dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

ewa

Dziennik Ewy i Sebastiana

Oceń ten wpis
Rok 2002 zaczął się strasznymi wichurami. Kilkakrotnie jechaliśmy sprawdzić czy nasze fundamenty jeszcze stoją i poprawić latającą folie. No i jakoś przetrwaliśmy najgorsze.
W połowie lutego zaczęła się wiosna i nasz wykonawca sam się zgłosił z zapytaniem czy nie chcemy budować dalej. Cena była identyczna jak za fundamenty a że budują solidnie nie było się nad czym zastanawiać. Tylko oczywiście teraz zaczęła się pogoń za kredytem. Żeby robota ruszyła kupiliśmy bloczki na ściany a jednocześnie złożyliśmy wniosek o kredyt w Nordei.
Początkowo myśleliśmy o WBK ale na dzień dobry powiedziano nam, że do kredytu budowlanego trzeba mieć stan surowy zamknięty. Jak dla mnie byłby to już raczej kredyt wykończeniowy. Ofertę kredytową w Nordei mają super ale jak się później okazało tylko ofertę. Zamiast obiecanych 2 tygodni na kredyt czekaliśmy ponad miesiąc. Oczywiście w tym czasie nie można już było przerwać budowy a ekipa budowała aż za szybko. Ściany postawili w 2 tygodnie i już trzeba było kupować materiały na strop. Całe szczęscie, że rodzina i znajomi pospieszyli z pomocą i w ten sposób dorobiliśmy się stropu. Oczywiście tutaj również betonu poszło o wiele za dużo. Ale już chyba wiemy dlaczego - zamiast 4 cm na Terivie mamy chyba ponad 5. Kosztowało nas to znowu 10 kubików betonu więcej :sad: Po zalaniu stropu ekipa na nasze szczęście musiała zrobić przerwę. No i w końcu po koszmarnie stresującym miesiącu udało nam się (dosłownie) dostać kredyt.
W sumie przez koszmarne przejścia z bankiem całe wznoszenie ścian i stropu jakoś przemknęło niezauważalnie. Tego typu przeżyć już więcej nie chcemy :smile:
Oczywiście potem jeszcze okazało się, że zrobiliśmy błąd nie spisując umowy z majstrem bo jego cena za ściany nie dotyczyła ścianki kolankowej. Dla niego ściana to ściana na parterze a osobno liczy sobie ściankę kolankową i szczytową. Oczywiście dowiedzieliśmy sie o tym dopiero po wymurowaniu kolankowej. A ponieważ to już poddasze to i cena wyższa. Po drugich debatach zdecydowałiśmy się zrezygnować z dalszej współpracy a ściankę szczytową i kominy postawić siłami rodzinnymi.
Szczerze mówiąc jak do tej pory jakoś nie zauważyłam tej recesji w budownictwie. Może jeśli chodzi o materiały. Ale w przypadku wykonawców wcale. Odnieśliśmy wrażenie, że wcale nie zależy im na zdobyciu nowych zleceniodawców. No i dobrze. Wykończeniówkę i tak planowaliśmy zrobić sami.
No i teraz przyszła kolej na dach. Początkowo planowaliśmy położyć blachodachówkę Plannji. Znaleźliśmy bardzo dobrą ekipę, która zrobiła by nam cały dach na gotowo. Niestety byli dosyć drodzy. Ale ponieważ to dach to postanowiliśmy postawić na jakość. Ale jakoś tak w trakcie rozmów padło pytanie dlaczego nie kładziemy dachówki. No i zdębieliśmy. Jak ja nie lubię takich pytań kiedy jestem już na coś kompletnie zdecydowana :sad:
No właśnie, dlaczego nie. W zasadzie chodziło nam głównie o obciążenie dachu ale cieśle przekonali nas, że nie mamy się o co martwić no i poza tym dachówka wyjdzie nam w porównywalnej cenie. Po wyliczeniach okazało się, że faktycznie Celtycka Braasa kosztuje nas dokładnie tyle samo. A to jednak dachówka. No i jeszcze zaoszczędziliśmy na robociźnie bo nie było już sensu przepłacać na super ekipie do blach skoro możemy wziąść "normalną" do dachówki. I okazało się to trafnym wyborem. W końcu może skończyła się nasza zła passa.
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum