Ale i nie jest to moim zdaniem jakieś super niezbędne, folia jest na tyle gęsta, że wchłaniana nie jest, jedyne, co grunt by mógł poprawić, to jej przyczepność, a ta moim zdaniem jest wystarczająca, więc nie wiem, czy ten zalecany grunt to nie jest po prostu dupochron producentów.

J.

Jarek.P
19-04-2012, 13:14
Kuchnia. Czas wrócić do kuchni. Póki co, niestety, ma ona cały czas formę opisywaną jeszcze bodajże w grudniu, znaczy tylko dolny ciąg szafek i to w formie samych korpusów, zaledwie przykrytych blatem. Stan ten ma może i swoje dobre strony, szczególnie podoba się naszej młodszej dziecinie, która dzięki temu może bobrować w kuchennych utensyliach skolko ugodno (i tu przydałoby się zdjęcie rozczochranego dwulatka, który z durszlakiem założonym na głowę przychodzi do wylegującego się na kanapie taty z butlą oliwy w objęciach, spytać: "cio-to?", niestety nie mam, w takich chwilach myśli się raczej o całym mnóstwie innych rzeczy, nie o robieniu zdjęć), jednak na dłuższą metę jest to trochę męczące. Stąd temat dzisiejszego odcinka, przez jakiś czas zapewne będzie na tapecie wymiennie z łazienką :)

Zanim do samej kuchni przejdę jednak, na chwilę jeszcze wróćmy do wpisu z ostatniego weekendu, a konkretnie do przecinarki do płytek. Skoro już w domu jest i skoro przy płytkach się tak znakomicie sprawdza, czemu nie pójść dalej i wzorem Kamilii Marcina czy Basha nie zafundować jej małego apgrejdu :)

Teoretycznie sprawa bezproblemowa, stolik jest, napęd jest, klin jest, tylko tarcza inna potrzebna, w końcu niemal identyczne urządzenia są sprzedawane z tarczą zębatą jako pilarki do drewna, znaczy da się. Kupiłem tarczę, średnica się zgadza, zębów sporo (najdrobniejsze, co mieli kupiłem), uznałem, że to tylko kwestia przekręcenia tarczy. Kuwetę z chłodzeniem wywaliłem (swoją drogą... niech chińczyków, co wymyślili tą moją przecinarkę, ichnie gołębie osrają za tą konstrukcję!!! Tej kuwety w stanie pełnym wody po prostu nie da się wyjąć inaczej, niż wylewając całą zawartość na podłogę, plastikowa osłona tarczy jest tak położona, że wysuwanie kuwety wymaga przechylenia jej o przynajmniej 45 stopni. Grrrr!!!!!
Osłonę najchętniej bym zdemontował w cholerę (jest pod stolikiem, więc nie jest specjalnie potrzebna jeśli chodzi o bezpieczeństwo), boję się jednak, że w roli przecinarki do glazury będzie bez tej osłony straszliwie chlapać. Nic, przetestuje się (chyba, że ktoś doświadczony się własnymi wrażeniami podzieli. Może tej osłony nie demontować, a skrócić od dołu?...).
Ale wróćmy do tematu: kuweta won, woda won, tarcza diamentowa won, opakowanie tarczy zębatej won. Zakładam nową tarczę na oś i.... ZONK. Nie pasuje... :(
Skurczybyki, narzędziowe cwaniaki zabezpieczyli się przed podobną kombinatoryką dając inną średnicę osi tarczy - ścierna diamentowa (i jak podejrzewam, inne też) mają dziurę średnicy 22mm, a zębata do drewna ma dziurę 20mm :bash:
Ale nie będzie chińczyk pluł mi w twarz i zmuszał mnie do zakupu kolejnego narzędzia, o nieeee.... Dremel w łapę, w dremela ściernica walcowa, 10 minutek i już tarcza miała dziurę 22mm jak się patrzy :lol:

Przecinarka w roli pilarki do drewna:

https://lh6.googleusercontent.com/-6NZRqq2hrFQ/T4_3ldrte-I/AAAAAAAAFks/darXg8_zE6g/s912/JP185713.jpg

I stolarnia. Z konieczności, z racji faktu, że warsztat jest zawalony pudłami, pudełkami, workami i stosami bezładnymi po sufit, a do kuchni z takimi robotami własna małżonka mnie nie chce już wpuszczać, stolarnia została urządzona w holu, na tarasowym stole, póki co stacjonującym nie na tarasie, a właśnie w holu:

https://lh4.googleusercontent.com/-F124BsUGdZk/T4_3lvgKAUI/AAAAAAAAFko/JWKoY8hxmGY/s912/JP185712.jpg

W tle nasze piękne schody, na razie jeszcze bez czerwonego dywanu...
Na pierwszym planie - Tajemnicza Czarna (zwykle) Ręka, cichcem bobrująca w zapasie konfirmatów, zaślepek do konfirmatów, eurowkrętów i tym podobnych. Dalej - niedawno kupiona zabaweczka, którą jestem tak zachwycony, że aż dziw, że jej jeszcze ze sobą do spania nie zabieram, wypisz wymaluj, jak Wyjątek swoje samochodziki ;) Obok zaś... nic. Zupełnie nic. A ja naprawdę nie jestem alkoholikiem, a pewien browar bynajmniej za reklamę mi nie płaci. To tak jakoś samo wychodzi...

I ostatnie zdjęcie - zapasy produkcyjne, prosto ze stolarni:

https://lh5.googleusercontent.com/-lI62daghZZ0/T5ABeOVgewI/AAAAAAAAFlM/RQhHrUo-r5Q/s912/JP185714.jpg

Zapasy mają posłużyć do wykonania kompletu szuflad (skrzynki - płyta biała 16mm, na to pójdą fronty, a na bokach - prowadnice kulkowe pełny wysuw, miękki domyk montowany osobno). Jedna, gotowa już szuflada widoczna po lewej.
Górny ciąg szafek jest w końcowej fazie projektowania (znaczy projekt już jest, rozpisałem go na formatki i jeszcze muszę tylko sprawdzić, czy wszystko się zgadza, zanim dam to do stolarni do wycięcia formatek).

J.

Kamila i Marcin
19-04-2012, 14:19
podobają mi się te lampki na schodach, ale takie gotowe ledowe na allegro około 40zł a w sklepie nawet 60zł najmniejsza.. a potrzebowałabym chyba z 8-10szt więc sporo by wyszło..

PS czekam w dalszym ciągu na zdjęcia gotowej kuchni

Jarek.P
19-04-2012, 14:31
Poszukaj sobie z rok do tyłu, opisywałem skąd się wzięły te moje - sztuka wychodziła może z 15-20zł :)

Zdjęcia gotowej kuchni? :D No kiedyś będą... ;)

J.

Jarek.P
19-04-2012, 14:37
O tu jest początek:

http://forum.muratordom.pl/showthread.php?129893-Dom-w-Lesie&p=4857311&viewfull=1#post4857311

Jedna tylko uwaga: ja w tekście tam opisuję te "oczka" jako gipskartonowe - to niezupełnie prawda, te nasze to są oczka meblowe. Różnica niby niewielka, ale jest.


A 18 sierpnia opisywałem produkcję własnych "żarówek" LED, ale ten etap można pominąć i użyć tanich gotowców - na allegro po bodajże 10PLN można kupić.

J.

Jarek.P
23-04-2012, 12:29
I szuflady zrobione!
Zamontowane na docelowo, jeszcze bez frontów może nie wyglądają zbyt okazale, ale za to już służą zgodnie z przeznaczeniem:

https://lh6.googleusercontent.com/-5KFIykimAsk/T5UcCc9vpAI/AAAAAAAAFlk/VHOdDXg_vvA/s800/JP205724.jpg

Jak widać „pełny wysuw” faktycznie jest pełny. Osobno dokupione amortyzatorki do miękkiego domyku natomiast okazały się zbędne, bowiem te prowadnice mają na końcach takie gumowe ni to odboje, ni to chwytacze, które dość dobrze tłumią końcową fazę domykania.

Te głębokie skrzynki strasznie się spodobały naszemu młodszemu łobuzowi, który jakąś kocią naturę chyba przejawia, bowiem każde dowolne pudło czy pudełko, do którego da się choć nogi wcisnąć, stanowi dla niego osobiste wyzwanie nie do odparcia, tak więc szufladom rzecz jasna również nie mógł odpuścić.

https://lh3.googleusercontent.com/-vtFmlDG5va4/T5UcIGS9wjI/AAAAAAAAFmo/xkfTMzpgjSQ/s640/JP205717.jpg

A łazienka... jak to łazienka. Robi się. Z mozołem.

I teraz dygresja będzie, głównie dla czytających ten dziennik panów (zwłaszcza żonatych), panie (zwłaszcza mężate) – nie czytać!

Ano – jak każdy małżonek dobrze wie – żony należy słuchać. Cierpliwie wysłuchać wszystkiego, co żona ma do powiedzenia, od samego początku, spokojnie przeczekać wstęp, wprowadzenie do tematu, temat zasadniczy, temat bardziej zasadniczy i wnioski końcowe. Absolutnie nie wyłączamy się w połowie, nie potakujemy automatycznie i nie zaczynamy w trakcie potakiwania myśleć o czyms innym. Prawda, że wszyscy mężowie tak poostępują? Prawda? A jedynie nieliczni postępują wbrew? Niedobrzy jacyś? I to się potem na nich mści. Niestety...

Była sobie wnęka, wg założeń pod skosem a nad wanną. W wersji surowej zrobiona przez poddaszowców w oparach ogólnego kurwienia i narzekania, bo pierwotne tłumaczenia zignorowali, zrobili po swojemu, musieli robić jeszcze raz a i tak wyszło im niezupełnie tak, jak miało być. Mniejsza jednak. Oto wnęka w stanie pierwotnym:

https://lh6.googleusercontent.com/-1A2kYcV6-pk/T1T6b0omK2I/AAAAAAAAFfU/F7CunhJ4bws/s640/JP035343.jpg

I teraz własnie się zaczyna najlepsze. Żona powtarzając, jak ona tą łazienkę widzi, cały czas mówiła o łuku. Opisywała ten łuk wielokrotnie, najpierw poddaszowcom, którzy jednak łuku nie zrobili, potem mi, bowiem ja się zadeklarowałem, że ten łuk zrobię. Słysząc hasło „łuk”, widziałem oczyma duszy... no łuk, właśnie. Normalny, łukowy. Taki od lewej do prawej:

https://lh5.googleusercontent.com/-XdRFZoO9Q6w/T5UgfTOC1XI/AAAAAAAAFnQ/jUnD7S_1HLQ/s640/JP035343_%25C5%2582uk.JPG

W sobotę zacząłem ten łuk rzeźbić w naturze. Pierwotna koncepcja, zgodna z teoretycznymi zasadami wykonywania łuku z GK, znaczy użyć kawałka płyty do gięcia, poległa w gruzach w momencie, kiedy się okazało, że płyta „do gięcia” kosztuje duuużo, ma wymiary gdzieś ze cztery razy przekraczające możliwości transportowe naszego truchła, wciąż jeszcze mozolnie udającego samochód i niestety nie można kupić tylko kawałka rozmiaru 100x20cm. Wygiąć normalną płytę 12mm? Jakoś mi się to nie widziało. A ponieważ to i tak miał być podkład pod glazurę, nie musiało to być równe, postanowiłem łuk aproksymować docinanymi kawałkami klejonymi po płaskim.
W momencie, gdy aproksymacja była już całkiem zaawansowana, wołam żonę, żeby się pochwalić, jaki elegancki łuk będzie. I nastąpił ZONK – łuk owszem, miał być, ale żona przecież mówiła, że on miał być nie w tej płaszczyźnie, tylko w o wiele prostszej do osiągnięcia, o takiej (rysunek przedstawia przekrój przez tą ścianę, niejako „widok z boku”):

https://lh4.googleusercontent.com/-CZbVw1qBRDQ/T5UgetQE6iI/AAAAAAAAFnI/tV6Jzdpvu2c/s417/%25C5%2581uk.JPG

Mi w to graj, taki łuk to nie problem, niestety, to, co ja zacząłem zrobić, żonie się bardzo spodobało, nabrała smaku no i niestety... Było słuchać uważniej, miałbym do zrobienia proste podszpachlowanie sufitu (w który i tak wchodziła skośna płaszczyzna zabudowy poddasza, więc wystarczyło tylko wyrównac narożniki na półokrągło), a tak – mam jazdę po bandzie :(
Efekty wczorajszego szpachlowania „na grubo”:

https://lh3.googleusercontent.com/-g_kBKO9U-Uw/T5UcDs_PpGI/AAAAAAAAFls/XXA0asBG51U/s912/JP225745.jpg

To co widać, to stan zgrubny, niemniej mający już właściwe krzywizny, trzeba to jeszcze tylko podrównać. I z tyłu jeszcze trochę grubiej podgipsować. Potem na to idzie mozaika, więc nie powinno byc problemu, ale jak ja dotnę po łuku i z fazą w dodatku te płytki, które będą do łuku dochodziły po ścianie, to nie wiem... Póki co sprawdziłem, że na tej stolikowej przecinarce mozaikę da się ładnie ukosować, ale łuk w płytkach będę musiał już wycinać z ręki. Już się boję...
Jeszcze gwoli inspiracji – tam oczywiście dojdzie jeszcze oświetlenie. Symboliczne raczej, niż użytkowe, myślę o wstawieniu tam trzech lampek LED, o takich mniej więcej:

https://lh5.googleusercontent.com/-2ZSueB19nU8/T5UjF2K00oI/AAAAAAAAFnk/mDzqOH-inzI/s300/-oprawka-led-10mm-metalowa-wklesla-uc10.jpg

Wymiar tej oprawki umożliwi jej wstawienia akurat zamiast jednego kwadracika mozaiki. Niestety, nie ma takich oprawek kwadratowych...

I wanienny zakątek łazienki w dalszym planie, juz niemal gotowy na dosunięcie wanny:

https://lh4.googleusercontent.com/-S3bE4g8SsRI/T5UcCS71BaI/AAAAAAAAFlg/jFg6VQWI5vg/s640/JP225744.jpg

A w głębi tego zdjęcia – przygotowania do wykonania wspominanego wcześniej odpływu wody z tej półki, oto, co wykombinowałem:

https://lh4.googleusercontent.com/-H9xRdMCQO-s/T5UcD_vrBXI/AAAAAAAAFl0/7l8mk8Jtnds/s800/JP225747.jpg

Ta płytka jeszcze nie jest wklejona, tak sobie tylko leży. Otwór w niej jest po standardowym wykrojniku, mozolnie doszlifowany dremelem na równo do kółka wyrysowanego pisakiem, żadnych odprysków ani nierówności, ślad kółka trzeba będzie tylko zmyć spirytusem. Od spodu zaś wejdzie w ten otwór konstrukcja stojąca obok – niklowana kształtka wodociągowa, pasująca do niej plastikowa (i równiez niklowana) nakładka ozdobna otworu przelewowego umywalki, całość będzie tak ustawiona, żeby ta nakładka była odrobinkę poniżej płaszczyzny płytki, będzie ją można wyciągnąć z kształtki palcem, choćby celem wyczyszczenia sitka (a choćby takiego ze starego perlatora od kranu), które tam założę celem ochrony odpływu przed zapchaniem. Kształtka będzie do płytki przysilikonowana silikonem w kolorze fugi, a pod płytką jeszcze opierdzielona na grubo folią w płynie, zastanawiam się, czy jeszcze tego nie doszczelnić wokół (pod płytką) jakimś trwale elastycznym szczeliwem. Ta konstrukcja nośna z kawałka CD-ka będzie mocowana od spodu zabudowy.
A po drugiej stronie wynalazku – króciec do szlaucha:

https://lh6.googleusercontent.com/-lZXgIaGRm8M/T5UcE2YJAAI/AAAAAAAAFmE/FANqIb5P9F4/s800/JP225748.jpg

Drugi koniec szlaucha wepnę po prostu do rury przelewowej od wanny, więc syfon wannowy zasyfonuje także i ten mój odpływ. Jak już to poskładam, muszę jeszcze tylko wykonać jakoś (przed montażem wanny) test wydajności spływu, bo mam pewne obawy, czy szlauch 12mm nie będzie zbyt cienki, czy zapewni swobodny odpływ wody i czy nie dać tam czegoś grubszego. Tam niby przepływy mają być nieduże, to ma odprowadzić wodę chlapiącą przy kąpieli na ścianę, ale tej wody przy sprzyjających okolicznościach może trochę być jednak...

I na koniec – ściana przeciwległa:

https://lh4.googleusercontent.com/-rZ3mFKl7fgg/T5UcExrTCeI/AAAAAAAAFmA/vQz5mn8Pmnc/s800/JP225749.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-0cLhuH3XZLs/T5UcGCQSFDI/AAAAAAAAFmQ/-CVMtkcvvA4/s640/JP225751.jpg

Zakup przecinarki pozwolił pchnąć do przodu kwestię półek – jednak z nią takie wycinanki robi się o wieeele przyjemniej:

https://lh3.googleusercontent.com/-FNx0PCHM5zo/T5UcF0B-XEI/AAAAAAAAFmM/W6tkVJyMGE0/s640/JP225750.jpg

Jeszcze parę weekendów...

J.

PS: a i zapomniałbym – Dudek nam się na włości sprowadził :) Usiłowałem mu zrobić zdjęcie, niestety strasznie płochliwy, nie dało się.

Pawlo111
28-04-2012, 21:27
Pamiętasz może nazwę specyfiku do parapetów i ościeżnic? Lakier czy Lakierobejca? Jaki kolor?

Jarek.P
29-04-2012, 09:03
Lakierobejca BONDEX, kolor: teak półmat.

J.

Pawlo111
29-04-2012, 09:21
Dzięki Jarku.

Jarek.P
05-05-2012, 22:48
Uuuufff, taki długi weekend ma zwykle to do siebie, że jest... no długi jest. I na duuużo rzeczy jest czas wtedy. Choćby na kontemplowanie zalet mieszkania na swoim, było nie było, w lesie :)

https://lh5.googleusercontent.com/-mtGNd6D1j-A/T6L_TF_CkbI/AAAAAAAAFoA/Y-gwaAkfVjQ/s912/JP285916.jpg

Siedząc potem i konsumując produkty z widocznego w tle supergrilla, dumałem głośno, jak to w podobnych okolicznościach przyrody na starym mieszkaniu mogliśmy co najwyżej ledwie zipać przy otwartych oknach, na balkon nawet nie można było wyjść, bo nasz balkon na zachód wychodził i po południu w upał było tam nie do wytrzymania.

Był też i czas na pateryjotyzm:

https://lh5.googleusercontent.com/-wugb8MQI1r4/T6L_Sxen5jI/AAAAAAAAFn8/Gr8rfZHKrxk/s912/JP035948.jpg

Właśnie tak: pateryjotyzm. Nie mylić z patriotyzmem, który kiedyś był wielkim słowem, a obecnie stanowi raczej coś w rodzaju ścierki do wycierania gęby przez polityczną (i nie tylko) hołotę. Ja wycierać sobie nie mam zamiaru, więc w ten sposób pozwolę sobie się zdystansować...

Ale wróćmy do rzeczy. Oczywiście, jednej rzeczy. Biorąc pod uwagę ostatnie wpisy w dzienniku, możnaby rzecz: wszechrzeczy :)

Strzał z grubej rury na dzieńdobry:

Tadaaaaaammmmm !!!!!

https://lh3.googleusercontent.com/-SdeL5T07bSQ/T6WHKxQCXbI/AAAAAAAAFp4/-InyJ3sM-FQ/s912/JP056152.jpg

Oto i ona: nasza, ciutkę przerośnięta mydelniczka z podświetleniem! :D

I jest dokładnie taka, jak miała być: łuk na stropie i łuk na plecach! Uuuuufffff!!!
I nie, nie chcę wiedzieć, ile by za takie coś policzył glazurnik-profesjonalista... Mi ta cholera zajęła (gdyby tak zsumować czas przy niej spędzony) z dobre dwa dni robocze. Przy czym większość jednego - na docinanie tych CHOLERNYCH!!!!! płytek po łuku. Średni czas wycinania jednej: około godziny, przy stratach rzędu 300% przy pierwszej, dwie kolejne były już bez strat.
Płytki były cięte z ręki...

Z sufitu wystają przewody do LEDów, tych jeszcze nie ma kupionych, wstawi się, jak będą. U dołu zaś widać gotowy już odpływ, o którym tyle tu niedawno pisałem. Zrobiłem go jednak inaczej, niż pisałem ostatnio, ponieważ podszedłem do problemu po inżyniersku i zrobiłem sobie w domu laborkę ;) Worek od śmieci, lejek, dzbanek z miarką i woda - to wszystko, co było potrzebne do zmierzenia oporów przepływu wynalazku. Ostatnio opisywany, wyposażony w dwa metry szlaucha dawał przy swobodnym spływie przepływność około 6l/minutę - trochę mało. Tak więc króciec do szlaucha został wywalony, zamiast niego poszła tam złączka do PP 25mm i dalej już uczciwą grubą rurą, dającą w testach ponad 11l/min. a więc niemal dwa razy tyle:

https://lh4.googleusercontent.com/-WSVYyNMVFZo/T6WHENRy22I/AAAAAAAAFo8/tdE5p3Ah2Wo/s912/JP056135.jpg

Zdjęcie przedstawia wynalazek już zainstalowany pod półką, widoczne kombinacje alpejskie: obejma, wbity nad nią klin glazurniczy i wreszcie drut opasujący całość i ściągany do wwierconego w podłogę haka niewidoczną na zdjęciu śrubą rzymską, służyły do odpowiedniego ustawienia wynalazku (potrzebna była dokładność do ułamka milimetra, żeby poziom wierzchu z poziomem płytek zrównać) przed zalaniem szczeliny epidianem.

Druga strona jeszcze przed zalaniem epidianem i przed fugowaniem:

https://lh6.googleusercontent.com/-VsAsuGq_l3A/T6WHD6xJGrI/AAAAAAAAFos/JaowD_01BEM/s912/JP056133.jpg

A druga, druga strona, znaczy, drugi koniec (bo pierwszy koniec to ten od opisywanej pierwszej i drugiej strony, w przeciwieństwie od pierwszej i drugiej strony drugiego końca... rozumiecie, prawda?) - jeszcze jej nie ma, będzie już lada moment i jak opisywałem, będzie wpięta do rury przelewowej od wanny.

Kontynuując tematy hydrauliczne: ponieważ do montażu wanny potrzebna mi była woda (wannę akrylową ustawia się w stanie obciążonym, najprostsze obciążenie, to po prostu ją napełnić), założyłem już baterię. I tu przeżyłem mały szok, na szczęście pozytywny. Bateria naszego krajowego potentata bateryjnego, KFA znaczy. Nie pierwsza, jaką instalowałem, tym bardziej więc byłem zszokowany, jak zobaczyłem, jakie dorzucili do niej mimośrody. Standardem dotychczas były takie normalne i do tego mniej lub bardziej badziewne kapturki tłoczone z blachy. I tego się też spodziewałem. Martwiąc się troszkę, że ta nasza wanna o 5cm odsunięta od ściany i czy bateria nie będzie za blisko krawędzi wanny lała.
A tu, proszę, jaka niespodzianka:

https://lh5.googleusercontent.com/-eiBWGVk4RKM/T6WHEeiWVfI/AAAAAAAAFo4/RSf7CfqkLJg/s912/JP056140.jpg

To są właśnie mimośrody :) Solidne krowy z wbudowanym filtrem, niklowanym przodem i kapturkami nie z wytłoków, a z porządnego ciśnieniowego odlewu, całość odsuwająca baterię od ściany o dobrych kilka centymetrów.

Gotowa już bateria, wraz z pierwszym sikiem :)

https://lh6.googleusercontent.com/-IT63cTThMNQ/T6WHFIkI0rI/AAAAAAAAFpA/1OaWWxtzn78/s912/JP056141.jpg

I wanna w całej, nieobudowanej jeszcze od frontu okazałości:

https://lh3.googleusercontent.com/-K_3PAqzu1XA/T6WHH2qSAmI/AAAAAAAAFpg/88xLCslxArw/s720/JP056146.jpg

Na ścianie po prawo widać koniec opisywanej rury odpływowej z półki.
Przednią zabudowę będę murował z siporexu już przy następnym podejściu. Póki co podmurowałem pod wanną z cegieł dodatkowe podpory, na których wanna stanie. Tu bowiem również przeżyłem zaskoczenie, ale tym razem niemiłe. Producent wanny również krajowy (Koło) dotychczas robił do wanien porządne nogi mocowane wprost do dechy, stanowiącej spód wanny. Przykręcało się toto wprost przez profil do wspomnianej dechy i siły nie było, żeby to ruszyć. Tu... decha była, profil był, ale do kompletu dorzucili obejmy z blaszki. Takiej ciut grubszej, jak z puszki od szprotek. Albo paprykarza szczecińskiego (TFUUUUUU!!!!). Profil toto niby trzymało, ale pierwsza próba wejścia do wanny (chciałem sprawdzić, czy tak jak stoi, nie będę się już przy kąpieli w skos sufitu łbem walił) zakończyła się obaleniem całej konstrukcji, bowiem blaszki z paprykarza szczecińskiego (TFUUUU!!!!!) się wzięły i się wygły.
Niby fakt, prawidłowo zamontowana wanna nie będzie się bujać na boki, nóżki będą pracować tylko na nacisk i ta blaszka niby wystarczy. Niby... Dla siebie robię, stwierdziłem więc, że na niby to ja nie będę liczył, od nibów wolę uczciwe kilka cegieł i wiadro zaprawy...

https://lh6.googleusercontent.com/-yMlKHpux53c/T6WHGa8HS9I/AAAAAAAAFpM/aNPkgEEpRX8/s912/JP056148.jpg

Widoczna stopa z cegieł (z drugiego końca wanny jest druga taka) stanowi trzon podpory, na to pójdzie jeszcze przyklejona na jakieś mazidło przekładka ze sklejki - wanna opierając się wprost na cegle mogłaby trzeszczeć.
Na zdjęciu widać też przewód oświetlenia wnęki - pisałem o nim w poprzednim wpisie. Tu już sobie niknie wraz z kanalizą w stropie, z drugiej strony stropu zaś...

https://lh5.googleusercontent.com/-Ua2Sq9IACA0/T6WHFlrhJGI/AAAAAAAAFpU/Iic7PZLxE4s/s720/JP056145.jpg

Oto, jak w pięć minut, bez kucia, brudzenia i rujnowania przeciągnąć kabel przez pół zamieszkałego już domu, czyli: sufit kasetonowy w kotłowni rzondzi! :D

Druga strona łazienki - w zasadzie na ukończeniu, została jeszcze tylko góra półek:

https://lh5.googleusercontent.com/-OK5oZRi9mQU/T6WHIMQ7lyI/AAAAAAAAFpk/_HFl8DtdELQ/s720/JP056150.jpg

A tamże wentylacja. Wentylacja dość specyficzna: ponieważ łazienka jest na poddaszu i rura komina wentylacyjnego krótka, do tej łazienki prowadzą dwie. A na dole - mają normalną komorę wentylacyjną :) Na zdjęciu - po zdemontowaniu zakrywającej ją płyty GK, w trakcie ostatecznej kontroli przed zabudowaniem na... może nie na wieki, bo pewnie prędzej czy później jakiś grubszy remont w końcu się trafi, ale na dłuuugie lata - na pewno (mam nadzieję).

https://lh5.googleusercontent.com/-09Ju_x0_JOg/T6WHB_i8SEI/AAAAAAAAFoY/NGiLPrmBzk0/s912/JP056119.jpg


I ta sama komora, w trakcie kontroli, czy kanały wentylacyjne drożne, bez ptasich gniazd czy niespodzianek zostawionych przez dowcipnych murarzy/dekarzy/innych:

https://lh6.googleusercontent.com/-cBG6IWZiiZk/T6WHCnP-m4I/AAAAAAAAFoc/Q6oiJ8Y4Syw/s912/JP056128.jpg

(i proszę wybaczyć mój mocno zapomniany od szkolnych lat rosyjski, jeśli tam jakieś skandaliczne byki są)

Na koniec jeszcze o fugach kilka słów napiszę. Wszystko to, co nad i wokół wanny już jest zafugowane, są tam w sumie trzy rodzaje fug: narożniki wewnętrzne - fuga silikonowa, wiadomo. Ściany "normalne" - fuga też normalna, i też wiadomo. Ale wszystko to, co narażone na kontakt z wodą, a więc cała wokółwannowa półka, dół i początek pleców wnęki "mydelniczki" oraz ściana nad wanną - wszędzie tam jest fuga epoksydowa. I o niej właśnie chciałem. Bo szczerze mówiąc, trochę się jej bałem. Nawet nie dlatego, że nigdy jeszcze nią nie robiłem, bałem się głównie z powodu jej... nieodwracalności, powiedzmy. I teraz właśnie, po fakcie, na użytek innych glazurników amatorów chciałem napisać, że bać się nie ma czego. Fuga jest re-we-la-cyj-na!!!! i gdyby nie jej cena, chyba całą łazienkę bym nią zrobił. Fakt, jest dość gęsta i przez to ciężej (o wiele) się ją nanosi, normalną (używaną do klasycznej fugi) gumową pacą nie dawałem rady, musiałem ją nakładać metalową szpachelką, gumą jedynie ściągając nadmiar, ale zacieranie potem to po prostu bajka! Nie ma żadnego, tak wkurzającego przy fudze klasycznej mazania, fuga się pięknie modeluje i jeszcze piękniej zaciąga, dosłownie w dwóch ruchach mokrej gąbki (regularnie płukanej) ma się czystą ścianę.
I tu kolejna uwaga dla innych amatorów: tą fugę TRZEBA ścierać do czysta. O ile przy klasycznej nie ma problemu z zostawieniem na ścianie lekkiej "siwizny", jeśli tylko jest wypłukana wodą, to się ją potem ściera szmatą choćby na sucho, tak przy tej epoksydowej, zostawioną gdzieś niedotartą smugę dodrapałem dopiero przy użyciu ostrej gąbki do szorowania garów wspomaganej mleczkiem typu "Cif".

I tyle, bo wpis wyszedł... no akurat taki, jak na długi weekend wypada :)

J.

Jarek.P
05-05-2012, 23:58
Z ostatniej (naprawdę!) chwili, specjalnie z okazji największej pełni w roku:

https://lh5.googleusercontent.com/-8tOC3WYBUOs/T6W1bejyFoI/AAAAAAAAFrI/y1_s6_YIWNc/s912/JP066165_blood_mirror.jpg

J. (drzewo na zdjęciu tak nawiasem mówiąc jest drzewem sąsiada, ale jakoś mi bardziej podpasowało. Księżyc natomiast już jak najbardziej na naszym niebie wisiał ;) )

compi
06-05-2012, 06:46
Jarku, idzie Ci to pięknie. Widać że dla mądrych ludzi nie ma prac trudnych. Epoksydy fuguje się pacami gumowymi, ale takimi z zakończeniem ostrym trapezowym i z twardej gumy(zazwyczaj są bardzo kolorowe), a gąbka do takiej fugi to raczej druciak z włókna niż zwykła. Gratuluję wytrwałości.

Jarek.P
06-05-2012, 10:18
Dzięki, compi :)
Wytrwałość - cóż, dla siebie robię. Gdyby to była zarobkowa fucha, musiałbym chyba mieć baaardzo silną motywację (czytaj: baaardzo dużo brać za taką robotę), żeby tak się pierniczyć. Zresztą nie wiem, może się nie znam i jako amator demonizuję, być może profesjonalista takie finfidluszki macha bez mrugnięcia okiem i za normalną cenę "półek" (bo że dużo szybciej, to nie wątpię), ja profesjonalista nie jestem i gdyby, dajmy na to, ktoś teraz na priv przysłał mi zapytanie, że on też taką łazienkę chce i ile bym chciał za jej wykonanie u niego, to zapewne pierwsza moja myśl byłaby raczej w stronę odpowiednio dużej, zaporowej kwoty, żeby się człowiek raczej odczepił.

Paca do fugowania - już wygóglałem, o jaką chodzi, wygląda ciekawie, może sobie kupię. Ale gąbka - używałem zwykłej gąbki sprzedawanej jako "gąbka samochodowa superchłonna" i pracowało mi się nią bardzo dobrze, fajnie profilowała fugę, zbierała też ok. Druciak z włókna świeżą fugę chybaby strasznie kaleczył?

J.

compi
06-05-2012, 10:27
Bo mało miałeś do fugowania i pieściłeś się z tym detalem. Normalnie fuguje się większy obszar, ale oczywiście bez przesady bo ryzyko spore i szorstkim zmywakiem zmywa się pierwszą warstwę, a później, jak Ty, dopieszcza gładką gąbką, zbierając resztę. Wielu ludzi ma awersję do epoksydów bo się potknęli z proporcjami(teraz są już opakowania pozwalające dozować część zawartości), z czasem zmywania, z niedokładnością przy czyszczeniu. Tobie wyszło super więc tym większy moim zdaniem szacunek. A co do cen takich detali jak łuki to zazwyczaj kwestia umowna, ale cena nie może być niska choćby ze względu na czas operacyjny takiej akcji. O finansowym szanowaniu swoich umiejętności i sprzętu nie wspomnę. Brzydko powiem, że potrafiąc szpachlować, malować, kłaść płytki i g-k to już z "głodu nie zdechniesz" : ), cytując stare budowlane porzekadło.

Jarek.P
06-05-2012, 10:35
Z proporcjami faktycznie jest trochę zabawy (na moim Mapeiu żadnych miarek nie było), ale i nie był to problem, fugę nożem w wiaderku podzieliłem na cztery ćwiartki i potem po prostu tymże nożem wyciągałem po ćwiartce do miski, ona jest na tyle gęsta, że nie ma problemu z wyjęciem takiej ćwiartki.
A utwardzacz - prześwietliłem flaszkę latarką, zaznaczyłem, dokąd sięga zawartość, a potem po prostu od linijki naniosłem orientacyjną skalę :)
Jeśli ktoś jest taki chojrak, że z nieprzezroczystej flaszki leje "na oko", to niech potem nie płacze, że mu "nie wyszło", tylko że spieprzył, po prostu... :)

J.

Jarek.P
09-05-2012, 10:53
Z ostatniej chwili, z cyklu "dzieci wychowywane na budowie":

Nasz młodszy urwipołeć (lat niecałe dwa) został w trakcie kolacji przyłapany na tym, jak jeździł sobie w najlepsze po kanapce zabawkową koparkospycharką i jej lemieszem zgarniał z chleba pokrywający go serek :D

J.

Kamila i Marcin
09-05-2012, 11:27
:lol2::lol2::lol2: przepraszam.. nie mogłam się powstrzymać od śmiechu..

ania i sylwek
09-05-2012, 12:38
Witam
czytam Twojego bloga od jakiego czasu ... przebrnęłam prawie przez wszystko....super się czyta :)
ad. budowy to gratuluję wytrwałości...zwłaszcza gdy ma się dzieci i pracuje ....wielki szacun :)
ale ja nie w tym celu ...żeby tylko wychwalać ;) ..tylko z konkretnym pytaniem
a mianowicie ....czy fuga epoksydowa w połączeniu na ścianie ze zwykłą ..czy nie widać różnicy z odcieniu strukturze ...?
bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam ale łączyłeś na jednej ścianie dwie fugi...tak..?

Jarek.P
09-05-2012, 12:45
Dzięki za miłe słowa :)

A co do fug - w zasadzie nie ma żadnej różnicy między fugą epoxydową i klasyczną. Na świeżo jest minimalnie inny... nawet nie odcień, powiedzmy, że minimalnie inaczej odbijają światło, po wyschnięciu jednak się to zlewa.

Natomiast rozczarowała mnie pod tym względem mapeiowa fuga silikonowa. W parterowej łazience używałem sopro i tam fuga zwykła i silikonowa nie różnią się niczym, trzeba się mocno przyjrzeć, żeby zauważyć różnicę w ziarnistości (silikonowa jest gładka, cementowa jak to cementowa ma bardzo drobne ale jednak dostrzegalne ziarno). Tu użyłem Mapeia i ta silikonowa mimo takiego samego numerka jest minimalnie jaśniejsza. Różnica jest bardzo niewielka, z całą pewnościa nie aż taka, żeby z tego sprawę robić, niemniej jest.

J.

Jarek.P
11-05-2012, 10:17
Kolejna mała uwaga na marginesie: dopiero co się chwaliłem grillowo - tarasową sielanką. Bo było tak faaajnie i tak przyjemnie...

Było.

Już nie jest. Komary mutanty się pobudziły. Tak, dokładnie te same, które opisywałem w zeszłym roku. A przynajmniej takie same, z podobnymi zdolnościami bojowymi. Komary, przeciwko którym żaden Off czy Autan nie skutkuje, a po bliskich spotkaniach z komarową dzidą (bo żadna "kłujka" to już nie jest) nie Fenistil, a raczej zastrzyk przeciwtężcowy jest niezbędny. A i szczepienie p/ko wściekliźnie też warto rozpatrzeć.

Wczoraj wieczorem malowałem dzieciom drewnianą piaskownicę impregnatem. Malowałem, jednocześnie opędzając się pędzlem, co jakiś czas zgarniając nażartą gromadę z pleców metodą ocierania się o płot (musiałem w końcu zrobić miejsce dla kolejnej gromady bzyczącej niecierpliwie w kolejce). W planach miałem jeszcze sadzenie nowozakupionych drzewek, ale zrezygnowałem, ewakuując się pośpiesznie do domu (porzucając na placu boju narzędzia zresztą), bo bydlaki zaczęły przebzykiwać o wciągnięciu mnie w całości w jakąś gęstwinę...

J.

Kamila i Marcin
11-05-2012, 11:50
Łoooo matko.. podejrzewam, że nas też to czeka.. u nas jeszcze jedna zaraz jest.. końskie muchy.. o nas się nie martwię tylko o dzieci.. w tamtym roku jak mnie dziabła nad kostką to miałam tak rozpaloną nogę i spuchniętą, że już myślałam, że będą ją ucinać.. nie mam pojęcia co zastosować by to dziadostwo nie latało obok tarasu

netbet
11-05-2012, 12:06
Jarek - przecież ty masz do m w lesie, no to komary masz w gratisie od natury...
pocieszę cię: ja mam w granicy rów melioracyjny... nie wiem co gorsze: rów czy las :x

podobno jaranie fajorów je odstrasza - przerobiłem: bujda.
z roku na rok france są coraz większe i zacieklejsze.... co będzie za 20 lat?
bedziemy się szpadlami odganiać?

Jarek.P
11-05-2012, 12:20
co będzie za 20 lat?
bedziemy się szpadlami odganiać?

Szpadlem, to Panie Kolego, ja się już oganiałem w zeszłym roku (przy okazji wkopywania jakiegoś zielonego kusztykla). Za 20 lat, to ja bym sie raczej zastanawiał nad czymś ciutke większego kalibru...

BTW, oglądałeś może film "Mgła", nie tak dawno temu był w TV? Ale, nie, nie ten "nasz" o sztucznej brzozie wystrzeliwanej z ziemi i zawierającej kapsuły z helem oraz bombę paliwową, chodzi mi o film wg opowiadania Stephena Kinga (tytuł ten sam). Tam się pojawiły m.in. komary wielkości foksteriera... (od 1:36)


http://www.youtube.com/watch?v=y7VJtHxkRA0&feature=player_detailpage#t=96s

J.

compi
11-05-2012, 18:50
Przerabiam to co roku, choć w tym, mam już lżej, bo WM działa i okna są pozamykane. Ale nasiadówy podchmórkowe ułatwiały spirale lekkodymiące czymś niestrawnym dla tych bzyczących zołz. Radzi się sadzić jakieś kocimiętki i inne wynalazki. Sprawdziłem jeszcze jeden sposób. Przetrwać pierwsze ukłucia, a potem jest już z górki. Następne już nie swędzą i nie ma śladu. Ale weź to wytłumacz dzieciakowi, kobiecie.... No i te mutanty.... na te nie ma chyba sposobu.

bajcik
15-05-2012, 11:12
Jarku, czy masz może jakieś złote porady dotyczące techniki zgrzewania rur PP? Na przykład żeby nie wpadkować się w sytuację że zostąło tylko jedno kolanko w samym rogu, a zgrzewarkę można przyłożyć jedynie zza ściany ;)

Jarek.P
15-05-2012, 12:51
:) hehe, nawet jeśli jesteś z tych, co przed robotą usiądą, pomyślą,narysują sobie, pomyślą, wypiją... no cośtam wypiją, jak to na budowie, kawę na przykład, potem znów pomyślą, a dla pewności jeszcze sobie instalację na sucho rozłożą, to i tak takich sytuacji nie unikniesz, z całą pewnością się zdarzy coś nieprzewidzianego. A ta pewność będzie tym większa im większa instalacja do zrobienia i mniejsze doświadczenie :)

Jak temu zaradzić? Cóż... myśleć. Nie tylko co z czym, ale własnie przede wszystkim, w jakiej kolejności, żeby się w kozi róg nie zapędzić.
Z moich doświadczeń... ja starałem się jak największe fragmenty instalacji robić w stanie swobodnym, znaczy wszelkie podejścia, miejsca skomplikowane zgrzewałem trzymając całość w ręku i mogąc tym manewrować dowolnie, a dopiero gotowy labirynt przygrzewałem do wystającej gdzieś ze ściany, czy zza węgła rury "zasilającej". I ten sposób polecam, choć i tak nie gwarantuje on 100% pewności, że w kozi róg się gdzieś nie zapędzisz.

Może to być miejsce po prostu trudne, przykładem takiego miejsca u mnie może być punkt styku rur zasilających obie łazienki poddasza. Mieści się on w szachcie: niespełna półmetrowej szerokości szyb, w którym zbiegają się po trzy rury (osoby komplet od ciepłej i od zimnej): zasilanie z dołu z kotłowni, odgałęzienie przez jedną scianę do jednej łazienki i odgałęzienie przez drugą ścianę do drugiej łazienki. Mam gdzieś w domu zdjęcie tego miejsca, ale z pracy do domu daleko, więc może szybki szkic:

http://izoforum.pl/izorysik/images/izorysik_832c44d72816c99211435a0c1b43daa3_2012-05-15_13:33:46.jpg

Największym problemem tutaj było to, że musiałem to robić sam, w dwie osoby dałoby się to zrobić o wiele prościej. Szacht wąski, dostęp do niego był od boku przez drzwi przyszłej serwerowni, do rur sięgałem siedząc na jej podporach, a jednocześnie sobą wypełniając całą szerokość szachtu. Zgrzewarka w ręku - nie ma problemu, ale gdzie ją odkładać? Na kolana? Bolesne trochę... Trzeba było grzać 2-3 sekundy dłużej, żeby po odsunięciu zgrzewarki mieć rezerwę czasu na jej przełożenie nad głową i wystawienie poza szacht. No i zgrzewanie trójnika z poziomymi rurami, zwłaszcza tą lewą - trójnik wypada tuż przy ścianie, trzeba było wszystko naciągać, żeby między wsunąć zgrzewarkę, a ponieważ rur od zewnątrz nie miał kto przytrzymać, trzeba było nastawiać na nich ciężarów, żeby potem można było bezpiecznie wcisnąć na koniec rury zgrzewarkę, a potem kształtkę.

Najważniejsza zasada praktyczna - kup duużo kolanek i duuużo mufek. Duuużo więcej, niż wychodzi z teoretycznego zapotrzebowania.
Druga rada praktyczna - jak coś spieprzysz, to nie wycinaj złego miejsca przy kształtkach, tnij tak, żeby wraz z kształtką zostawało choć z kilka cm rurki, w innym miejscu może się okazac, że ten wycięty element idealnie pasuje, wystarczy go tylko dogrzać za pomocą mufki. A że potem gdzieniegdzie na rurkach będą mufki w absurdalnych wydawać by się mogło miejscach? No to co? ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-a2sD8gLrYps/SzuX-nJGU0I/AAAAAAAACcM/xU-yl1yxwKM/s640/7855_Koniec%2520hydrauliki.jpg

(zdjęcie przedstawia zawory odcinające głównej łazienki, których orurowanie było robione dwa razy, za drugim razem w większości z wykorzystaniem pociętych fragmentów pierwszego razu. A dlaczego dwa razy? Ano bo mi się nie przemyślała dobrze kolejność rurek i za pierwszym razem zaczęły mi wychodzić skrzyżowania trójpoziomowe z estakadami i jeszcze tunelami dla pieszych i rowerzystów pod. Pisałem o tym...).

J.

bajcik
15-05-2012, 13:37
Łoł, to chyba oprócz acetonu muszę mieć zapas kawy ;) żeby dobrze przemyśleć kolejność zgrzewania.

Jeszcze pytanko do postu http://forum.muratordom.pl/showthread.php?129893-Dom-w-Lesie&p=3806752&viewfull=1#post3806752 a konkretnie do zdjęcia:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SzuX-MY5LkI/AAAAAAAACcE/B1YWnL5XCbE/s720/7847_Koniec%20hydrauliki.jpg

Jak wygląda to podłączenie bidetty "niezależnej".
Widziałem modele zintegrowane z baterią umywalkową - pod spodem wychodzą 3 węże po prostu. Ale to nie ten przypadek.
Niestety nie dogooglowałem się do instrukcji montażu bidetty "samonośnej".

Jak to u ciebie ma wyglądać i po której stronie rurek będzie kibelek?

Jarek.P
15-05-2012, 13:53
Kibelek oczywiście tam, gdzie pion (idzie do niego kanaliza od umywalki), a wiec po lewo od widocznych na zdjęciu rurek.

A bidetta niezależna wygląda, jak normalna bateria sztorcowa, tylko, że przystosowana jest do montażu "sztorcem" na pionowej płaszczyźnie. Mocowanie śrubami "od tyłu". Doprowadzenia wody ma po bokach. Pokazywałem ją przy opisie wykończenia parterowej łazienki, tu masz stosowne zdjęcie:

https://lh5.googleusercontent.com/-EtNBG_v95bw/TYUX3CfPCKI/AAAAAAAAD7Q/5quXuOa9RDo/s912/JP192425.jpg

Tu montaż -jak widać, natomiast w tej łazience ze zdjęcia linkowanego przez Ciebie - jakoś do stelaża się coś takiego przykręci.

J.

Jarek.P
19-05-2012, 20:53
...Łazienka Story...

Dwa tygodnie temu pokazywałem podmurowane pod wanną podpórki z cegieł (z powodu braku zaufania do fabrycznych nóżek). Dziś wanna została ostatecznie postawiona w docelowej pozycji, między jej dno a owe podpórki trafiła warstwa silikonu jako przekładka. Wanna do połowy wypełniona wodą, stoi sobie.

Biorę do ręki miarkę, sprawdzam po raz ostatni, póki silikon świeży, czy wanna dobrze stoi, czy równolegle do ściany... no i dupa. Krzywo. O centymetr kosi na całej długości. Cóż, trudno, trzeba naciągnąć. Ciągnę, ciągnę... a ona nic! Ciągnę mocniej, poddała się. Naciągnąłem o ten centymetr, puszczam... a ta małpa wraca na pierwotną pozycję! Skląłem ją jak należy i sprawdzam, o co biega, co się okazuje? Ano pręży kanalizacja zrobiona dwa tygodnie temu :(
Co było robić? Westchnąłem, pokląłem sobie (a korzystając z nieobecności żony z dziećmi mogłem się nie krępować i naprawdę zdrowo się przyłożyć do tej czynności niezbędnej dla prawidłowego wykonania kanalizy) i zrobiłem kanalizę od nowa:

https://lh4.googleusercontent.com/-7gfA0G6e5VI/T7fueoACHKI/AAAAAAAAFrk/CmEYYuN7fF8/s912/JP196188.jpg

I nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kanaliza "Release 2.0" jest bowiem wyposażona dodatkowo w rewizję. Po co? Ano po to, że gdyby mi (bądź komuśtam w przyszłości) przyszło męczyć się z taką samą jazdą po bezdrożach, jaką miałem z kanalizą w naszym poprzednim mieszkaniu (pisałem o tym, w skrócie: tajemniczy zator, który udało się wypchnąć dopiero napełniając kanalizację wodą pod ciśnieniem, wprost z wodociągu, sprężyna nie pomagała), przynajmniej odpadnie konieczność demontowania syfonu, żeby się do wlotu kanalizy dostać.
Przy okazji na zdjęciu widać podłączenie do rury przelewowej wanny spływu z półki zawannowej.

O i teraz można już było spokojnie zająć się zabudowywaniem wanny od strony zewnętrznej. Zabudowa w stanie surowym - gotowa!

https://lh4.googleusercontent.com/-90R70kJNynE/T7fue8LVXII/AAAAAAAAFro/--agtA0o5aI/s912/JP196190.jpg

Zostało... dłobiazg:
- doszlifować siporex na równo, żeby był faktycznie po łuku, a nie jedynie od biedy, z łukiem aproksymowanym odcinkami prostymi, kasując przy okazji niedokładności murowania,
- doszpachlować (klejem, tym samym, którym kleiłem te bloczki? Czy gipsem po prostu?) braki, zwłaszcza w podcięciu "na stopy" widocznym na zdjęciu na środku wanny,
- pomalować całość folią w płynie,
- obłożyć zasadniczą płaszczyznę (tą pionową po obwodzie wanny) mozaiką,
- w trakcie okładania dopasować drzwiczki rewizyjne tak, żeby się zgrały z mozaiką. Wykombinować coś, żeby na drzwiczkach mozaikę dało się przykleić również z zachowaniem łuku zabudowy wanny. I nie mam pojęcia w tej chwili, co. Ale coś wykombinuję...
- podocinać wierzchnie płytki po łuku (kooocham te robote!! :bash:) i przykleić.
- Przykleić mozaikę na podcięciu na stopy,
- okleić czymś (mozaiką? Czy ciętymi po łuku (grrrrr!) płytkami?) boki podcięcia na stopy,
I będzie. Będzie można skończyć półki naprzeciwko, pawlacz (BTW - czy ktoś prócz nas ma jeszcze pawlacz w łazience?;) ), całość zafugować, zrobić podłogę, zafugować, zrobić cokoły, zafugować, poprawić milion rzeczy, które trzeba będzie poprawić, zainstalować ceramikę (wymyślając przy okazji, jak powiesić ogromną i ciężką jak jasny pieron umywalkę ze skrzydłami, wprost na ścianie z MAXa - myślę o kotwach chemicznych).

A i zapomniałbym... Zsyp na brudne ciuchy do pralni piętro niżej. Dziura w stropie jest, trzeba do niej dorobić jakąś rurę i jakąś zgrabną klapę w łazience...

A na koniec jeszcze słówko wyjaśnienia odnośnie ostatniego zdjęcia, bo spojrzałem i aż mi się głupio zrobiło. Ten czajnik widoczny w tle... nie, nie zgłupiałem, nie jestem chory, nie wstąpiłem również do AA i w szczególności nie zacząłem "przy robocie" sobie herbatek robić. Czajnik był niezbędny do zmiękczenia końca tej przezroczystej rurki widocznej na pierwszym zdjęciu, reszta roboty zaś powstała normalnie, smarowana tym, co to w lesie występuje. Czy tam w puszczy...

J.

rewo66
20-05-2012, 21:44
No ładnie ładnie ci to idzie. Byle do przodu.:)

Jarek.P
22-05-2012, 09:45
@rewo66 - dzięki :)

Z ostatniej chwili - właśnie UPS miał chrzest bojowy. Dwie godziny braku prądu, podtrzymywane: kocioł CO i domowe centrum IT, wszystko działało bez problemu :)


Oto i on! Bohater! ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-HDIjrFGUrWU/TwjE_WsKhkI/AAAAAAAAFJs/PQuqau8cyBw/s800/JP075055.jpg

J.

Aleksander_
22-05-2012, 15:23
Cześć Jarku,

Za jakiś czas (nieokreślony, te papierowe rzeczy strasznie wolno idą, tu tydzień, tu 2 tygodnie czekania na jakąś zgodę, mapkę czy coś... i miesiąc, drugi leci) ... będę chciał wypożyczyć kopareczkę - czytając Twój pamiętnik o ile dobrze pamiętam, obsługa była w miarę intuicyjna :) a i cała impreza wyszła jakoś niedrogo - więc pewnie będę pytać o namiar na tę zabaweczkę.

U Ciebie też takie komary się zrobiły ? Kurcze... jak wieczorem mam podlać ogródek... to aż mnie wzdryga

Pozdrawiam,
Aleksander.

Jarek.P
22-05-2012, 15:37
Wieczorem - nieeee!!! Wieczorem strach! Wieczorem mogą wciągnąć w krzaki i wyssać do cna, jakieś szanse masz tak do 18:00-19:00 najwyżej. Później, to najwyżej jak OP-1 na grzbiet założysz, wtedy w jednym ręku szlauch, w drugim szpadel do oganiania się przed szczególnie namolnymi sztukami, usiłującymi się przez OP-1 przewiercić i wtedy krótkimi skokami od biedy da się podlać.

A kopareczka - obsługa jest mniej więcej tak samo intuicyjna, jak dowolnej gry komputerowej sterowanej joystickiem, instrukcja obsługi jest naniesiona na pulpicie. Jedyny problem, to koordynacja. Doświadczony koparkowy będzie czuł maszynę, jednocześnie podbierał i wysięgał, zarazem nie niszcząc niczego wokół, Ty nad każdym ruchem będziesz się zastanawiał z osobna, w rezultacie to, co fachowcowi zajęłoby dwie godzinki łącznie z dojazdem, Tobie zajmie cały dzień. No ale zabawy przy tym nie sposób wycenić i tego żaden koparkowy Ci nie da :)

Namiar - wypożyczalnia ma nazwę taką samą, jak pewien sierżant z kultowego (jakieś 20 lat temu) serialu (http://www.filmweb.pl/serial/Bergerac-1981-126669). Namiary znajdziesz sobie góglem, siedzibę mieli przy Radzymińskiej, niemal naprzeciwko Praktikera. Pamiętaj, że płacisz za każdy dzień roboczy wynajmu: piątek(rano)-sobota-niedziela-poniedziałek(rano) to jest JEDEN dzień roboczy :D

J.

cronin
22-05-2012, 16:06
Jarku a sam sobie sprzęt od nich przewoziłeś czy oni?, przyczepką?
(instrukcje hydrauliczne drukuję ,oprawiam w ramki i wieszam w łazience na wysokości mężowskich oczu, żeby się doszkalał :) )

Jarek.P
22-05-2012, 18:18
Oni oni, a ponieważ mieszkam od nich dość blisko i była to moja bodajże druga wypożyczana przeze mnie maszyna (wcześniej skoczek), dowóz był gratis, bo normalnie jest płatny. Wymagają jedynie ogrodzonej i dozorowanej działki jeśli sprzęt zostaje na noc, no i niemałą kaucję trzeba wpłacić: 3 tysiące, zwracane przy końcowym rozliczeniu.


J.

cronin
22-05-2012, 18:25
Dzięki będę miała w pamięci :)

Jarek.P
27-05-2012, 21:08
Ciepło się robi, wakacje idą, ludzie przeglądają foldery agencji turystycznych, zastanawiają się, czy walnąć się bębnem do góry na plaży w Tunezji, czy w Turcji (i leżeć tam w charakterze zwłok na leżaku przez dwa tygodnie – brrrrr!!!!).
U nas, niestety, począwszy od 2009 w temacie planów wakacyjnych wchodzą w grę jedynie alternatywy w stylu: robimy grilla na budowie, czy jedziemy do MacBułowni i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić. My to my, wiadomo, jak było kiedy i za co, to kawałek świata udało nam się zwiedzić, obecnie nie musimy, ale dzieciaki – z nudów kota już dostają w ciągu weekendu, co będzie w wakacje? Trzeba było o gówniarstwo zadbać...
Najpierw pojawiła się piaskownica

https://lh5.googleusercontent.com/-N4Sk8fqOHwY/T8IRYAOe67I/AAAAAAAAFs0/Rs7LfBiQUQo/s912/JP276298.jpg

Piaskownica – jak widać. Poszedłem na łatwiznę i kupiłem gotowca do samodzielnego montażu na allegro, skuszony jego badzo niską ceną i tym, że przywiozą i będzie, jednak szczerze mówiąc żałuję. Cieniutkie świerkowe klepeczki, całość bardzo wiotka i raczej nie wróżę temu zbyt długiego żywota mimo, że całość zaimpregnowałem i dorzuciłem trochę stalowych wzmocnień ekstra. Nic, zobaczymy, jak zgnije przed czasem, zrobi się nową, tym razem już jak należy, z porządnych desek poszalunkowych, jak należy zaimpregnowanych betonem i wzmacnianych gwoździami ;)
Na pierwszym planie widać stateczną jabłoń, mającą zacieniać piaskownicę, żeby się dzieciom przyjemniej bawiło. Co prawda jabłoń póki co malutka, ale nic to, urośnie. Jak nie dla tych dzieci będzie cień dawać, to dla kolejnego pokolenia... tak czy ta się przyda.

W każdym razie piaskownica postawiona (porządnie i jak się patrzy, na geowłókninie), wydawać by się mogło, że wystarczy tam wsypać dzieciaki, dorzucić piach, jakieś zabawki i większa część dnia z głowy. Hehe, maarzeenie. Ze starszym Wyjątkiem rzecz może by i przeszła, bo on jeśliby z piaskownicy zbiegł, to i tak głównie po to, żeby cichcem polecieć do swojego pokoju, do komputera, ale młodsza łajza niestety nie bez powodu nazywana jest przez nas łajzą. Zostawiony samopas na podwórzu natychmiast się wyrywa i gna co sił w nogach na ulicę, a tam leci, gdzie go oczy poniosą, potrafi przy tym się odwrócić jeszcze i ścigającej go osobie „papa” zrobić. Małpiszon jeden.
Co było robić, rzeczą pilną i nie cierpiącą zwłoki stało się wstawienie jakiejś bramy w jedyny obecnie używany wjazd na nasz teren. Dla przypomnienia: mamy dwie bramy: jedna prowadzi wprost do garażu, jej formalnie rzecz biorąc jeszcze nie ma i dłuugo nie będzie, głównie z powodu, że do garażu obecnie trudno taczkę wstawić, a co dopiero samochód. Druga brama, nazywana „gospodarczą” prowadzi wprost na niezalesioną część działki i jest jedyną obecnie używaną. Normalnie stoi po prostu otworem, przy okazji wyjazdów „na dłużej” naciągało się na nią zakończoną deską siatkę ogrodzeniową i zamykało łańcuchem i kłódką.
Żonie się przy okazji jakiejś bytności w Castoramie spodobały sprzedawane tamże niskobudżetowe bramy spawane z kątownika. Stwierdziliśmy, że w sumie mogłaby taka być. „Na razie...” ;) A ponieważ jak raz jakaś niezagospodarowana gotówka nam się pojawiła, szybka decyzja: „kupujemy!”. Rozmiar? Ależ oczywiście, że cztery metry, oboje pamiętamy, że cztery metry! Bierzemy, ładujemy na dach skodziny, wieziemy do domu.
W domu... coś mnie tknęło. Zanim rozpakowałem bramę, poszedłem po miarkę. I nastąpił prawidłowy ZONK... Cztery metry to owszem, ma, ale ta druga brama. Ta gospodarcza ma 3,5m... I ni cholery nie chciała się mimo soczystego kurwienia przy niej rozsunąć...

Następnego dnia powtórna wyprawa do Castoramy, ta brama do zwrotu, kupujemy węższą. I znów ZONK: węższe są w ofercie, ale wyszli. I nie zamówili nowych. I już raczej nie zamówią, z powodów panu sprzedawcy nieznanych.
Dojrzewałem już do pomysłu obcięcia boków tej czterometrowej, ale poszliśmy oglądać inne, nie spawane z kątownika, a udające „kute”. Było tego sporo i ku naszemu zdumieniu wcale nie były droższe od tej z kątownika. Ta kosztowała 498zł, a te „kute” zaczynały się od 435zł. Przynajmniej tak nam się pierwotnie zdawało, jednak ganiając najmłodszą łajzę po sklepie (ta wielka drabina do dostawania się przez pracowników na same góry regałów, tak ta z tabliczką, że zabronione jest wchodzenie na nią przez klientów – zaliczona już w pierwszym rzucie, żona zanim dobiegła, to ściągałą łajzę już gdzieś z jej połowy) odkryliśmy „ostatnią sztukę” ze starej dostawy, z już nieprodukowanego systemu, za... za 398zł. A potem, udało nam się jeszcze uzyskać na nią kolejne 50zł upustu, bo lakier nam się nie podobał :D
Tak więc mamy wreszcie BRAMĘ! Prawdziwą!

https://lh5.googleusercontent.com/-wPoqev5V71Q/T8IRUTDZH8I/AAAAAAAAFsM/KHQtZlRMob8/s912/JP266284.jpg

Bramę wieszałem pół soboty, jednocześnie przechodząc przyspieszony kurs spawacza. Spawarkę... mam. Zakupiona 30 lat temu przez ojca, nawet nie z realnej potrzeby (tata jest absolutnie atechniczny), a po prostu dlatego, że trafiła sie okazja (lata 80te to były... wtedy, jak rzucili do sklepu musztardę, to się brało musztardę, jak przyszły spawarki, to się kupowało spawarkę, zawsze potem w razie braku musztardy można się było z kimś na spawarkę zamienić ;) ), w tamtych czasach, jako nastolatek, krótki czas się z nią zmagałem, usiłując spawać zbyt grubymi i mocno zleżałymi elektrodami chomikowanymi od lat przez mojego dziadka (budowlańca). Potem spawarka nie była używana przez dobrych dwadzieścia lat. Aż wreszcie się doczekała.
Włączona zaczęła przyjemnie mruczeć, a ja ucząc się od nowa spawać zacząłem mruczeć wraz z nią. Pierwszy spaw, treningowy, drugi już użytkowy, trzeci czwarty, w międzyczasie przerwy na to, czy na tamto, przy każdej przerwie spawarkę wyłączałem. Za kolejnym jej włączeniem spawarka prócz mruczenia zaczęła też wydawać podejrzane skwierczenie. Chwilka zdziwienia, po czym zastosowałem Standardową Metodę Naprawczą, polecaną zwłaszcza do sprzętu precyzyjnego. Znaczy, mniej technicznie, a bardziej obrazowo mówiąc: przyładowałem jej z kopa. Nic, skwierczy dalej. No więc, Metoda Naprawcza Numer Dwa, inaczej zwana „wyjść i wejść jeszcze raz” -jak w Windowsach. Też nic. No więc trudno... westchnąwszy ciężko, nachyliłem się nad spawarką, chcąc przez otwory w obudowie dojrzeć, co tam skwierczy. Ponieważ w spawarce transformatorowej psuć się w zasadzie nie ma co, a ta stała 20 lat w dość zapuszczonej piwnicy, podejrzewałem jakąś zdechłą myszę, skwierczącą między zaciskami bądź coś równie trywialnego. W każdym razie zaglądam ja w te otwory, przechylam jeszcze spawarkę dla lepszego widoku i....

PIEEEERDUUUUUUT!!!!!!

Co skwierczy niestety nie zobaczyłem, bo błysk był taki, że trochę mnie oślepiło. Oczywiście wyłącznik walnąłem odruchowo i w następnym odruchu lecę do domu zobaczyć co z rozdzielnią, bo wielkość PIERDUUUT wskazywała mi na pełne metaliczne zwarcie i obawiałem się o nietestowaną jeszcze w tak drastyczny sposób selektywność. W drzwiach spotkałem jeszcze małżonkę, która ze zgrozą wymalowaną na twarzy leciała zobaczyć, co mi się stało i czy żyję, ale jak się okazało, selektywność jest pierwsza klasa! Wywaliło jedynie NP od trójfazówki i nic więcej, mimo że udar prądowy poszedł na tyle duży, że nawet UPS zareagował na spadek napięcia i przełączył na chwilę zasilanie na akumulatory (co wiemy, bo obwieszcza ten fakt głośnym PIIIP PIIIP). I fakt zdania przez rozdzielnię tego egzaminu z selektywności podkreślam z dumą, bowiem pełne metaliczne zwarcie daje ten typ przeciążenia, przy którym bardzo często wylatuje wszystko jak leci: NP, różnicówka i zabezpieczenia okołolicznikowe na dokładkę. U nas selektywność działa! :D

Ale dosyć samochwalstwa, wróćmy do „pierduut”. Ze spawarki poleciało sobie trochę dymu. Żona stojąc obok mnie zaczęła namawiać mnie, żebym przejechał się do castoramy i kupił nową, a tego starego trupa wywalił, ale gdzieeetam! Rozkręciłem i co się okazało? Ano producent (Bester) chciał dobrze. Chciał zadbać o współczynnik mocy, krótko mówiąc i dał do środka kondensatory. Dwa. A te... niestety, raz że starość im na zdrowie nie wyszła, dwa, że projektowane jeszcze na napięcie sieci 220/360 miały maksymalne napięcie pracy 400V, obecnie podłączone właśnie do 400V niestety nie wytrzymały, jeden z nich rozsadziło, dodatkowo musiały się wtedy zewrzeć jego końcówki,bo doprowadzenie do jednej z nich po prostu wyparowało.
Ale nie rozpaczałem nad nimi. Ukręciłem im po prostu łby i wywaliłem cholery do kubła. I nie będzie kondensatorów! A współczynnik mocy? A chrzaaanić... Nową spawarkę sobie zapewne kiedyś kupię, bowiem bardzo mi się marzy jakiś fajny, leciutki inwerterek (ta obecna waży 50kg i nosząc ją można przepukliny dostać), ale rzeczy, które „kiedyś sobie kupię” jest jeszcze potężna lista, spawarka ma na niej dość odległą pozycję, więc ta musi trochę jeszcze posłużyć.
Do bramy zaś wracając – jej mocowanie jest dość skomplikowane, ponieważ wystające mi ze słupków wąsy były oczywiście nie tam, gdzie brama miała zawiasy. Ich przespawanie nie wchodziło w grę, bowiem jeden z wąsów był na to za wysoko. Miałem jednak wśród pozostałości budowlanych płaskownik 5x40, wykorzystałem go. Powycinałem w nim otwory na te wąsy wystające z muru i go po prostu wspawałem na płąsk wzdłuż słupka, dodatkowo jeszcze wzmacniając w miejscu spodziewanego górnego zawiasu prętem gwintowanym fi10 przechodzącym na wylot słupka. A nowe zawiasy po prostu przyspawałem wprost do tego płaskownika :)
Moje spawy na zbliżeniu:

https://lh4.googleusercontent.com/-wbYBoAM5Zuo/T8IRT4MyxdI/AAAAAAAAFsI/6v3VblpwLHU/s720/JP266286.jpg

I tak wiem, że przeciętny ślusarz w tej chwili kiwa z politowaniem głową, bądź wręcz rechoce na całego, ale cóż... to tak naprawdę było moje bodajże trzecie podejście do spawania w życiu. A pierwsze dwa były jak pisałem, ponad 20 lat temu. Spawy może nie są za ładne, ale są mniej więcej ciągłe, nie jest to zawias przysmarkany żużlem, tyle mogę na swą obronę napisać. Spawy zostały po powieszeniu bramy uczciwie przetestowane metodą powieszenia na jej końcach dynamicznie podskakującego ciężaru ok. 70 kilo, nie oberwała się :)
A dodatkowy „pusty” zawias na górze pełni rolę elementu przeciwkradzieżowego. Te zawiasy ostały mi się po zeszłorocznej przygodzie z miejscowym ślusarzem, który miał nam wyspawać bramę i furtkę i z którym rozstaliśmy się w delikatnej niezgodzie. Zawiasy do bramy nie pasowały (za cienkie), a jako zbędne, zostały użyte w roli blokad przed „zniknięciem” bramy celem oddania jej na złomie za fundusze na flaszkę.

I na koniec króciutko jeszcze o nieśmiertelnej ostatnio łazience. Dużo się tam nie zmieniło, po prostu obudowa wanny została przeszlifowana na równo (a reszta wnętrza domu pokryła się po tej operacji upojnym białym pyłem... ), nierówności zostały zaciągnięte na równo zaprawą wyrównującą, w trudzie i znoju zostało wymodelowane podcięcie na stopy (na zdjęciu niżej – jeszcze mokre i dlatego niezaimpregnowane), po czym na całość poszła folia w płynie. Za tydzień pójdą na to płytki! :)

https://lh6.googleusercontent.com/-W1E4rdjOLa8/T8IRW3Fk_2I/AAAAAAAAFso/hFh3lgeD5hc/s912/JP276292.jpg

J.

PS: nasz dom lubi wszystko, co żyje. Nie chcę mi się po raz kolejny wymieniać, co już usiłowało u nas mieszkać, dodam tylko stan bieżący:
- szerszenie znów usiłują się wprowadzić. Ale teraz jesteśmy już czujni, zwiadowcy przyłapani na gorącym uczynku są rozstrzeliwani bez sądu w miejscu ujęcia.
- sikorka. Uwiła gniazdo w dziurze między styropianem elewacyjnym a konstrukcją dachu (podbitki nadal brak). Bałem się, że zasra nam elewację, ale jak wyczytaliśmy w internecie, sikorka to czyściutki ptaszek, odchody piskląt nie są wywalane „za okno”, tylko wywożone dalej, w związku z czym niech sobie mieszkają. Zwłaszcza, że kursujące w te i wewtę z robalami w dziobach dorosłe sikorki, przystające złapać oddech na balustradzie naszego balkonu, to widok dość miły.
- i... i coś. Coś, co wydawało mi się pierwotnie jakimś zabrudzeniem elewacji, myślałem że to pajęczyna z przyczepionym do niej tumanem muszek. Okazało się jednak, że nie nie są to muszki. I pajęczyna (jeszcze) też nie. Tylko takie oto urocze, najwyraźniej świeżo wyklute (i sporo liczniejsze niż przedstawiana na zdjęciu przykładowa grupka) stadko:

https://lh6.googleusercontent.com/-yJTeX6Z2kIc/T8KKNu9hnCI/AAAAAAAAFtM/jyXuiAC_gco/s672/JP266291_cr.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-upg9hqtT044/T8IRVf_iltI/AAAAAAAAFsc/cRN-rX6yS1I/s912/JP266291.jpg

Jarek.P
29-05-2012, 19:41
Z ostatniej chwili...

Klapę do otworu rewizyjnego pod wanną robię. I mam małą zagwozdkę. Sęk tkwi w tym, że wszelkie fabryczne klapki rewizyjne są płaskie, pod płaskie, było nie było, płytki. A obudowa naszej wanny od płaskości daleka...

Dobra, do rzeczy: klapkę kupiłem, taką typową podglazurową blaszankę. Oczywiście płaska. I usiłuję na nią nanieść coś, co jej wierzch uwypukli, zrównując go z krzywizną zabudowy wanny. W przekroju ma to wyglądać mniej więcej tak:

https://lh5.googleusercontent.com/-axwyFnESBnM/T8URvByfnXI/AAAAAAAAFtg/hQeJXui0mx0/s625/Klapka.JPG

Żona mi na ten rysunek protestuje, że łuk nie taki, ma zły promień, złe cośtam, ale trudno, tak mi się narysowało, mam nadzieję, że widać, o co chodzi. Czarne to oryginalna metalowa klapka rewizyjna. Ja na nią muszę nanieść to coś pomarańczowe, co ją uwypukli do czerwonej linii odwzorowującej krzywiznę zabudowy wanny (na bokach klapki tak, jak jej kryza, tzn. 5mm, a w strzałce łuku - 2cm). Myślałem pierwotnie o jakiejś masie typu szpachla dwuskłądnikowa, ale sprzedawca mi odradził mówiąc, że nie ma szpachli które można kłaść tak grubą warstwą, że te co są, spękają i odpadną.
Masy Epoxy... niby byłyby ok, ale sprzedawane są w aptekarskich ilościach, tu by tego trochę trzeba było, z torbami bym poszedł...

Zacząłem więc rzeźbić z żywicą epoxydową i matą szklaną, robiąc na tej blasze normalny laminat. Dać się daje, ale strasznie mozolnie to idzie... póki co mam zrobioną warstwę 4mm, na którą poszło pół metra kwadratowego maty (osiem warstw) i jakieś 350-400ml żywicy. I już mi się nie chce ciągnąć tego dalej, robota jest dość upierdliwa i nie jestem pewien, czy chcę tą samą metodą formować samą krzywiznę.

Chodzi mi w związku z tym po głowie pomysł na ułatwienie sobie życia: naklejenie na to co już zrobiłem (albo nawet na nową, pustą klapkę, drogie nie są odżałuję) plastra twardego styropianu FS200 (akurat mam taki, został mi się z opakowania profili styropianowych do rampy), wyrzeźbienie łuku w styropianie i zaciągnięcie styropianu po wierzchu... no właśnie, czym? Normalnym klejem do styropianu na siatce? Czy warstwą laminatu epoksydowego na macie szklanej, z piaskową posypką po wierzchu dla poprawienia przyczepności wierzchu (mam w końcu na to nakleić jeszcze mozaikę)? Mata i żywica wydają mi się pewniejsze, ale jak sądzicie, czy połączenie epoksydu ze styropianem to dobry pomysł? Epoksyd styropianu nie zdegeneruje?
I drugie pytanie: co z przyczepnością? Czy ta żywica epoksydowa z piaskową posypką wystarczy, żeby przykleić nań mozaikę? Czy też dla pewności mozaikę kleić również na epoksyd, tyle że gęściejszy (a choćby zagęszczony garścią suchego piachu, skoro już jest pod ręką)?

EDIT: sam sobie odpisuję, bo już wygóglałem. Niestety tylko żywica naprawdę epoksydowa nie rozpuszcza styropianu, popularniejsza obecnie poliestrowa - owszem, rozpuszcza. Moja oczywiście okazała się być poliestrowa. Znaczy ze styropianu nici...
Chyba, że jak wspominałem, kupię nową klapkę i styropian przykleję na nią klejem poliprenowym (do styropianu - kurcze, czy to będzie wystarczająco pewnie trzymać?), a na wierzchu normalnie naciągnę siatkę na kleju, jak na elewacji....

Wszelkie inne pomysły mile widziane.

J.

netbet
29-05-2012, 20:32
Wszelkie inne pomysły mile widziane.

J.

mam rozumieć że ta klapka stoi pionowo gdzies wkomponowana w mozaikę okalającą wannę dookoła ? tak?

jak jest na froncie... rozumiem problem estetyczny
jak jest gdzies z tyłu - olałbym to...

...ale pewnie jest na froncie i ma wyglądac jakby jej nie było...:cool:

pokombinuj z uniflotem ( tak mnie naszło ) .. jest twardy ... z włóknem... raczej nie pęka
zrób z niego ten owal... nałozysz... zaschnie.... machniesz promienie flexem i z bani...

laminat se odpuść... syf masakryczny... domyłeś się po żywicy?:cool:

to tak na zywca bez głebszych przemyśleń...

pozdro
NETbet

compi
29-05-2012, 20:45
Styrodur, oszlifuj do wymiaru, siatka z klejem i na to płytka. Nic tam nie będzie pękać ani odpadać. Całość na piankę przyklej do blachy.

Jarek.P
29-05-2012, 20:46
Gdyby to było gdzieś z tyłu, to bym sobie nawet du... yyy.... głowy nie zawracał, ale to niestety ma być dokładnie na samym froncie wanny i żadna inna opcja prócz "idealnie się zgrywa z resztą" nie wchodzi w grę:

https://lh6.googleusercontent.com/-W1E4rdjOLa8/T8IRW3Fk_2I/AAAAAAAAFso/hFh3lgeD5hc/s912/JP276292.jpg

Uniflot... szczerze mówiąc nie widze tego. To jest jednak gips, tu by był dość cienką warstwą na dość cienkiej, gładkiej blaszce, raczej nie wróżyłbym mu długiej kariery.
Laminat wydawał mi się opcją bardzo dobrą, póki się za to nie zabrałem. Akurat z myciem nie miałem żadnych problemów, z góry założyłem, że się nie da i zaopatrzyłem się w lateksowe rękawice, ale sama babranina z układaniem kolejnych warstw maty, jej cięciem, smród styrenu..., w perspektywie jesczze szlifowanie... eeechhh, idę po piwo!

J.

Kamila i Marcin
29-05-2012, 21:03
Witam,
Spróbuj przykleić to wszystko na silikon. Robiłem kiedyś półki z kafelek i wszystko ładnie trzymało na najzwyklejszym silikonie. mozaikę później też bezpośrednio na styropian.

Jarek.P
29-05-2012, 21:25
Silikonem płytki do płyty laminowanej sam kiedyś kleiłem, ale styropian do blachy? Zaraz zrobię próbę, dzięki za sugestię :)

J.

compi
29-05-2012, 21:36
Zwykły silikon zeżre styro. Piana.

Jarek.P
29-05-2012, 21:37
Dobra, idę kleić na drugą stronę blachy testowe styro na pianę :)

J.

doneinstein
30-05-2012, 08:36
Jarku, a słyszałeś może o kształtowaniu blach już dość starodawną metodą, mianowicie na kole angielskim? Bierzesz kawałek takiej blachy do starszego blacharza i prosisz o nadanie niemal dowolnej sfery na niej, potem już pozostaje zagiąć krawędzie i dorobić mocowanie zawiasów w zależności od potrzeb. Całe błotniki do obłych aut lat 50 robiono czasem ręcznie na tym urządzeniu.

Czasem jeszcze elementy blacharskie kształtuje się tylko młotkiem na worku z piaskiem. Dla wizualizacji pracy na kole czy z młotkiem znalezione w sieci:
http://www.platinum-motor.pl/index.php/warsztat

PS. I ja gratuluję posadzonego domu.

Jarek.P
30-05-2012, 12:29
Słyszeć - słyszałem, ale to jest wszystko, co o tej metodzie mogę powiedzieć.
Tak czy tak jednak nie wydaje mi się, żeby mnie ona ratowała - dekiel od drzwiczek ma kryzy, więc cięęzko byłoby go formować zapewne, a tak czy tak... musiałbym specowi od tej metody dać jakiś kształt wzorcowy, jakieś kopyto. A jak mam robić kopyto, to co mi szkodzi to kopyto potem przykleić na blachę, zamiast giąć samą blachę?

J.

PS.: dzięki! :)

gaelle
30-05-2012, 13:19
Tak zupełnie bez powodu - inspirka będzie (na temat skomplikowanych kształtów w łazience, powiedzmy :p ):


http://www.luczakowie.pl/blog/wp-content/uploads/2010/07/hightech-washbasin-ammonite.jpg

Jarek.P
30-05-2012, 14:47
taaaa......

.... a jeszcze jedna łazienka czeka niezrobiona....

... i płytki do niej wybrane mają bodajże nawet jakieś całkiem podobne zakrętasy...

... i brodzik wypadałoby do tego też jakiś pasujący zrobić...


RATUUUUNKUUUUUUU!!!!!!!

J.

Jarek.P
30-05-2012, 15:01
I jeszcze jedn: w temacie robionych wczoraj prób, mam już wnioski :)

W konkurencji "styropian do blachy" silikon owszem, trzyma, ale pianka zdecydowanie trzyma lepiej, tak więc the winner iiiissss:.... piana!!!!! [i tu miejsce na oklaski].
[dalej - dłuższe miejsce na wystąpienie pianki i opowiedzenie, komu dziękuje za ten sukces]

Z kolei płytki do silikonu - gdyby to była cała płytka, to pewnie byłoby ok, niestety muszę tu przykleić mozaikę, a testowo przyklejane takie malutkie ścinki płytek (udające mozaikę) na silikonie zachowywały się zbyt wiotko. Z pianą zapewne będzie niewiele lepiej, po prost słabym punktem tu jest chyba sam styropian, który się rozwarstwia.
Dlatego za chwilę spróbuję zrobić kombajna: do blachy przykleję na pianę kawał styropianu EPS200 (choć zorientuję się jeszcze, czy posiadane ścinki XPSa by się kwalifikowały), wyrzeźbię w nim profil, po czym naciągnę na niego siatkę na kleju, zrobię to dość grubo, może dwie warstwy siatki nawet dam? Chodzi mi o to, żeby uzyskać na tym sztywną i mało podatną na ukruszenie powłokę.

A i przy okazji - skończył mi się klej do styropianu, myślę że nie będzie problemu, jeśli zamiast niego użyję elastycznego kleju do glazury, prawda?

J.

Jarek.P
30-05-2012, 19:52
I znów mały przerywnik od tematów łazienkowych - kotłownię odrobinkę rozbudowałem. O zapowiadany już dawno zbiornik wyrównawczy, dzięki któremu (mam nadzieję) przestanie już wybijać zawór bezpieczeństwa podczas grzania zasobnika CWU.
Kotłownia po przeróbkach:

https://lh4.googleusercontent.com/-EbYXc1Ch8Lg/T8ZpgFhZupI/AAAAAAAAFt0/ZbLAhIf67mQ/s720/JP306329.jpg

Powiesiłem go wysoko, żeby nie dominował wizualnie. Ma 12l - niby niedużo, ale bambaryła jest jednak spora. Chciałem nawet kupić 18l, ale szczęśliwie akurat nie mieli w sklepie...

Ciśnienie wstępne: na reduktorze mam ustawione ciśnienie 3,5 bara, zatem w zbiorniku, zgodnie z instrukcją ustawiłem na 3 bary - to tak gwoli informacji.

J.

PS: uprzedzając komentarze - nie, czajnik nie stanowi backupowego źródła ciepłej wody do kąpieli, w żaden sposób też z kotłem nie współpracuje. Tak sobie po prostu stoi jako przeniesiony do rezerwy.

Aasia_
30-05-2012, 20:44
A to już trzecie zdjęcie z czajnikiem w ostatnim czasie :wiggle:
Kiedyś faktycznie dominowały jakby napoje z inne beczki :yes:

Aasia_
30-05-2012, 20:47
Gealle - amonitowa umywalka cudowna ...

Jarek.P
30-05-2012, 20:51
Cóż... obiecuję poprawę! http://www.cscenter.pl/grafika/emotki/piwo.gif

A ten czajnik... on się, małpiszon jeden, sam tak w kadr wpycha, ja go tam nawet nie stawiałem! O!

J.

compi
30-05-2012, 21:15
Styrodur , ale już nie styropian, przed obłożeniem siatką z klejem koniecznie przeciągnij tarką. Jeśli nie masz fachowej do styro lub do gazobetonu, to użyj tej do ziemniaków. Klej będzie się trzymał. Użyłbym takiego do elewacji, ale z braku laku ten elastik powinien trzymać. A do klejenia mozaiki to najlepsze są te w wiaderku, gotowe, polimerowe, ale drogie jak diabli. Elastik rozrób z gruntem i na cieniutki grzebień kładź. Nie będzie kłopotu z czyszczeniem fug, a i trzymać będzie jak należy. Kotłownia wyszła lepsza niż profi. Gratuluję!

Jarek.P
30-05-2012, 21:39
Skrobaczkę do styropianu to ja, Panie kolego, mam taką, że te profesjonalne to przy niej stoją na baczność rządkiem i "broń prezentują":

https://lh4.googleusercontent.com/-inDELfkInqA/Sr5hdD-py6I/AAAAAAAABzE/H3IOR3CLDNk/s912/7114_Budowa.jpg

Przyda się do docierania profilu łuku. Będzie jednak styropian, ale jak pisałem, EPS200, on jest twardy jak licho, powinien wystarczyć aż nadto. XPS mam, ale w arkuszu 8cm i trochę mi szkoda go ciąć.
Klej... kurcze, miałem wrażenie, że ten klej elastyczny do takiego zastosowania będzie nawet lepszy niż te elewacyjne do styro/siatki. Szczerze mówiąc, cały czas mam takie wrażenie. Uważasz, że lepiej dać elewacyjny? Worek w sumie drogi nie jest, mogę kupić, resztę sobie do czegośtam zużyję, cementowe produkty u mnie cały czas hurtowo jeszcze schodzą.

Kotłownia - dzięki, ale w większości to nie moja zasługa, kotłowni nie odważyłem się sam robić, to co widać na zdjęciu to w 90% robota jednego z forumowych speców od kotłów CO. Z tego, co widać na tym zdjęciu, moje jest tylko to naczynie wzbiorcze wraz z podłączeniem i pozioma gałązka z manometrem zasilająca wodą CWU (oryginalną przerobiłem na po swojemu, pisałem o tym). Muszę jeszcze w wolnej chwili tą izolację z pianki pokleić klejem, bo ruszana się krzywi, niestety.

J.

compi
30-05-2012, 21:45
Gealle - amonitowa umywalka cudowna ...

Ta jest również ciekawa.

compi
30-05-2012, 21:47
Skrobaczkę do styropianu to ja, Panie kolego, mam taką, że te profesjonalne to przy niej stoją na baczność rządkiem i "broń prezentują":

https://lh4.googleusercontent.com/-inDELfkInqA/Sr5hdD-py6I/AAAAAAAABzE/H3IOR3CLDNk/s912/7114_Budowa.jpg

......

Kotłownia - dzięki, ale w większości to nie moja zasługa, kotłowni nie odważyłem się sam robić, to co widać na zdjęciu to w 90% robota jednego z forumowych speców od kotłów CO. Z tego, co widać na tym zdjęciu, moje jest tylko to naczynie wzbiorcze wraz z podłączeniem i pozioma gałązka z manometrem zasilająca wodą CWU (oryginalną przerobiłem na po swojemu, pisałem o tym). Muszę jeszcze w wolnej chwili tą izolację z pianki pokleić klejem, bo ruszana się krzywi, niestety.

J.

Ale ja o kafelkach cały czas : ).....

Jarek.P
01-06-2012, 22:54
Oooo, kuuuchnia!

Kuchnię przywieźli. Znaczy... temi renca... tfu! temi kołami przywieźli, rzecz jasna. A potem temi rencami wnieśli.
I oczywiście mowa o reszcie szafek do naszej, wciąż nieskończonej kuchni.

Kuchnia, a dokładniej mówiąc cały górny ciąg szafek plus jedna dolna "narożna" (i jako bonus: komoda do garderoby) w stanie wniesionym i gotowym do złożenia:

https://lh5.googleusercontent.com/-faAGm6JHn2M/T8k1W4uYZRI/AAAAAAAAFuQ/5hMWmLasGFM/s912/JP016330.jpg

(tak, wiem, okropne są te schody. Ale one też się w końcu doczekają...)

Fajne klocki, prawda? :) Prawie jak Lego ;)
A że dziś dzień dziecka, a w każdym facecie jest z dziecka całkiem sporo, oczywiście nie wytrzymałem. Tak łaziłem naokoło tych formatek, tak kombinowałem, że w końcu złapałem za wkrętarkę i w porze kwalifikującej się już do miana "ciszy nocnej" 'skręciłem se szafke', właśnie tą narożną:

https://lh4.googleusercontent.com/-9Jnlrl0SULE/T8k1W93fHZI/AAAAAAAAFuU/NiwALgMTSnw/s720/JP016332.jpg

Prawda, że piękna, prawda, prawda? NO PRAWDA????
Ta nóżka na środku łuku jest czysto pomocnicza, żeby mi się szafka nie kolebała przy jej montażu, zdemontuję ją potem chyba. Albo i nie. Wszystko zależy od tego, co wykombinuję do roli cokołu pod tą szafkę. Opcje są dwie: albo decha na skos po cięciwie tego ćwierćkola, albo cokół wycięty z 3mm HDFu (akurat mam całkiem sporo "plecówki" o identycznym kolorze laminatu, jak ta płyta, z której meble są), jego się ładnie wygnie w łuk i najwyżej popodkleja od spodu jakimiś wzmocnieniami.

A łazienka? Jak to łazienka. Już bardzo niewiele jej zostało do końca. Obecne stadium:

https://lh6.googleusercontent.com/-3tYPZ9SGrFY/T8k1XR7DbwI/AAAAAAAAFuY/EWM-umvmvmE/s912/JP016333.jpg

Tu właściwie zostało jedynie skończyć oklejanie tej zabudowy, doszlifować i okleić drzwiczki rewizyjne (opcja z twardym styropianem klejonym na piankę wygrała) i można fugować. Fugowanie myślę, że zacznę już jutro.

A z drugiej strony:

https://lh3.googleusercontent.com/-unoLSASj-Ng/T8k1YpgbReI/AAAAAAAAFuk/qZEdRKl0kS0/s720/JP016335.jpg

Też już finisz. W półkach brakuje jeszcze dwóch sufitów i jednej podłogi i też już można fugować. A i jeszcze pawlacz nie jest wypłytkowany.

Potem zostanie:
- podejście do kaloryfera zrobić tam gdzie trzeba i okleić płytkami to miejsce,
- zapłytkować podłogę,
- zafugować podłogę,
- zrobić cokoły,
- zafugować cokoły,
- zrobić wieszaki do umywalki,
- powiesić porcelanki wszelakie,
- podłączyć baterie wszelakie,
- powiesić "parawan" przywannowy.

I tyle. Luuuzik. Zrobi się!

J.

rewo66
02-06-2012, 08:55
Fakt teraz już tak bardziej z górki masz w tej łazience. Z niecierpliwością czekam na efekt finalny. A klocki "lego" fajne. :cool: Ja też bym nie wytrzymał, zatem bardzo dobrze cię rozumiem. :yes:

Co do cokolika przy szafce narożnej ocja z łukiem jest chyba bardziej lepsza wizualnie. Cokolik po cięciwie tego łuku raczej wg mnie psułby ogólną wizję.
Zanim wogóle zaczniesz to radzę zapytac żonę o jej wizję, po co się niepotrzebnie narobić a później zmieniać ;).
Jest też trzecia opcja pozostawic tę nóżkę (dla jednak lepszej stabilności) i zrobić cokolik po trójkącie z dwóch części o odpowiednio zeszlifowanych (sfazowanych) brzegach na ich łączeniu np. jak przy płytkach. Do przemyslenia. Pozdrawiam.

Jarek.P
02-06-2012, 09:17
Cokół z wygiętego HDFu też mi się bardziej podoba i pewnie taki zrobię, jedyne, czego się przy tej opcji obawiam, to problem z jego zabezpieczeniem. Przy normalnym cokole, na jego dolną krawędź nasuwa się plastikową uszczelkę, tu będzie goły HDF stojący krawędzią na podłodze. Którą czasem się zmywa na mokro, na którą czasem się coś wyleje, jak to w kuchni... boję się, że ten cokół trzeba będzie regularnie wymieniać na nowy. Oczywiście można się pobawić w zabezpieczanie brzegu płyty lakierem, czy czymś takim. Ewentualnie, możnaby poszukać jakiejś uszczelki takiej z profilem w kształcie litery U, na przykład do naciągania na krawędź szyby i tu ją wykorzystać i ta opcja byłaby chyba najlepsza, kwestia tylko znalezienia czegoś takiego.

A do łazienki jeszcze wracając - oczywiście lista rzeczy do zrobienia jest mocno niekompletna. Brakuje mianowicie:
- osadzić LEDy wraz z oprawkami w suficie półki przywannowej,
- powiesić lustro,
- podłączyć elektrykę wszelaką (w tym: wykombinować ze starej ładowarki do komórki zasilacz do tych LEDów w półce i gdzieś go umieścić w miejscu dostępnym a zarazem nieprzeszkadzajacym, zapewne w szachcie będzie... Kurczę, za mały ten szacht żona zrobiłaś... ;) )
- kupić syfon do umywalki, bo ciągle go jeszcze nie ma,
- obciąć przylgę w drzwiach wejściowych do łazienki, brzeg cięcia zabezpieczyć obrzeżem meblowym.
- zrobić podłogę w pawlaczu
- wykombinować jakieś drzwiczki do pawlacza, najlepiej oklejone glazurą (chyba).

O i teraz to już się chyba zgadza całkiem. Jeszcze tylko wyjaśnię tą przylgę w drzwiach: pisałem kiedyś, że coś nie tak wyszło z szerokością wejść do tej łazienki i do kotłowni na parterze (to bliźniacze pomieszczenia jedno nad drugim). Wymurowały się jakoś wąskawo, tynkarze je jeszcze otynkowali jakoś grubawo i w rezultacie na dole drzwi mi weszły na styk absolutny, znaczy zawiasy są już delikatnie (tak na 1/3 średnicy) wpuszczone w ścianę, a przylga po drugiej stronie ledwie ledwie się mija z krawędzią zainstalowanej na przeciwległej ścianie rozdzielni (wtynkowa niby, ale z cm wystaje). Na górze jednak niestety jest mogiła - drzwi również mają zawiasy już delikatnie wpuszczone w ścianę, a mimo to nie dają się zamknąć, bo ich dół opiera się o szacht rozdzielaczy CO. Brakuje dosłownie z centymetr...

Przed rżnięciem drzwi jeszcze spróbuję zdjąć maskownicę tego szachtu, może da się tam coś wykombinować, nie wiem, podebrać naokoło tynk i wpuścić ją głębiej. Jeśli nie - cóż, trudno. Przerobię drzwi na bezprzylgowe... Ten zachodzący na framugę brzeg się zetnie, cięcie oklei okleiną wprasowywaną żelazkiem i tyle.

Dobra, zaraz się biorę do roboty...

J.

Muniamus
02-06-2012, 11:31
Ja Pana chcę za męża:yes: !
Podziwiam szybkość, precyzję i pomysłowość. No i zapał do pracy.

Powodzenia i pozdrawiam.

gaelle
02-06-2012, 14:53
Ja Pana chcę za męża:yes: !

:evil:

on już zajęty, tak od dziesięciu lat mniej więcej :rotfl:

Pawlo111
02-06-2012, 14:56
Ja Pana chcę za męża:yes: !
Podziwiam szybkość, precyzję i pomysłowość. No i zapał do pracy.

Powodzenia i pozdrawiam.

Ale propozycja

compi
02-06-2012, 19:51
Jarek niech się przyznaje tylko do precyzji, pomysłowości i zapału. Szybkość w niektórych sytuacjach małżeńskich nie jest pożądana... ; )

rewo66
03-06-2012, 15:03
Ja Pana chcę za męża:yes: !
Podziwiam szybkość, precyzję i pomysłowość. No i zapał do pracy.

Powodzenia i pozdrawiam.

No no no ;)

Jarek.P
03-06-2012, 20:37
Jezusie... i teraz, co bym nie napisał, źle będzie... :confused: ;)

W każdym razie dzięki za miłe słowa :)

A jak już przy wzywaniu imion boskich nadaremno jestem, to pofolguję sobie...

Jeezuuuusieeee...

https://lh5.googleusercontent.com/-4Op-svhOIeU/T8u0OBdh6bI/AAAAAAAAFvg/cR_MECY0sPk/s912/JP036338.jpg

I chyba nie lubię mozaiki. Zwłaszcza na takich popierrrr... przonych kształtach. Może gdyby więcej wprawy było, wyszłoby to inaczej (bo nie jest idealnie, niestety, nawet jeśli na zdjęciu wygląda na bez zarzutu), a tak... W każdym razie najgorzej chyba też nie jest.
Co mi się w mozaice nie podoba? Jej upierdliwość i wymagania - jak się niedokładnie posmaruje klejem, to potem kawałki odpadną przy ściąganiu folii. Jak się kleju nawali za dużo, to wyciśnie się przez fugi i potem od jasnej cholery roboty z ich czyszczeniem jest. A nie można tego zrobić na świeżym kleju, bo folia.
Ściągnięcie folii za wcześnie pozwala zaś odkryć prawdę tajemną, że klej pod folią (a na folii w płynie) schnie o wieeele wolniej. Zwłaszcza, jeśli pomiędzy klejem a płytkami mozaiki znajduje się świetnie trzymająca wilgoć kratka z papieru. Ściąganie folii za wcześnie i odkrywanie owej prawdy tajemnej wiąże się zaś z koniecznością przyklejenia części mozaiki raz jeszcze, ale tym razem już tafelek po tafelku, mając przy tym jedyną w swoim rodzaju okazję samodzielnego dobrania kolorów.
Usuwanie za pomocą Dremela nadmiaru zaschniętego kleju spomiędzy tafelków mozaiki - bezcenne... :bash:

I jeszcze na zakończenie weekendu to wcięcie na stopy, a dokładniej jego boki. Z tafelkami mozaiki docinanymi po skosie na sztuki,w palcach na przecinarce stolikowej. Palce mam nadal wszystkie, od razu mówię.

Ostatni brakujący element tej mozaikowej cholery - robi się!

https://lh3.googleusercontent.com/-1PCTsu7CYSo/T8u0OygIvmI/AAAAAAAAFvY/xsa1zFWw1oY/s912/JP036340.jpg

Z drugiej strony zaś... sielanka. Fugi już są, brakuje ich jedynie na słupku z półkami, ale to już też lada moment:

https://lh5.googleusercontent.com/-hYZp00dhQbg/T8u0NTtcRnI/AAAAAAAAFvM/H-cPCyDSXvU/s720/JP036339.jpg

I jeden szczegół tego zdjęcia bliżej pokażę: miejsce na umywalkę. Wielgachne bydle ze skrzydłami, ważące według danych producenta 37Kg, ma być powieszony wprost na ścianie, bez żadnych podpór typu szafka podumywalkowa, czy noga.
Z dostępnych w handlu zestawów montażowych do umywalek zrezygnowałem od razu (tak po prawdzie to kupiłem jakiś najtańszy, tylko dla wchodzących w jego skład, a niemożliwych do kupienia osobno plastikowych kołpaków i podkładek mimośrodowych). Co prawda Fischerowy zestaw robił dobre wrażenie, ale był ze zwykłym kołkiem, a ja to mam powiesić na ścianie z MAXa, wolałem coś, co będzie w niej solidniej siedzieć. Suma sumarum, zdecydowałem się na nowoczesność:

https://lh3.googleusercontent.com/-961QgUmz1R0/T8u0NKq3UwI/AAAAAAAAFvI/v-w09f8LRMQ/s912/JP036337.jpg

Ażurowy koszyczek, zwykły kawał ciętego z metra pręta gwintowanego i wstrzykiwany do koszyczka dwuskładnikowy zajzajer wspominanej już tu firmy na "F". Całość ma dać wg deklaracji producenta jakąś nieludzką, liczoną w setkach kilogramów wytrzymałość na wyrwanie, przewyższającą wytrzymałość samej ściany w każdym razie. I może dobrze, bo u nas...

https://lh3.googleusercontent.com/-aiJ7DtLWM0M/T8u0O3J8EBI/AAAAAAAAFvc/ikM6igAO7vg/s912/JP036341.jpg

Umywalka powinna wisieć na czterech śrubach. Niestety, u nas skrajna prawa śruba wypadałaby już nie w ścianie, a w przystawionej do niej zabudowie z gipskartonu (korpus półek widocznych na zdjęciu gdzieś wyżej). Pchanie śruby w gipskarton pełniłoby rolę czysto symboliczną, bo i jaką nośność by on zapewnił, nawet gdyby śruba przeszła przez profil (na co tam, gdzie ona wypadała szanse były zerowe)? Takie mocowanie należałoby wykonać chyba jeszcze przed tymi gipskartonami, waląc do ściany obecnie przykrytej tą zabudową jakiś solidny kątownik budowlany i śrubę wypuścić z niego. Teraz... teraz umywalka będzie po prostu wisieć na trzech śrubach, zamiast na czterech. Nie wydaje mi się, żeby to był jakiś poważny problem.

Przy następnym podejściu będą fugi na wannie, fugi na słupku i zaczynam podłogę!

J.

Kamila i Marcin
04-06-2012, 11:33
O jak pomyślę o mozaice to przypominana mi się Anglia.. babka zażyczyła sobie całą kuchnię (ściany) w mozaice szklanej.. oczopląsów dostawałam.. fugowałam ją 8h a w fugowaniu miałam wprawę.. potem musiała być perfekcyjnie doczyszczona.. masakra... a wanna pięknie wygląda tylko czemu to pieruństwo takie drogie.. chciałam w kabinie zrobić mozaikę kamienną.. ale akurat ta co chciałam to "wyszła" i będzie w sierpniu (dla mnie za późno) i stwierdziłam, że zrobię sobie moją własną mozaikę.. o ile wyjdzie:)

Jarek.P
04-06-2012, 11:45
No właśnie fugowanie jeszcze przede mną...
Chciałem ją zafugować choć w części już wczoraj, ale wobec tych problemów z odpadającymi tafelkami przy zdzieraniu folii (zdzierałem ją po dobie, jak się okazało - za wcześnie) przełożyłem to na później.

Pięknie wygląda? Dzięki. Ja póki co patrzę na nią okiem nienawistnym i nie podoba mi się wcale, ale myślę, że mi przejdzie.

Własna mozaika... znaczy, chcesz ciąć płytki? Czy lepić/odlewać?

J.

Kamila i Marcin
04-06-2012, 12:38
hihi nie no lepić i odlewać nie.. ale ciąć.. poświęcę jedną płytkę i zobaczę jak to wyjdzie.. będzie cięta na pile stolikowej i potem na siatkę ją przykleję tą elewacyjną.. mam nadzieję, że ranty nie będą ostre, bo jeśli będą to plan nie wypali

Jarek.P
04-06-2012, 12:46
To od razu Ci mogę napisać, że dużo tu zależy od samych płytek. Te do mozaiki mają jakieś inne, bardziej zwarte podłoże, może też emalia ma inny skład, bo je się tnie czyściutko. Normalne płytki zaś, mimo, że ten sam producent i ten sam rodzaj płytki (w sensie, że wzór tej samej grupy), jednak delikatnie się strzepią miejscami. Jest to minimalne, krawędź jest i tak daleko czystsza niż z przecinarki "ręcznej", ale jest.
I zależy, jaki chcesz mieć styl tej glazury, jeśli to ma być łazienka raczej nowoczesna, z gładkimi "chemicznymi" płytkami, to raczej odradzam. W takiej jak nasza to by w sumie uszło, ale szczerze mówiąc... nie chciałoby mi się chyba, przecież to będzie jakaś strrrraszliwa katorga.
Fakt, że cena metra kwadratowego mozaiki ponad czterokrotnie wyższa od normalnej płytki szokuje, ale z drugiej strony... ileż tej mozaiki masz do położenia? U nas to było jakieś 2,5m2

J.

Kamila i Marcin
04-06-2012, 13:40
u nas jest powierzchnia 0,8x0,8 po łuku.. tyle tylko, że ta mozaika co mi się podobała, to "wyszła" i nie ma jej w sprzedaży.. chodzi aby była ciemno szara po impregnacji.. gdyby była ta mozaika to bym ją kupiła, ale nie ma:( poza tym chce aby miała nieregularne kształty.. na bank nie będę cięła kwadracików 2x2cm

bajcik
04-06-2012, 14:13
A więc tą mozaikę to się kupuje w plastrach przyklejonych do jakiejś folii?? No ciekawe. A jeśliby się chciało kolejność guziczków zmieniać to trzeba na tym plastrze? On jest samoprzylepny?

[ po chwili googlowania ]

http://allegro.pl/mozaika-szklana-zlota-a111-gold-prawdziwe-zloto-i2368840379.html
Możnaby sobie wannę obłożyć złotem jak sondę NASA :)

Jarek.P
04-06-2012, 14:34
Mozaika jest klejona spodem do takiego ażurowego cienkiego kartonika, a od wierzchu jeszcze ma przyklejoną folię.
Pozmieniać jej układ - oczywiście możesz, rozciąwszy to wszystko i układając po tafelku. Brrrr!!!!

Złota łazienka - szok! Zwłaszcza z tymi dodatkami. Hotel "Mazurkas" normalnie się chowa...

J.

Kamila i Marcin
04-06-2012, 14:36
http://allegro.pl/mozaika-szklana-zlota-a111-gold-prawdziwe-zloto-i2368840379.html
Możnaby sobie wannę obłożyć złotem jak sondę NASA :)
taaaa i weź tu jeszzce zrób taką całą łazienkę.. cena nieziemska..

compi
04-06-2012, 16:36
Lepiejsi producenci ceramiki kleją od jakiego czasu mozaikę na silikonowych siateczkach. Ani to nie rozłazi się pod wpływem wilgoci, ani nie ma kłopotu z nierówno przyklejonymi elementami. Proponuję do mozaiki kleje gotowe w wiaderku, chyba na jakimś kauczuku. Drogo, ale wygodnie. Ewentualnie najlepsze zaprawy wysokoelastyczne i mały grzebień 6-7mm. Podłoże musi być równiutkie.

Jarek.P
04-06-2012, 18:52
Eeeechhh, teraz to se możesz proponować, jak już wszystko przyklejone :(
Najwyżej dla innych, niech się uczą... na mojej krzywdzie! ;)

J.

compi
04-06-2012, 19:19
Oj nie wiem czy nie wspominałem wcześniej o tych drobiazgach.

Jarek.P
15-06-2012, 22:18
@Compi - tak, faktycznie wspominałeś przy okazji omawiania tej wnęki nadwannowej :(
Klej akurat dałem pod tą mozaikę dość dobry, jakiś superelastyczny ceresit to był (nie pamiętam symbolu, ale cena ~56PLN/worek), ale grubość warstwy niestety była spora...
Nic, jutro to zafuguję, to się zobaczy.

A tak dla odświeżenia naszego Dziennika, który jakoś mi się zaniedbało ostatnimi czasy... co prawda i niewiele się ostatnimi czasy u nas dzieje w sensie budowlanym, ale cośtam się zawsze znajdzie. Ot, choćby takie chwasty.

No kurcze! Ja nie jestem typowy miastowy blokers, wychowałem się co prawda całe życie w mieście, ale głównie za sprawą działki rekreacyjnej moich rodziców, do pracy "w polu" byłem przyzwyczajony od dziecka, więc temat chwastów nie był mi obcy, wiedziałem dobrze, że to cholerstwo generalnie rośnie na potęgę i jest przy tym złośliwe. Co innego jednak, kiedy się ma lat... no powiedzmy, że się jest w wieku, kiedy się jest najbardziej dorosłym w ciągu całego swojego życia (przynajmniej we własnym mniemaniu) i w ogrodzie się coś robi w wyniku stopięćdziesiątego upomnienia ze strony rodziców, kiedy to po stu czterdziestu dziewięciu powtórzeniach "no zaaaraaaaz" usłyszało się odrobinkę bardziej zdecydowaną zachętę (i oczywiście broń boże nie piszę tu o sobie, tak mi się tylko... zebrało), a co innego kiedy się to robi na swoim i dla siebie.

My nie mamy (i nigdy mam nadzieję mieć nie będziemy) strzyżonego od linijki ogrodu w stylu późnego rokokoko. Mamy las i przerastającą ten las łąkę, na łące jak to na łące ma prawo rosnąć przeróżna zielenina, ale do licha nie muszą to być osty po pas przeplatane pokrzywami i pobielane lebiodą rozmaitą. Ta ostatnia w sumie pożyteczna bywa, ale jeszcze aż tak źle finansowo nie stoimy, jeszcze na piwo starcza, a nawet czasem na chleb coś zostaje. Lebioda zresztą przynajmniej nie kłuje. I ogólnie jakaś grzeczna jest: nie chowa się, rośnie sobie zagonem, wyrywana nie ucieka, nie szczerzy się za plecami... nie to co dajmy na to oset. Ten to jakiś szatan jest! Się idzie i się patrzy: rosną. Po pas wysokie, gęsto od nich. To się idzie po rękawice i za minutę wraca, żeby je wyrywać, cholery jedne. I co? I nic. Jakieś pojedyncze mikre krzaczki tylko. Co robić, wyrywa człowiek te pojedyncze krzaczki, rozgląda się gospodarskim okiem, widzi, że czysto, ani śladu ostów. No więc odkładamy rękawiczki, wracamy na podwórko i... i na mur beton, pierwsze na co się nadziejemy, to oset na pół metra wysoki, który stojąc podparty pod boki na środku trawnika, rechoce bezczelnie, prosto w twarz, a za nim rechoce cała gromada mniejszych...


Tyle dobrego, że z komarami względny rozejm zawarliśmy. Rozejm został okupiony czterema donicami roślinki znanej pod nazwą komarnica i regularnie palonym Kadzidłem BROS (taka zielona sprężynka, polecam!) - jedno z drugim powoduje, że na tarasie można siedzieć i zajmować się czymś innym, niż machanie łapami i klepanie się po wszelakich częściach ciała, a poza tarasem wieczorem można już nawet się przejść... no może nie to, że w pełni bezpiecznie, ale już przynajmniej nie trzeba szpadla w dłoni trzymać dla obrony.

Ma to te swoje dobre strony, że wróciwszy znów do produkcji szafek kuchennych (bo kiedyś to do licha trzeba wreszcie skończyć!) mogłem stolarnię rozłożyć sobie "na łonie natury" na tarasie. O, proszę, jaka sielanka:

https://lh3.googleusercontent.com/-Y4uncparLHA/T9uUEyasCdI/AAAAAAAAFwE/UCLvDoTCuUc/s912/JP156420.jpg

Na zdjęciu akurat przerwa w wycinaniu felcownicą rowków pod plecy szafek, hurtem we wszystkich elementach szafek i przy okazji szuflad do garderoby (tu oczywiście rowki pod dna, nie plecy).

Półprodukcja (produkcja półproduktów) już na gotowo:

https://lh4.googleusercontent.com/-WApPRX6dGUw/T9uUG9ctteI/AAAAAAAAFwQ/KdllMaMkXrE/s912/JP156421.jpg

I dla wyjaśnienia, dla spostrzegawczych: nie, ja nie zdradziłem tego, co Występuje w Puszczy. A tego, co na zdjęciu, to wręcz niezbyt lubię, ale kupiłem promocyjną skrzynkę, dla skrzynki właśnie, bo fajna, pożyteczna. Jeszcze ze studenckich czasów mi zostało to trudnoosiągalne wtedy marzenie: mieć do dyspozycji własną skrzynkę piwa! I nie oparłem się. Piwo się wypije jakie by nie było, a potem w klatkę wstawi się inne ;)
W głębi, na stole widać wspominaną wyżej spiralkę antykomarową. A jeszcze bardziej w głębi - zaczątek zjeżdżalni dla dzieci, zrobionej ze stempli pobudowlanych. Pokażę, jak skończę.

Jedna skręcona dziś szafka (kupę czasu zajęło produkowanie półproduktów, pozostałe ostatnie trzy szafki to w tym momencie jest kwestia kilku godzin pracy raptem), już nie na tarasie, a w domu, bo wszystko ma swoje granice, czasowe rozmiary rozejmu z komarami również i nie można go nadużywać:

https://lh5.googleusercontent.com/-S9wKZD0MntI/T9uUHMw5YLI/AAAAAAAAFwU/zwt7ifpe24I/s912/JP156422.jpg

Szafka będzie miała jeszcze ruchomą półkę.

A wracając z powrotem na podwórze - wspominałem niedawno o bramie, którą zrobiliśmy, żeby uniemożliwić naszej młodszej łajzie zbieganie na ulicę. I tu jest super, łajza już nie zbiega (choć kombinuje w tej sprawie jak koń pod górę...), ale mi dla odmiany leń się włączył. No niechcemisie! Konkretnie nie chce mi się wyłazić z samochodu celem otwarcia bramy, potem wyłazić celem zamknięcia...
Dodatkowo dochodzi problem z listonoszem, specjalnie na użytek którego, po paru awanturach na poczcie w temacie "dlaczego zostawiono awizo w skrzynce, skoro cały czas ktoś był w domu???!!!???", na naszej furtce zawisła kartka z treściwym, z daleka widocznym komunikatem: "Wejście przez bramę po prawo. Dzwonek JEST przy drzwiach!". I wszystko było fajnie, awantury z listonoszem skończyły się jak ręką odjął, tylko co teraz? Skoro brama "po prawej" jest teraz zamykana?
Krótko mówiąc, żeby się nie rozpisywać, zamarzyły mi się siłowniki do tej bramy (ta brama docelowo ma być gospodarczą, otwieraną od wielkiego dzwona i nie planowałem, ale chyba jednak się złamię i dam), a koniecznością wymuszoną sytuacją stało się pilne zainstalowanie nieobecnego do tej pory domofonu. I może jeszcze niezależnego od niego dzwonka. A żeby jedno i drugie (i przy okazji trzecie, czwarte i piąte) zrobić, potrzebne jest dociągnięcie kabli do płota. A żeby dociągnąć kable do płota, trzeba je mieć gdzie dociągnąć. Skrzynka rozdzielcza jest potrzebna po prostu.

I znów... jakby to napisać... Powiedzmy, że normalnym ludziom do takich spraw wystarcza zwykle puszka hermetyczna w płocie. No może dwie, osobna do niskonapięciowych połączeń (domofon, ew. linia z TPSA), osobna do elektryki (brama). U mnie instalacje są delikatnie mówiąc mało normalne, więc i tu nie mogło być inaczej ;) Też będę miał puszkę hermetyczną. I to tylko jedną. Taką malutką (40x30x20)...

https://lh5.googleusercontent.com/-xljcGnL_yqU/T9uUD-3i8MI/AAAAAAAAFv8/pK8QgndiQy4/s720/JP156415.jpg

Na zdjęciu widać trzy godziny wczorajszego kucia, po którym mam całkiem odbitą prawą dłoń (kułem młotowierkarką, ale trzecia zasada Newtona działa i tutaj).
I bunkier śmietnikowo-furtkowy w całej okazałości, dla oddania skali:

https://lh4.googleusercontent.com/-_295LUmrsqw/T9uUGEn0vAI/AAAAAAAAFwM/0rjc9PMUXYo/s912/JP156418.jpg

Wsadzę sobie tam (do puszki, nie do bunkra) rozszycie okablowania bramy, drugiej bramy, furtki, oświetlenia, domofonu, ewentualnych wynalazków (jak np. czujnik obecności czegoś w skrzynce na listy), automatykę siłowników bramowych i (mam nadzieję) jeszcze niewielkie miejsce zostanie :)

J.

compi
17-06-2012, 10:06
Od kilku dni używamy czegoś takiego, niskobudżetowego http://www.e-adma.pl/p/2/15/domofon-eura-rl-3203id-z-brelokami-na-karte-domofony-domofony-wideodomofony.html. Miał być początkowo videodomofon za też niedużą kasę, nawet stwierdziłem że warto na wszelki pociągnąć do bramy koncentryk, a od centralki drugi do miejsca gdzie zawiśnie kiedyś wieeeeelkie TV, ale stwierdziliśmy że widoczność furtki z okna jest idealna i nie ma to sensu. Szukałem czegoś czegoś ze zbliżeniówką, coby nie trzeba było po imprezach trafiać w dziurkę kluczykiem i znalazłem ten zestaw u siebie w mieście. Działa elegancko, dźwięk jest czysty, jedyne dwa małe minusiki to konieczność wykręcenia gdniazda JACK po to aby zasilacz 12V (taki zwykły jak ładowarka do koma)przenieść w mniej reprezentacyjne miejsce i brak możliwości podsłuchu tego co się pod furtką dzieje. Dopiero próba nawiązania połączenia przyciskiem przy panelu furtki uruchamia łączność. Poza tym same zalety. Od razu drugi przycisk na zestawie słuchawkowym z oznaczeniem dzwonka, służący do wywołania drugiej słuchawki przerobiłem na bezpotencjałowy styk zwierny dla uruchomienia bramy wjazdowej. Nie muszę już patrzeć na wiszącego na ścianie pilota Hormanna. Panel słuchawkowy ma trzeci nieczynny przycisk, ale bez kłopotu można go uruchomić wstawiając zamiast blokady małą sprężynkę. Przycisk jest połączony z mikrostykiem na płytce drukowanej, więc można go wykorzystać, po przeniesieniu go i wstawieniu małej diody, choćby do sygnalizacji skrzynki pocztowej. Uff, mam nadzieję że napisałem to w miarę przejrzyście. Niska cena i łatwy dostęp do wnętrzności powoduje, że można się tym sprzętem zainteresować.
Kłujące chwaściory pryskaj czymś dedykowanym. Mały spacer raz na 10 dni z rozpylaczem w dłoni da efekt. Teraz te środki są łatwe w aplikacji. Pryskasz górę kwiatuszka i ten powoli chłonie środek do korzenia i usycha. Wyrywanie jest nieprzyjemne, a pozostawione resztki korzenia to potencjalny ponowny rozrost.

Jarek.P
17-06-2012, 21:28
@compi - dzięki za podpowiedź, ale u nas niestety z widocznością na furtkę jest kiepsko. Znaczy owszem, widać ją, ale w tym sęk, że tylko ją, kto stoi po drugiej stronie to już nie bardzo. Tak więc wideodomofon musi być.

Ogólnie zresztą mam tu sporą zagwozdkę. W marzeniach, chyba nawet kiedyś tutaj prezentowanych (przy okazji omawiania łączności wewnętrznej w domu, opartej na SIP-serwerze, o ile mnie pamięć nie myli) chciałem domofon podpiąć do domowej instalacji telefonicznej, mając możliwość odebrania zgłoszenia z furtki dowolnym telefonem w domu, a w przypadku "nikto ne je doma", domofon miał być przekierowywany na komórkę np. moją (i tu barwna wizja rozmówki z akwizytorem ubezpieczeniowym stojącym wedle płota i usiłującym zrozumieć, dlaczego "nikogo nie ma w domu", skoro on z kimś przez domofon rozmawia ;) ).
Marzenia, jak to marzenia, piękne były. Niestety chyba pozostaną marzeniami. To, co wymyśliłem, jeszcze nie tak dawno temu realizowało się bezproblemowo byle telefoniczną centralką domową. Obecnie nikt normalny nie będzie w domu instalował analogowej centralki - to po pierwsze. Po drugie - owe nieszczęsne wideo...

Najgorsze jest to, że owszem, są na rynku wideodomofony potrafiące przekierować wywołanie na linię telefoniczną. Znalazłem nawet taki potrafiący bezpośrednio współpracować z SIPem. Znaczy hosanna. Przynajmniej, póki się nie spojrzy na cenę... (jakieś dwa i pół tysiąca...)

Tak więc wszystko wskazuje na to, że póki co przynajmniej, będziemy mieli normalny wideodomofon. A może z czasem, jak się nowe technologie bardziej upowszechnią, trafią pod strzechy, Chińczycy w garażach malutkimi rączkami będą konkurencyjne modele robić... Może wtedy?
Model - myślałem ostatnio raczej o dość popularnym modelu ABAXO MC-730C, decydująca okazała się kwestia wyglądu (zarówno monitora jak i panela zewn.), bo funkcje on ma typowe. Breloki jednak wyglądają atrakcyjnie, może się jeszcze zastanowię nad jakimś modelem z brelokami.

Póki co jednak - instalacja pod te (i wszelkie inne) domofony już gotowa:

https://lh3.googleusercontent.com/-v2l7GDiVafU/T94xsxZlMEI/AAAAAAAAFw0/tymLYYHaIo0/s720/JP176431.jpg

Na razie siedzi tam jedynie korespondencja: kabel 10x1,5mm2 ("sygnalizacyjny", bardzo fajna sprawa do takich zastosowań :) ) i telekomunikacyjny żelowaniec dziesięcioparowy. Reszta - będzie. Kiedyśtam, jaksię tym znów zajmę. I jak mi się uda do tej skrzynki ponownie dostać, ponieważ niestety kluczem do niej zaopiekowała się nasza łajza...

Nie, nie ma siły, musi być dygresja. Łajza jest dzieckiem potwornie ciekawskim. Każde miejsce, do którego on nie może się dostać, stanowi dla niego osobiste, wielokrotnie podejmowane wyzwanie. Przykładem może być przylegająca do jego pokoju garderoba, zajęta w tej chwili popakowanymi w pudełka poprzeprowadzkowymi dobrami okołodzieciowymi i w związku z tym stanowiąca obiekt jego wielkich marzeń (i to proszę sobie wyobrazić wizję dziecięcia siedzącego z rozradowaną miną na stosie ciuchów, starych zabawek i akcesoriów okołoniemowlęcych, wysypanych z iluś pudeł na kupę). Z początku wystarczała klamka. Niestety, jak tylko dziecię dorosło na tyle, żeby do niej sięgnąć, pierwsze co zrobiło, to się tam włamało. Garderoba więc zaczęła być zamykana na klucz.
I tu się dopiero zaczęło.... Wszystko, co się mieści do dziurki od klucza, jest tam wkładane i testowane na okoliczność bycia kluczem. Drewniana zabawka udająca narzędzie, kiedy w odpowiedzi na pytanie dziecięcia "cio-to?", tata powiedział, że to klucz (był to zabawkowy klucz oczkowo-płaski), pierwsze co dziecię zrobiło, to wystartowało z owym kluczem do drzwi, bo a może tym razem się uda.
Drugie takie drzwi stanowiące obiekt jego marzeń, to drzwi gospodarcze, z boku domu (prowadzą do kotłowni). Te drzwi również były już otwierane wszystkim, np. gwoździem. No i kończąc dygresję, a do rzeczy przechodząc: zostawiłem dziś nieopatrznie kluczyk od tej skrzynki w jej drzwiczkach. A pogoda taka, że dziecię cały czas latało na podwórku. No i kluczyk wziął i wsiąkł... Na amen. Łajza pytana, czy brała, kiwa głową, że tak. A gdzie zaniósł? Łapie za rączkę i prowadzi, prosto do tamtych drzwi. I pokazuje, że je otwierał.
Drzwi są. Nadal zamknięte. Klucza nie ma. "Gdzie zaniosłeś kluczyk?" - niestety tu już udaje, że nie wie, o co chodzi, zapewne widząc, że znów nic z tego, porzucił gdzieś kluczyk, sam nie wie, gdzie. Trop w każdym razie był ewidentny, niestety urwał się przy tych drzwiach. Działka przeszukana, ale wiadomo... szukać klucza w lesie, to jak igły w les... tfu, w sianie.
To taki normalny energetyczny kluczyk typu rurka ze skrzydełkami, dokupi się, albo wykombinuje coś, nie ma problemu, ale szkoda tego oryginalnego :(
Łajzo jedna, kiedyś to przeczytasz, to sam zobaczysz, co Tata z Tobą miał, grrrrr!

A jak już o dzieciach mowa - zrobiłem im coś. Coś, z czego jestem dumny, jest to arcydzieło małej architektury ogrodowej, czysty styl forest-rustica. Zrobiłem, patrzę i im dłużej patrzę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że ja to marnuję swój talent normalnie, pierdoły jakieś robiąc. Meble do salonów powinienem produkować! Na zamówienie! Za ciężkie pieniądze! Chętni proszeni o zgłaszanie się pojedynczo. I tłoku mi pod furtką nie robić, nie pchać się!

Patrzcie i podziwiajcie:

https://lh3.googleusercontent.com/-TaLdWcQkwp4/T94xui6iW7I/AAAAAAAAFw8/8jeqeQ7FDbs/s912/JP176433.jpg

Na zdjęciu Wyjątek za pomocą swojej starej piły "lisi ogon" dokonuje ostatnich poprawek.
A tu - pierwszy zjazd:

https://lh6.googleusercontent.com/-1r9BxGA61aI/T94xu02Y7fI/AAAAAAAAFxE/Q-ImEOlXA0Q/s912/JP176436.jpg

A na poważnie - ślizg ufundowali na "Dzień Dziecka" Dziadek z Wujkiem, kotwy gruntowe kupiłem, reszta to pobudowlane stemple, których mi trochę zostało i gwoździe po dekarzach (pięciocalowe bydlak! Znaczyyyy... gwoździe bydlaki, nie dekarze. I mniejsza o cale). Całość - do lasu chyba pasuje, prawda? ;)

I na koniec łazienka, w której zafugowałem wreszcie wannę:

https://lh3.googleusercontent.com/-4CrgquPtCOI/T94xvIIUtKI/AAAAAAAAFxA/h4T2ywmpTZI/s912/JP176437.jpg

Z fugą wygląda lepiej, ale i tak nie jestem zadowolony.
Łazienka w całości:

https://lh4.googleusercontent.com/-JBNWNpsWCFM/T94xznwf8HI/AAAAAAAAFxc/fi2wyfm-jLs/s912/JP176442.jpg

Przy następnym podejściu biorę się za podłogę!
Ściana po prawo nieskończona, bo czeka na grzejnik. Prócz niej, niezafugowane są jeszcze tylko wnętrza półek i niezrobiony jest pawlacz. No i ten dekiel rewizyjny w wannie, ale to już dłobiazg.

J.

PS - a i zapomniałbym, w temacie ostów jeszcze: Compi, a możesz (Ty bądź ktoś zorientowany) polecić jakiś środek konkretny? Może spróbuję, choć pierwsza moja myśl jest trochę na nie. Może i te środki są skuteczne, ale skoro i tak trzeba obejść i każdy krzaczek z osobna potraktować, to po pierwsze one cholery i tak się będą chować, a wtedy już nie sposób będzie stwierdzić wracając tą samą ścieżką i widząc dwa razy więcej ostów, niż przy poprzednim nawrocie, który był pryskany, a który jeszcze nie. A one, wiedząc o tym, jak nic się będą podmieniać jeszcze...
No i kwestia czysto psychologiczna, możliwość złapania mendy za podstawę, wyrrrrrwania z ziemi, rzzzucenia na ziemię, naskoczenia obunóż i podeptania z mściwymi okrzykami, toczeniem piany z pyska i głuchym warkotem dobywającym się z gardzieli - bezcenne! Tego nie zastąpi jakieś tam... psikanie! ;)

cronin
17-06-2012, 22:49
Oset oporny jest, nawet psikanie roundapem trzeba wielokrotnie powtarzać (a przy dzieciach roundap odpada). Zostaje tylko mściwe wyrywane i deptanie i to zanim zacznie kwitnąć i rozsiewać nasiona. Tylko pamiętaj żeby mieć dobre buty bo jak nadepniesz stopą w sandałku lub klapku to oset będzie miał satysfakcję ;) Też mam na działce kolczaste krzaczory po pas, dziś się z nimi właśnie zaznajomiłam.

Jarek.P
17-06-2012, 23:10
Roundupem wypalałem chwasty wzdłuż płotu, "od ulicy", bo w tym roku doszedłem do wniosku, że nasze frontowe ogrodzenie i tak jest wielce malownicze (słupki i murki z gołego, dość paskudnie lanego betonu, obciągnięte pogiętą starą siatką po budowie), dekoracje z łopianów i lebiody po pas nie są mu potrzebne. Dałem go tam w stężeniu tak ze dwa razy większym niż zalecane, ot tak dla pewności (a ekolodzy z grinpisu mogą mi skoczyć).
Efekt: sina goła ziemia, z resztkami wyschniętych badyli i żadnych śladów życia. Prawie żadnych. Bo osty pozbawione konkurencji innych chwastów nawet jakby lepiej rosły, jak przed tym opryskiem. Tyle tylko, że chować się już gdzie nie miały, bidulki, więc wyrrrrrwałem je do imentu.

A co do obuwia do prac ogrodowych - mam, zaopatrzyłem się w praktyczne "buty ogrodnicze" w Jysku i wielce je sobie chwalę :)

J.

compi
18-06-2012, 06:35
Wracając do domofonu/videodomofonu. Jeśli zależy Ci przynajmniej na tym, aby zobaczyć kto się dobijał do drzwi to szukaj centralki z kartą pamięci. Stuka fotki dzwoniącym, lub kręcącym się pod bramą. Podobno niektóre nawet MMS-a na koma potrafią wysłać. Ile to kosztuje nie pamiętam, ale nie były to kwoty powyżej dwóch tysięcy.
Roundap jest środkiem niezalecanym podczas ciąży. Tak słyszałem.
Zjeżdżalnia klimatyczna. Jeszcze trochę i ogródek Jordanowski będziesz miał pod domem.

Kamila i Marcin
18-06-2012, 11:08
Ja nie mam lasu.. ale też planuję niedługo walczyć z ostami..

Jarek a nie myślałeś aby wanne na takim czymś postawić?

http://www.youtube.com/watch?v=xxIAy82hoTM
koszt na allegro z wysyłką około 180zł..

Jarek.P
18-06-2012, 12:52
Heh, gdybym wiedział, że coś takiego istnieje, to zapewne bym tego użył...
Rzecz wygląda świetnie. Co prawda u mnie zabudowa wystaje spod wanny na ok.7-8cm i nie jestem pewien, na ile ten styropian jest twardy, czy po prostu sam narożnik wytrzymałby np. ciężar przysiadającego na krawędzi murka człowieka, ale zastanawiać się byłoby nad czym.

Cóż, kolejną wannę narożną, jeśli kiedyś w życiu będę osadzał, to jako bardziej doświadczony glazurnik mam nadzieję, zrobię to lepiej.

J.

Kamila i Marcin
18-06-2012, 13:00
Myślałam, że wolałeś coś pewniejszego/stabilniejszego czyli bloczki, bo w sumie na początku jakoś mnie to nie przekonało, ale mąż widział to na żywo w sklepie i jest to dobra podstawa.. my jak będziemy robić górną łazienkę, to na pewno o tym pomyślimy..

krzysztof5426
18-06-2012, 18:35
Żeby było widać na gruncie miejsca opryskane, jak robisz oprysk punktowy na określone rośliny, to do opryskiwacza dodaję 2 łyżki pigmentu żółtego, lub innego o neonowym kolorze.

Jarek.P
18-06-2012, 20:12
Dobry pomysł, dzięki.
A czego używasz jako pigmentu?

J.

krzysztof5426
20-06-2012, 18:25
Przez wiele lat używałem pigmentu - barwnika do farb kredowych. Kupowałem go w takim " przedwojennym" sklepiku wyłącznie z farbami.
Ostatnio w Castro kupiłem prawie różowy pigment w płynie do farb emulsyjnych.
Zastanawiałem się również gdzie w rozsądnej i niehurtowej ilości i cenie można kupić barwniki spożywcze.

Jarek.P
21-06-2012, 22:57
Kuchnię posunąłem trochę.
W sensie wykonawczym, znaczy. Posunięcie ma postać zachodniej połaci górnego ciągu szafek, które wreszcie wzięły i zawisły i właśnie nawet, w momencie, jak piszę te słowa, żona je zapełnia.

Kuchnia w obecnym stadium wygląda tak:

https://lh3.googleusercontent.com/-PVi4xlQA1pM/T-ORHLy3oGI/AAAAAAAAFx4/9fi3mnvW8Tg/s912/JP206447.jpg

Jak widać, w dalszym ciągu brakuje jej frontów, brakuje również ostatniej, wiszącej szafki wraz z narożną na ścianie przeciwległej, na zdjęciu właściwie niewidocznej. Ta ostatnia szafka zawiśnie prawdopodobnie już jutro i zaraz potem zaczynamy rozrysowywać fronty do zamówienia. Potem jeszcze zostanie oświetlenie podszafkowe, belki sufitowe (taką ozdóbkę sobie żona wymyśliła), murek z cegły ręcznie formowanej na początku całego ciągu szafkowego, a na murku jeszcze taki wąski blacik "barowy". Po drugiej stronie kuchni, po prawo na zdjęciu, będzie drugi podobny murek, boków szafek nie będzie widać.
Nad blatem "barowym" kolejna drewniana belka z oświetleniem punktowym.
A i zapomniałbym: szafka wisząca druga od okna (ta na zdjęciu i ta nieobecna po drugiej stronie) ma mieć u dołu na tej wąskiej półce rządek małych szufladek - te szufladki muszę z czegoś zrobić, prawdopodobnie ze sklejki (fronty będą normalne). I zastanowić się, czy dawać im w ogóle jakieś prowadnice (np. denne), czy z uwagi na ich małe rozmiary i fakt, że wygodnie będzie je wyciągać w całości, nie lepiej je zrobić po prostu wkładane w tą półkę.

Jak widać, już niedużo zostało ;) Biorąc pod uwagę tempo prac przy tej kuchni - jeszcze z rok i będzie :D

Szafki wiszą jak należy, na listwach:

https://lh6.googleusercontent.com/-KM7NNKXpJt8/T-ORG1qzzAI/AAAAAAAAFx0/Xzd34fCk0sA/s912/JP206443.jpg

Boczne szafki, te narożne (widać jedną póki co) na listwy już się nie załapały, są mocowane bokiem do korpusu szafki wiszącej "normalnej" - uznałem, że tak będzie bezpieczniej niż wieszać je na jednym zaczepie i estetyczniej, niż wieszać je na dwóch zaczepach, w tym jednym wystawionym na widok.


Dobra, tyle o kuchni, teraz będzie o zwierzętach. Bo dawno nie było.
W zasadzie odkąd tu mieszkamy na stałe, mamy nocami pewien problem. Problem ów objawia się tylko wiosną/latem, zaczyna się tuż po zmroku i trwa zwykle do początków świtu. A ma on postać monotonnego, dość wysokiego:

Piiiiiiiiiii!

Piiiiiiiiiii!


Piiiiiiiiiii!

Piiiiiiiiiii!



Piiiiiiiiiii!

Piiiiiiiiiii!

Piiiiiiiiiii!


Średnia częstotliwość - co kilka do kilkunastu sekund, czasem następują dłuższe przerwy. Głośność - a tak ze trzydzieści parę decybeli ;) Źródło: a gdzieś za oknem, slychać z jednego punktu, który się przemieszcza. Upierdliwość - idzie przywyknąć, dziś właśnie złapałem się na tym, że bydlę nadaje wyjątkowo upierdliwie, a ja już nawet nie zwracam uwagi. Kiedy jednak już ową uwagę zwróciłem, zadałem sobie wreszcie trud i ustaliłem, co to.

Ano, sowę mamy. Tylko jakąś nienormalną, bo zamiast, jak każda szanująca się sowa powinna wiedzieć, a jak każde dziecko dobrze z bajek pamięta, robić UCHUUUU-UCHUUUU, ta, małpa jedna, robi "Piiiiiiiiii!"

Zresztą, co ja będę się w opisy bawił, macie, posłuchajcie sobie sami


http://www.youtube.com/watch?v=MD-lKV5ll4w!

Dźwięki z samego początku filmu to jest właśnie to, ich głośność (przy normalnym ustawieniu "volume") to też jest właśnie to, co słychać u nas w domu. Od zmroku, jak już pisałem, do świtu...
Myśmy po prostu przywykli, ale tak się dziś zastanawiałem, że nocujący u nas latem przygodni a nieprzyzwyczajeni goście chyba się nie wyśpią za bardzo ;)

Niech nam tylko małpa jedna wiewiórki nie zeżre, to sobie może mieszkać! Choć, swoją drogą, ciekawe, gdzie sobie gniazdo zrobiła.

J.

Jarek.P
21-06-2012, 23:10
I jeszcze mały update, bo poczytałem właśnie o tych sowach. Dorosłe jak najbardziej robią "UUUCHUUUU UUUCHUUUU", natomiast to, co u nas piska, to jest, jak sama nazwa wskazuje, pisklę:

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/eb/Long_eared_owl_young_gfdl.jpeg/399px-Long_eared_owl_young_gfdl.jpeg

J.

blekowca
22-06-2012, 07:25
Podoba mi się dzwonek w kuchni do zwoływania rodzinki na posiłki jak mniemam. Ciekawe czyj pomysł to był, żony czy twój. Stawiam na żonę bo ty byś pewnie zrobił elektroniczno-elektryczny sterowany, np. myślą :cool:...

Jarek.P
22-06-2012, 08:36
N o to Cię zaskoczę, bo dzwonek typu "okrętowy" zawsze był moim marzeniem :)
Żona natomiast wymyśliła miejsce zainstalowania tego dzwonka.

J.

Jarek.P
22-06-2012, 12:29
Właśnie mi przekazano na PW, że dziś zmarł nagle fachowiec, który nam robił elewację.
A jeszcze wczoraj byli u nas jego klienci, oglądać nasz kolor "w naturze", przedwczoraj z nim w tej sprawie rozmawiałem, dowiadując się przy okazji, czy by nie zrobił nam podbitki.
Pan Andrzej wraz z bratem i współpracownikami byli jedną z lepszych fachowych ekip, która się przez nasza budowę przewinęła, polecaliśmy ich wielu osobom, a tu niestety... Człowiek w sumie w naszym wieku, ojciec dzieciom, eechhhh...

[']

J.

PS:
A swoją drogą... ta nasza budowa teoretycznie trwa już trzy lata a pomijając jedynie rok startowy, rok w rok piszę tu o śmierci kogoś w taki czy inny sposób z nią związanego. Najpierw moja Mama, następny był kierbud, teraz Pan Andrzej...

Muniamus
22-06-2012, 12:34
:evil:

on już zajęty, tak od dziesięciu lat mniej więcej :rotfl:


To się nazywa akcja - reakcja ;)
Gratuluje w takim razie Męża i proszę o wskazówki gdzie się takich nabywa ;)

brunet wieczorową
22-06-2012, 15:10
Kilka dni temu pomyślałem sobie, że ekipa która robi mi ocieplenie będzie pierwszą na mojej budowie, którą będę mógł z czystym sumieniem każdemu polecić. Los zechciał, że ekipy Pana Andrzeja nikomu już nie będę mógł polecić. Moja budowa była jego ostatnią...

Wczoraj rano jeszcze rozmawialiśmy... Ustalaliśmy termin wykonania struktury, powiedziałem, że będzie robiona w kwietniu. Ech.

To wszystko jest jakieś niepojęte.

Jarek.P
25-06-2012, 14:18
Kurcze, kolejną młotowiertarkę zajechałem :(

Ktoś mi powie, gdzie w stolycy można kupić oringi?

J.

amciek80
26-06-2012, 15:42
Kurcze, kolejną młotowiertarkę zajechałem :(

Oringi kupowalem w Tubesie ale w zestawach. Ale nie wiem czy beda mieli pojedyncze i czy na miejscu.
ul. Ryżowa 88
02-495 WARSZAWA
tel. 22 572 98 30
tel. kom. 693 557 885
GODZINY OTWARCIA
pn-pt 7.00-16.00
sobota 9.00-14.00

Jaka mlotowiertarke zajechales? Czy mozesz podac nazwe dla potomnych? Padla bo to szajs z marketu czy ja dobiles?

Jarek.P
27-06-2012, 09:16
Za namiary na oringi dzięki, ale to nie one.


Ta moja wiertarka to średnia półka z hipermarketu, takie castoramowe rozwiązanie "prawie jak profi", MacAllister znaczy. I chyba nie polecam. fakt, że u mnie ta wiertarka zniosła bardzo dużo, w dodatku nie pieściłem się z nią zbytnio, spoczywanie w pyle było jej codziennością, SDSowe końce wierteł jedynie o spodnie ocierałem, żadnego smaru, ale problemy sprawiała w sumie od początku. Dwa razy w naprawie gwarancyjnej, a teraz... trzeba będzie bulić.


Rozmontowałem tą swoją wiertarkę, spodziewając się jakichś problemów z brudem własnie, może z oringami, niestety okazało się, że sprzęgło załączające udar jest w stanie agonalnym. Oddam ją do serwisu, bo podobno to nie jest droga naprawa, zobaczymy...

Jako ciekawostkę załączę zdjęcia wnętrza wiertarki, bo ładne:

https://lh6.googleusercontent.com/-ao7AecbYBt8/T-q-T6Qo9vI/AAAAAAAAFzc/uyM8gZekhdk/s912/JP256461.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-FQGc5atAkKI/T-lt5zrB9UI/AAAAAAAAFyU/Uf28hrpkJ8E/s640/JP256463_tn.jpg

J.

brunet wieczorową
12-07-2012, 09:01
Jarek, robiłeś wentylację mechaniczną? Większość Twojego dziennika czytałem, ale jakoś nie kojarzę... Jeśli robiłeś, to skieruj mnie na odpowiednie strony dziennika.

Jarek.P
12-07-2012, 09:06
Nie, nie robiłem.
Teoretycznie rzecz biorąc, cały czas mam taką możliwość, bo kanałów wentylacyjnych u nas dostatek i w zasadzie do każdego jednego pomieszczenia ze strychu dałoby się dotrzeć, ale zapewne pozostanie to jedynie teoretyczną możliwością jeszcze długo.

J.

Jarek.P
15-07-2012, 22:51
Jestem, żyję, mam się dobrze. I nie, nie siedzę na wakacjach na Santorini.

Po prostu, nie piszę, bo najzwyczajniej w świecie niechemisie. O czym za bardzo nie ma i jakoś chęci coraz mniej... no starość, panie, starość, powoli już dobija się do wieku, kiedy to się jedynie, panie dzieju, opowiada, jak to za młodu bywało ;)


A bardziej poważnie: kuchnia - powieszona, czeka na kolejny przypływ chęci do roboty, to się zamówi i potem powiesi fronty.

Z tematów instalacyjnych - ostatnio pokazywałem rozdzielnię w ogrodzeniu na potrzeby bram, domofonów i tym podobnych. Domofon będzie się instalował lada dzień, a póki co - zakończyłem drugie końce kabli idących do tejże rozdzielni. W pokazywanej już kiedyśtam skrzynce połączeniowej w garażu, która tym samym zapełniła się całkowicie, obecnie wygląda tak:

https://lh5.googleusercontent.com/-lV_DpIVPNrQ/UAMdRrQHbVI/AAAAAAAAF1M/AZnU0elreEg/s912/JP156558.jpg

Z wieści dotyczących tejże instalacji jeszcze - klucz zgubiony przez najmłodszą łajzę zaginął bezpowrotnie, liczyłem na to, że "sam się znajdzie", niestety musiał go gnojek jeden wtrynić gdzieś tak, że rzecz jest bez szans. W dodatku klucz okazał się nie do kupienia (cytując pana z jednego sklepu: "mieliśmy takie, ale tylko oryginalne, w cenie coś koło stówy za sztukę, nie sprzedał się ani jeden, a te co były - rozkradli"). Cóż... najwyżej, kiedyśtam, jak już sobie kupię wymarzoną tokarkę do metalu, to sobie taki kluczyk dotoczę. A póki co będę szafkę otwierał kombinerkami...

I wreszcie... no cóżby innego, epopeja ostatnia, łazienka znaczy. NIe, nie powiem, że skończona, bo skończona nie jest. Ale już oddana do użytku. I tak właśnie, proszę wycieczki obecnie ona wygląda:

https://lh3.googleusercontent.com/-tHT05QW8Qh0/UAMbQZVGC3I/AAAAAAAAFz8/hKreXuoWLxQ/s912/JP156546.jpg

Zdjęcie przedstawia widok "z drzwi". W głębi widać brakujące cokoły (brakło mozaiki, bo na cokoły nie była planowana), po lewo na podłodze brak płytek, za chwilę napiszę, dlaczego. W prawym rogu widać niezapłytkowany róg ściany - jej fragment czeka na grzejnik, który co prawda już dawno kupiony i zapłacony, jakoś cały czas nie może do nas dotrzeć, a bez niego nie odważę się na ślepo wyprowadzać rur do jego podejść. Niby wymiary mam, ale tyle już się na tej budowie nauczyłem, żeby takim deklaracjom producenta nie wierzyć. Zawsze może się okazać, że rysunek techniczny był ze starego modelu, ja zaś mam nowy, lepszy, z wylotami o dwa centymetry niżej. Przyjedzie, to się go powiesi, odrysuje ołówkiem i zrobi rurki na cacy. I dopiero wtedy zapłytkuje...

Ściana kiblowo-bidetowa:

https://lh6.googleusercontent.com/-ip56gDjuXSg/UAMbQXJtxRI/AAAAAAAAF0A/F1FrRHlhkwQ/s912/JP156547.jpg

I tu widać po pierwsze niezapłytkowaną dziurę w podłodzę. Dziurę, która, jak być może co uważniejsi czytelnicy naszego dziennika pamiętają, ma być zsypem brudnych ciuchów do kotłowni znajdującej się piętro niżej. Dziurę tą trzeba jakoś obudować "na ładnie". Jakoś... Pytanie tylko, jak?...
Obecnie forsowany pomysł: znaleźć firmę robiącą cuda z nierdzewki i zamówić takie coś a'la tubę podciętą z jednej strony, z kołnierzem do wewnątrz u góry, a na zewnątrz u dołu. To by stało na górze, od góry miałoby klapę z drewna (drewniane dodatki w tej łazience mają być standardem), a pod tym, przez strop, jeszcze jakaś rura prowadząca by była.

No i bidet. I wystający spod niego dół syfonu. Czyli coś, co mojej żonie, odkąd to zobaczyła spać nie daje, bo taki wystający syfon jest brzydki. Ja tam nie wiem, ja się nie znam, dla mnie ten syfon jest bardzo ładny, a najwięcej uroku w moich oczach dodaje mu możliwość bezproblemowego odkręcenia dołu celem wyczyszczenia, ale skoro żona nań patrzeć nie może, to może jeszcze coś wykombinuję. Nie za bardzo tylko wiem, co... Krótszego syfonu, niż ten użyty przeze mnie po prostu nie ma. Myślałem przez moment nad wstawieniem tam syfonu wannowego, ale to z kolei wymagałoby demontowania całej muszli do jego czyszczenia. A demontaż przez tą dziurę pod bidetem - dziękuję, postoję. Wystarczy mi już zdobywana sprawność ginekologiczna przy składaniu tego do kupy, zwłaszcza skręcaniu korka (KFA) - mam szczupłe ręce i jako elektronik sporo precyzyjnych narzędzi, więc i chwycić toto od dołu byłem w stanie i przytrzymać czymś od góry korek (nie ma żadnych kryz montażowych, jedyne, co wymyśliłem, to przytrzymywanie go wygiętymi płaskoszczypami od wewnątrz za otwory przelewowe, a trzeba go było mocno skręcić, bo inaczej ciekł, skubaniec), ale ciekaw jestem, jak z montażem takiego bidetu radzi sobie przeciętny Pan Kazio - Hydraulik, z łapami jak bochny, który z precyzyjnych narzędzi ma jedynie mały młotek ;)

A na poważnie - zastanawiam się jeszcze nad wywaleniem tego korka co jest (stanowi komplet z baterią, jest dość długi) i wstawieniu tam krótszego, klikanego, to by ten syfon podsunęło do góry o spory kawałek. Tyle, że taki korek, to kolejny wydatek, w dodatku nie taki znów pilny. A może się małżonka przyzwyczai do tego, co jest?... ;)

Bok umywalkowo-półkowy:

https://lh6.googleusercontent.com/-TGYMCObrRQY/UAMbQfwR0qI/AAAAAAAAF0E/wyVyqfqUKKI/s720/JP156550.jpg

Uważni dojrzą, że temu lustru się jedno oczko odlep... przepaliło. No tam po lewo. Niestety, cały urok halogenów... :( I oczywiście dostarczone w komplecie z lustrem żarówki zapasowe diabeł ogonem nakrył, mimo że wcześniej co i rusz pod ręce podchodziły.

Sama wanna:

https://lh4.googleusercontent.com/-JbbB4MawXhE/UAMbR671kUI/AAAAAAAAF0k/1BAVNsKs4AI/s912/JP156552.jpg

Szczerze mówiąc, patrzeć na nią nie mogę. Mozaika na zdjęciu wygląda nawet OK, ale niestety, tak naprawdę, to równa ona nie jest :(
W dodatku u samego dołu jest jeszcze nieskończona, ponieważ wychodzi tam mniej więcej od niecałej połowy do 3/4 tafelka (wanna ma spadek, stąd różne wysokości), a jak zacząłem to kleić, to żona, pełniąca u nas rolę Głównego Dekoratora Wnętrz orzekła, że to wygląda kiepsko i że wykombinujemy tam coś innego. Jakąś opaskę, czy coś.
Mi tam ten dół nie straszny, ale zaburzenia płaszczyzny już owszem. I szczerze mówiąc dołowało mnie to mocno, zastanawiałem się całkiem poważnie nad tym, żeby kiedyś to skuć i wykleić od nowa, ale dziś humor w tym zakresie mi się zdecydowanie poprawił po obejrzeniu dodatku "Łazienki" do ostatniego wydania Muratora, które właśnie znalazłem w skrzynce - jest tam na jednej stronie zdjęcie natrysku bodajże, obudowanego niebieską mozaiką. I ta mozaika jest jeszcze ze dwa razy bardziej nierówna od mojej. A mimo to do folderu z inspiracjami trafiła :) Więc może z tą moją wanną nie jest tak źle? Może tak trzeba, tak jest kul i trędi, a lepiej, równiej się na krzywiźnie mozaiki po prostu położyć nie da? Pocieszam się tym, w każdym razie :D

Jeszcze z łazienkowych ciekawostek, w zasadzie "ku pamięci" do rodzinnego archiwum: najmłodsza łajza przy powstawaniu tej łazienki asystowała ze wszystkich sił. Swoich i naszych. A tych ostatnich angażować potrafił całkiem sporo... Możecie sobie np. wyobrazić, jakiego przyśpieszenia się dostaje na widok dwulatka z młotkiem w ręku, zabierającego się do stukania w świeżo położoną glazurę? Abo dziś choćby: dwukrotnie sobie urządzał zabawę w chlapanie wodą w kiblu. Ręcznie, żeby nie było wątpliwości. Do tego rozwinięta na całą łazienkę rolka taśmy dwustronnej Tesa "do luster" (bardzo dobra i dość droga, niestety...), łapki upaprane w fudze, a za łapkami wszystko wokół, narzędzia co i rusz wyrywane z rąk (ulubiony rodzaj narzędzia: nóż "łamany", z wysuniętym ostrzem, obowiązkowo noszony w pozycji "na sztorc" i biegiem).
Przy robieniu zdjęć do niniejszego wpisu też asystował, a jakże, on przy wszystkim asystuje. Co więcej, asystował aktywnie, postanowił bowiem zaprezentować ekran kąpielowy:

https://lh3.googleusercontent.com/-oUP3B4ct0z4/UAMbSDF_AjI/AAAAAAAAF0U/n1HWx1iPKyQ/s720/JP156553.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-417a78kNNX4/UAMbSDY5W8I/AAAAAAAAF0Y/qrPy8SKEsBI/s720/JP156554.jpg

I to by było na tyle. Ciąg dalszy - nastąpi. Kiedyś...

J.

Gosiek33
16-07-2012, 06:36
Pełna podziwu jestem dla Twojej kolejnej pracy, a te łapki wszystko macające... to w końcu Twój Syn, Twoja krew :lol2: tak, że na pewno się nie dziwisz. Jestem Ciekawa jakim dzieckiem byłeś :cool:

O zsypie możeż sobie poczytać na ten przykład u Nefer http://forum.muratordom.pl/showthread.php?180196-System-zrzutu-bielizny-i-brudnych-ubrań (http://forum.muratordom.pl/showthread.php?180196-System-zrzutu-bielizny-i-brudnych-ubra%C5%84).

Jarek.P
16-07-2012, 09:15
Zsyp na brudy konstrukcji Nefer znam, u mnie jednak nie będzie takiego okafelkowanego pudełka, tylko goła rura z nierdzewki wystająca z podłogi, coś a'la metalowy kosz na śmieci z drewnianą klapą (w rozwiązaniu idealnym choć trudnym do realizacji, ta klapa również mogłaby być otwierana pedałem, tak jak w koszu :) ).

Trudność jednak polega na tym, że moja dziura w stropie jest częściowo przysłonięta zabudową, więc rura tworząca trzon "kosza" będzie musiała być podcięta. No, chyba, że podetnę zabudowę...

A co do łajzy - no fakt, to moja krew :) Z tego, co wiem ze wspomnień mojej mamy, jaki ja byłem w tym wieku, to dziecię idzie dokładnie w moje ślady. Wyjątek jest już większy, ma swoje zainteresowania i zaczął się wyłamywać, już mi tak nie asystuje, jak kiedyś, na tego jednak liczę.
Tyle, że mnie w jego wieku (2 lata) już prąd pierdzielnął (co, jak cały czas powtarzam, zapewne ukierunkowało mnie na resztę życia), on jeszcze takiego bodźca nie miał. Nie to, żebym mu życzył, ale... ;)

J.

Gosiek33
16-07-2012, 09:42
A przymierzałeś się do kosza metalowego z pedałem - wyciąć dno, na przykrywkę czapeczkę ze sklejki dać i góra jakby gotowa:D

coś w tym stylu

http://www.ole.pl/kosz-na-smieci-20l-mat.html

Jarek.P
16-07-2012, 09:49
Myślałem o tym, ale to niestety nie takie proste. Przedłużeniem tego pedała otwierającego kosz jest dźwignia z osią umieszczoną w jego dnie, , u mnie zaś musi być równy i gładki przelot na wskroś. Dodatkowo sama klapa otwiera się "na ścianę" poza obrys kosza (nie da się tego kosza otworzyć po dociśnięciu jego tyłu do ściany) więc tak czy tak z niego wykorzystałbym tylko rurę.

Własnie zabieram się za naszkicowanie tego, co potrzebne i powysyłam to do firm produkujących cuda z nierdzewki. Przed momentem rozmawiałem z jedną lokalną z Marek, gość na pytanie czy zajmują się drobnicą wykonywaną na zamówienie odparł, że niedawno robił z nierdzewki kotwiczki wędkarskie, czym mnie ujął :)

J.

Gosiek33
16-07-2012, 09:58
A musi to być z nierdzewki, może po prostu sklejka może nie taka http://www.sklejkaelastyczna.pl/oferta-superform.html, bo byłby to chyba przerost formy nad treścią ;) ale pudło, a w środku rura, nawet z pcv

Jarek.P
16-07-2012, 10:10
A może pudło "z czegoś", mozaiką obłożone?... Z kanalizacyjną fi250 wewnątrz?

Sam w sumie nie wiem, szkic zsypu z nierdzewki w każdym razie zrobiłem, roześlę do wyceny, a co tam, najwyżej jak się okaże, że to majątek jest warte (choć gość przez telefon, na podstawie paszczowego opisu mówił coś o trzech stówach), to będę kombinował inaczej.

https://lh6.googleusercontent.com/-KIW5OtXxhEo/UAPaxOm2_gI/AAAAAAAAF1g/8kWgEuBzzXM/s720/Zsyp%2520na%2520brudy.JPG

J.

RAPczyn
16-07-2012, 10:16
Panek kominy z Michałowic robi "cuda".

Jarek.P
16-07-2012, 10:37
Wysłałem i do nich, dzięki!

J.

compi
16-07-2012, 18:02
O rurze szalunkowej obłożonej mozaiką już wczoraj chciałem Ci napisać, ale fi mi się nie zgadzało. Natomiast po dzisiejszej podróży po kończonej właśnie ekspresówce, wpadła mi w oko rura drogowa, czarna i to jakiś przepust dla drobnej zwierzyny.

Jarek.P
16-07-2012, 21:24
Obawiam się, że mozaika na rurze o promieniu rzędu 30cm nie będzie ładnie wyglądać. Poza tym, szczerze mówiąc, do układania mozaiki na krzywiźnie się trochę zraziłem. Ale pomysł jest, na którejśtam pozycji możliwości branych pod uwagę.

Rura drogowa... hmmm... :)

J.

Jarek.P
04-08-2012, 22:50
Gdzież te czasy, jak do dziennika robiłem wpisy i codziennie... Ech, nic nie jest wieczne.

Łazienka w każdym razie już niemal się nie robi. Co się dało zrobić teraz - zrobione, reszta - poczeka. Na dostawę brakujących płytek (cokoły), na wymyślenie i wykonanie obudowy zsypu na brudy i jeszcze na skończenie światełek LED we wnęce przywannowej (oprawek szukam albo czegoś, co da się na nie zaadaptować).

A co jest? Z jednego końca zmieniło się niewiele, doszły jedynie dekory pod oknem:

https://lh5.googleusercontent.com/-Mga6aDt00rM/UB2MOsEV6BI/AAAAAAAAF28/7vOWYkP0KP0/s912/JP296590.jpg

Ale za to z drugiego - wreszcie pojawił się grzejnik. I niech ten grzejnik, czy raczej jego producenta jasny szlag... no dobra, nie będę mu złorzeczył, powiedzmy, że niech go gołębie osrywają co i rusz za moją krzywdę. Szajs strrraszliwy! Produkt firmy Termix - to tak dla pełnej jasności. Znaleziony w internecie, bo taki w kształcie, jak miał być, bo moc, bo wymiary. Zamówiony, przyszedł, zabieram się za podłączanie. I pierwszy zonk nastąpił przy jego uzbrajaniu: za cholerę nie dawały się wkręcić króćce, korki i tym podobne. Po prostu grzejnik do lakierni szedł z niezabezpieczonymi otworami i zalakierowały się też gwinty. Co było robić, gwintownika wewnętrznego do rur nie mam, wziąłem więc jakieś żeliwne kolanko z odpowiednio chropowatym gwintem i powkręcałem "siłom" kilka razy, przetarło się.
Drugi zonk - uchwyty montażowe. Nie dość, że wykonane w sposób skandalicznie badziewny, to jeszcze źle były dopasowane do profila grzejnika. Grzejnik ma szczeble gięte w formie łuku. Czyli, jeśli mocowania są takie, że u góry grzejnika są dwa zawiesia po bokach, a u dołu jedno centralnie, to siłą rzeczy to jedno powinno być dłuższe o strzałkę łuku, prawda? Jest to oczywiste? Wydawać by się mogło, że jest. Szkoda, że nie dla producenta. Co z tego, że zawiesia są rozsuwane, skoro przy tych górnych rozsuniętych do boków grzejnika i na minimalnej długości, ten dolny nawet na maksymalnym wysuwie nie sięgał???
Miałem do wyboru: albo górne zawiesia dać blisko siebie, albo jakoś przedłużyć dolne. Wygrała opcja druga:

https://lh5.googleusercontent.com/-4Bgf-FE1u8A/UB2MKu11UbI/AAAAAAAAF2k/VCuRd_xsDVk/s912/JP216563.jpg

Przedłużka wykonana z korka kanalizacyjnego fi33, jego wygląd jest równie badziewny, jak reszty zawiesia, więc nie odróżnia się specjalnie.

Instalacja już przekuta, powyginana i dopasowana do grzejnika, można kleić ostatnie płytki:

https://lh3.googleusercontent.com/-n3XSrXyyacI/UB2MJmgv7tI/AAAAAAAAF2c/lNWHoaZilfY/s912/JP216562.jpg

Przy okazji: na podłodze leży sprężyna do gięcia PEXów. Zawodowcy dowolny promień gną co prawda w rękach, dla amatora jednak taka sprężyna to idealna sprawa, gnie się jak chce, bez ryzyka załamania rury.
A widoczne na zdjęciu gniazdko było przesuwane, bo pierwotnie jakoś mi się wykuło nie z tej strony grzejnika - ono jest do grzałki grzejnikowej, a ta, jak wiadomo, na powrocie być musi.

I ta strona łazienki już ukończona, jedynie cokołu brakuje i jakichś drzwiczek do pawlacza (jeszcze nie wiadomo na 100% jakich, choć żona ma już koncepcję):

https://lh5.googleusercontent.com/-wz5Rgwdr8Lc/UB2MNaC-7lI/AAAAAAAAF2w/ACfdX7ZdlBU/s720/JP296587.jpg


I zupełnie nowy temat: balkony. Malutkie, bo malutkie, ale są, a wstyd się przyznać, ale aż do teraz były one gołymi jęzorami wystającymi ze stropu, od góry nie były zaizolowane niczym, w najmniejszym stopniu. Ech, na szczęście dach je ocieniał na tyle dobrze, że woda czy śnieg raczej na nich nie zalegały. Było nie było, jednak trzeba to wreszcie zrobić jak należy. Robi się więc:

Warstwa pierwsza, "paroszczelna": 2 x Dysperbit Dn na podkładzie z Dysperbitu 50/50 z wodą.

https://lh4.googleusercontent.com/-tPdgde5Lr2w/UB2MYkUQ9iI/AAAAAAAAF3o/4k7gXn2C3wo/s912/JP316603.jpg

Warstwa druga, docieplająca: styropian:

https://lh3.googleusercontent.com/-n6VbF1u-_h4/UB2MIGX1qPI/AAAAAAAAF2U/J9AFNmt97go/s912/JP016604.jpg

Warstwy trzecia, czwarta, piąta i szósta: folia "poślizgowa", wylewka, zbrojenie z siatki szklanej (dane "bo tak" - siatkę mam w sporych ilościach, a chciałem tą płytę choć odrobinkę wzmocnić) i znów wylewka:

https://lh6.googleusercontent.com/-R738REwayEQ/UB2MJphyE7I/AAAAAAAAF2g/uFRbMucmnic/s912/JP016605.jpg

I tyle jest zrobione na teraz (znaczy... oczywiście wylewki są zaciągnięte do końca, tu po prostu zamarzyło mi się takie zdjęcie, jak to w katalogach produktów robią. Prawda, że "prawie" tak samo wygląda, prawda???? ;) )
Natomiast dalej... dalej zaczną się schody. Bo szczerze mówiąc nie wiem, co dalej. Na wierzch - wiadomo, jakaś izolacja, ale co wokół? Stara szkoła mówi prosto: balkon MA MIEĆ obróbki blacharskie. Jedne obróbki naokoło zewnętrznej krawędzi balkonu i te na razie zostawmy, zaraz do nich wrócę. Drugie obróbki wg starej szkoły mają jednak być na styku płyty balkonowej ze ścianą. I te obróbki zacząłem nawet robić, nie mając giętarki, zrobiłem sobie takową z dwóch desek i paru solidnych zawiasów, oto i owa giętarka w trakcie pracy:

https://lh6.googleusercontent.com/-7lWA1QbJdP4/UB2MVdczTtI/AAAAAAAAF3U/lqQLlAHoxSc/s912/JP316597.jpg

A oto gotowy produkt - obróbka "testowa" wykonana z jednego z licznych zrzynków po wykończeniach blacharskich dachu, zachomikowanych "bo taki ładny kawałek blachy zawsze się do czegoś przyda":

https://lh5.googleusercontent.com/-3mFBGiWwK0U/UB2MVJkPM2I/AAAAAAAAF3Y/0QDi71amKZw/s912/JP316602.jpg

Zrobiłem sobie taką obróbkę i poszedłem pogóglać, żeby się doteoryzować w temacie, czy blacha pod papę, czy na papę, jak toto kleić, czy wcinać pod styropian, czy wystarczy, jeśli na to cokół machnę. I szok! Ileś stron-poradników przeryłem i na styku balkon/ściana obróbek blacharskich nie zalecają obecnie nigdzie. Tylko folie w płynie bądź inne foliopodobne zajzajery, wspomagane na styku najwyżej jakąś taśmą doszczelniającą. I co ja mam robić? Taśmę mam, blachę też mam. Szaleć i robić tego superszczelnie nie muszę, bo jak pisałem, na balkonach nam woda nie stoi, ale jednak chciałbym to zrobić po prostu dobrze...

Ta strona balkonu to jednak jest mały pikuś. Jaja zaczynają się przy krawędzi zewnętrznej. Wygiętej w łuk. Ja proszę o pomysły: jak obrobić blacharsko łuk!
Pytany na tą okoliczność nasz dekarz mówi, że przy takim promieniu on się nie podejmie, ale są firmy, które robią gięte (czy raczej walcowane) takie obróbki po łuku. Dostałem namiar, dzwoniłem, faktycznie, robią, ale kurcze, czemu tak drogo...
Zrobić to na chama z blachy wygiętej w kątownik, z jedną stroną kątownika powycinaną w ząbki - fajnie się wygnie, ale szczyty tych ząbków będą miały styk z podciekającą wodą, zardzewieją po paru latach jak nic.

Wymyśiłem póki co jedynie coś takiego:

http://izoforum.pl/izorysik/images/izorysik_faa56b60c527842def95da92f07d1c46_2012-08-04_23:49:57.jpg

Płytki, którymi balkon będzie płytkowany delikatnie wysunę poza jego obrys, a pod nie wsadzę aluminiowy kątownik 10x40 - dziesięciomilimetrowy bok będzie robił za kapinos, a ten szerszy bok powycinam w ząbki do wyginania. Aluminium będzie miało tą przewagę nad blachą, że nie zardzewieje z czasem. Ewentualnie w tej samej roli zamiast aluminium mogę dać kątowniki z PVC, są w podobnych wymiarach do kupienia, a przynajmniej kolory jeszcze mam do dyspozycji czarny bądź brązowy. Tak czy tak jednak wydaje mi się to strasznym ersatzem. Kurcze, przecież półokrągłe balkony nie są znów taką wielką rzadkością, jak na nich są robione obróbki??? Wcale???
Dziś nawet z żoną przejeżdżając obok cudzego domu oglądaliśmy taki balkon - miał całe czoło zalaminowane blachą łączoną na rąbek. Ani to nie było ładne, ani nie rozwiązywało zasadniczego problemu: co z punktem przegięcia blachy do poziomu, w momencie kiedy jej pozioma część musiała być powycinana, bo inaczej cała ta rynna by się w łuk nie wygięła.
Gotowy profil "schodowy" elegancko zakańczający kafle i z pięknym kapinosem u dołu - kupiłem, próbowałem wygiąć. I po dobroci i młotkiem. Nie da się. Znaczy owszem, da się, młotkiem da się wszystko, tylko nie byłem pewien, czy chcę mieć to potem założone na widoku.

I na koniec jeszcze - kolejne zwierzątka nam się do domu wprowadziły. Tym razem osy...
Gniazdo mają gdzieś w dachu, na tyle głęboko, że pierwsze podejście do ich tępienia okazało się nieskuteczne, użyty spray "na osy" miał po prostu za słaby zasięg, ale rzecz powtórzę, tym razem z użyciem używanej wcześniej "gaśnicy na szerszenie", ta ma 6m zasięgu, powinna wystarczyć.
Bo oczywistym chyba jest, że po wygranej wojnie z szerszeniami na taki drobiazg, jak osy nie mam zamiaru wołać specjalistów, prawda?
Choć, z drugiej strony, jak cały czas dziś żonie powtarzam: gdyby te szerszenie zostały, to osy by w okolicy nie było ani jednej... A szerszenie może i groźniej wyglądają, ale przynajmniej nie pchają się do jedzenia spożywanego na tarasie i do piwa nie włażą, latają sobie w swoich własnych sprawach i nieniepokojone są całkowicie niegroźne.

Przy okazji: "ostatnia fotografia" niżej podpisanego tuż przed wyruszeniem w bój, wykonana przez małżonkę czule żegnającą męża idącego na (wg niej) pewne pożarcie przez stado rozwścieczonych bzykaczy:

https://lh5.googleusercontent.com/-G5SZEbWt1M4/UB2MSKwzPvI/AAAAAAAAF3I/zDrYezKn5YQ/s720/JP296595.jpg

compi
05-08-2012, 11:41
Pokombinuj z tymi listwami http://www.cezar.eu/?str=4&kat=PROFILE&n=1
Jeśli ładnie wyprowadzisz płytkę na zewnątrz płaszczyzny balkonu i w pionie na te 5-10cm obrobisz również płytką to powstały nawis stanie się również okapnikiem. Tak myślę : ).

Jarek.P
11-08-2012, 20:44
Przykazanie budowlane... któreś. Tam.


Każde przyłącze, podejście itp. zrobione bez znajomości dokładnego docelowego miejsca, na zasadzie "a to będzie gdzieś tutaj" okaże się zlokalizowane w najgorszym możliwym miejscu.

(swoją drogą... trzebaby te przykazania kiedyś spisać razem, ponumerować, ładnie zredagować i oprawić w skórę bydlęcą, jako pobudowlane dziedzictwo)

Zasada ta sprawdzała mi się przy chyba wszystkich podejściach kanalizy do umywalek, chyba każde jedno było przesuwane. Zwykle z powodu, że nie było dokładnie na środku docelowo wybranej umywalki, a troszkę na bok. To co jednak miałem teraz, to już było kuriozum:
Dawno dawno temu, jeszcze na drugiej stronie Dziennika pisałem o czerpni powietrza do kominka. Jej wylot został zlokalizowany dokładnie tam, gdzie miał stać kominek, tak, żeby to wyszło mniej więcej pod nim, broń Boże nie pod podporami. I super, tak to zostało zrobione, było sobie i było, w międzyczasie pomysł mania kominka w formie ogromnej landary z panoramiczną, giętą szybą wyewoluował do postaci całkiem niedużego pieca kaflowego z wkładem kominkowym. Konkretny model takiego pieca został też po długich perypetiach wybrany, zamówiony i zadatkowany, a ja zacząłem sprawdzać, jak tenże piec będzie stał i jak podłączyć doń powietrze (bo do tego konkretnego modelu powietrze doprowadzić można). No i co się okazało?
Ano piec postawiony w przewidzianym nań miejscu stanie swą tylną ścianą (wzmacnianą solidnym stalowym profilem, więc nie ma mowy o żadnym wycięciu) dokładnie w połowie wylotu powietrza... :bash::bash::bash:

Co było robić, młotowiertarka, dłuto i jadziem z koksem, prujemy nową podłogę, wylewkę samopoziomującą (jakie to cholerstwo twarde nawiasem mówiąc, wcale się kuć nie chciało, szybciej szło odspajanie od jastrychu), dalej wylewkę właściwą ("wysypkę", czyli jastrych), izolację ze styroduru (pod kominkiem jest styrodur XPS ze względu na nośność) i jeszcze kawałek "chudziaka" (u nas chudziak jest z B20...), a wszystko to po to, żeby czerpnię powietrza przesunąć o 15cm do przodu.

Stan już po odtworzeniu dolnej izolacji p/wilgociowej (gruuubo Dysperbit Dn i folia), wstawieniu kolanek, połamanego XPSa i zapiankowaniu całości:

https://lh6.googleusercontent.com/-SxD7F-ngLhc/UCatN7Gkt-I/AAAAAAAAF38/gKs_UqLamOE/s800/JP106622.jpg

I wylewka zawylewkowana na nowo:

https://lh3.googleusercontent.com/-srOFiOrGsAk/UCatPuwaMXI/AAAAAAAAF4Y/3yvVvgq3uEA/s800/JP116627.jpg

Płytkę przykleję na nowo za kilka dni. Jak wylewka przeschnie. I jak uda mi się w tym gresie wyciąć okrągły otwór nie od brzegu płytki...

Przy okazji: zlikwidowałem istniejący wcześniej koło czerpni króciec do wprowadzenia tam wężyka spustowego do wody z komina. Zrobiony z takim nakładem starań, zamontowany na dnie komina "garnek na wodę" okazał się całkowicie zbędny - jego wylot wychodzi nam wprost na salon i nigdy, nawet w trakcie straszliwych ulew nie wyleciała zeń nawet kropla wody. Uprzedzając pytania: tak, komin jest drożny, wylot z garnka drożny jest również. Jak pada deszcz, woda do komina leci (można to wyczuć wtykając przez czopuch rękę), ale są to tak niewielkie ilości, że poziom wody w "garnku" nigdy nie osiąga progu rurki odprowadzającej. Tak więc nie będzie wynalazku!


I osobny temat: balkony. Już się płytkują:

https://lh4.googleusercontent.com/--Mp1AGNUjXQ/UCatOAdZtTI/AAAAAAAAF4A/ivtV22sqTvE/s800/JP116624.jpg

Obróbki krawędzi - jeszcze nie są ustalone. Kupiłem takie listwy, jak Compi polecał i chciałbym to zrobić tak, że jedna taka listwa będzie normalnie zakańczać brzegi płytek, a druga, położona "w drugą stronę" i odrobinkę względem tej pierwszej cofnięta będzie kapinosem. Żona cały czas upiera się, żeby jeszcze pod ten kapinos wsunąć pasek blachy jako obróbkę blacharską, ja trochę tego nie chcę tak robić, bo nie jestem pewien, czy to cokolwiek da, a wyglądać może tak sobie. Ale jest to jedna z opcji, które wymienię za chwile.

Przy robieniu elewacji styropianiarze ocieplili płytę balkonu od spodu i od czoła i po całości polecieli strukturą. Teraz ja na to dołożyłem do góry 3cm styropianu i 3cm wylewki. Wszystko to znów od czoła okleiłem styropianem:

https://lh4.googleusercontent.com/-rYXrQrabzMM/UCatOaFkc4I/AAAAAAAAF4E/SAqnSSqjvZg/s800/JP116625.jpg

I stan po obcięciu i przeszlifowaniu (balkon z drugiej strony):

https://lh4.googleusercontent.com/-s_eVsQokPR4/UCatPeZoxEI/AAAAAAAAF4U/I-H89LRjgNo/s800/JP116626.jpg

Na oba te paski jest już naciągnięta siatka z klejem (zdjęć nie robiłem, bo kończyłem to po ciemku i nie chciało już mi się, pokażę następnym razem). Z ciekawostek związanych z naciąganiem siatki mogę jedynie "ad acta" opisać nerwowe przewalanie całego domu w poszukiwaniu wyniesionego gdzieś przez Łajzę kluczyka od samochodu, bo trzeba było po klej do siatki jechać. Fakt, że Łajza się kluczykiem bawił potwierdzał Wyjątek, ale co z nim zrobił - już nie wiedział. Po półgodzinnych poszukiwaniach kluczyk znalazł się w wiatrołapie, w żony bucie. A wcześniej zdążyliśmy sprawdzić nawet garnki w kuchni oraz zawartość wyniesionego wcześniej do śmietnika worka ze śmieciami

Wracając zaś do balkonu - teraz mamy zagwozdkę: co dalej?

- Po pierwsze: mogę próbować naciągnąć na to strukturę (mam, zostało całe wiaderko).

- Po pierwsze "a" - mogę próbować dociągnąć tą strukturę do istniejącej, kładąc ją tylko na tej nowej siatce (specjalnie ją zrobiłem minimalnie cofniętą)
- Po pierwsze "b" - mogę położyć ją od nowa po całości czoła balkonu, wcześniej dorównując (choćby drugą warstwą siatki) tą górną warstwę do dolnej
Istotna uwaga do "po pierwsze": struktury nigdy w życiu nie kładłem. Co prawda nie mam dwóch lewych rąk (czego niniejszy dziennik jest, mam cichą nadzieję, wystarczającym dowodem), ale prace szpachlarsko sztukatorskie akurat nie są moją mocną stroną. Tak więc szansa, że moja struktura będzie obrazem nędzy i rozpaczy jest realna.

- Po drugie: mogę posłuchać żony i dać tam wsunięty pod tą aluminiową listwę pasek blachy. Na szerokość tej dorabianej części bądź wręcz na całość czoła balkonu. Pomysł byłby OK, blachę mam, nie podoba mi się w nim tylko jedno: dolna krawędź blachy byłaby po prostu ciętą krawędzią. Nie jestem pewien, czy to by nie wyglądało "dziwnie", o rdzewieniu tej krawędzi nie wspominając. Mogę się oczywiście pokusić o wywinięcie centymetrowej krawędzi blachy na drugą stronę i sklepanie tego młotkiem gumowym w taki zakładkowy margines, ale obawiam się, że wtedy mogę się pożegnać z szansami na ładne ułożenie się takiej blachy na łuku balkonu.

I wreszcie po trzecie: pomysł proponowany przez Compiego: czoło wykleić od góry płytkami. Te nasze, kładzione na wierzchu balkonów trzebaby pociąć na wąskie (I krótkie) paski bądź wybrać jakieś inne.

Co robić?

J.

compi
11-08-2012, 22:28
Masz cierpliwość to potniesz te kawałki, może niekoniecznie na całość czoła płyty balkonowej, a na ten kawałek z nowym styro( przedtem styro trzeba to doszlifowac na grubość płytki z klejem). Dół płytki czołowej powinien być oryginalny, góra docięta i przeszlifowana. Cięcia na gilotynie plus późniejsze szlifowanie kamieniem lub ściernica na kątówce. Robota wredna bo pewnie z rusztowania lub drabiny. Podczas fugowania niestety istnieje ryzyko zabrudzenia już położonego niżej tynku.

Jarek.P
16-08-2012, 19:44
Nuuudno się tu ostatnio zrobiło, prawda? Balkoniki, półeczki, płyteczki, finfidluszki... zupełnie jak nie na budowie. I pyłu wszechobecnego w domu już jakoś nie ma, i zaprawy na butach się po podłodze nie roznosi... Oczywiste chyba dla każdego fana budowania, że tak dłużej być nie mogło, prawda?Trzeba było coś z tym zrobić!

Miejsce zostało starannie wybrane: takie, gdzie pyłu i wszelakiego innego barachła budowlanego najbardziej chyba brakowało: salon!
Źródło pyłu i owego barachła - myślałem nad tym długo. Rozpatrywałem kilka pomysłów, ale staneło chyba na najlepszym możliwym źródle: gipskartonach :lol2:

A jak już był pomysł, to co rychlej go wprowadziłem w życie. Akurat miałem w garażu kilka zbędnych profili, więc skręciłem z nich coś takiego:

https://lh5.googleusercontent.com/-8Wi0ac3iHNk/UC08gh95sJI/AAAAAAAAF44/l2bWvYyCT6k/s720/JP136628.jpg

Pomiędzy profile poszły resztki wełny prasowanej "kominkowej", pozostałości jeszcze z obkładania wkładu kominowego, z samych początków budowy, a na resztę - wełna szklana z poddasza (nie nie wydłubałem, naddał się kawałek po prostu i poniewierał się w garażu):

https://lh4.googleusercontent.com/-KNxM9zIshA4/UC08g3LnzDI/AAAAAAAAF48/iN0cqmuRjX8/s720/JP136630.jpg

I potem to, co tygryski lubią najbardziej: płyta GK :D

https://lh3.googleusercontent.com/-wJeIJI6iSaE/UC08g492gXI/AAAAAAAAF5E/0zzmnmqXsVQ/s720/JP146631.jpg

Następnie, niestety to, co tygryski lubią najmniej, ale za to, jak się potem z tego znakomicie pyli! ;)

https://lh5.googleusercontent.com/-NdKOi7o98E8/UC08hT-KgGI/AAAAAAAAF5M/EkSSKz_73ko/s720/JP156632.jpg

Zużyłem na to posiadaną resztę jakiegoś finiszowego gipsu "z worka", niestety nie starczyło. Kusi mnie, żeby dokończyć jakąś gotową mieszanką z wiaderka typu Śmig, czy Kreisel Gipsel Plus (ten ostatni zwłaszcza, bo w moim ulubiony sklepie na "C" ma bardzo atrakcyjną cenę dwadzieścia parę zł za 20kg wiadro). Można?

I... i tyle. Zużyłem na to (i na wcześniejsze prace) tyle wcześniej zachomikowanych budowlanych przydasi, że garaż zaczął mi pustkami świecić. Normalnie, ryzyko istniało, że niedługo samochód tam będzie chciał parkować... Ale nieee, niedoczekanie! Garaż, jak sama nazwa wskazuje i jak zapewne wszyscy Budujący wiedzą doskonale, służy do przechowywania materiałów budowlanych! I Basta!
Coś trzeba było więc z tym zrobić. Ponieważ z budową najbardziej chyba się kojarzy cegła, kupilim cegłę. Ładną, ręcznie formowaną. Dużo. Na zdjęciu niżej: paleta w połowie rozładowana (temi rencami, 50 kursów do garażu i z powrotem, w każdym kursie po pięć cegieł):

https://lh3.googleusercontent.com/-4qMc7y8m7FQ/UC08h8oSTEI/AAAAAAAAF5c/u6idzEmi1jk/s912/JP166633.jpg

Łącznie z cegłą dostaliśmy gratisa. Gratis miał ciemny, niemal czarny odwłok oraz dość krótkie, ale za to całkiem grube łapki w ilości osiem sztuk, na których całkiem żwawo spierdzielał spod kolejnych podnoszonych cegieł. Nieśmiały troszkę, ale zadomowi się. Kiedyśtam pokazywałem zdjęcie siedmiocentymetrowego bydlaka, ktoś znający się na pająkach stwierdził, że jest to Kątnik Większy, czy jakoś tak. Nie wiem, jaki ten nowy jest Kątnik i czy wogóle jest to Kątnik, ale rozmiary ma takie, że ten wtedy opisywany jak nic będzie do niego mówił "Szefie" :)

Razem z cegłą... powiedzmy pełną, przyjechała też cegła niepełna. Cięta znaczy. Do postaci pytek klejonych na ścianę. W końcu, skoro gipsu zabrakło, czymś tą niezaszpachlowaną ściankę trzeba było zasłonić, prawda?

Klejenie cegiełek na ścianę najbardziej chyba spodobało się Łajzie. Jeszcze bardziej spodobały mu się krzyżyki. Duże, fajne. Z początku uznał, że to, co ja rozkładam, to w ogóle jest dla niego i że on będzie się tam bawił:

https://lh3.googleusercontent.com/-xIpmMxjr6hg/UC08iRGIoiI/AAAAAAAAF5U/WCjILFitWes/s720/JP166635.jpg

Po wywaleniu go z frontu robót oczywiście była awantura. A potem i tak co rządek musiałem go ganiać i odbierać ukradzione krzyżyki. Tudzież kielnię upacianą w kleju, którą dziecię zamierzało "jak tata" posmarować ekran telewizora. I takie tam...
W takich to warunkach zasłoniłem dzisiaj pół ściany. Drugie pół... może jutro?

https://lh3.googleusercontent.com/-dWSZQd3vN5s/UC08jP-BAGI/AAAAAAAAF5k/ikOuXfay4ek/s720/JP166652.jpg

J.

cronin
16-08-2012, 20:16
Twoje opowieści o pająkach mrożą mi krew w żyłach :sick:
Cegiełka bardzo ładna, a z tej pełnej co będzie? czy ona tylko ma wypełniać garaż ? :)

Jarek.P
16-08-2012, 20:32
Garaż garażem, wypełnianie garażu to bardzo ważna i odpowiedzialna funkcja, docelowo z tej cegły jednak będą wymurowane murki wykańczające naszą kuchnię. Oba ciągi dolnych szafek będą zamknięte takimi właśnie murkami, na jednym z nich będzie jeszcze blat "barowy". Dodatkowo minimurek koło lodówki będący podpórką pod mały blacik (to, co się wykroiło pod płytę kuchni gazowej akurat się nada) przy lodówce, słupek z cegły pełnej przybudowany do tej obecnie stawianej ścianki, osłaniający niezbyt estetyczny "tylny" bok pieca kaflowego, który tam stanie i jeszcze w kotłowni "nogi" pod blat roboczy. I akurat te pół palety wyszło.

BTW, jeśli ktoś planuje cegłę ręcznie formowaną, to teraz jest doskonały moment na jej zakup. Euro staniało i ceny co za tym idzie, jak się dobrze poszuka, też można znaleźć suuuper. Ta nasza cegła przyjechała w cenie chyba ze 25% niższej, niż wyjściowa, pierwotnie proponowana na Bartyckiej, też zachwalana, jako promocyjna, "specjalnie dla nas" itd.

A co do pająków... pająki jak to pająki, chodzą sobie. Szerszeni mi szkoda. Mówiłem żonie, prosiłem, błagałem: pokochajmy, zaprzyjaźnijmy się, a ona nie, "zabić!!!", "wymorrrdować!!!" i żadnej innej opcji. No i nie mamy szerszeni, a za to zalęgły nam się osy. Na tarasie posiłki jadamy trzymając w jednej ręce widelec, w drugiej nóż, a w trzeciej muchobijkę do opędzania się. A kotleta, czy słodkie ciasto, to trzeba oburącz trzymać, bo inaczej chcą zabrać...
A u mojego Taty na działce, w domku letniskowym też w podbitce gniazdo szerszeni jest, szerszenie sobie latają we własnych sprawach, nikomu nie przeszkadzają, a za to na tarasie tego domku można siedzieć z plackami, owocami, pootwieranymi nawet arcysłodkimi napojami i nic! Nawet pół osy nie przyleci...

J.

compi
16-08-2012, 20:45
Pełna ma dziury, to pewnie komin bydzie stawioł. Gotowe masy szpachlowe na "grube" się nie nadają. Schną długo i pękać mogą. Kup jakis cekol czy megaron czy choćby szarą nidę, pociągnij raz porządnie, a potem dwa razy na szybko finiszem z małego wiaderka i będziesz zadowolony.

cronin
16-08-2012, 20:46
No jak sobie wyobrażę swoją młodszą, co by zrobiła z gniazdem szerszeni, to się nie dziwię ...

Jarek.P
16-08-2012, 21:00
@compi - co to znaczy "na grube"? Ja nią chciałem zaciągnąć na gładko to, co już mam zaszpachlowane (żarty żartami, ale zależy mi właśnie na tym, żeby to się ładnie wyciągnęło na gładko i żeby potem szlifowania nie trzeba było, a z gipsem mi tak jakoś nie wychodzi), więc warstwę potrzebuję minimalną. Jedynie na jednym poziomie tych półek widocznych na zdjęciach mam jeszcze w ogóle niezaszpachlowane i tam pójdzie warstwa może do dwóch milimetrów. Może być, czy najpierw podrównać gipsem?

@cronin - u Taty szerszenie są w miejscu absolutnie niedostępnym bez długiej drabiny. A latają gdzieś w odległe strony, nie bzyczą koło ucha.
Te nasze... no fakt, że były w miejscu trochę mniej ciekawym, bo nad oknem pokoju dziecinnego. Ale za to, jakie ładne gniazdo miały... chlip...

J.

compi
16-08-2012, 21:17
Jeśli to co na zdjęciu widać to tylko wyszpachlowany lekko narożnik to trzeba to jakoś do płaszczyzny podciągnąć bo inaczej łódkę zobaczysz przy odpowiednich warunkach oświetleniowych. I o to mi tylko chodziło. Jeśli natomiast masz tam ładnie wyciągniętą" prostą to faktycznie bierz gotowca i ładnie to na gładko wyszpachluj.

Szerszenie zadomowiły się nam w domku ogrodowym, chyba gdzieś w ocieplenie wełniane wlazły. Najpierw im odciąłem dostęp od frontu tym co miałem pod ręką, a więc pianką. Padło kilka sztuk, ale znalazły wejście z boku i to nam nie przeszkadzało. I tak przymierzam się i przymierzam do do eksterminacji, czasami podczas koszenia kosiarą czy kosa ciarki mi po plecach chodzą jak się zbliżam do ich królestwa, ale nie podjąłem jeszcze radykalnych kroków. Nie atakują, nie przeszkadzają, ostatnio jedynie, jakieś zabłąkane sztuki próbują do domu się dostać nocą przez zamknięte okno. Było kilka artykułów o pladze os i szerszeni na południu Polski. I faktem jest, że obecność jednych wyklucza obecność tych drugich. Nasze szerszenie, takie mam wrażenie, wiedzą o tym co to współpraca, bo gdy sięgam po jakieś narzędzia do przyległego, do wspomnianego domku, magazynku to nawet stukanie - pukanie nie denerwuje ich, tak jak i hałas spalinowych narzędzi. Jakoś perspektywa ich wykończenia coraz bardziej mi się nie podoba. Niech pożyją jeszcze trochę, do zimy : ).

Jarek.P
16-08-2012, 21:36
To, co widać na zdjęciu, na którymśtam kolejnym zdjęciu jest już do połowy obłożone cegłą :)
A będzie obłożone w całości, więc tu nie ma problemu. Nawet tego narożnika tam mogłoby nie być, ale bez narożnika nie wyobrażałem sobie równego wyciągnięcia gipsem powierzchni czoła tej ścianki.
Natomiast taką sytuację, jak piszesz mam na tych niezagipsowanych ściankach wewnętrznych na jednej półce, tam warstwa będzie miała z 2-3mm. Robić w dwóch warstwach gotowcem? Czy paprać wpierw gipsem z worka? Nie ukrywam, że wolałbym gotowcem, bo kupiłem. A finisz, jak pisałem, mi się skończył, więc do wyboru mam najwyżej klej gipsowy bądź zwykły gips budowlany.

A co do szerszeni - one generalnie są nieszkodliwe i człowieka po prostu ignorują, a straszliwa moc ich jadu to też głównie urban legenda (ciekawi niech sobie sprawdzą na wikipedii). Zdarzają się wyjątki oczywiście, z takim wyjątkiem spotkała się choćby moja mama, która niedaleko gniazda szerszeni (może ze dwa metry) zaczęła trzepać czerwoną narzutę na łóżko, efekt był taki, że przez ładnych kilkanaście minut nie można było z domku wychodzić (tak, to też chodziło o letniskowy, działkowy domek moich rodziców, tam szerszenie często goszczą).

compi
16-08-2012, 21:55
Szpachla, to jest tak, że jak nie masz ochoty na kupowanie dodatkowego wora to rozumiem i wtedy musisz wiedzieć, że te gotowce to tak maks. do 2mm grubości nakładasz. Inaczej potrafi być miękkie na drugi dzień lub pękać. Już lepiej takie większe nierówności Goldbandem przeciągnąć i na mokro "zalizać" po tych 20 minutach. Potem na dwa razy finisz i na drugi dzień spokojnie malujesz. Jak masz czas to na raty i finiszem oblecisz.

Szerszenie jak są zdenerwowane to podobno wydają skrzydełkami taki metaliczny dźwięk. Ja wolę je obserwować tradycyjnie i gdy widzę zamieszanie przy wejściu do ich "chałupy" to już wiem, że bliżej ze spalinówką raczej nie podejdę. Mamy teraz z sąsiadem na sporym areale cztery psy, w tym dwa to geriatria, suszka w kwiecie wieku i małego wszędobylskiego szkraba/cwaniaka. Kręcą się przy tych szerszeniach nonstop, ale ale reakcji owadów kompletnie nie widać. Całkowita asymilacja......

Kamila i Marcin
17-08-2012, 09:56
Jak czytam o kluczykach.. kielniach podebranych tacie.. to jakbym o własnym dziecku czytała.. niedawno już mieliśmy dorabiać kluczyk do auta, bo jeden dostał nóg.. po tygodniu okazało się, że schował do pudełeczka.. i już na drugiego się szykował.. ale autem trzeba przecież jeździć..

w każdym razie u nas z garażem to samo.. co się go w miarę posprząta i opróżni, to zwożą coś nowego.. a to kompresor, a to drewno (na schody, parapety i blat) a to znów co innego.. potem pewnie styropian..

Jarek.P
17-08-2012, 10:13
Ech...

Z ostatnich kilku dni (a czytającym polecam uruchomienie wyobraźni i domyślenie się, jaki był zakres poszukiwań zanim zguba została znaleziona):

Kluczyki od samochodu - znalezione w Mamy butach.
Sitka od konewki - w pralce
Samochodzik Wyjątka - w gniazdku odkurzacza centralnego, szczęśliwie utkwił w samym wlocie. I nie, nie chcę wiedzieć, co wcześniej ów wlot pokonało i leży sobie obecnie w rurze OC. Będę odkurzacz uruchamiał, to się będę martwił co tam jest i jak to wyciągnąć...
Cośtam - w kuchni, w szafce na garnki, wrzucone do garnka.




Do dziś nie znalezione:
- klucz do szachtu zewnętrznego
- klucz do garderoby (tak, tej samej. W końcu się do niego dorwał, przysunąwszy sobie krzesło do "wysokiego miejsca", w którym klucz był przed nim chowany i najwyraźniej stwierdził, że skoro on nie może wchodzić do garderoby, to nie wejdzie do niej nikt! Klucza nie ma. Nigdzie.

J.

cronin
17-08-2012, 10:25
Pomysłowość dwulatków nie zna granic, u mojej mamy znikały sztućce, już nawet kosz przegrzebywala bo może z rozpędu tam zamiast do zlewu. Znalazła je jak wymieniała drapaka dla kotów, wiecie taki słupek obity wykładziną. Dziecię wciskało tam łyżeczki od góry przez małą dziurkę w owej wykładzinie. Klucze w butach to standard, to pierwsze miejsce gdzie zaglądamy :)

Kamila i Marcin
17-08-2012, 12:39
a ile zabawek pod balkonem.. aż w końcu mąż przykleił gąbkę w dolnej szparze.. ale co z tego dziecię ostatnio górą wyrzuca.. w domu jak wyrzuci przez okno to sam sobie będzie je szukał.. teraz wyrzuci, to ktoś może pozbierać.. u nas jeszcze w szafce pod tv są dwie dziurki w boku i jak nie wiemy gdzie jakieś klucze są to wiadomo, że widzą w owych dziurkach..

Jarek.P
17-08-2012, 12:42
hehe, no to jeszcze dodam, że w czasie studiów dorabiałem sobie w serwisie RTV, specjalizowałem się w magnetowidach. Ech, czego to ja z mechaniki magnetowidów nie wyciągałem... Od klocków począwszy, na chomiku (martwym, niestety) skończywszy :)

J.

Jarek.P
18-08-2012, 21:10
Tyle napiszę: nigdy więcej nie dotknę się do finiszowego gipsu. Kupiłem tego Kreiselowego Gipsela, spróbowałem i to jest po prostu Re-we-la-cja!!! Jezuuusie, jak to się pięknie zaciąga! Żadne "cekolowanie", żadne "Jadźki kolana", od dzis - tylko gotowce! :cool:

I finito! Tamta strona zrobiona na surowo, zostało pomalować i zafugować. Czy tam na odwrót:

https://lh6.googleusercontent.com/-7McOVZHaVZ8/UC_3v0UjgBI/AAAAAAAAF7g/4Ay-2ohSEnA/s720/JP186693.jpg

Ta dolna połowa cegiełki, pokazywana poprzednio, już ładnie wyschnięta, zyskała tym samym kolor docelowy, góra jeszcze mokra, a więc ciemna. A ta czarna dziura pośrodku, to taki dekor. Do tej pory w tym miejscu wisiał zegar (widać go przy początkach robót nad stelażem tych półek), ale znudził nam się, opatrzył, teraz będzie czarna dziura, wypełniona wzorcem czerni idealnej.

Przy pracy oczywiście asystowała mi Łajza. Asystował tak strasznie, że w końcu padło dziecko ze zmęczenia. Padło tam, gdzie stało:

https://lh3.googleusercontent.com/-J6fru79dmy4/UC_17CzHuHI/AAAAAAAAF58/HH8ug3W69P4/s800/JP176665.jpg

Wiaderko na szczęście przezornie zamykałem za każdym odejściem od niego, wizja Łajzy bawiącego się przy tym wiaderku w kąpanie w akrylu swoich ulubionych pluszaków była zbyt przerażająca, zwłaszcza, że całkowicie realna, żeby nie powiedzieć pewna w przeciągu pięciu minut od zostawienia wiaderka bez pokrywki i nadzoru.
Spał tak z dobrą godzinę, potem od flesza się troszeczkę rozbudził, ale zmienił tylko pozycję na równie wygodną i spał dalej:

https://lh4.googleusercontent.com/-Vl_En72GGOQ/UC_17A_U-MI/AAAAAAAAF6E/bCN7b-CsizA/s1024/JP176669.jpg

Jak widać, dzieciom na budowie naprawdę niewiele do szczęścia potrzeba. Nawet takie zabawki... na cholerę dzieciom jakieś wymyślne zabawki, ja się pytam? Przykład z dzisiaj: przyniosłem z piwnicy duży karton, bo musiałem nim zasymulować coś dużego, żeby zobaczyć, jak będzie wyglądało ustawione tu czy tam. Daliśmy radę, ale ciężko było, bo najpierw w Łajzie włączył się jakiś koci gen i on musiał, koniecznie musiał wleźć do tego pudełka i w nim siedzieć. A jak Wyjątek to zobaczył, to oczywiście nie mógł być gorszy i w rezultacie mieliśmy pudełko aż podskakujące od trwającej wewnątrz bitwy, bo razem się nie mieścili.
Starczyło im na dłuuugo... Zwłaszcza, że po skończonych testach wyciąłem im w tym kartonie okienko i bijatyki o miejsce przy nim rozgorzały od nowa:

https://lh5.googleusercontent.com/-STFhg4GP-Cc/UC_17WzceDI/AAAAAAAAF6A/ik-5k0Xqmp0/s800/JP186676.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-LggKiqqjjpw/UC_18GGgBII/AAAAAAAAF6M/FdVZAmBmjvM/s720/JP186684.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-tF4oACaOqFQ/UC_18Ru-NiI/AAAAAAAAF6Y/YRMPVjkHv2Y/s720/JP186685.jpg

I na zakończenie, ponieważ ostatnio o pająkach znów było, więc ze specjalną dedykacją dla Cronin, tym razem jeden z naszych mniejszych pajączków, tenże akurat miał dziś dyżur przy drzwiach wejściowych:

https://lh6.googleusercontent.com/-zsgWZk3QZJQ/UC_19B8St1I/AAAAAAAAF6g/y_PcqLrpE4A/s912/JP186689.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-ezJxUQ2JHss/UC_19VcL5GI/AAAAAAAAF6k/EJrbYvrFyRg/s912/JP186690.jpg

J.

PS: Szynszyle zeżarły mi całą końcówkę rolki fizeliny do gipskartonów. Wciągnęły do klatki i zjadły w całości, o winie świadczyły nędzne resztki kartonowej tutki i jakieś strzępy samej fizeliny. I trochę się, kurcze, martwimy, bo karton kartonem, one się tym żywią w zasadzie (tutki od papieru toaletowego znikają w ciągu jednego wieczora), ale ta fizelina, to jest, kurcze, włókno szklane, boję się, że to im jelita pokaleczy... :(

cronin
18-08-2012, 21:42
Dziękuję za pająka, czuję się doceniona ;)
I to fakt, u mnie też i dzieci i koty doceniają tekturowe pudła :)

Jacekss
20-08-2012, 09:32
Jarek - a co to za folia "poślizgowa" na balkonie, zwykła PE ? czy jakieś "cudo" :) mnie za 2 tyg czeka zrobienie balkonów tyle że w sumie z 14 m2 (2 balkony)
będę robił podobnie, klej grubo, zazbrojenie siatką.. zastanawiałem sie też nad obróbką blacharską czy robić, może wystarczy odpowiednio płytkę wysunąć i w pionie od czoła przykleić taki pasek płytek ?!

Jarek.P
20-08-2012, 09:37
Folia poślizgowa to u mnie zwykła folia spod paneli, żadne cudo.
Dla jasności - klej (ten spod płytek) u mnie jest cieniutko, to jest Ceresit CM-16, szkoda mi było kasy na walenie go grubachno, siatka natomiast jest zatopiona w warstwie wylewki. Jako wylewkę użyłem jakiegoś gotowca "posadzka cementowa", bodajże Betonfix.

Obróbka blacharska - jeśli te balkony masz prostokątne, to użyj gotowego profila "z okapnikiem", kupisz go w castoramie. Ja niestety mam problem przez to, że balkony półokrągłe, ale jak mi wena balkonowa wróci, to cośtam tez wymyślę...

J.

Jacekss
20-08-2012, 12:45
a można wiedzieć ile masz tej wylewki na balkonie ? bo jak cienko to może być problem - może popękać ponoć

Jarek.P
21-08-2012, 08:08
Na jednym 3cm, na drugim 4cm, a więc dość cienko, ale i balkon malutki, więc nie przewiduję problemów, zwłaszcza, że w połowie wylewki zatopiona jest jeszcze siatka.

J.

Jarek.P
27-08-2012, 09:12
Teraz Kuchnia.

Udało mi się wreszcie kupić specjalistyczną zaprawę do murowania z cegły ręcznie formowanej, jakiś dziki wynalazek będący zaprawą do murowania i fugowania w jednym procesie, zrobiony z popiołów wukanicznych gdzieś z okolic Renu. Łatwo nie było, ale w końcu się udało, w sobotę odebrałem. Można więc było całą czteroosobową rodziną ulokować się w kuchni, gdzie każdy się zajął czymś ważnym.
Ja – murkami, które, jak już kilkakrotnie wspominałem, mają flankować ciągi naszych mebli kuchennych. Pierwszy z murków – same początki:

https://lh3.googleusercontent.com/-N4ScoG_MEvU/UDslYWK6fKI/AAAAAAAAF8A/E4XaS0SL-p0/s640/JP256696.jpg

Szafka kuchenna chroniona folią od podłogówki, mam jej jeszcze z pół rolki, więc wykorzystuję od czasu do czasu... Folia od góry dociskana różnymi ciężarkami, co akurat pod ręką były ;)

Małżonka natomiast – o takie coś zrobiła (w środku nadziewany kabaczek), doooobre było!

https://lh5.googleusercontent.com/-bMnXYEHM1VU/UDslYUqgq-I/AAAAAAAAF8E/o5ZPDUK9AaM/s912/JP256702.jpg

Wyjątek – budował jakieś cuda z klocków, rzecz jasna musiał, koniecznie musiał je budować przy nas. O ile dobrze pamiętam, jest to jakiś specjalny pojazd z laserami na potwory. W środku jest jeszcze bardziej specjalny pojazd, Wyjątek jeden wie, z czym, ale na pewno jest to coś strrraszliwego. Możliwe, że wszystkomający (pojazd wszystkomający, nie Wyjątek). Po prawo zaś – robot, Po prostu robot. I nie wnikajmy. Zwłaszcza, że i tak nikt z nas zapewne nie wie, kto to jest "człamptfajer" (zapis fonetyczny, mniej więcej tak, jak to Wyjątek wymawia)

https://lh4.googleusercontent.com/-Ujtzs5g6jeQ/UDslaaQP0nI/AAAAAAAAF8o/Xh6ehIHdEjg/s912/JP256717.jpg

Łajza natomiast – latał wokół, zabierał narzędzia, wygrzebywał z kuchennych (nadal otwartych z powodu braku frontów) szafek różności, koniecznie chciał wziąć kielnię i też murować albo przynajmniej wejść na plecy mamie przykucniętej przed gorącym piekarnikiem, bo jak pisałem, nie było innej opcji, cała czwórka musiała w jednym czasie kłębić się w tej kuchni. Dużej, owszem, ale....
Fajnie było...


Robota w toku, jedna z kotw kotwiących murek do ściany:

https://lh4.googleusercontent.com/-nF_EFz6RMsI/UDslYQrT_kI/AAAAAAAAF78/--Wt-OrQYQI/s912/JP256697.jpg

Dałem takie dwie po drodze, a górna warstwa z cegłami na sztorc (widać na zdjęciu niżej) ma pierwszą cegłę przykręconą śrubą do ściany. Mam nadzieję, że to wystarczy, w końcu to krótka ścianka jest...

I murek na gotowo, jedynie niedoczyszczony:

https://lh3.googleusercontent.com/-sMJWYlIob0I/UDslZOcPy3I/AAAAAAAAF8M/4nuAG8zlxpQ/s640/JP256704.jpg

Jeszcze go tylko trzeba doczyścić, a jak porządnie wyschnie zaimpregnować i tu będzie już finito.
Murek z drugiej strony, ten najważniejszy w sumie (ma podpierać blat „barowy” i stanowić flankę wejścia do kuchni) jest dopiero zaczęty. Na zdjęciu niżej stan „w trakcie”, widać pręt do podwieszania GK użyty jako zbrojenie poziome. Takie pręty po prostu mam, niestety nie są karbowane, ale za to zakończone oczkiem :)
Murek chcę też kotwić bokiem do szafki. Nie mam natomiast jeszcze koncepcji, jak mocować blat na tym murku. Bok blatu oczywiście do ściany, ale do blatu też by się przydało. Kołek "schodowy" wwiercony w cegłę? Kurcze, boję się trochę, że pęknie. Mogę też na etapie murowania wstawić kołka w spoinę. Albo wąsa wmurować zakończonego płaskownikiem, do którego od spodu blat przykręcę.

https://lh5.googleusercontent.com/-F0b9E6xtFb4/UDslcZyQPHI/AAAAAAAAF9M/Ws0YmPfU4-w/s912/JP266750.jpg

Stan na koniec weekendu, jedną warstwę bardziej zaawansowany i względnie doczyszczony:

https://lh4.googleusercontent.com/-DyYalvJ3o34/UDslcu-OjMI/AAAAAAAAF9Y/81igi30ctpk/s912/JP266752.jpg

Ciąg dalszy - wkrótce.
A resztką rozrobionej zaprawy zacząłem fugować tą wcześniej wyklejoną ścianę. Robota straszliwa, bardzo się to mozolnie robi i generalnie nie wiem, czy mnie nie „trafi” przed końcem. Ale staramy się, zwłaszcza, że małżonka odkryła w sobie wielką pasję do ręcznego formowania rustykalnych fug międzyceglanych :)

https://lh5.googleusercontent.com/-7Qbf2kiuu1k/UDs8_JmhLJI/AAAAAAAAF9w/7qjDGNA57MI/s640/JP256705.jpg

I efekt na obecną chwilę końcowy: widać gdzie świeża fuga, a gdzie już wyschnięta, dwudniowa. Z boku widać też jedną lampkę działającego już podświetlenia. Lampki udało się kupić bardzo fajne, gotowe w kompletach po 5 sztuk z zasilaczem - cenowo wychodzi 20zł za lampkę i zasilacz gratis. Dla osiągnięcia wymaganego efektu musiałem tylko w nich wymienić LEDy na białe ciepłe, ale to szczegół.

https://lh6.googleusercontent.com/-gNBpy1SELWA/UDslcV1FKLI/AAAAAAAAF9Q/tdHlqEuPqzU/s640/JP266755.jpg

I tu, przy tym zdjeciu na chwię się zatrzymamy, bo chciałbym opowiedzieć, jak dostałem "bana" w swoim ulubionym sklepie :)
Na zdjęciu widać dobrze ów dekor, o którym wspominałem tydzień temu, kopię wzorca czerni doskonałej. Dekor miał być i jest, ale jak przyszło co do czego, coraz mniej nam się zaczął podobać. Jego mroczna głębia, aksamit czerni, wymowna krągłość środka, nieregularność obrzeży... wszystkie te elementy na pewno wprawiają w zachwyt każdego, kto nie jest obojętny na uroki Prawdziwej Sztuki, nam jednak jakieś takie ponure się to zaczęło wydawać.
Cóż było więc robić? Siedliśmy i zaczęliśmy kombinować, jakby to zmienić....
Powiesić z powrotem tam zegar, tak, jak było? Niestety już za późno, zegar znalazł sobie nowe miejsce, tamże wrósł, porobił nowe znajomości i twierdzi, że jest przywiązany i że żadna siła go stamtąd nie ruszy, dodając coś o wskazówkach, że prędzej mu odpadną, czy jakośtak.
Obrazek jakiś? No głupio tak jakoś, w kącie samym?
Więc może cegiełkami zamurować? Też nie bardzo, bo te przycinane, co tam już są, trochę nie dają się zerwać bez burzenia kawała ściany (klej, na który je przykleiłem okazał się być nie klejem, a... (tu proszę o organowy „tusz”) a KLEJEMMMM!!! (echo, echo, echo..., na koniec może być jeszcze uderzenie dzwonu). A tak całkiem poważnie – kupiem jakiegoś elastika specjalnego do płytek klinkierowych (dość dla mnie egzotycznego producenta „Ultrament”) i cholera jest strasznie mocna i bardzo zwarta się robi po związaniu, wręcz taką szklistą powłoką się pokrywa, nie ma mowy, żeby coś przyklejone tym klejem zerwać w sposób bezstratny, ciężkie kucie raczej byłoby potrzebne.

W każdym razie, wykluczywszy wszystkie sensowne możliwości, zaczęliśmy się zastanawiać nad jakimś półśrodkiem. No bo tak: mamy na środku dość reprezentacyjnej ściany „czarną dziurę”. Co z nią można zrobić. Zasłonić czymś – odpada, bo nie ma czym. Zamurować – nie da się. Więc może zatkać? Czym zatkać? Korkiem? Nie mam takiego. Pokrywką? Spadnie. Gałganem? Głupio wyglądać będzie. Więc może.... może.... hm.... może piecem?

Ostatni pomysł, jako „no w ostateczności może być” przeszedł i zaczęliśmy szukać jakiegoś specjalnego pieca do zatykania czarnych dziur. Trwało to dość długo, pierwotnie rozpatrywany kominek wraz z wkładem i obudową odpadł z powodu braku dostatecznego miejsca, zaczęliśmy raczej się skłaniać ku czemuś w rodzaju pieca kaflowego, ale ze szklanymi drzwiczkami.
Szukaliśmy dość długo czegoś, co pogodziłoby akceptowany przez nas wygląd z gabarytami umożliwiającymi postawienie tego u nas i ceną, która nas nie zabije. Nie było łatwo, ale znaleźliśmy dość przypadkowo w Leroju coś, co wydawało się dobrym kompromisem. Piec, według słów sprzedawcy odkupiony przez niego po jakichś targach ogrzewnictwa, zrobiony specjalnie na te targi w dwóch egzemplarzach, a więc unikalny. Miał bardzo atrakcyjną cenę, gabaryty i kształt taki, że do tego naszego kąta pasował idealnie. Zamówiliśmy, wpłaciliśmy zadatek nawet. W trakcie czekania jednak jeszcze kilka razy go obejrzeliśmy i zaczęło nas zastanawiać kilka rzeczy: po pierwsze, dlaczego on ma wg opisu 11kW mocy, skoro wkład ma taki sam, jak inne, ośmiokilowatowe? Po drugie, dlaczego ten wkład ma górną krawędź tak jakby obciętą, z dość nieładną szparą w związku z tym?
Od słowa do słowa żona zaczęła szukać i wreszcie znalazła. Otóż ten piec faktycznie był unikalny, być może zrobiony specjalnie na te targi. Tyle, że zrobiony był nie "od zera", a przez przerobienie tego:

http://www.artbud.pl/userdata/gfx/c6df44947e6008ede24f4a6120325b3d.jpg

Przeróbka polegała na wycięciu całego jednego rzędu kafli wraz z tą półką nad wkładem, a żeby wierzch pasował, z wkładu musieli ściąć krawędź. Co więcej - oryginał tego pieca ma wg producenta nie 11 a 6kW. A nie przypuszczam, żeby przez zmniejszenie wysokości obudowy moc wzrosła niemal dwukrotnie. Po trzecie - nieprzerabiany taki piec można w promocji kupić obecnie u przedstawiciela producenta (jedynego na Polskę) za śmieszną cenę 2200zł, podczas gdy w Leroju był po 3600.
Wszystko to zadecydowało o tym, że zadzwoniłem do Leroja i mówię:
- dzieńdobry, ja w sprawie tego zamawianego pieca, blablabla.
- a dzieńdobry, dzieńdobry, mam dla Pana dobrą wiadomość, piec będzie pojutrze do odbioru.
- hmmm, ale ja z taką głupią sprawą... chciałem zrezygnować.
Dalszego ciągu rozmowy nie przytoczę. Nie, nie latały żadne panienki, było grzecznie ale żali wylewanych w słuchawkę było sporo, wizja pana kierownika działu "kominki" zostawionego przeze mnie na lodzie z piecem, którego do emerytury nie sprzeda i zostanie z nim w charakterze odprawy za lata pracy, prześladuje mnie do dzisiaj. W każdym razie pan mi zasygnalizował, że zaznacza mnie w komputerze jako klienta niewywiązującego się i nic więcej już u nich nie zamówię. Trudno. Jak najdzie mnie ochota coś więcej u nich zamówić, wtedy będę się wykłócał i udowadniał, że to nie ja ich, tylko oni mi chcieli przerabianego bubla wcisnąć, póki co nie chciało mi się kłócić. Oczywiście podałem panu powody rezygnacji, ale on na to, że musiałem się pomylić, bo ten piec na pewno ma 11kw i na pewno to nie jest przeróbka tego fabrycznego. Że oba piece, pomijając przeróbki, są identyczne z dokładnością nawet do ramy nośnej? Przypadek podobno.

W każdym razie, tego korka do zatkania czarnej dziury nie będzie, będzie inny. Jeszcze nie ma pewności, jaki. Ten, wyżej opisywany, nawet w wercji nieprzerabianej, jakoś nam obrzydł, zwłaszcza, że ma pewne wady dla nas komplikujące sprawę (pomijam, żeby nie przedłużać). Poważnie rozpatrywana, jednak niestety sporo droższa od tamtych opcja wygląda tak:

http://www.haassohn-rukov.cz/images/gallery/aktuality/treviso/Treviso-zelena-int-web.jpg

Ewentualnie, po nabraniu doświadczeń i samozachwytu nad samodzielną murarką z cegły ręcznie formowanej, zastanawiam się tez nad zakupem samego wkładu i samodzielnym wymurowaniem kominka z cegły. Mam jednak pewne wątpliwości, czy nie porywam się z motyką na kominek... Wkład to wkład, jego się postawi i tyle, ale obudowa, zwieńczenie... trochę to wymaga zabawy i wiedzy. Nie wiem, pomyślę jeszcze, poczytam... może?...

Póki co, zrobiliśmy sobie za to najładniejsze drzwi wyczystkowe do komina pod słońcem!

https://lh5.googleusercontent.com/-mi_bJGVCnr0/UDslZ0ZuZxI/AAAAAAAAF8c/xZVIYUldLww/s640/JP256713.jpg

Całość będzie jeszcze zafugowana między cegłami zaprawą. I być może po wierzchu na to jeszcze pójdzie kuta żeliwna "furtka" w charakterze dodatkowych ażurowych drzwiczek "zewnętrznych", przez które będzie przeświecać podświetlenie (też LED).

I na zakończenie, z cyklu "Co w naszym lesie żyje", dzięcioł. Prawie że oswojony :D

https://lh6.googleusercontent.com/-FFlfa-vyYr0/UDsla4VzCrI/AAAAAAAAF84/miasje-0bj8/s912/JP266732.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-l4lCVn61xTQ/UDslbKGI_5I/AAAAAAAAF80/ZWtrl14xPAU/s912/JP266741.jpg


J.

Jarek.P
01-09-2012, 20:45
Cegły zacegłowane, fugi zafugowane. Ściany okładanej cegłą ciętą już nie chcę po raz kolejny pokazywać, bowiem różni się jedynie kompletną fugą, więc nie ma sensu powielać. Jak już nam się uda zatkać czymś tą Czarną Dziurę, to wtedy się pochwalę.

Natomiast reszta murków - oj, tu tośmy się rozszaleli :)
No bo tak: ja - wnuczek przedwojennego budowlańca, co to niejeden dom z cegły pełnej tradycyjną technologią wybudował. Żona - architekt, ileś lat pracujący "w zabytkach", też mury ceglane, sklepienia, łuki na krążynie, krenelaże i ogólnie zamczyste tematy ma w małym palcu. A do tego fajna cegła i zaprawa z pyłu wulkanicznego, którą naprawdę się bardzo fajnie pracuje: póki jest wilgotna, można z nią robić wszystko,milion razy poprawiać cegły, nawet takie już wstępnie przyschnięte, podlepiać palcem, zgarniać tymże palcem zaprawę z cegły w sposób nie zostawiający nań śladu. A jak już zaschnie, zwiąże, to... kamień. Dziś chciałem jej kawałek podskrobać i widiowym wiertłem trzymanym w łapie dość ciężko mi szkło, skrobie się to mniej więcej tak, jak średniej twardości beton. Gdyby ktoś był ciekaw - było to Sopro KMT Plus.

Ale dosyć gadania, pora na fakty. Tadaaaam!!!!

https://lh4.googleusercontent.com/-ks1aAeIUmDk/UEJbLkOH2tI/AAAAAAAAF-I/zIhFYqI_vjM/s720/JP016770.jpg

Mocowanie blatu będę jeszcze poprawiał, bo tak jak jest, blat jest mało stabilny (trzyma się, ale przy opieraniu się o niego się rusza), chcę tam jeszcze puścić pod nim kątownik naokoło cegieł, mocowany do cegieł i do blatu od spodu). Ale całość, według pierwotnych założeń miała wyglądać zupełnie inaczej i o wiele prościej, miał to być po prostu murek, taki sam, jak ten zrobiony wcześniej, tylko dłuższy.
Kiedy jednak powstało tych pierwszych kilka rzędów, patrzyłem się na to, patrzyłem i zaczęła mi się marzyć tam taka wnęka, coś a'la absyda. Pomyśleliśmy, pokombinowaliśmy, zrobiło się! Krążyna była ze styropianu, a to, jak są zrobione plecy tej wnęki i czego się trzymają - o to będzie dobra zagadka dla Was :) Dopowiem tylko, że murek jest na pół cegły, przybudowany do istniejących szafek kuchennych, z zachowaniem jedynie kosmetycznej, półtoracentymetrowej szczeliny między cegłami a bokiem szafki. Szafka w czasie murowania nie była wysuwana.
Dalej - żona stwierdziła, że żeby ten mur wizualnie odchudzić, zrobimy na górze nie lite zwieńczenie, a taki zamkowy krenelaż. Kolejny etap - jak już się mury pięły do góry, wyszło mi, że ostatni rząd poziomych cegieł jest 3cm poniżej blatu. Rząd cegieł więcej - byłoby już za wysoko. Co więc zrobić? A po prostu dorzuciliśmy "karpiówkę" z cegły ciętej w płytkę.
Summa summarum wyszedł nam w wejściu do kuchni zamek jak się patrzy. Rzecz o tyle pożyteczna i wskazana, że przeciętne kuchenne zajęcia mojej żony w kuchni wyglądają następująco:
- wejść do kuchni,
- wygonić Łajzę,
- usunąć zabawki wniesione przez Łajzę,
- wygonić Łajzę,
- wyrzucić zabawki znów przez niego przyniesione,
- wyjąć garnek,
- wygonić Łajzę,
- nalać do garnka wody,
- odebrać Łajzie kolejny garnek, wygonić. Nie, nie garnek...
- postawić garnek na gazie
- wsypać sól,
- odebrać Łajzie torebkę z przyprawami, wygonić...
...
...
I tak można bez końca. Łajza jest niezmordowany
Mury obronne są dobrym początkiem do wstawienia krat, mostu zwodzonego nad fosą, strażników z halabardami...

Przy okazji, dla jasności: ponieważ niedawno ktoś z moich znajomych się dziwił, jak ja tak mogę o własnym dziecku pisać, wyjaśniam, że jego forumowa ksywa wcale nie pochodzi od słownikowego znaczenia słowa "Łajza", bardziej od najczęściej słyszanych przez niego zwrotów:
- no gdzieżeś znów wlazł!
- Fraaaaneeeek! Gdzie on polazł???!?
- wyłaź stamtąd natychmiast!
i tak dalej.


W kuchni został jeszcze dorobiony drobiazg - kilka cegieł ekstra i stosownie przycięty zrzynek blatu (pozostałość po wycinaniu dziury na płytę kuchenną) dały nam dodatkowy blacik przylodówkowy - idealna sprawa do odstawiania "na moment" rzeczy wyciąganych z lodówki. Łata pod murkiem... to po prostu łata. Gipsowa, na jakiejś skazie. Do zamalowania. Kiedyśtam...

https://lh3.googleusercontent.com/-dX1yVGSyt0M/UEJbLWH3mqI/AAAAAAAAF-E/ZSEbiJwb5pM/s640/JP016768.jpg

Trzy murki powstały też w kotłowni, będzie na nich się wspierał blat "gospodarczy. Chcę go zrobić samodzielnie, z betonu szlachetnego, ale póki co wiem o tej technice niewiele, muszę dopiero poczytać, wylać coś próbnie, pobawić się....
Murków nie pokazuję, bo w sumie nie ma czego, murki jak murki. Będzie blat, to się pokaże.

A i na zakończenie - trepy na schody zamówiliśmy. I znów zaczęła się kołomyja z dobieraniem kolorów... :bash:

https://lh3.googleusercontent.com/-5gLG3SUlja8/UEJbLpjqoTI/AAAAAAAAF-M/RElLAoXUJMQ/s912/JP016763.jpg

J.

rewo66
02-09-2012, 07:13
Swietnie wyszedł ten zamkowy murek na prawdę:)
Ja tam ksywkę twojego najmłodszego odbieram pozytywnie z przymrużeniem oka ;) domyslając się znaczenia tej ksywki z opisów zmagań twoich z pracami wykończeniowymi i baczeniem na niego :yes:

kalio
03-09-2012, 19:39
Witam

W komentach Bash'a natknąłem się na Twoją informację że do pozwolenia na użytkowanie nie jest potrzeby odbiór instalacji wew, a jedynie oświadczenie czy możesz podać jakiś akt który to reguluję u mnie w nadzorze twierdzą że potrzebne są badania przez elektryka, odbiór przez kominiarza, oraz odbiór CO i inst wodnej przez innego uprawnionego.

Jarek.P
03-09-2012, 20:52
Opierałem się na tym, co mi powiedzieli w moim PiNBie, u mnie wystarczyło oświadczenie elektryka o wykonaniu instalacji wewnętrznej zgodnie ze sztuką, musiałem do niego dołączyć kopię uprawnień, natomiast jak najbardziej był potrzeby protokół odbioru przyłącza.

Tu masz link do mojego PiNBu, gdzie jest zestawienie wymaganych dokumentów wraz z podaną podstawą prawną:

http://www.pinb.pl/index.php?mn=artykuly&sel1=2&sel2=496

Od razu dodam, że przedostatni podpunkt, ten ze stanowiskiem PISu - nie dotyczy.

[edit] spojrzałem uważniej i to, co linkuję to nie jest strona "mojego" pinbu, tylko pinbu w ogóle, ogólnopolskiego i spokojnie możesz się w rozmowach z nimi powoływać na to, co sami piszą.

J.

Jarek.P
04-09-2012, 18:50
Z ostatniej chwili:

Pisałem niegdyś o specyficznej właściwości mojej małżonki, powodującej, że jak tylko wybierze jakiś produkt (obojętnie jaki, nie tylko budowlany, to działa również na żywność czy kosmetyki), to ten produkt, jak się zaraz okazuje, jest własnie wycofywany ze sprzedaży, bądź zastępowany nową, oczywiście "lepszą" wersją.
Pisałem również, że nie jest to żaden żart, tylko wielokrotnie potwierdzona prawda. Prawda, która się sprawdzała przy chyba wszystkich wybranych przez nas produktach do wykańczania domu:
- z wybranych przez nas farb nie jest już produkowana żadna z palet.
- glazura: nie jestem pewien, co z "bambusem" z dolnej łazienki, ale wzór wybrany do łazienki górnej już wyszedł z produkcji, ten z kuchni ma zmienione na "lepsze" (jego mać) dekory, przedpokojowy też już ledwo udało się dokupić, bo też już zakończono sprzedaż.
- cała armatura wybrana do górnej łazienki i do kuchni, niestety nie została kupiona zaraz po dokonaniu wyboru i... i trzeba było szukać innej. Zakończono produkcję.
- ława do przedpokoju - jak wyżej. Nie kupiona w porę, trzeba było inny model wybrać.

I tak możnaby długo. Ostatnio jednak... ostatnio żona przeszła samą siebie. Łóżko do sypialni kupowaliśmy. Przez żonę znalezione, podobało się jej (mi też, ale to było jej znalezisko)... i super. Tyle, że zamawialiśmy je w firmie jakiejśtam, a zamówienie zostało już zrealizowane przez "Syndyka Masy Upadłościowej" :(

Kurcze, normalnie aż strach cokolwiek kolejnego zamawiać! W końcu, co nam te biedne, Bogu ducha winne firmy zawiniły?



I z innej beczki, tym razem w temacie numerów wywijanych nam przez Łajzę. Pisałem niedawno o sitkach od konewek znalezionych w bębnie pralki? Pisałem. No to teraz napiszę jeszcze o ćwierćkilogramowej puszce farby. Również znalezionej w pralce, ale już po wykonaniu prania, w czasie którego mocno głowiłem się, co w tej pralce tak przeraźliwie wali i czy to aby nie łożysko szlag trafił. Nie, puszka się nie otworzyła na szczęście...

J.

cronin
04-09-2012, 20:11
Widocznie Twoja Żona (pozdrawiam serdecznie) długo przekonuje się do wprowadzanych na rynek nowości :)
A co do farby, zapewne była "łazienkowa", "kuchenną" znaleźlibyście zapewne w piekarniku :)

Kamila i Marcin
04-09-2012, 20:25
Mnie chyba dopada przypadłość Twojej żony.. wypatrzyłam mozaikę do łazienki jako podłoga w kabinie prysznicowej.. pomyślałam nie będę tak wcześnie kupować.. wyprzedała się i miała być w sierpniu i dalej nie ma.. chciałam kupić u kogoś innego podobną, która też mi odpowiada okazuje się, że aukcja się skończyła i gościu nie wystawi, bo za tydzień wyjeżdża i mogę mu przelać kasę a on mi wyśle.. nie dziękuję już raz się nacięłam.. i w zasadzie od biedy muszę kupić jaśniejszą i wymienić kafle podłogowe z ciemnych na jasne.. jak nie urok to sr... wrrrr.. fakt to dopiero początek moich przypadków i mam nadzieję, że na tej mozaice się skończy

Łajzy pogratulować:) syna ostatnio też wysłałam z rzeczą do prania aby wrzucił do kosza wiklinowego.. poszedł i za chwilę wrócił.. myślę sprawdzę gdzie to wyniósł.. w koszu nie ma.. szukam w koszu na śmieci - nie ma.. no to w ubikacji może coś mu się odwidziało i tam wrzucił - nie ma.. w końcu zaglądam do pralki a to tam leży.. w końcu rzecz była do prania:) pomysłowość dzieci nie zna granic:)

Jarek.P
05-09-2012, 11:10
@ Cronin - Ty nawet nie pisz takich rzeczy!!! Łajza ostatnio potrafi zasiadać przed komputerem i udawać, że czyta. Znaczy my sądzimy, że on udaje, ale kto go tam wie...
Pomijam już fakt, że zarówno pralka, jak i wszystkie farby stoją u nas w kotłowni, ale Łajza jest wybitnie wręcz twórczy jeśli chodzi o wtykanie różnych przedmiotów w różne dziwne miejsca.
A swoją drogą... nienienie, ja bardzobardzobardzo nmie chciałbym tego sprawdzać w praktyce, ale z drugiej strony jednak, z czysto inżynierskiej ciekawości ciekaw byłbym efektów otworzenia się tej puszki (pełnej, zabarwiony na "brzoskwiniowo" w mieszalniku lateksowy Dulux) w czasie prania w pralce...

No i z trzeciej strony... szczęśliwie małpa jedna złapała za małą puszkę, a nie za taką kilogramową:


http://www.youtube.com/watch?v=eGbGk7ESqCE

(dla tych, którym bezpośrednie okno do youtube nie działa:
http://www.youtube.com/watch?v=eGbGk7ESqCE )

J.

netbet
05-09-2012, 15:48
poryczałem się :lol:

faktycznie z tym calgonem to mit!

Jarek.P
05-09-2012, 17:54
A gdyby ktoś chciał spytać o naprawdę dobrą, mocną i wytrzymałą pralkę, to myślę, że tu jest najlepsza odpowiedź:

http://www.youtube.com/watch?v=6_PLnInsh7E&feature=relmfu

J.

compi
05-09-2012, 18:13
Poważny sprzęt. Robi wrażenie, do tego stopnia, ze mało nie spadłem z krzesła : ).

Kamila i Marcin
05-09-2012, 19:24
A gdyby ktoś chciał spytać o naprawdę dobrą, mocną i wytrzymałą pralkę, to myślę, że tu jest najlepsza odpowiedź:

http://www.youtube.com/watch?v=6_PLnInsh7E&feature=relmfu

J.
a ja taką mam:) tylko jeszcze z funkcją suszenia:))) i powiem szczerze, że 1600 obrotów robi swoje.. jak nie jest przeładowana to nawet cichutka:)

Jarek.P
06-09-2012, 09:28
OK, a próbowałaś już w niej odwirować transformator? :D

J.

Kamila i Marcin
06-09-2012, 09:46
W sumie nie i chyba nie będę próbować, bo bardzo ją lubię.. ale jak czasem ją moja mama przeładuje, to słychać ją wszędzie jak wejdzie na pełne obroty:)

widat06
06-09-2012, 12:48
@brombel - ano spadło, spadło.... dzięki za miłe słowa :)

I jak już przy marudzeniu jestem... zlew kucheny.
Dawno dawno temu, za górami, za lasami, a przynajmniej po drugiej stronie stolycy, jako młody, pełen sił i energii kawaler do wzięcia urządzałem swoje pierwsze WŁASNE mieszkanie. M.in. kuchnię. Co prawda ówcześni znajomi nadziwić się nie mogli, po co mi kuchnia, sugerowali zakup takiego kombajnu: szafka z zamontowaną minilodówką, dwupalnikową płytą i małym zlewem, wszystko zwarte i kompaktowe, jako coś co w zupełności wystarczy do chłodzenia piwa i przyrządzania zupek chińskich, ale ja chciałem mieć mieszkanie przyszłościowe, z prawdziwą kuchnią, więc ją zrobiłem. Kuchnię pełną gębą. W niej, nie wdając się w nieistotne opisy był porządny zlew, produkcji potentata zlewowego: Deante. Dobra, sprawdzona firma, dobry, porządny zlew, w komplecie dobry porządny syfon. Z "automatycznymi" korkami.

Teraz... również kupiliśmy zlew Deante. Bo był akurat taki, jak żona chciała, poza tym uznaliśmy, że dobra, sprawdzona firma, czemu nie. No i zlew jest ok, ale syfon... Jezuuusie, nawet chińskie hipermarketowe badziewie noname, z dolnego poziomu regału, gdzie wstydliwie hipermarkety upychają najtańsze i najgorsze produkty, nawet to robi lepsze wrażenie. I nawet nie chodzi mi o badziewne rurki z cieniutkiego plastiku, o uszczelki, które naciągałem na rury z duszą na ramieniu, czy pęknie, czy nie pęknie. Ale same koszyki - zgrrrooza! Na wygląd całkiem podobne do tych starych, sprzed dziesięciu lat:

https://lh5.googleusercontent.com/-8LJVMVfYaXw/Tum9v7hwuBI/AAAAAAAAFBM/PkLyYi1Q168/s912/JP154666.jpg

Ale:
- blacha, z której jest to wytłoczone, tak na oko połowę cieńsza.
- uchwyt do wyciągania - w starym był elegancki chromowany. Tu - jakieś aluminiowe kretyństwo wyglądające na półprodukt przed oddaniem do galwanizacji.
- bolec prowadzący, Tu - jak widać, plastik. Jak myślicie, z czego był ten bolec w starym?
- i najlepsze. Śruba ściągająca kosz korka z samym syfonem pod zlewem. W starym: porządny kawał mosiądzu. Tu...

https://lh5.googleusercontent.com/-9-a-PHZ_1t8/Tum9wB9fiLI/AAAAAAAAFBU/2lO4ozo40Kc/s912/JP154667.jpg

Mam zamiar napisać maila na infolinię Deante i spytać ich, czy kupiłem jakąś podróbę, czy też tak wygląda Nowa, Lepsza Jakość Produktu w wydaniu Deante.

Sama instalacja pod zlewem - pozwoliłem sobie wsadzić instrukcję montazu syfonu w... w buty, powiedzmy i zrobiłem to po swojemu. Dzięki czemu syfonu nie mam na środku szafki, tylko pod ścianą, a do szafki można wsadzić coś jeszcze. Kwestia dorzucenia do interesu dwóch rurek kanalizacyjnych i kolanka ekstra to była.

https://lh4.googleusercontent.com/-WCg4Cq_cMTQ/Tum9uChm3HI/AAAAAAAAFAc/QPDYzb6hKtk/s912/JP134651.jpg

Na zdjęciu widać też dołożoną instalację hydrauliczną. Ot, parę rurek dzięki którym oryginalne wężyki akurat sięgają, gdzie powinny, bez zbędnego i usterkogennego przedłużania.

I to tyle na razie. Następny wpis... będzie. Kiedyś.

J.

Czy mógłbyś zdradzić jak użytkuje się taki narożny zlew?. Chciałabym mieć dwukomorowy ale moja kuchnia pozwala tylko na narożny. Nigdy nie miałam z takim do czynienia, więc nie wiem jak jest z wygodą przy myciu. Proszę o informację

Z góry dziękuję i pozdrawiam ;)

P.S Instrukcję założenia już mam pokazaną na twoim blogu ;)

Jarek.P
06-09-2012, 13:16
Jest ok. Jak żona wymyśliła ten narożny, to się krzywiłem, nie podobało mi się, że wylewka przekręcana z komory do komory przejeżdża poza komorami zlewu, w zasadzie wprost nad podłogą, ale to nie jest problem, wystarczy jej nie przekręcać z odkręconą lecącą wodą :)
Poza tym - zlew bardzo wygodny, jak się w nim coś robi, to ma się wszystko "wokół siebie".

Większym potencjalnym problemem jest znaczne blokowanie szafki narożnej, która normalnie, bez zlewu byłaby bardzo pojemną. Co prawda układając rurki tak, jak na zdjęciach mocno tą zajętość ograniczyłem, ale i tak to już nie jest to samo, co bez zlewu.
Nawiasem mówiąc, ten układ rurek, który cytujesz, to jest jakaś wczesna wersja, od dawna już nieaktualna, teraz tam jest jeszcze dorzucony dwustopniowy filtr wody.

J.

widat06
06-09-2012, 14:25
Bardzo dziękuję, nie lubię często korzystać z narożnej szafki więc to nie problem. Bardzo mi pomogła Twoja odpowiedź. :)

Jarek.P
07-09-2012, 11:54
Lenistwo, jak już kiedyś pisałem, jest najbardziej twórczą z cech ludzkich, w zasadzie jest motorem wszelakiego postępu, każdy dowolny wynalazek ludzkości da się wytłumaczyć lenistwem jako podstawową przyczyną.
Niestety, lenistwo bywa też straszne...

Dobra, tyle filozofowania, teraz do rzeczy:
Cały czas o tym korku do Czarnej Dziury na ceglanej ścianie mowa. Jeśli już w charakterze korka będzie tam piec, warto byłoby, żeby ów piec nie wykorzystywał do spalania powietrza z wnętrza domu (wtedy na jego miejsce, z zewnątrz zaciągane byłoby przez wentylację powietrze zimne, a całe ogrzewanie trafiałby szlag - to tak gwoli informacji, dla niezorientowanych). Dlatego też, jeszcze na etapie stanu zero, umieściłem pod chudziakiem rurę prowadzącą z okolic kominka (jak mi się wtedy wydawało) na zewnątrz.
No i super, rura jest, przyda się i do pieca, po prostu będzie się kończyć gustowną kratką pod nim. Tyle, że w piecu nikt non stop nie będzie palił, a wtedy owa rura będzie stanowić piękne źródło przeciągów, zwłaszcza, że jej wylot wystawiony jest akurat na zachodnią stronę. A to, że z zachodu to wszystko, co najgorsze duje, to każdy z czasów pamiętnych się wywodzący wie dobrze, prawda? ;) U nas dodatkowo jeszcze od zachodu są łąki, w znacznej mierze jeszcze niezabudowane, więc wiatr dodatkowo ma się gdzie rozpędzać. Co więc trzeba zrobić? Ano, jakąś możliwość zamykania tej rury, jak nie będzie potrzebna.
Pierwsza myśl: jakaś kratka z żaluzją - niewygodna w obsłudze by była, zwłaszcza, że w tej komorze pod piecem (linkowałem zdjęcie do "naszego" przyszłego pieca niedawno) zamierzamy drewno opałowe trzymać.
Druga myśl, wspomagana znaleziskiem w sklepie z kominkami: przepustnica z linką. O, coś takiego:

http://image.ceneo.pl/data/products/2389848/i-przepustnica-z-cieglem-fi-100.jpg

Dzięki lince przepustnicę można zamontować gdzie wygodniej, a sterować nią "zdalnie". Super, ale... ale u nas jedyne wchodzące w grę wygodne miejsce, to drugi koniec rury, już na elewacji, linka musiałaby więc mieć jakieś 7m. A fabrycznie do przepustnicy jest założona może półtorametrowa.... Niby można wymienić, ale po pierwsze, gdzie kupić taką długą, po drugie - mam wrażenie, że siedem metrów cięgła byłoby ciężko poruszać bez solidnej dźwigni.
Co więc robić? Przed każdym rozpaleniem kominka i po każdym jego wygaśnięciu (np. w nocy) ubierać się w kufajkę, naciągac uszatkę na łeb i lecieć otwierać/zamykać ustrojstwo od zewnątrz????

Ooooo nieeee! Za leniwy jestem na to!

1) Przepustnica "zwykła" z castoramy za niecałe czterdzieści złotych.
2) silniczek z przekładnią ślimakową (prawdopodobnie wysuw wózka napędu CD) kupiony kiedyś na allegro (5sztuk za 10zł) "bo fajny, może się kiedyś przyda"
3) kółko zębate ze złomowanej drukarki laserowej, kupionej za 10zł na allegro, z przeznaczeniem "na śrubki".
4) kilka wkrętów, możliwe, że z tejże samej drukarki. Albo innej... czasami lubię sobie coś porozkręcać :lol:
5) i kawałek mosiężnej rurki jako ośka.
(tak, wiem, mojemu niedościgłemu idolowi, MacGyverowi wystarczyłyby stare sznurówki i puszka po piwie, ale gdzież mi do niego)

I jeszcze chwilka czasu pewnego wieczora. I mamy taki oto wynalazek, któremu brakuje jeszcze tylko jakiejś pokrywki chroniącej mechanizm przed kurzem i pająkami:

https://lh4.googleusercontent.com/-iG0fyW9aqhc/UEnIG4NfS2I/AAAAAAAAF-s/ND1DIm5DeTk/s640/JP066821.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-ccJBfGwwbjI/UEnIGp8lTJI/AAAAAAAAF-o/YDsaBKc-B2A/s912/JP066825.jpg

I super, wynalazek pięknie działa, otwiera się i zamyka i co ważniejsze, stanowi piękny pierwszy krok do zautomatyzowania całego procesu i automatycznego otwierania przepustnicy, jak tylko rura kominowa zacznie się rozgrzewać, a zamykania, jak ostygnie :)

I wszystko byłoby pięknie, gdyby... gdyby nie lenistwo właśnie...

Ano, robiąc tą gipskartonową dobudowę do ściany kominkowej myślałem nawet o tym, czyby w niej jakichś kabli nie upchnąć, tak na wszelki wypadek. Nie, o przepustnicy sterowanej elektronicznie jeszcze wtedy nie myślałem, bardziej o jakichś przyszłych wynalazkach typu podświetlenie kominka. Ale po prostu mi się nie chciało. I dupa, lenistwo zadziałało, nie zrobiłem.
No i teraz jest problem, Houston... bo wynalazku trochę nie ma jak zasilić. On będzie na zewnętrznym końcu rury wentylacyjnej, ukryty w warstwie ocieplenia ściany fundamentowej, jego przewód sobie pójdzie wewnątrz tejże rury, aż pod kominek. Pod kominkiem znajdzie się też czujnik temperatury wylotu spalin. Przydałoby się też zasilanie... i to najlepiej od razu 12V, a to mam dociągnięte tuż obok, jako podświetlenie jednej z półek tej konstrukcji przykominowej. Co z tego jednak, kiedy z punktu widzenia dostępności tego punktu, równie dobrze mógłby on być na dachu?
Tam by były potrzebne może ze dwa metry przewodu. I tresowana mysza do przeciągnięcia go przez konstrukcję tego regału. W dodatku mysza wyposażona w coś do wykonania dziury w dwóch ściankach profilu nośnego (mniejsza o szczegóły, uwierzcie na słowo). Stary światłowodowcowy sposób z włożeniem w otwór na jednym końcu nitki z dowiązanym gałgankiem i wyssaniem go przez drugi otwór przy pomocy odkurzacza tu też nie zadziała, bo w konstrukcję napchałem wełny szklanej...
Jedyne, co pozostaje, to wyorać w świeżo malowanym gipskartonie rowek na styku ze ścianą i wcisnąć w ten rowek przewód, a potem od nowa zaszpachlować, pomalować... echhhh, lenistwo! :bash:

I na zakończenie coś, co odkryłem przed chwilą. Zrobiwszy tą przepustnicę z napędem byłem z siebie dumny, że mało nie pękłem. teraz jednak, pisząc tego posta, szukałem w necie zdjęcia pokazującego, jak wygląda przepustnica z cięgłem. No i "surprajz", pierwsze co znalazłem, to takie właśnie elektrycznie sterowane przepustnice, od razu ze sterownikiem w dodatku, tylko w wykonaniu fabrycznym. Kosztujące tylko, bagatela, jakieś 20x więcej, niż mnie kosztował ten mój wynalazek :)

J.

cronin
07-09-2012, 12:13
A w następnym poście przeczytam , że skonstruowałeś nanorobocika z popsutych zabawek, który ci ten kabelek przeciągnął... zamontował... zaszpachlował... zamalował... a na koniec przyniósł zimne piwo z lodówki :)
Czy ktoś tu przyznaje tytuł "Najlepszy MacGajwer na Forum" ?

Jarek.P
07-09-2012, 12:19
Wiesz... Wyjątek miał takie maciupkie zdalnie sterowane autko, które moooże dałoby radę, ale trzebaby doń kamerę dorzucić, no i jeszcze kwestia pokonania ścianki profilu (na styku poziomej półki z pionową nogą) pozostaje...
W tym sęk jednak, że autko niestety dawno już wyzionęło ducha, więc tak czy tak po ptokach :(

Za rekomendację do tytułu dzięki, ale jak pisałem, ON by to zrobił z puszki od piwa i starych sznurówek, ja to tylko nieudolny naśladowca jestem :(

J.

Jarek.P
07-09-2012, 12:21
ale trzebaby doń kamerę dorzucić, no i jeszcze kwestia pokonania ścianki profilu (na styku poziomej półki z pionową nogą) pozostaje...


Tak czytam, co sam napisałem i wyobraźnia mi się włączyła: minisamochodzik zdalnie sterowany, wyposażony w kamerę i zdalnie sterowane ramię z zabudowaną na nim wiertarką... Kurczę, nic tylko dokupić kilka dużych petard i na Marsa całość wysłać :D

J.

compi
07-09-2012, 16:50
Czujnik spalin i przepustnicę podłączysz do jakiegoś sterownika? Bo opcja zamknięte/otwarte to nie zawsze ta najbardziej pożądana. Pośrednie stany też są czasem potrzebne.

Jarek.P
07-09-2012, 18:18
Ten sterownik to sobie po prostu zrobię. Szczerze mówiąc, myślałem o prostej automatyce gorące->otwarte / zimne->zamknięte, plus może jeszcze możliwość sterowania ręcznego za pomocą przycisku, czyli rzecz do zrobienia prościutką elektroniką, a w przypadku zrobienia tego na procesorze, byłoby to pięć linijek programu na krzyż.

Stany pośrednie... z tego, co się domyślam, one są przydatne, jeśli powietrze jest podłączone wprost do paleniska, wtedy powietrzem można regulować proces palenia, tu jednak bezpośredniego podłączenia nie będzie, powietrze z instalacji będzie wylatało po prostu w bezpośredniej bliskości pieca, jeśli je zdławię, piec sobie zaciągnie powietrze z pokoju.
No chyba, żeby przewidywać sytuację typu piec ze zdławionymi wlotami potrzebuje mało powietrza . W sumie nie ma problemu, ten mój napęd zrobi z przepustnicą wszystko, co elektronika doń podłączona mu każe, a sterowanie ze stanami pośrednimi to tylko ciut dłuższy program do wklepania w procesor, problem widziałbym jednak raczej w tym, od czego te stany pośrednie uzależniać. Tak samo, od temperatury spalin po prostu?

J.

compi
07-09-2012, 18:26
No tak, standardowo pomyślałem o dolocie powietrza bezpośrednio do paleniska, a Ty przecież chyba kózkę/piecyk planujesz.

bajcik
11-09-2012, 09:03
Są też kozy/piece ze szczelnym doproadzeniem powietrza z zewnąŧrz. Ale jest ich zdecydowana mniejszość.

Jarek.P
11-09-2012, 09:31
Tak, znalazłem takie. Ale cenowo wychodzą tak jak ta nasza x3 mniej więcej...

J.

Jarek.P
11-09-2012, 19:34
Nasze młodsze dziecko jest kotem.

Odkryliśmy to wczoraj, przy okazji oglądania jakiegoś internetowego zbioru internetowych śmiesznostek z kotami w rolach głównych. Podejrzewaliśmy już wcześniej, ale było to raczej na zasadzie żartów, a tu masz: jedno zdjęcie z kotem w rolach głównych, a ja z małżonką zgodnym chórem: patrz, zupełnie jak Łajza. Drugie zdjęcie - to też zupełnie, jak Łajza. I tak sztuka po sztuce, zdjęcie za zdjęciem.
Łajza, widząc, że coś robimy na komputerze postanowił kocim zwyczajem wleźć na klawiaturę. Pytam więc: Franio, jesteś kotem? Odpowiedź zadowolonego z siebie dwulatka: taaak!
Inne symptomy:
- dowolne płaskie coś położone na podłodze wywołuje natychmiastową teleportację Łajzy z dowolnego zakątka domu wprost na to coś. Przykład z weekendu: położyłem "na moment" na podłodze płytkę z twardego gresu, w której środku mozolnie, ręcznie trzymanym flexem wyciąłem duży, okrągły otwór, udało mi się za drugim podejściem, a trwało to dłuuugo. Widok Łajzy włażącej na tą płytkę obunóż - bezcenny. Nie, nie pękła, gdyby pękła, prawdopodobnie dłuuugo bym tu nic nie pisał, za to o mnie pisałyby wszystkie gazety z Faktem i Superexpresem na czele. Posługując się przy tym pseudonimem "Jarosław P.". I różne epitety przy tym dodając, od zwyrodnialca począwszy, na dzieciobójcy skończywszy...
- dowolne pudełkowe coś położone gdziekolwiek wywołuje natychmiastowe zainteresowanie Łajzy, a jeśli to tylko jest możliwe - próby wejścia do środka. Jeśłi nie jest to możliwe - choć nogę spróbuje włożyć.
- dowolne kubiczne coś położone gdzieś - Łajza za chwilę na tym siedzi.
- no i najważniejsze, obrazek, który wywołał w nas ostateczne oświecenie:

http://lolcats.pl/upload/464efeff-dbf3-4247-a66a-b4dd47b8d035.gif

U nas dotyczy to dowolnych czynności, nie tylko jedzenia, reszta się mniej więcej zgadza. Może z tą tylko różnicą, że Łajza jeszcze nie potrafi tak zgrabnie wskoczyć na stół, gramoli się nań (tak!, nie przesadzam!) z pomocą krzesła.



I jak już o Łajzie mowa - w weekend zabrałem się za przygotowanie schodów do zainstalowania (WRESZCIE!!!) na nich stopni. Kleiłem podstopnice do nich. Łajza oczywiście pomagał: podawał (bądź zabierał) krzyżyki, podłaził tam, gdzie ja akurat chciałem klęknąć, dobierał się do wiadra z klejem, zabierał usmarowaną w kleju kielnię, bawił się maszynką do cięcia płytek (wywołując u Babci stan przedzawałowy). Fajnie było, bawiliśmy się obaj świetnie.
To było w weekend. Wczoraj wieczorem, siedzimy z żoną w salonie i oddajemy się błogiemu nieróbstwu. Wyjątek śpi. Łajza uznał wreszcie, że skakanie kolanami i łokciami po plecach Wyjątka (jego ulubione zajęcie, po zdybaniu śpiącego Wyjątka, zdumiewające natomiast jest to, że Wyjątka to nie budzi. Jego nic nie budzi) jest na dłuższą metę nudne, rozsypywanie przypraw w kuchni też już mu zbrzydło i dla odmiany postanowił zająć się czymś pożytecznym. I poszedł sobie.
My siedzimy, siedzimy, oglądamy coś i wreszcie do nas dotarły trzy złowrogie fakty:
1) Łajzy nie ma w zasięgu wzroku.
2) Siedzi gdzieś i jest cicho (a ten fakt zwykle wystarczy, żeby wzbudzić w nas dziką panikę)
3) gdzieś z holu rozlega się ciche, ceramiczne postukiwanie i jakieś dziwne hurgoty.

Kiedy sobie te trzy rzeczy uświadomiłem, Zbladłem, Zakląłem Szpetnie, Wrzasnąłem "Fraaanek, łajzo, gdzieś polazł!", Zerwałem się, Padłem, Wyplątałem się z koca, znów się zerwałem, wrzasnąłem znów (huknąwszy się kolanem w brzeg ławy), zakląłem szpetnie usiłując znaleźć klapki (rzecz jasna wcześniej wyniesione gdzieś przez Łajzę. Łajza plus porzucone cudze klapki równa się pożar) i wreszcie zdołałem wychynąć do holu.
To, co ujrzałem wywołało we mnie kolejne paroksyzmy, tym razem jednak śmiechu, po czym nastąpił nerwowy truchcik w poszukiwaniu aparatu, Oto, co zdołałem sfotografować:

https://lh3.googleusercontent.com/-o4PzPdIsCfQ/UE9rbkTxNhI/AAAAAAAAF_E/m2bKBgD8y6A/s720/JP106826.jpg

Dziecię ustawiło pionowo kilka ścinków płytek "tak, jak Tata" i w trakcie robienia fotografii był w trakcie dobierania z woreczka krzyżyków.
Widoczny dwa stopnie wyżej jeden zerwany kafelek, to niestety wynik mojej nieuwagi, kiedy to było jeszcze świeże. Idąc po schodach tuż po zabezpieczeniu tychże przed dostępem osób trzecich i ostrzeżeniu, że kto wlezie na schody, nogi z dupy powyrywam, sam wlazłem sobie na niego...

J.

kalio
11-09-2012, 20:49
Opierałem się na tym, co mi powiedzieli w moim PiNBie, u mnie wystarczyło oświadczenie elektryka o wykonaniu instalacji wewnętrznej zgodnie ze sztuką, musiałem do niego dołączyć kopię uprawnień, natomiast jak najbardziej był potrzeby protokół odbioru przyłącza.

Tu masz link do mojego PiNBu, gdzie jest zestawienie wymaganych dokumentów wraz z podaną podstawą prawną:

http://www.pinb.pl/index.php?mn=artykuly&sel1=2&sel2=496


Od razu dodam, że przedostatni podpunkt, ten ze stanowiskiem PISu - nie dotyczy.

[edit] spojrzałem uważniej i to, co linkuję to nie jest strona "mojego" pinbu, tylko pinbu w ogóle, ogólnopolskiego i spokojnie możesz się w rozmowach z nimi powoływać na to, co sami piszą.

J.

No a odemnie oprócz badań całej instalacji en, żądają odbioru instalacji wew wod-kan i CO prze uprawnionego zrzeszonego w izbie .....

Jarek.P
11-09-2012, 20:52
No a odemnie oprócz badań całej instalacji en, żądają odbioru instalacji wew wod-kan i CO prze uprawnionego zrzeszonego w izbie .....

Poproś o podstawę prawną, powołaj się na informację podawane przez centralę PiNB na ich stronie, nie wiem, odwołuj się.


J.

Jarek.P
16-09-2012, 19:53
Od powietrza, głodu, ognia i Łajzy
Zaachooowaaaj nas, Paaaanieeee!

Zaraz wywiozą mnie do Tworek... (http://www.youtube.com/watch?v=-kl7Os7InME)

Wierni czytelnicy naszego Dziennika pamiętają na pewno taśmę lepperową. Tą, która pierwotnie służyła do wytyczania naszych włości, potem do wygradzania miejsca po ukradzionej siatce, zabezpieczania róznych dziur, a wreszcie sprawdzała się znakomicie w roli fladr (fladrów?) przeciwWyjątkowych.
Wyjątek co prawda starszy był wtedy od Łajzy obecnie, ale i charakter miał po prostu inny. Łajza natomiast... cóż...


Zabrałem się dziś za dalsze doklejanie podstopnic. Ponieważ robiłem to w biały dzień, kiedy oba Budrysy były na nogach i w pełni sił witalnych, naiwnie sobie wymyśliłem, że wezmę taśmę lepperową i jak za dawnych czasów wygrodzę front robót, żeby mi dzieciaki w szkodę nie lazły.
Ech, ja naiwny. Na Wyjątka taka taśma działała. I nie ważne, że taśma podparta była krótką, męska przemową, co się stanie, jak jej choć dotknie, działało to.
Łajza natomiast... Tak, można powiedzieć, że ta taśma również na niego działała. Mniej więcej tak, jak płachta na byka. Za taśmę można było przecież ciągnąć, przewracać kobyłkę, do której taśma uwiązana była, włazić pod taśmę, przełazić nad taśmą, owijać się taśmą, machać taśmą, no krótko mówiąc, dziecię osiągnęło stan szczęścia absolutnego a poziom zachwytu nową zabawką również wahał się gdzieś u samej góry skali.

Niestety, klejenie glazury metodą zwizualizowaną na tej ruchomej grafice trzy posty wyżej nie wychodziło, więc w końcu westchnąwszy głęboko, puściwszy solidną i treściwą wiązankę ogólnobudowlaną, poszedłem po materiały i wykonałem zaporę przeciwczołgową. Na zdjęciu widoczny u dołu kadru jest jej szczyt:

https://lh6.googleusercontent.com/-VH4M46xPTh0/UFYX8urVQhI/AAAAAAAAGAo/x_SxZmnwplA/s512/JP166856.jpg

Tym samym dostęp do poddasza został odcięty na dziś całkiem, a ja dzięki temu zrobiłem te schody całkiem, zostały jedynie krzywizny.
Łajza natomiast... a zajął się czymś. Jemu naprawdę nie trzeba do szczęścia dużo. Najlepiej go gdzieś zostawić na chwilkę bez opieki, po powrocie można wtedy zastać ot choćby taki widoczek:

https://lh4.googleusercontent.com/-Yqm5L7zoNJY/UFYX86tiZjI/AAAAAAAAGAs/mfOHx2Zv8mM/s720/JP146841.jpg

(nawiasem mówiąc - fronty kuchenne będą już za tydzień, właśnie się patynują)

I nie, nie jest to jednorazowy wybryk, raczej można powiedzieć, że żona sfotografowała jeden z lepszych jego przejawów, ale takie numery są dość regularne i zwykle występują seriami: posprzątawszy to, można spokojnie udać się sprzątać to, co Łajza nabroiła w międzyczasie. A jak się posprząta to, co było "w międzyczasie", to w sumie można już wracać do kuchni i zaczynać od początku.

Aha, można go też zamknąć w jego pokoju. Tam, gdzie dziecię ma dużo zabawek, a również szafkę z "bieżącymi" ubraniami. Wtedy po jakimś czasie zastaje się taki widok:

https://lh6.googleusercontent.com/-3GoKp7f-IKk/UFYX9M_TVoI/AAAAAAAAGAw/1slPAh9NYr8/s640/JP156843_cr.jpg

Jeszcze do niedawna w pokoju Łajzy znajdowały się też akcesoria do jego przewijania, teoretycznie umieszczone "poza zasięgiem". Niestety "poza zasięgiem" nie obejmowało możliwości przystawienia sobie krzesła. Widok połowy paczki pieluch z poobrywanymi co do sztuki plastrami do zapinania i siedzącego w tym wszystkim Łajzy wysmarowanego od stóp po czubek głowy (dosłownie) Linomagiem - bezcenny.

A jak już przy krześle jestem - dziś zostały postawione poza zasięgiem Łajzy jakieś cukierki. Na najwyższej półce górnego poziomu szafek kuchennych. Za bardzo niedługi czas nakryłem Łajzę na tym, jak już sobie wniósł (wciągnął?) do kuchni duże, dorosłe krzesło, przystawił je do blatu i zabierał się do wchodzenia na ten blat. Z blatu też by co prawda nie sięgnął, ale znając go, postawiłby sobie coś i na blacie...

Ech....

Mało używanego dwulatka w dobrym stanie, tanio sprzedam z powodu wyjazdu do Tworek.

Dla odreagowania musiałem się zająć czymś uspokajającym. Czymś co pozwoli zająć umysł, odprężyć się, zrelaksować...
Idealne są tu różne wschodnie cudactwa, ale kurcze, z fengszuja się naśmiewam, "żadnych karatów" (to cytat jest) nie ćwiczyłem w życiu, joga czy jakieś kwiaty lotosu byłyby dla mnie możliwe jedynie po uprzednim podorabianiu sobie za pomocą dużego młotka paru dodatkowych stawów w kończynach.
Co więc zostaje? Może origami?

To w sumie mi się spodobało, jedynie z powodu, że ja jednak Polak, nie Chińczyk, zdecydowałem się na origami a'la Adam Słodowy. No i dla osiągnięcia silniejszego efektu terapeutycznego, zamiast "tekturki" użyłem solidnego kawała blachy!

Początek pracy, godny chyba absolwenta Zajęć Praktyczno-Technicznych wg programu dla klas trzecich ;)

https://lh4.googleusercontent.com/-wJMXl0YF_X4/UFYX9796dqI/AAAAAAAAGA4/CxcSwmI2b1A/s512/JP166857.jpg

I produkt finalny, zamontowany na miejscu docelowym.

https://lh5.googleusercontent.com/-R_-8x0Ss0NI/UFYX-O-i38I/AAAAAAAAGBA/BT8i8HT3T1E/s720/JP166860.jpg

J.

rewo66
16-09-2012, 21:50
Ładny ten żółwik ups statek kosmiczny niieeee to łódź podwodna ;)

Gosiek33
16-09-2012, 23:33
Gratuluję potomka :) przyszły odkrywca..... i nie da sobie w kaszę dmuchać

compi
17-09-2012, 06:54
"Za Jarka Polskę budowano, za Łajzy rozbierano" : )..... Powodzenia w opanowywaniu nerwów! Napisałbyś dla równowagi coś pozytywnego o swoim dziecku. Nic a nic Wam nie pomaga?

Jarek.P
17-09-2012, 07:09
@compi, spokojnie, Gosiek chyba jednak lepiej zrozumiała moje intencje (dzięki, Gosiek!) :) Ja z niego w gruncie rzeczy jestem naprawdę dumny :D

Czy czasem pomaga? Tak. Zdarza mu się. Zwykle wywołuje to w domu ryk radości i gromkie: "Widziałeś/widziałaś????/!!!??????".
Natomiast (i tu już na poważnie) on regularnie i bardzo często CHCE pomagać. Chce tak strasznie, że do tej pomocy jak czołg leci. No i pomaga zgodnie z własną wizją tego, co powinno być zrobione. Ot choćby wczoraj: zanim wykonałem tą zaporę przeciwczołgową, koniecznie musiał się wpychać między klęczącego mnie, a front robót, bowiem krzyżyki musiały być układane rządkiem, a nie jedynie po dwa pod płytką i on w tym właśnie musiał pomóc.

J.

compi
17-09-2012, 18:32
Jarku, nawet przez moment nie miałem na myśli innych Twoich intencji w opisach niż te, o których pisze Gosiek. Dzisiaj w Trójce była fajna audycja o wychowywaniu naszych dziecioków i tego jak podchodzimy w krytycznych sytuacjach do naszych maleństw. Wniosek końcowy można określić tak. Nazwanie dziecioka w krytycznym momencie bachorem, jest akurat w tej chwili pieszczotliwym określeniem : ). Z pozdrowieniami, ojciec dwójki 21- latka i 23 latki.

Jarek.P
17-09-2012, 18:57
OK, ok :)

To jeszcze na zakończenie dodam, że Łajza, generalnie jeszcze nie mówiący (w sensie komunikatywnym, bo pojedyncze słowa typu mama, tata, niamniam [pokrywające 99% jego obecnych potrzeb komunikacyjnych], to oczywiście już od dawna), właśnie zaskoczył i zaczyna powtarzać nowe słowa. Ostatnio na przykład nauczył się pięknie powtarzać słowo "sio!". Podejrzewam, że lada moment nauczy się też zwrotu "paszoł won!" :D

J.

gagu
17-09-2012, 21:17
Witam
Jarku, gdzieś miałeś zdjęcie z takimi poszarpanymi (dziurawymi) podkładami pod panele podłogowe. Dobrze pamiętam? Nie mogę jednak tego zdjęcia znaleźć.
Co to były za podkłady? Na ogrzewanie podłogowe?
Pozdrawiam

Jarek.P
17-09-2012, 21:23
Tak, to były pod panele "na ogrzewanie podłogowe", kupowałem je na allegro, a pisałem o nich równo rok temu :)

J.

gagu
18-09-2012, 05:53
Ok dziękuje Ci poszukam sobie tego. A może pamiętasz nazwę tego? Bo ja znajduje tylko z tektury

Jarek.P
18-09-2012, 06:31
To była pianka XPS, producenta niestety nie pamiętam, ale wtedy to po prostu w stałej sprzedaży na Allegro, zdarzało się też po hipermarketach. A teraz - szukam na allegro, szukam góglem i nic! Muszę Cię zmartwić, ale obawiam się, że zadziałała tu specyfika mojej małżonki, o której już kilkakrotnie pisałem: zdecydowaliśmy się na coś, znaczy już tego nie produkują.

Cóż... zawsze możesz kupić zwykłe podkłady z XPSa, otwornicę do drewna i wiercić dziury raz przy razie przez całą paczkę podkładów naraz.

J.

gagu
18-09-2012, 07:07
No świetny pomysł z tym nawiercaniem. No i właściwie grubość można sobie dobrać taką jak trzeba.
A jak to się spisuje, jakoś to otworki trochę mnie martwią.
Przecież panel w tym miejscu po pierwsze wisi w powietrzu, po drugie bezpośrednio w niego uderza ogrzewanie.
Pozdrawiam

rewo66
18-09-2012, 08:16
Te otworki powinny być małe i tak rozmieszczone aby podkład nadal spełniał swoją podstawową funkcję.

Jarek.P
18-09-2012, 08:23
Panel nie jest aż tak wiotki, żeby się miał uginać na tak krótkich odcinkach.
Nie wiem, może jeśliby to były tanie, cieniutkie panele z hipermarketowej promocji i miałyby na nich stać ciężkie meble na wąskich nóżkach, faktycznie mogłoby coś być nie tak, ale wtedy i lity podkład też by nie dał rady, pozałamywane pod nogami mebla tanie panele widziałem już...

te moje w każdym razie sprawują się OK, podłogówka nie grzeje aż tak, żeby to dla panela miało stanowić jakikolwiek problem. Jedyny minus, jaki widzę jako użytkownik, to fakt, że panele na takich płytach są wyraźnie głośniejsze od tych samych paneli położonych w innych pokojach na płycie paździerzowej.

J.

gagu
18-09-2012, 20:32
No właśnie małe otwory i tak rozmieszczone aby podkład spełniał swoją funkcję = co przez to rozumiecie?
Ja myślę zrobić tak: otworki np. 20mm, w rzędach co 40 mm, co daje odstęp 20 mm miedzy otworami
Wiem wiem, kupę wiercenia, ale tak będzie dobrze?

Jarek.P
18-09-2012, 20:58
W tych moich podkładach powierzchnia otworów to było tak na oko 50% całości. Tego się możesz trzymać jako podstawowej wytycznej.

A i co do wiercenia - nie wiem w sumie, czy nie bardziej skutecznie byłoby zorganizować cienkościenną rurkę, zaostrzyć jej krawędzie i młotkiem, panie, młotkiem...

J.

blekowca
19-09-2012, 08:22
Pamiętam jak kiedyś trochę starszy będąc od twojego Wyjątka, urządziłem sobie w domu rzut dzidą do celu. 'Tarcza' była na tapczanie, a dzidą kawałek wędki. Brak celności spowodował trafienie w ścianę, a że wędka była z tych łączonych takimi rurkami właśnie, udało mi się uzyskać idealnie okrągły otwór w tapecie :cool: Mama była tak zdziwiona moją precyzją, że nawet nie dostałem lania ;)

Jarek.P
27-09-2012, 13:36
@blekowca - mój Tata był wędkarzem (jest nadal, ale obecnie już raczej w stanie spoczynku), więc ja się wśród wędek wychowałem w zasadzie. I o tym, co można zrobić z wędką, żyłką zakończoną kotwiczką, czy kołowrotkiem, to mógłbym długo. I nie, wcale nie mam tu na myśli pójścia z tym wszystkim na ryby. Byłem (tata mnie jako dziecię usiłował wciągnąć), próbowałem, wspominam to jako najnudniejsze nudziarstwo na nudnym świecie. Nie dla mnie! A i Tata mnie jakoś więcej na ryby już nie brał. Nie wiem czemu, może dlatego, że nudziłem się wtedy śmiertelnie i porzuciwszy w końcu wędkę, mało z dymem sporego przemysłowego tartaku nie puściłem?...

Jak już przy dzieciach zresztą jesteśmy - Łajza nam nowy numer wywinął: chciał wyjść na dwór. Ponieważ drzwi zewnętrzne są zamykane u nas od wewnątrz na górny zamek/zasuwkę, a ta na wysokości gdzieś tak 160cm jest, dziecię korzystając z chwili nieuwagi mamy, która jak raz wtedy sprzątała mieszkanie, założyło sobie buty, zapchało do wiatrołapu z salonu dorosłe krzesło, z krzesła otworzył sobie drzwi i chyba tylko dlatego, że Łajza jest w gruncie rzeczy bardzo porządnym dzieckiem i postanowił przed wyjściem z domu odstawić krzesło na miejsce, wpadł.
Ech, gdyby nie to, mogłoby być wesoło. Łajza strasznie się rwie poza teren podwórka (na ulicę w sensie, ulica co prawda typu jeden samochód na godzinę, ale jednak), brama wtedy była otwarta (zresztą, nawet gdyby była zamknięta - on przeciska się pod siatką). Żona oczywiście by się zorientowała od razu, że dziecka nie ma, ale WIEDZĄC, że drzwi są zamknięte, najpierw by go szukała po wszystkich możliwych zakamarkach w domu...

A jak już przy tartakach i puszczaniu z dymem jesteśmy....

Tadaaaaammm !!!!!

https://lh3.googleusercontent.com/-MYfQhKoceDM/UGRDOaWZ0II/AAAAAAAAGBk/EiqucWrJEnw/s512/JP276864_cr.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-52K-GymDpoo/UGRDOcmgGyI/AAAAAAAAGBc/tOBA0CNw8Tg/s512/JP276870.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-p9D9Q9496Sk/UGRDPnWn7bI/AAAAAAAAGBs/vlSZun6q0Qc/s512/JP276873.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-CTYKQiAuhGw/UGRDP4pdvFI/AAAAAAAAGB0/503lkIO8B5k/s512/JP276883.jpg

Dzisiaj przyjechał. I od razu zaczął wyglądać, jakby stał u nas zawsze :D
My się zimy teraz nie boimy, o! :D

https://lh5.googleusercontent.com/-pQnW1kA6l5E/UGRDP5nhrGI/AAAAAAAAGB4/6IiR5ZP_ZJw/s720/JP276884.jpg

(pirometr pokazuje temperaturę brzegów otworów wentylacyjnych w kaflach)
Na zdjęciach widać również drewno opałowe. Pod piecem porządne liściaste kupione za jakiś 500% jego rzeczywistej wartości w hipermarkecie (złodziejstwo strrraszne, ale co było robić, na gwałt potrzebne. Niemniej 10zł za pięćpolan na krzyż... zgroooza!)
A we wnęce pod półką z boku - nasza własna, osobista leśna sośnina, temi rencami dziś pocięta i porąbana na szczapy. Wycięta jeszcze w 2009, wysuszona na wiór i absolutnie nie żywiczna. Teoretycznie w kominkach z szybą sośniną się nie pali, ale chrzanię! Najwyżej będę częściej szybę czyścił.

J.

Jarek.P
05-10-2012, 22:21
Jesień przyjszła. Taka jej mać...

https://lh5.googleusercontent.com/-K5CtyB8TLDk/UG9LA4GuAHI/AAAAAAAAGCo/HYifnICt6u0/s512/JP056903.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-teKuPIFu7ts/UG9LArKmzZI/AAAAAAAAGCg/0GtGh_LOI-Q/s512/JP056904.jpg


Tyle z niej pożytku, że grzyby zaczęły rosnąć. Niestety, uparcie tylko kanie, ale za to w dużych ilościach. Chyba w tym roku już pójdą na patelnię, bo do tej pory były zostawiane na rozsianie. Przed budową rosły nam podgrzybki i maślaki, jednego roku nawet kurki, niestety po budowie szlag je trafił całkiem :(


Wraz z jesienią przyjszło jeszcze kilka innych rzeczy. Ot, choćby taki zestaw narzędzi kominkowych dokupiony do kompletu do naszego pieca. Zestaw natychmiast oczywiście stał się ulubioną zabawką Łajzy, w związku z czym nie może stać koło pieca, musi stać w kuchni, która w międzyczasie została wyposażona w prowizoryczną furtkę przeciwŁajzową. No niestety, pośmiać się można z wielu rzeczy, ale widok Łajzy siedzącego na kolanach na blacie kuchennym i w najlepsze robiącego herbatę (pusty czajnik elektryczny włączony, reszta wody z niego wlana do drewnianego pudełka z zapasem herbaty) potrafi przekonać nawet kamień.
Natomiast wracając do narzędzi kominkowych - widok dwuletniego Łajzy lecącego galopem z trzymanym na sztorc pogrzebaczem w łapce - bezcenny!

https://lh5.googleusercontent.com/--WhLr5zxkGw/UG9LC-WS2ZI/AAAAAAAAGC4/zMhE54xqvq4/s512/JP056907.jpg

(powyższe zdjęcie oczywiście pozowane, niemniej cwaniackie, wyraźnie coś kombinujące spojrzenie pozowane już nie jest :cool:)

I kolejna rzecz, która przyjszła, to dłuuuugo i niecierpliwie oczekiwane fronty do kuchni:

https://lh5.googleusercontent.com/-YKmZTFZsutM/UG9LBPmJooI/AAAAAAAAGCk/RvNEZZRi0S8/s720/JP056902.jpg

Odebrane dzisiaj, montowane będą przez najbliższe dni, niemniej dziś nie wytrzymałem i choć zacząłem sobie...

https://lh6.googleusercontent.com/-sZTbMviytkc/UG9Nf7KzyJI/AAAAAAAAGDY/dVa0tKCxq80/s640/JP056906.jpg

Ciąg Dalszy Nastąpi

J.

Kamila i Marcin
06-10-2012, 08:42
Ojjjj kanie.. zjadłabym zjadła.. oj dużo... mmmm aż mi ślinka cieknie...:rolleyes:

Ja także uwielbiam jak mój dwuletni synuś zwędzi śrubokręt, który jest ułożony w takim miejscu, że go nie widzi a i tak go dosięgnie i z nim lata na sztorc.. aż się włos jeży.. poproszony o oddanie czasem odda a czasem walczy..

Fronty.. muszę przyznać, że pierwszy raz takie widzę.. unikatowe:)

Aleksander_
10-10-2012, 09:23
Hej Jarku,

No piecyk / kominek piękny :) Co do drogich szczapek ... no cóż, mam trochę buczyny - kupiłem latem "parę szczapek do kominka" ... po sąsiedzku mógłbym jakoś podrzucić ... ;))) ale że jakoś na to piwko ciężko nam się umówić, no to cóż - może jak jakieś tęgie mrozy nadejdą ... ;)


http://imageshack.us/scaled/landing/521/img0567pa.jpg

A co do silniczka, przepustnicy ... super - fajna robota :) pomysł podkradnę za jakieś 2-3 lata, jak mój domek powstanie ;) ... ale ... dałbym ośkę przepustnicy na maciupkich łożyskach kulkowych/igełkowych... a co ;)) jak szaleć to szaleć ;)

Jarek.P
10-10-2012, 09:56
Za ofertę dzięki, ale nie chciałbym Cię z opału ograbiać, może po prostu jak kolejną dostawę byś planował, to jakoś wespół wzespół zamówimy? Ale, jak te tęgie mrozy nadejdą, możemy, ten tego..., na oglądanie kominków się jakoś zmówić ;)
Oczywiście, o ile będę wtedy obecny, bo mój pracodawca znów kombinuje, żeby mnie na miesiąc wysłać, tym razem troszkę dalej, niż do enerdówka, tym razem czekają na mnie niecierpliwie w cudownej krainie, gdzie skoro świt ludzie są budzeni przepięknym śpiewem, bynajmniej nie skowronka, za wyjście na ulicę w krótkich gaciach przewidziana jest kara chłosty, a kobiety nie istnieją, zamiast nich egzystują jedynie takie dziwne, czarne piramidki z otworkiem na wysokości głowy :D A i piwa tam nie ma :x

A wracając do tematu - naczytałem się na temat tego palenia sośniną i z tego, co poznajdywałem, to nie jest tak, że nie wolno, bo nie i koniec. W skrócie powtórzę, co wyczytałem: cały problem z sośniną wynika z tego, że ma niższą temperaturę spalania i w związku z tym spaliny są zimniejsze, wykrapla się z nich w kominie smoła, do tego klei sadza i tak dalej. Dlatego, żeby sośniną palić bezpiecznie i bez obaw, trzeba zadbać o to, żeby owa temperatura spalania była odpowiednia: albo przekładać sośninę drewnem liściastym, albo... albo po prostu nie zamykać powietrza, pozwalać, żeby się hajcowało na całego.
Dotychczasowe kilka rozpaleń naszego kominka w zasadzie to potwierdza: jak napaliłem głównie sośniną i przykręcałem powietrze - wnętrze kominka miało wyraźne skłonności do zadymiania się, a szyba pokrywała się nalotem.
Dołożenie do sośniny brykietu - jak ręką odjął, wszystko pięknie się pali, zero kopciu.
Sama sośnina, ale dolot powietrza otworzony niemal na max - również pięknie się pali, dodatkowo wszystkie okopcenia z poprzednich razów wzięły i znikły. Jedyna wada takiego rozwiązania, to wyraźnie większe zużycie opału, ale cóż, sośniny mam jeszcze spory sąg, do tego ogromną stertę suchych gałęzi, kiedyś to w końcu trzeba zniknąć...

A co do przepustnicy - kurczę, nadal jej nie zainstalowałem, jakoś nie mam weny. Muszę ją zainstalować w wylocie rury, wcześniej robiąc w niej podcięcie na silniczek, a na samym kominku (znaczy na wylocie rury spalinowej) zainstalować jakiś czujnik temperatury. I tu, im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że idealną opcją będzie przykręcony wprost do rury spalinowej (oczywiście w niewidocznym miejscu) zwykły bimetaliczny termostat ze starego żelazka. To ma w końcu dać prostą informację: grzeje/nie grzeje, zrobienie tam elektronicznego pomiaru temperatury zdolnego wytrzymać tąże z zakresu do kilkuset stopni byłoby możliwe (choćby na Pt1000), ale po co sobie życie komplikować?

Łożyska kulkowe? Do czegoś, co bez żadnych obciążeń ma się obracać o raptem 90 stopni? To by chyba przerost formy nad treścią był :D (tak, ja to napisałem ;) )

J.

Aleksander_
10-10-2012, 11:12
Nie no, buczyny trochę jest, było 30mp ;) prawie wszystko już pociąłem na plasterki (jedna kłoda cięta na 4 lub 5 kawałków) - część połupałem już na szczapy (łuparkę skonstruowałem) - robota trochę czasu zajmuje i gdyby była szansa kupić nieoszukane mp drewna w szczapach, to na pewno bym się nie zastanawiał - bo prócz czasu idzie olej do prowadnicy/łańcucha, łańcuchy + ostrzenie, prąd / benzyna do napędu piły... - jakby sprzedawano połupane drewno na wagę, to by nie było tematu :) ... brałbym :) a tak - wolałem wziąć "belki" z lasu - zawsze nieco więcej drewna w drewnie.

Co do palenia, to tak, generalnie, duszenie nie jest dobrą opcją - raz, że syfi się piec i komin - po drugie, wcale takie bardziej ekonomiczne nie jest. Bo przy mocnym paleniu, to ok, więcej ciepła uleci nam kominem z cieplejszymi spalinami - przy duszeniu, drewno palić się będzie dłużej, ale część niespalonej materii (drewna) uleci nam w powietrze razem z siwo/biało/czarnym dymem.

A co do wspólnego zamówienia to jasne, ale najwcześniej za 2 lata - 30mp to zdecydowanie za dużo, aby obrobić w rozsądnym czasie i zajmuje sporo miejsca (ale mniej nie chcieli przywieźć :( )

Jarek.P
10-10-2012, 11:18
A z ciekawości - ile takie 30mp Cię kosztował wraz z transportem?

Łuparkę zrobiłeś śrubową, czy klasyczną? Śrubowa szczerze mówiąc mnie bardzo kusi, stosowny silnik mam, śrubę można kupić na allegro...


http://www.youtube.com/watch?v=GnZUkl0NC5A&feature=related



J.

Aleksander_
10-10-2012, 12:07
Oczywiście łuparkę _świdrową_ :) - szybka i skuteczna.

Tylko wprost na silnik mocowania nie polecam - mam z kołami pasowymi - za mocno się świder grzeje jak są duże obroty... czasem może brakować momentu (przy takich ogromnych belkach, jakie ja mam).

Tak, kupiłem też na Allegro, silnik czekał od 20 lat... w końcu się przydał, stolik ze złomu... - wyszło nieźle - zapraszam na pokaz - fajnie idzie, ale trzeba na parę rzeczy uważać - łupania też trzeba się nauczyć (pierwszy wałek zgiąłem) ... podeschnięte drewno, zwłaszcza nieco sękate opór stanowi ogromny... i 3KW potrafi zatrzymać ... - tylko nie bardzo mam kiedy... część już połupane, cześć ... cóż... w nowym domu będzie po prostu duuuży kominek, aby takie pucki drewna (te cząstki pociętych belek, które ważą ok 20-40kg sztuka) wchodziły w całości :) - wszystkiego na pewno nie dam rady połupać - a zresztą niektóre pucki są takie sękate i podeschnięte - że tylko ogień im da radę... człowiek się zamęczy, maszyna może się uszkodzić...

A - co do drewna - 170zł brutto mp - 5000zł - transport w cenie.

bajcik
10-10-2012, 12:10
Łuparka dla Prawdziwego Faceta wygląda tak: :D


http://www.youtube.com/watch?v=-E4GmFX3Puo

Jarek.P
10-10-2012, 12:35
JEZUS MARIA!!!

Chybabym nie miał śmiałości....

J.

Pawlo111
10-10-2012, 12:41
Obsługa tego ustroistwa zabiera więcej czasu niż poczciwa siekiera.

Pawlo111
10-10-2012, 12:44
Jarku rury PP do wody zgrzewane kupiłeś w całości wavin ?
Nie mogę znaleść w lokalnych hurtowniach "ekoplastik" wavin. A nawet na allegro nie mają.

Jarek.P
10-10-2012, 12:57
Zdaje się, że te rury obecnie przez Wavina produkowane nie nazywają się już "Ekoplastik", tylko jakoś inaczej. Pytaj po prostu o rury Wavina.

U mnie 95% rur to jest Wavin, ale mam jeszcze trochę dokrętek robionych już z czego popadnie, głównie z kupowanej w Lerła Merła polskiej "Sigmy" i szczerze mówiąc nie widzę między nimi żadnej różnicy, ani na plus, ani na minus, może poza tym drobiazgiem, że kształtki kupowane w hipermarkecie mają zbójecką cenę.
Zgrzewałem tez coś z kupowanej w Castoramie chińszczyzny (czy też turczyzny) i tu faktycznie różnica była. Nie wiem, czy na gorsze, ale ten turecki plastik w czasie grzania, tak jakby jakiś olej z siebie wydzielał, było to wyraźnie widoczne zwłaszcza, jeśli się zgrzewało go z kształtką innego producenta, w czasie napychania, na styku przed formującą się kryzą tworzywa, robiła się taka jakby dodatkowa, "mokra" kryza, wyraźnie rozdzielająca oba tworzywa od siebie. Niby te zgrzewy trzymają normalnie, ale patrząc na to miałem wątpliwości...

J.

Pawlo111
10-10-2012, 21:20
Pytałem o wavina i mają takie nowe niebieskie TigrisAlupex ale to PEX-y a i linia PP Borplus ekskluzywna biała mało atrakcyjna cenowo a te ekoplastik tylko kilka wybranych kształtek a podobno nie powinno się mieszać zbytnio różnych. Też patrzyłem w ciastoramie i zmienili zdaję się producenta mają tylko nasze polskie i fakt kształtki drożej ale rury nawet tanio. Ja podobnie jak i ty z budowy mam blisko do marketu budowlanego. A jak wylicze to napewno czegoś kilkanaście razy zabraknie a innego zostanie.

Jarek.P
10-10-2012, 21:49
Te tureckie PP w Casto to musiał być naprawdę niezły szajs, skoro się z tego wycofali.

A co do liczebności - nawet nie próbuj kupować co do sztuki, kup po prostu worek kolanek, worek nypli i najwyżej upewnij się, czy zwrot przyjmą, jak coś zostanie. Jak znam życie, to nie zostanie, raczej trzeba będzie dokupić i wtedy, zwłaszcza, jak braknie jednego kolanka w niedzielę koło południa, kibelmarket jest idealnym ratunkiem :)
Trójniki, redukcje, kolana "z uszami" i takie rzeczy możesz rozliczać na sztuki, ale też z nadmiarem.

J.

Jacekss
11-10-2012, 14:13
Jarek - wieź mnie nie strasz tymi rurami PP ala turek :) ... właśnie z takich rurek robiłem instalację wodną, kupowane w Casto
fakt wygodnie u nich sie kupuje bo jak zostaje coś to spokojnie można oddać

Jarek.P
11-10-2012, 14:19
Nie no, ja Cię nie straszę, zwłaszcza, że sam mam jakieś pojedyncze kształtki z Castoramy użyte, niemniej jak pisałem, widziałem między nimi różnicę. Nie mam pojęcia, czy ten "olej" (cokolwiek by to nie było) to źle, czy dobrze, mam wątpliwości po prostu.

Jedno, co mi się w tych turkach podobało, to ten czerwony pasek wtopiony w rurę. Pięknie to pomaga kąty zachowywać. Waviny mają pasek nadrukowany, niestety ściera się.

J.

Jacekss
11-10-2012, 14:44
ok poużywamy zobaczymy.. mam nadzieje że te PP nie będą mnie podtruwały powoli ;)

Jarek.P
15-10-2012, 10:23
Kuchnia - zrobiona!
Prawie.

Zawsze, niestety jest jakieś "prawie", dom, zwłaszcza taki "temi rencami", to niestety studnia bez dna jest, jeśli chodzi o listę "to jeszcze trzeba będzie zrobić w najbliższym czasie". Taka lista zresztą, też się dzieli na pod listy: "jak najszybciej", natychmiast", "zaaaraz" i lista dodatkowa na rzeczy nierealizowalne, dla niepoznaki nazywana zwykle "a to się kiedyśtam zrobi, jak będzie na to czas".

Ale dobra, dosyć filozofowania, do rzeczy:

Kuchnia w widoku ogólnym:

https://lh6.googleusercontent.com/-XgtcJW26t6E/UHsmF-dzzcI/AAAAAAAAGD8/Vr1dT5Z6cFI/s800/JP146923.jpg

Po prawo widać zainstalowaną furtkę przeciwŁajzową. Mało skuteczną, niestety, bowiem skobelek ją zamykający Łajza otwiera już, jak chce, potrzebna jest kłódka. Trudno, małżonka moja, będzie wzorem dawnej gospodyni, chodzić z pękiem kluczy (do spiżarni, do kuchni, do "komory" i do cukiernicy) przy pasku fartucha, ale może to wystarczy?

Kolejne zdjęcie, pod trochę innym kątem:

https://lh4.googleusercontent.com/-LRQnGTZlfhk/UHsmGMp8UuI/AAAAAAAAGD4/14FaXOsIRvQ/s800/JP146910.jpg

I lista rzeczy, których "jeszcze" nie ma:
1) szyby w witrynach górnych szafek,
2) drzwiczki szafki narożnej, ledwie widocznej u dołu zdjęcia (pod rogiem blatu). Póki co niezałożone, żeby Łajza ich nie zniszczył furtką, na której się oczywiście namiętnie wozi.
3) Małe szufladki w szafce po prawo od okapu, w widocznej pod witryną luce będzie pięć kwadratowych szufladek, drugi taki komplet w identycznej szafce po drugiej stronie kuchni (nie widać na zdjęciu). Będzie. jak się zrobią...
4) Belka wisząca na łańcuchach nad barkiem,
5) Belki a'la "stropowe" na suficie, w jednej z nich rura wentylacyjna
6) oświetlenie podszafkowe, wraz z niezbędnym podciągnięciem przewodów.
7) Szuflada pod piekarnikiem "na blachy". Wszystko do niej jest, tylko muszę prowadnice dokupić.
8 ) i pewnie jakieś pierdółki jeszcze się znajdą...

Jeszcze kilka słów n/t tej szafki dolnej, narożnej z punktu 2: szafka jest w kształcie ćwiartki koła i fronty do niej są gięte. Ich zamówienie to była solidna epopeja, niestety firma, u której zamówiliśmy produkcję frontów, nie robi giętych, a ich kooperant od giętych zamówienie dwóch sztuk drzwiczek olał ciepłym moczem, mówiąc mi wprost, że nie opłaci mu się maszyny włączać.
Cóż, nie to nie, znalazłem, inną, taką, którym się opłaciło, problemem jednak było zgranie wyglądu tych innych frontów z resztą zamówienia: firma robiąca resztę frontów wysyłała samą folię do innej firmy produkującej fronty gięte, tamci zrobili frezowanie, gięcie i oklejanie, po czym odesłali całość do pierwszej firmy, która z kolei robiła patynowanie. Wszystko koordynowane przeze mnie "na telefon". Udało się!

Jeszcze jedna ciekawostka: mamy chyba jedyną kuchnię w świecie, w której zmywarka i duże szuflady są zamaskowane frontami udającymi witryny :D

Jedna z górnych szafek w bliższym widoku:

https://lh5.googleusercontent.com/-tttTHpd8x5U/UHsmF4F2bzI/AAAAAAAAGD0/wQgjqXx7G_8/s800/JP146913.jpg

Przypominam, że w witrynach szyby dopiero będą. I lampki podszafkowe też będą. Klasyczne, żadnych bajerów, nad szafką widać nawet otwartą puchę doprowadzającą do nich zasilanie. Niestety, na etapie elektryki nie przemyślałem sprawy do końca i teraz trzeba będzie rzeźbić. Po pierwsze, robiąc tą elektrykę, wyobrażałem sobie kuchnię trochę inaczej, z górnym cokołem idącym jednym ciągiem przez całość, na cokole by się wtedy elegancko przeciągnęło przewód do oświetlenia kolejnych szafek. O lampkach pod szafką po drugiej stronie kuchni jednak niestety nie pomyślałem wcale...
I teraz trzeba będzie kombinować. Na drugą stronę kuchni przeskoczy się w belce podsufitowej, a podejście do tej belki znad szafki?Cóż... meselek, młotek, potem miseczka, szpachelka, gips, pędzelek, farba... W końcu jedna gipsowa łata wtę czy wewtę wiele nie zmieni w tym naszym domu, który już w wielu miejscach wewnątrz mocno domaga się powtórnego malowania.

I to by było na tyle. Schody się już lakierują i następny wpis pewnie będzie o schodach. Kiedyś...

J.

Kamila i Marcin
15-10-2012, 11:12
Kocham takie kuchnie domowe.. jak trzeba to stoi czajnik czy szklanka a nie takie wypicowane, co na blacie nie ma prawa ani deska do krojenia leżeć czy też ekspres do kawy stać:)

kuchnia bardzo ładna oryginalna, pięknie urządzona.. pomimo niedokończonych paru spraw...

Jarek.P
15-10-2012, 11:16
Dzięki :)

Do listy "to do" jeszcze przy okazji punkt 9 dopiszę: wymiana drewnianych elementów okapu na wybarwione na "nasz" kolor. Te elementy w formie niemalowanych kształtek z surowego drewna już mam (zamówione w serwisie fabrycznym za zaskakująco nieduże pieniądze) cały czas czekają sobie na polakierobejcowanie...

J.

gagu
16-10-2012, 05:14
Witam
Bardzo ładna Ci ta kuchnia wyszła. Sam robiłeś Jarku szafki, korpusy czy to kupowane?
Pozdrawiam

Jarek.P
16-10-2012, 06:20
Dzięki :)

Korpusy były robione przeze mnie, było to tutaj opisywane, dół robiłem jakoś w grudniu zeszłego roku, górę - w lato? Nie pamiętam....

J.

Jarek.P
17-10-2012, 09:19
Niech nikt mi nawet nie usiłuje wmawiać, że komary tnące niemiłosiernie w połowie października to coś normalnego!!!!

No tną zarazy, tną jak licho! Oczywiście nie na zewnątrz, one nie takie głupie, żeby przy temperaturach spadających do kilku stopni, na zewnątrz sobie dupy mrozić. W domu zarazy siedzą, a uaktywniają się nocą i wtedy tną cholery jak licho! Kilka dni temu, sprawdzając przed pójściem spać, czy u już śpiących dzieci wszystko OK, stwierdziłem, że panuje u nas klimat, jak z "Aliena 8" - nad każdym dziecięcym łóżkiem siedział sobie "Alien" i pilnował...

Śpi się zresztą też fajnie: kołdra po uszy, wszystkie kończyny pod kołdrą, I tylko, jak przy uchu zacznie bzykać, to się człowiek zrywa na równe nogi, zapala światło i tocząc wokół nieprzytomnym wzrokiem, tłucze po ścianach. A na zegarze 4:00...

Nie jestem entomolololololomuchołapologiem, o komarach wiem tyle, że są i że ich nie lubię, ale tak sobie to tłumaczę, że one się do zimowania przygotowują, ostatnie jaja chcą złożyć, na tyle obłożone proteinami (czy czymśtam innym z krwi), żeby dożyły do wiosny i stąd ich aktywność, ale do cholery, tu nie Nostromo, a my nie jesteśmy komarza spiżarnia!

J.

Pawlo111
17-10-2012, 09:46
One twierdzą co innego...
Pracuję teraz w stolicy i potwierdzam dziabią niemiłosiernie jak na taką porę roku.

krzysztof5426
17-10-2012, 21:36
W trochę innych warunkach, bo na działce, ale polikwidowaliśmy wszystkie stojące wody w wiaderkach, beczkach itd. Do stawu wpuściliśmy ryby żywiące się - gustujące w larwach komarów i ich niet.
Zastanawiam się gdzie u Ciebie lub pobliżu jest zastoisko z wodą ?

Jarek.P
17-10-2012, 22:26
Zastanawiam się gdzie u Ciebie lub pobliżu jest zastoisko z wodą ?

Hehe... wszędzie?
Cały teren wokół mnie to byłe bagna, osuszone bodajże w latach sześćdziesiątych. Obecnie są to łąki, w części nadal torfowo-podmokłe, dodatkowo pokryte siecią kanałów melioracyjnych.
To, że nasza posesja stoi akurat na wyniesionej ponad to wszystko względnie suchej, piaszczystej łasze porośniętej laskiem nie zmienia faktu, że te cholery mają się gdzie lęgnąć, niestety, a do lasku się zlatują, bo widać też lubią żyć w cieniu, taka ich mać!

J.

krzysztof5426
18-10-2012, 09:05
Jarku !
Coś mi chodzi po głowie, że Twój pracodawca ma chęć wysłać cię do Niemiec ? Albo i gdzieś dalej ?
W Niemczech można było kupić preparat / nie do kupienia w Polsce/ z zapachem działającym na zmysły pań komarów. Jest on o tyle skuteczny, że zabezpiecza pomieszczenia przed wlatywaniem komarów.
Jak będę na działce, to postaram się znaleźć opakowanie i podam Ci nazwę.

Jarek.P
18-10-2012, 11:07
No niestety, teraz planują mnie zesłać nie do Niemiec, a w strony, gdzie komary właściwie nie występują (być może dlatego, że stawy, bajora i tym podobne też są raczej rzadkością), obawiam się też, że łatwiej byłoby mi tam kupić mało używanego kałacha w dobrym stanie, może nawet z pamiątkowymi nacięciami na kolbie (po jednym na każdego "niewiernego"), niż spray przeciw komarom :)

Niemniej dzięki za info i jak znajdziesz tą nazwę, to zapodaj, może coś się uda zorganizować...

J.

Muniamus
24-10-2012, 12:04
A ja mam pytanie - jak się kominek sprawuje, bo mam zamiar kiedyś nabyć podobny (przy dobrych wiatrach finansowych):cool:.
Czy te kafle trzymają ciepło dośc długo jak te niegdysiejsze piece kaflowe?
Jak tak fest napalisz to ile masz ciepło w pomieszczeniu?

Jarek.P
24-10-2012, 12:24
Kominek jest super, niemniej nie jest to kominek akumulacyjny, on jest raczej do palenia rekreacyjnego.
Owszem, po napaleniu w nim, w salonie się robi wręcz bardzo ciepło, rozgrzany szamot i kafle obudowy też przez jakiś czas potem to ciepło jeszcze trzymają, ale stygnie to jednak dość szybko, nie ma porównania z tradycyjnymi piecami kaflowymi.
Takie kominki kaflowe, ale akumulujące ciepło też są, polecał mi nawet ktoś konkretne produkty w moim wątku w dziale "Kominki", ale sporo droższe były.

J.

gagu
25-10-2012, 05:31
Jarku, ja jeszcze raz zapytam Cie o te podkłady pod panele które kładłeś na ogrzewaniu podłogowym.
Ja mam różnicę 8 mm, musiałbym więc dać podkład 8 mm, więc chyba lepiej zrobić będzie u mnie wylewke samopoziomujacą i dać podkład np 2 mm.
Ale zapytać chciałem Cie o to jak spisuje się ogrzewanie podłogowe na tych podkładach, nie ma problemu? Nie jest za zimno, jaka jest grubość tych twoich podkładów?
Pozdrawiam
Bartek

Jarek.P
25-10-2012, 08:23
Sprawuje się to u nas OK, podłoga jest ciepła. Nie wiem tylko, na ile to moje doświadczenie jest miarodajne, bowiem chodzi o raptem 10m2 holu na górze, gdzie i tak zlatuje się ciepło z całego parteru

Podkładu 8mm, w dodatku takiego na ogrzewanie podłogowe raczej nie znajdziesz, więc wylewka będzie chyba lepszym wyjściem. Pytanie tylko, jaka gruba. U siebie miałem zbliżoną sytuację, dałem 5mm wylewki i 5mm (wg producenta, w rzeczywistości było to ok. 4,5mm) podkładu, tyle, że tego mojego podkładu już nie produkują (hehe...), a przynajmniej nie jest już dostępny na allegro, skąd go kupowałem.

Wyjścia widzę dwa:
- wylać wylewkę 6mm i dać cienki podkład podłogówkowy 1,6mm, do kupienia w "każdym sklepie",
- kupić podkład 8mm z XPSa (chyba Arbiton robi taką grubość) i wycinakiem powycinać w nim dziury.
- ew. wersje pośrednie: wylewka 4mm, podkład 4mm

Na allegro znalazłem jeszcze wynalazek: podkład "na podłogówkę" z tektury 4mm, ale szczerze mówiąc nie podoba mi się, bardzo małą powierzchnię otworów ma i dość drogo wychodzi za m2.

Swoją drogą... coś się u nas w tym sezonie grzewczym pozmieniało i nie rozumiem tego. Czy sam fakt, że dom jest już wygrzany, wyschnięty, mieszka się w nim, a więc również chucha, dmucha i... i mniejsza z tym, co jeszcze robi, tak wpływa mocno na bilans cieplny? Bo jest tak: w ustawieniach kotła nic nie zmieniane, jest to, co było ostatniej zimy. Tejże zimy... żona moja, jak może pamiętacie, w kożuchu i baranicy po domu niemalże gotowa była chodzić, w domu było po prostu zimno.
Obecnie... temperatura wg wskazań termometrów potrafi przekraczać miejscami 24stopnie, ogólnie jest ciepło, dla mnie nawet za ciepło. Zużycia gazu nie sprawdzam już na bieżąco, ale chyba skontroluję, bo nie wiem, czy kocioł zwariował i nagle kotłuje jak wściekły (a ja się wścieknę, jak rachunek za gaz przyjdzie), czy też sam bilans termiczny domu się tak poprawił.
Fakt, zostały dokonane cztery istotne zmiany:
- grzejnik w sypialni, wcześniej ewidentnie niedogrzanej został wymieniony na ponad dwukrotnie większej mocy.
- obie górne garderoby, wcześniej nie mające ogrzewania i zimą zmieniające się w chłodnie, zyskały ogrzewanie, niestety elektryczne.
- zostało wyeliminowane "zwarcie" - zainstalowałem grzejnik w górnej łazience. On jest położony bardzo blisko rozdzielacza, rury może ze 2m mają (2x2), wcześniej nie było tam grzejnika, tylko obie rurki złączone na krótko, czynnik grzewczy zapewne sobie tamtędy krążył po najmniejszej linii oporu. Szczerze mówiąc nie wiem, jak automatyka pieca sobie z tym radzi, ale mogło tak być, że widząc nienormalnie wysoką temperaturę powrotu obniżała prędkość pracy pompy obiegowej? Bądź wręcz ją wyłączała?
- no i ostatnia zmiana, mam nadzieję, że tez istotna: zacząłem poprawiać schrzanioną przez poddaszowców wiatroizolację: dół folii majtający luźno przy murłacie został do niej podociskany metodą nawiercania co 10cm dziur przez gipskartony na wysokości murłaty i wpompowywania tam duuużych ilości pianki PU (butla piany pistoletowej na jakieś 2-3 metry bieżące murłaty). Dla przykładu: sypialnia jest już zapiankowana cała i przeciąg wiejący z otworu rewizyjnego w gipskartonach wyraźnie się zmniejszył.

Uf, rozpisałem się...

J.

bajcik
25-10-2012, 11:01
czynnik grzewczy zapewne sobie tamtędy krążył po najmniejszej linii oporu
po czym???

Jarek.P
25-10-2012, 11:02
No po rurze, która była krótka i niczym nie dławiona po drodze :)

J.

PS:
Kurcze, dopiero po paru godzinach załapałem, skąd twoje zdziwienie :D
Ale na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że w tym akurat przypadku i w tym kontekście nie ma błędu. No bo sam zobacz: jest rozdzielacz i z niego wychodzi ileś linii. Każda stawia czynnikowi opór. Mamy więc linie oporu. Jedne dłuższe, bardziej skomplikowane, inne krótsze, mniejsze. A tam w tej łazience była najmniejsza. I tyle, finito! :p

compi
25-10-2012, 18:11
Jarku, jest chyba cos takiego jak wilgotność względna. U nas podobnie, żona(i nie tylko) w ub.roku narzekała na zimno, pomimo że termometry wskazywały 21-22 stopnie. W tym roku temperatura identyczna, a odczuwalna jest zdecydowanie wyższa, pomimo że pali się tylko w kominku. Pojawiały się już wątki z pytaniami w podobnym stylu. Pierwszy rok dla domu i domowników jest najwyraźniej trudniejszy : ).

bajcik
25-10-2012, 18:18
Zapiankowana folia i przeschnięte ściany zrobiły też swoje.
A dodatkowe/większe grzejniki mogły dać więcej ciepła przy tych samych nastawach kotła.
A swoją drogą, czy na zewnątrz nie jest cieplej niż wtedy?

Jarek.P
25-10-2012, 18:20
Większy grzejnik jest tylko w jednym pomieszczeniu, cieplej zaś jest wszędzie.
Na zewnątrz, fakt, jest jeszcze dość ciepło, ale rok temu i przy takich temperaturach u nas już było zimno. Nic, poczekamy na ujemne temperatury (to zdaje się już całkiem niedługo), zobaczymy...

J.

krzysztof5426
26-10-2012, 07:44
Najprawdopodobniej chałupa Ci się wysuszyła.
Wydaje mi się, że niedługo zaczniesz myśleć o nawilżaczu .

Jarek.P
26-10-2012, 08:34
Nawilżacz przerabiałem w poprzednim mieszkaniu. Nie chcę.

J.

blekowca
26-10-2012, 10:30
Nawilżacz przerabiałem w poprzednim mieszkaniu. Nie chcę.

J.
To w jaki sposób zamierzasz regulować wilgotność gdyby okazało się że masz za sucho?

Jarek.P
26-10-2012, 10:34
Może inaczej to ujmę: musiałbym mieć bardzo za sucho, żeby szukać pomocy nawilżacza. Stare mieszkanie było BARDZO suche (z kilku różnych powodów, mniejsza o nie), tu nie ma póki co problemu, wilgotność wg mechanicznego higrometru obecnie, przy działającym CO oscyluje w okolicach 45%, więc jest OK. Jak się zaczną się mrozy pewnie spadnie, ale mam nadzieję, że nie będzie to duży spadek. Mamy w domu trochę naturalnych nawilżaczy (kwiatki), one też coś wnoszą.

J.

bajcik
26-10-2012, 10:36
Oddychanie/pranie/gotowanie dostarcza wilgoci, wystarczy nie wypuszczać jej zbyt szybko wentylacją. I problemów nie powinno być.

blekowca
26-10-2012, 11:45
Oddychanie/pranie/gotowanie dostarcza wilgoci, wystarczy nie wypuszczać jej zbyt szybko wentylacją. I problemów nie powinno być.
I tu właśnie mam wątpliwości - jeśli dobrze pamiętam to Jarek.P ma WM, więc intensywność wentylacji jest określona przez konieczność zapewnienia odpowiedniej ilości świeżego powietrza. W okresie zimowym powietrze nawiewane jest suche i wnosi do domu mniej wilgoci niż jest z niego wyrzucana z wywiewanym powietrzem. Tu pojawia się pytanie czy te źródła wilgoci które wymieniłeś + kwiatki zrównoważą ten bilans. Czekamy zatem na bieżące relacje z frontu walki z (globalnym :no:) domowym osuszeniem.

Jarek.P
26-10-2012, 12:00
Nie mam wentylacji mechanicznej, wszystko naturalnie.

J.

blekowca
26-10-2012, 13:35
no to sorki za zamieszanie - byłem święcie przekonany że masz WM :eek:, cóż mylą mi się wątki
A przecież masz dom w Lesie - wszystko naturalnie... :cool:

compi
26-10-2012, 20:53
U mnie dzisiaj wieczorem wentylacja na OFF bo gdy wilgotność spada poniżej 50% zaczyna się elektryzowanie, a nie lubię tego. Może elektrycy tak mają : ).

aadamuss24
26-10-2012, 23:32
Jesień jest ładna i ciepła i dlatego w domach jest cieplej. Jak się zrobi szaro i ponuro i słońce już nie będzie nagrzewało to i odczucia będą inne. Oby jak najpóźniej :) pozdr adam

Jarek.P
27-10-2012, 12:31
https://lh3.googleusercontent.com/-6JB5i5tde4A/UIvFo3_YAvI/AAAAAAAAGEo/amm9cALAt_I/s512/JP277114.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-DP_rs4TCt1w/UIvFrXOEsjI/AAAAAAAAGFA/1-LhXfrz5YU/s720/JP277116.jpg


Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które dostatecznie obelżywie określiłyby tą sytuację!

J.