Tyle pracy, że nie ma czasu pisać dziennika. Na razie: kotłownia zrobiona, CO rozprowadzone, gaz również. Wszystko (prawie) przygotowane pod wylewki (została tylko warstwa folii). I cały czas walczę z gazownią. Może jutro się uda wreszcie podpisać umowę handlową i umówić na założenie licznika, aczkolwiek nie jestem pewien. Trzymajcie za mnie kciuki jutro od samego rana idę na Uniwersytecką walczyć! Pozdrawiam Ya PS. Fotki będą wkrótce.
http://forum.muratordom.pl/blog.php?u=77598&page=13
Dość dobrą otrzymałam dzisiaj wiadomość, dotyczącą mojej nieszczęsnej wanny. W tym tygodniu mam ją mieć z powrotem.Pan kamieniarz osobiście będzie ją wiózł do Wrocka ,żeby zaoszczędzić na czasie i od ręki mu ją zamienią. :wink: Po wstępnych oględzinach w sklepie, konsylium orzekło,że jedna nóżka była wyżej podkręcona .Cholerka ,jak ona jest taka delikatna ,to będę się bała przerzucić w niej z boku na bok . Zamiast się zrelaksować ,to nabawię się nerwicy. :wink:
I w ten oto sposób rozprawiłam się z przeszłością. Chciałam wyjaśnić, że nie jestem aż tak stuknięta, aby w dwóch pokojach gnieździć się w pięć osób z jedenatoma psami. To naprawdę nie tak miało być. Ale skoro jest, jak jest, próbuję robić to, co robię - dobrze. I cieszyc się z tego, co mam. Bo mogłoby być gorzej. Teraz już będę mogła na bieżąco opowiadać, co sie u nas na budowie dzieje. :)
Ha, odkryłam poważną wadę pisania dziennika. Kiedyś, gdy wchodziłam na FM, poczytywałam sobie dzienniki innych piszących, to tu, to tam, odzywając się rzadko albo wcale. Jako że czasu mam mało i właściwie niemal w każdej godzinie doby choć raz jestem wołana przez najmłodszą latorośl - więc przerywałam sobie w dowolnym miejscu, by potem wrócić (albo i nie) do czytania. Teraz staję przed wyborem - poczytać czy popisać? I ani na jedno, ani na drugie nie wystarcza mi ...