Po zaolejowaniu obsadziłem parapety. Zamówiłem takie, żeby tylko z 1-1,5cm wkuć po obydwu stronach. Chciałem grube (wizualnie). Przez "ciepły parapet" miałem tylko 3cm do dyspozycji - tyle wchodzi pod okno. Rozwiązania są dwa - wyfrezować i "pocienić" ten fragment wchodzący pod okno, albo cały parapet zrobić cienki, i tylko dokleić od dołu pogrubienie tam, gdzie wystaje ze ściany. Tylko jednego wykonawcę tej drugiej opcji znalazłem, ale jakoś nie dogadaliśmy się. W międzyczasie znalazłem parapety z oflisem, co mi się spodobało. Więc zamówiłem grube (z przebojami, o czym wcześniej pisałem).
No i pojawił się problem, bo dopiero przy montażu zauważyłem, że okna mam wygięte w łuk - środkiem wchodzą bardziej do wnętrza niż brzegami.
Powalczyłem strugiem z jednym parapetem, żeby to dopasować - ale to sporo zabawy i w końcu się poddałem. Silikonem będę wypełniał.
Żałowałem, że nie wybrałem drugiej opcji albo w ogóle cienkich parapetów, ale pocieszył mnie p. Bogdan (od tynków, który robił zaprawki), że miał przypadek, że okno było wygięte do dołu i nie dało się wsunąć parapetu. Co gorsza kamiennego.
Tak czy inaczej - sprawność osadzacza parapetów też zdobyta. Osadzacza futryn również (dwie obsadziłem, z czego jedną wyrwałem i będzie inaczej obsadzona).