dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

magmi

opowieści magmi

Oceń ten wpis
Kończymy właśnie tygodniową przerwę technologiczną na wiązanie stropu.
Jak zwykle jest to wykręt naszego sympatycznego Szefa Ekipy, który swoje moce przerobowe przerzucił do sąsiada w celu wykonania wylewek. Grzebiemy niecierpliwie kopytkami w ziemi, ale cóż robić - czekamy do poniedziałku. Przewidziany umową termin wykonania dachu mija ostatniego maja - myślę, że chłopaki się zmieszczą w czasie.

Tymczasem zakupiliśmy kafelki do dolnej łazienki (gładkie białe na ściany i żółte maziugowate na podłogę). Po zbadaniu rynku mebli łazienkowych chyba zdecydujemy się na te z Ikei - w naszym odczuciu mają najlepszy stosunek ceny do jakości (meble z Koła, które mi się podobają, mają ceny po prostu księżycowe).
Kabiny prysznicowe obecnie pilnie oglądamy, otwieramy i zamykamy. Mój mąż mówi stanowcze nie jakimkolwiek chyboczącym się drzwiom, więc połowa kabin odpada w przedbiegach.
Po krótkiej dyskusji w sprawie armatur ustaliliśmy, że kupimy coś w rodzaju Nobili albo Oras - naprawdę dobra armatura kosztuje dwa albo i trzy razy tyle co umywalka, a na takie ekstrawagancje nas w tej chwili nie stać. Jak już finansowo dojdziemy do siebie po budowie (za jakieś 10 lat?), to sobie kupimy te dziwadełka Grohe, które tak nam się podobają...

Poza zajęciami łazienkowymi prowadzimy jeszcze zajęcia ogrodowe. Zatrudniliśmy ogrodnika - kopacza (jak zwykle jest to pracownik przechodni którego dzielimy z kilkoma sąsiadami). Ogrodnik dokonał oprysku naszych bujnych chwastów i nawet udało mu się ominąć wszystkie moje krzaczki. Aczkolwiek sam przyznał, że derenie omijał mniej troskliwie, "bo to zaraza jest, zobaczy pani, będzie to pani za dwa lata sama wykopywać". Za jakiś miesiąc wjedzie koparka i rozplantuje wstępnie nasze hałdy humusu po całym ogrodzie, a ogrodnik-kopacz przygotuje teren pod trawnik.
Ja tymczasem przygotowuję sobie plan nasadzeń.
Podczytując dziennik Joasi Jasia i jeszcze kilka innych początkowo nabrałam ochoty na jakieś grządki jadalne (Joasia tak smakowicie opisuje przyszłe pożytki z takich grządek, że aż ślinka cieknie), ale przemyślawszy sprawę, zrezygnowałam. Co robiłabym z tonami agrestu, porzeczek albo wiśni? Moje dzieci piją głównie wodę, a z napojów owocowych ewentualnie soki - kompotu nie tykają. Przetwory? Kiedy miałabym to robić? I tak czasu ciągle brak, a wraz z domem i ogrodem zajęć jeszcze przybędzie... Więc może warzywa do codziennego użytku? To jeszcze by miało sens, warzyw zjadamy dużo, ale ogródek warzywny to masa pracy. Może kiedyś.
Na razie podjęłam decyzję (ku wielkiej uldze mojego męża), że ogród będzie bezproduktywny. Z tyłu piaskownica dla dzieci i jakieś huśtawki, i duży trawnik do grania w piłkę i w bamintona. Z przodu brukowany dziedziniec z oczkami zieleni i też trochę trawnika. Żywopłot nieformowany z kilku pięter różnych krzewów wokół całego ogrodu (liściastych głównie, bo takie lubię), a po ścianach domu kratownice na pnące róże, powojniki i inne pnącza. Kilka większych drzew (już są i rosną), a pod drzewami różaneczniki i hortensje. I już.
Z każdego spaceru teraz wracam z nowym łupem, bo jakoś zawsze skręcę w stronę najbliższego ogrodnictwa... Nasz balkon zastawiony doniczkami, jabłoń ozdobna (jedna jest już na działce, posadzona w rogu ogrodu), jaśminowiec, weigelia, berberys, wierzba pstra i druga, taka pokręcona. Teraz pora na kaliny.
Jak pomyślę, ile jeszcze muszę kupić tych krzaczków, i ile na nie wydać, to mi na przemian i wesoło, i słabo.
Tymczasem w zalążkowym ogrodzie na działce moja tawuła (wyhodowana z ogryzka z supermarketu i posadzona w marcu) ku mojemu rozczuleniu wypuściła pierwsze białe kwiatki. I porzeczka krwista - też z ogryzka i też zakwitła. Ale fajnie.
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum