dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Agduś

Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)

Oceń ten wpis
MIEJSCE NA ZIEMI
Nasz dom ma już swoje miejsce na ziemi. Już nie musimy zastanawiać się, mierząc odległości krokami, czy te piękne cztery brzózki rosną w garażu, czy na podjeździe - tak czy inaczej ich los był przesądzony i właśnie dzisiaj się dopełnił. Podobnie jak ich dwóch sióstr, które miały nieszczęście wyrosnąć w pokoju gościnnym. Ale po kolei:
Weekend upłynął pod hasłem planowania i myślenia, o czym to jeszcze nie pomyśleliśmy. Poza tym odbyliśmy interesującą wycieczkę na Szkieletczyznę po agregat, bo prądu na budowie mieć nie będziemy. Nie wiedzieć dlaczego taki agregat kosztuje albo 4 tys. z hakiem albo 2 tys z hakiem. Oczywiście ta druga opcja nam bardziej odpowiadała, tyle tylko, że pojawiała sie w Szczecinie, Wrocławiu i Rzeszowie oraz w maleńkiej miejscowości właśnie na Szkieletczyżnie. Tam mieliśmy najbliżej, więc zapakowaliśmy do naszej wiernej Felusi dzieci i psicę i pojechaliśmy. Po załadowaniu agregatu, w bagażniku psica miała co nieco ciasno, więc z radością przyjęła pomysł spaceru na Łysą Górę, na której szczycie chwilowo pojawiły się dodatkowe cztery czarownice.
No i nadszedł ten dzień! Przed dziewiątą czekałam na KB i geodetę, obserwując, jak operator koparki dopieszcza drogę. Oczywiście dotarłam tam z nieodłącznym wózkiem, który nieźle sprawdza się jako pojazd terenowy.
Po dziewiątej pojawił się geodeta, zauważył, że KB nie ma i zwinął się, obiecując, że za godzinę wróci. Zaskoczyło mnie to, że wyglądał w tym momencie, jakby uciekał. W końcu wszyscy jednak wszyscy spotkali się na działce. Geodeta sprawiał wrażenie bardzo stremowanego i nieprzygotowanego, mimo że projekt dostał w piątek i miał czas. Nerwowo przeglądał projekt, nie potrafiąc znaleźć rysunków, coś przeliczał i widać było, że usiłuje wyglądać, jakby wiedział, co robić. KB natychmiast doszedł do wniosku, że biedak robi to pierwszy raz w życiu. No cóż, na mnie - pierwszy obserwującej taką akcję - wywarło to dokładnie takie samo wrażenie. Ostatecznie zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz i nawet nie mam pretensji, że akurat na naszej budowie, ale przeglądnąć chociaż raz ten projekt to chyba powinien był? Chyba dodatkowym źródłem stresu dla geodety było to, że jego poczynania obserwował - zawsze obecny - POD, który zabawiał nas rozmową od rana (znają się).
Tymczasem KB zdecydował, że czas zmienić piękne młode brzózki w drewno kominkowe. Sprawnie zabrał się za to operator koparki, na co moja najmłodsza latorośl patrzyła z mieszaniną strachu i fascynacji.
No i geodeta przystąpił do akcji. Spodziewałam się zobaczyć spektakl - mieszaninę nauki i magii z użyciem tych wszystkich tajemniczych sprzętów na wysokich trójnogach, z okularami, czy też lunetkami, przez które wtajemniczeni spoglądają w dal, notując coś na tabliczkach i wykrzykując jakieś tajemnicze zaklęcia. Zawiodłam się. Zaczęło się ciosanie kołków i wbijanie ich w ziemię - sprawiało to wrażenie dosyć przypadkowego wskazywania palcem "tutaj". Później wkroczyły do akcji taśmy miernicze, a, co było dalej, nie wiem, bo po ustaleniu z KB planów na najbliższe dni, poszłam do Wodociągów dograć sprawę wypożyczenia beczki z wodą na czas budowy i dowiezienia jej na działkę. Szczęśliwie się złożyło, że kolega geodety (wyraźnie lepiej zorientowany i wspierający go na placu boju) miał traktor, co załatwiało sprawę transportu beczek.
Jeszcze dwie wizyty w Wodociągach, odebranie najstarszej ze szkoły i już mogłam wrócić do domu na zasłużone śniadanie, a zaraz po nim wyskoczyć do przedszkola po średnią. Oczywiście nie odmówiłam sobie wizyty na działce "po drodze". Obfotografowałam drogę, pozostałe brzózki i dziurę w ziemi. Tak, ta dziura w ziemi ewidentnie świadczy o tym, że dom ma już swoje miejsce na ziemi (mam nadzieję, że jednak właściwe :o )!

CZERWONY KAPTUREK
to właśnie ja! Tak się czuję i nic na to nie poradzę. Co z tego, że czytałam o budowaniu przez te półtorej roku od kupienia działki? Takie teoretyczne przygotowanie to mało! Wciąż mam wrażenie, że powinnam wiedzieć znaaaacznie więcej. Ciągle się boję, że za chwilę ktoś zada mi jakieś podstawowe pytanie, na które koniecznie powinnam znać odpowiedź, na które OCZYWIŚCIE powinnam znać odpowiedź, na które KAŻDY, kto chce budować dom, ZNA odpowiedź, a ja wtedy wytnę karpika i tak już zostanę. No po prostu czuję się jak Czerwony Kapturek!!!
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum