dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

bleon

Tu na razie jest ściernisko...

Oceń ten wpis
Kolejne spacery po okolicy okazały się skuteczne. Wpadła mi w oko działka, która wprawdzie też była zasłonięta kępami drzew z trzech stron, ale od wschodu, północy i zachodu. No i drzewa były w większej odległości! Powiedziałem sobie - albo tu, albo nigdzie! I zaczęły się poszukiwania właścicieli. Jakież było nasze zdziwienie kiedy dowiedzieliśmy się, że właścicielami tego kawałka ziemi jest ta sama rodzina, która sprzedała nam poprzednią działkę! :o :D Nie byli już jednak tak chętni do sprzedaży jak poprzednio. :( Udało mi się ich jednak przekonać. :D
Trzeba było jednak wytyczyć tą działkę z większego - 7-hektarowego kawałka. OK, zamówiłem więc geodetę, który podjął się tego zadania. Pojawił się jednak problem - z jednej strony tego gruntu nie było kamieni granicznych! Były więc dwa wyjścia z tej sytuacji - albo na zasadzie dogadania się z sąsiadem kamienie te zostaną ułożone w uzgodnionym przez obydwu dotychczasowych właścicieli miejscu, albo odsuwamy się z granicą wytyczanej dla nas działki o kilka metrów. Z uwagi na to, iż - jak wynikało z relacji geodetów - z sąsiadem raczej trudno będzie się dogadać, więc zdecydowaliśmy się na wariant drugi - odsunęliśmy się od umownej granicy o ok. 4 metry. Dzięki temu nie trzeba było się dogadywać z sąsiadem a dotychczasowi właściciele uzyskali dojazd do pozostałej części działki (kawałek lasu i pole uprawne).
Teraz wytyczenie poszło już gładko (no może poza jednym wyjątkiem - sąsiad z drugiej strony poprosił dotychczasowych właścicieli o wydzielenie jeszcze jednego kawałka na dojazd do tylnej części jego działki) i w połowie roku 2005 staliśmy się posiadaczami działki na cele budowy domku.
A to parę fotek naszej nowo nabytej ziemi:


Tu na razie jest ściernisko, ale będzie domowe ognisko ;)

I jeszcze jeden widoczek - zimowy:

Muszę się w tym miejscu przyznać do jednej rzeczy - całą sprawę ciągnąłem ja, moja żona nie była przekonana do zamieszkania na wsi. Ale postawiłem wszystko na jedną kartę - jeśli uda mi się kupić ten grunt to będzie to znak z nieba, że mamy się tu wybudować. Poza tym rozumowałem tak - jeśli przekonam żonę, to się wybudujemy, a jeśli nie - to będzie to lokata kapitału.
No i udało się - działkę kupiliśmy. Teraz "tylko" przekonać żonę, że to miejsce to raj na ziemi ;) Żona do budowy była już przekonana, ale "nie na takiej wsi!". W gwoli wyjaśnienia - miejscowość ta jest dzielnicą niewielkiego miasta, jednak krajobraz jest raczej wiejski.
Moje argumenty były następujące - cisza, spokój, brak ruchliwej drogi w pobliżu, przyjaźni sąsiedzi i większa działka za cenę mniejszej w miejskiej okolicy. Argumenty żony - daleko do sklepu (jakieś 800 m, w bloku mieliśmy 100 m), niższy poziom nauczania w szkole, gorsze dojazdy do szkół ponadpodstawowych (tu akurat nie mogłem się zgodzić - do gimnazjum jest gimbus, a dojazd do większych miast jest lepszy niż z miasta, w którym teraz mieszkamy!), większa odległość od rodziny w przypadku ewentualnej opieki nad dzieckiem (fakt, odległość się zwiększy o ok. 10 km). No ale summa summarum - po użyciu jeszcze jednego argumentu, że zakup nowej działki w mieście, w którym dotychczas mieszkamy wiązałby się z kolejnym wydatkiem w okolicach 30-50 tysięcy zł - udało mi się przekonać żonę, że jednak wybudujemy tutaj. YYYYYYAAAAAAAHHHHHHHOOOOOOOOOOOOO!
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum