dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Margolcia

Kazimierz - dziennik Margolci

Oceń ten wpis
Kiedy mury pną się do góry:

Przerwa zimowa została solidnie spożytkowana na opracowanie strategii budowania w roku 2004. Kupkę zaoszczędzonych przez ten czas PLN-ów przekuliśmy na papierze w plan inwestycyjnym i spokojnie czekaliśmy na cieplejsze czasy, by rzucić się zapamiętale w wir walki na polu chwały budowlanej. Niestety w międzyczasie gruchnęła wieść o podwyżce VAT-u na materiały od 01.05.04., więc nasz spokój i przy okazji plan, szlag trafił. Zwołana w trybie nadzwyczajnym narada z Panem Kierownikiem na początku lutego zakończyła się dwoma słusznymi wnioskami; 1) budować trza natychmiast jak tylko popuści zimowa zawierucha - pod warunkiem oczywiście, że z kolei wiosenna plucha nie pokrzyżuje nam planów. 2) to, czego się nie da wybudować do maja - trzeba zakupić i zmagazynować(rzecz jasna chodziło tu o materiały) Trzeba więc było zakasać rękawy i wziąć się szybko do roboty. W ruch poszły telefony, faksy i e-maile. W tę i nazad kursowały zestawienia materiałów i wyceny. Przy okazji na wokandę wrócił temat negocjacji cen w wykonawcą. Na szczęście bilecik z terminami prac do wykonania był u niego jeszcze pusty, więc korzystając z prawa; kto pierwszy, ten lepszy, dogadaliśmy wstępnie cenę i ustaliliśmy termin wejścia ekip na budowę na początek marca(jeśli oczywiście zelżeje mróz lub deszcz). Zakupy materiałów szły nam również w zawrotnym tempie. Do tego czasu zakupiony został już Ytong na wszystkie mury, klinkier na cokół, kominy i niektóre murki, a stropy dostarczyć miał wykonawca po ustalonej wcześniej cenie. Nie pozostało nam już nic innego, jak tylko dać na mszę o lepszą pogodę i czekać. Mijały kolejne dni, a za oknem wciąż wiatr hulał i padał deszcz. Całe szczęście, że śnieg stopniał i od biedy można było w ogóle na naszą budowę dojechać. W końcu jednak - po dwukrotnym przekładaniu terminów - wykorzystując chwilową lukę w opadach - 9 marca prace ruszyły. Tak szybko, jak prace ruszyły, równie prędko okazało się, że tym razem tak łatwo i bezboleśnie nie da się naszych planów zrealizować. W miarę bowiem rozpakowywania kolejnych palet z Ytongiem, oczom naszym ukazywał się obraz wyciskający łzy w oczach. Pierwsze rozczarowanie - jakość bloczków pozostawiała wiele do życzenia. Natychmiast powiadomiliśmy o tym fakcie przedstawiciela Ytonga, ale żeby nie tracić czasu i blokować postępu prac uzgodniliśmy, że będziemy rozpakowywane bloczki sortować. Te dobre pójdą do murowania, a te potrzaskane, poodłupywane i rozpadające się w rękach na osobne palety na ewentualną podmiankę reklamacyjną. Jak uradziliśmy, tak robiliśmy. Prace posuwały się więc z pewnymi bolączkami naprzód. Żeby nie tracić czasu na pisaninę, Koleżanka Małżonka zajęła się kwestią reklamacji Ytonga, a ja zabrałem się za wyszukanie odpowiedniego dostawcy więźby dachowej i za wybór cieślo-dekarza-magika-artystę-ekwilibrystę, który by się podjął wykonać nasz dach wraz z odeskowaniem i opapowaniem.

cd nastąpi...
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum