Żurawie origami
Mela Żurawie Origami.
Chodziła za mną ta piosenka, słowa "Chcę wyhamować, Wyhamować" wbijały się niczym dzwon dudniący w codzienny zabiegany rytm, a tym bardziej, że w koło żurawie.
Poranny krzyk żurawi, szczekanie bażantów, wizyta oko w oko z zającem, unikające spotkania sarny, psy i koty. Jednym słowem życie na wsi pełną gębą.
Niewiele zmienia się w naszym domu w widocznym aspekcie. Dziura budżetowa skutecznie zgasza w nas zapał do pracy. Trudno, cieszymy się tym co mamy i planujemy dalsze prace. Za nami jedne święte, drugie (prawosławne) także umykają, słońce niepostrzeżenie wcześniej zagląda do sypialni i nie wiedzieć czemu później chodzi spać. Stefan szaleje za oknem, rozglądamy się czy nie przyjdzie mu na myśl zabrać coś ze sobą. Powoli zapominamy o gonitwie sprzed roku. Równo rok temu rozpoczynaliśmy przygodę z budową. 26.03 wbiliśmy łopaty, pełni zapału, nadziei i strachu. Prawie wszystko potoczyło się zgodnie z planem, "nie taki diabeł straszy jak go malują"
Winyl, piękna rzecz. Trzeszcząca płyta, nie zawsze musi być spokojna i melodyjna, oto zadbał sąsiad. Diabły, stwory i demony, od czasu do czasu bratają się pod strzechą podlaskiej chałupy. Niespodziewanie jeden z nich zawitał do nas na dłużej. Nie byle kto. Sam Lucyfer. Zjawił się w nocy i był straszny.
Piekielne imię, na nić się zda, łagodna natura zwycięży. Lucek, żaden Lucyfer, zamieszkał z nami. Biedak tułał się po wiosce, zapchlony i zakleszczony do granic możliwości. Fryzjer, lekarz, a oblicze Lucyfera zmieniło się diametralnie.
Dla równowagi w przyrodzie, do Lucyfera dołączył Frasobliwy.
Wiosenne jarmarki rzemiosła ludowego mają swój niepowtarzalny klimat. Ochoczo zaglądamy tak w poszukiwaniu drobiazgów.
Na pytania znajomych "Jak się mieszka?" mamy tylko jedną odpowiedź.
"Inna jakość życia." Pizza z pieca, pieczone kartofle, policzki wołowe czy pieczona na ogniu jagnięcina. Wszystko smakuje inaczej, lepiej.
Od czasu do czasu spokój zakłócają jednak sprawy budowlane, znowu koparka z gadułą Mietkiem zjawiła się na naszej posesji.
Po raz kolejny wywróciła wszystko do góry nogami, miejmy nadzieję, że to już ostatni taki wyskok Mietka. Przygotowania pod czarnoziem i nasadzenia. Niezbędne, ale i kosztowne. Powoli, powoli, damy radę!
Bałagan w garażu powoli ustępuje miejsca, by ponownie zawitać z niespodziewaną siłą, chyba każdy tak ma. Póki co jest schludnie i praktycznie.