dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Agduś

Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)

Oceń ten wpis
ZASIALI NA DZIAŁCE TRAWKĘ, TRAWKĘ, OD KOŃCA DO KOŃCA TRAWKĘ, TRAWKĘ..
Mam nadzieję, że ten tytuł nie ześle na nas jakiejś kontroli speców od narkotyków :roll:
Sobota minęła parapetowo, niedziela niedzielnie i nadszedł poniedziałek. Przez dwa poprzednie dni tęsknym wzrokiem spoglądałam na naszą glebę. Pałałam żądzą siania!
W poniedziałek nic już nie mogło nas powstrzymać.
Rano chwyciłam szpadel i taczkę, żeby rozrzucić i rozwieźć jeszcze dwie górki pozostawione przez Pana Koparkowego. Jedna leżała nad gwc, po którym zabroniliśmy jeździc koparką, druga przy płocie. Rozrzucałam, rozwoziłam i równałam grabiami. Uporałam się z tym przed południem.
Przy grabieniu nabrałam podejrzeń co do jakości nawiezionej ziemi. Z pozoru sypka i ładna, pozbijała się w grudy, które wychynęły z niej dopiero pod grabiami. Zbieranie ich i wyrzucanie spowodowałoby pozbycie się znaczącej części nawiezionej ziemi, wyrzucałam więc tylko największe.
Przy okazji zauważyłam, że w miejscach, po których jeździła koparka albo cześciej chodziliśmy, sypka jeszcze niedawno ziemia stała się twarda jak beton. Chwyciłam więc grabie, żeby ją przygotowac do zasiania trawy, ale czułam się, jakbym drapała po asfalcie. Zasiane wcześniej przy grabieniu ziarno niepewności wykiełkowało i rosło jak baobab.
Zgłębianie wiedzy teoretycznej na temat zakałdania trawników zaowocowało pewnością że nowy trawnik należy zwałować lub jakoś inaczej ubić. Postanowiliśmy skorzystać z doświadczenia znajomego Andrzeja, który w tym celu posłużył się zagęszczarką. Tym bardziej, że liczyliśmy na porozbijanie chociaż części grud. Andrzej pojechał wypożyczyć sprzęt, a ja skrobałam beton, żeby mógł przyjąć ziarenka.
Zaszczyt bycia siewcą przypadł Andrzejowi. Ja popadłam w czarnowidztwo na skutek walki z betonem za pomocą grabi Gdyby nie zbliżające się czarne chmury, które miały nam podlać zasiany trawnik, pewnie odwołałabym calą akcję, kazała nawieźć jeszcze czegoś (piasku? trocin? ziemi odrodowej? :o ) i przeorać to razem i dopiero siać.
Nie było jednak czasu na zastanawianie się. Andrzej siał, a ja lekko zagrabiałam za nim i oddawałam się dekadenckim rozmyślaniom nad sensem naszych poczynań. Musiałam się spieszyć, bo już mnie Andrzej gonił z zagęszczarką, pchając ją, żeby szybciej się przesuwała po ziemi i nie ubijała jej zbyt mocno.
Fakt, że część grud uległa rozbiciu, pozostałe się wbiły w grunt i powierzchnia naszego przyszłego trawnika jest mniej więcej równa.
Minął tydzień od tej akcji. Tu i ówdzie widać pojedyncze zielone listki. Co z tego będzie? Zobaczymy.
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum