dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 2 z 3
Pokaż wyniki od 21 do 40 z 47
  1. #21

    Domyślnie

    Myślałem, że dam radę opisać dalsze perypetie, ale nic z tego. W zamian zamieściłem 7 nowych fotek w temacie kominka. Tak na marginesie to bylo tyle roboty, że nie miałem czasu, ani ochoty na zabawę w fotografa.
    link do strony poprzez stopkę lub
    http://foto.onet.pl/mojalbum/mojalbu...353&r=0&nxt=18
    Sorry za jakość, ale jeszcze nie dorobiłem się cyfrówki.

    Pozdrawiam

  2. #22

    Domyślnie

    Mijały kolejne dni, aż przyszedł moment na wybór pieca i grzejników. Z racji tego, iż w tamtym czasie nie mieliśmy warunków zabudowy na wykonanie przyłącza oraz posadowienie zbiornika na gaz, nie mieliśmy ciśnienia aby forsować tempo. Co do gazu to po długich poszukiwaniach zdecydowaliśmy się na gaz z Gaspolu. Firma w tamtym czasie dała nam najlepszą ofertę a do tego udało mi się opuścić cenę. Zagrałem ostro, a że kolesiowi zależało na podpisaniu umowy, po skonsultowaniu przystał na nieco inne warunki. Docelowo ma to być zakopana butla o pojemności 2700litrów. Mamy zbyt małą działkę, aby stawiać sobie takie cudo na otwartym powietrzu, a tak po wstawieniu zbiornika okazuje się, że będzie wystawać tylko klapa do pomiarów i tankowania.
    Początkowo poszukiwaliśmy pieca dwufunkcyjnego, z zamkniętą komorą spalania, działającego na zasadzie przepływowym. Mój pierwszy wybór, który padł z rok temu kierował się na Vaillanta. Po spotkaniu się z instalatorem, który miał to wszystko montować – zmieniłem zdanie na Immergasa. Odwiedziłem, jeszcze kilka dealerów i powiem szczerze, że nie słyszałem złych opinii o tej firmie. O ile można było się czepiać jakieś kilka lat temu, o tyle teraz aby sprzedawać kotły trzeba iść do przodu z myślą techniczną. Kotły sprzedają się dość dobrze a serwisanci nie mają z nimi problemu. Jak będzie czas pokaże.
    Z Vaillanta została tylko zamknięta komora spalania. Ostatecznie wybraliśmy piec, który mieścił się podobnie jak Vaillant w kwocie 5000zł. Jest to Immergas Zeus Mini. Ma zamkniętą komorę spalania, modulowaną moc w zakresie 9-23kW i co najważniejsze ma zintegrowany w jednej obudowie zasobnik wody - 45 litrów. Powiem szczerze myślałem, że będzie mniejszy, ale przez ten zasobnik nie jest taki filigranowy. Co do kwoty to dostałem 15% upustu i tylko szkoda, że kupiliśmy zbyt późno. Gdybyśmy nabyli go z tydzień wcześniej zyskalibyśmy z 500zł dodatkowo. Nie wiem jak to jest, ale praktycznie wszyscy w jednym czasie podnieśli ceny kotłów, średnio o 7%. Szkoda.
    Obecnie kocioł sobie wisi. Beata, chce by docelowo został zabudowany w szafkę, aby nie rzucać się zbytnio w oczy. Interesująco także instalator rozwiązał kwestię komina. Początkowo chciałem zrobić to najtańszym kosztem, czyli spaliny i powietrze wypuścić przez ścianę. Instalator odwiódł mnie od tego pomysłu. Powody były różne. Ostatecznie miałem wolny kanał wentylacyjny w który wpuścił kwasówkę i tak wmontował robiony na zamówienie komin.
    Jednocześnie z piecem kupiłem grzejniki, na które również dostałem 15% rabatu. W sumie 10 sztuk w tym 9 do pokoi i 1 do łazienki. Niektóre są banalne, bo malutkie jak do wc i wiatrołapu, inne maja bardziej okazałe wymiary. Ostatecznie wybraliśmy Cosmonowę, chociaż i tak to nie ma znaczenia bo podobno wszystko to samo. Do łazienki wybraliśmy drabinkę , wys. 1,5m wysokości i 0,6 m szerokości. Musieliśmy wziąć o taki gabarytach, aby po prostu dał radę z jej ogrzaniem.
    W sumie zmieściliśmy się w naszym kosztorysie i wydaliśmy ciut ponad 10000zł na piec + grzejniki + zawory do grzejników a także podłączenie pieca + komin.

    W następnym odcinku o różnych duperelach: malowanie, podłogi, sposób na tanie schody.

    Pozdrawiam

  3. #23

    Domyślnie

    Równocześnie z innymi pracami zaczeliśmy malować ściany. Z racji faktu, iż cekolowane ściany bardzo brudzą i nie dają uroku same w sobie postanowiliśmy jak najszybciej zmienić istniejący stan rzeczy. Kwestia kolorów do poszczególnych pokoi ciągnęła się za nami jak dobre wsłoskie spagetti. Beata już od początku tego roku zastanawiała się: tak czy tak, a może ten kolor tu a ten kolor tu. Ten pokój od południa więc kolor taki a ten od północy więc taki. W końcu kiedy już sprecyzowlaiśmy plany, pojechaliśmy do marketu do mieszalni farb i co się okazało. Kolory które chcieliśmy były: albo za ciemne i nie da się ich zrobić /po diabła te wszystkie wzorniki/ albo jak cos się dało zrobić to baza /czyt. biała farba/ jest tak droga że litra za 30zł. A że licząc 2 razy malowanie całego domu to wychodzi coś około 1000m2 i jak się to przeliczy na litry to buźka już się nie cieszy .
    W związku z takim obrotem sprawy podjechaliśmy jeszcze do centrum dekoracyjnego DEKORAL. Wchodzimy i mówię - taki kolor, taki, i taki. Babeczka nie ma problemu a że zgadaliśmy się że mamy wspólnych znajomych to dała nam niebagatelnu upust 20%. Generalnie po upuście litr kosztuje coś ok. 12/13zł.
    Całe farby do pomieszczeń kosztowały nas ok. 900 zł /łącznie z białą na sufity/ i po czasie wiem że dekoral jest ok.
    Co do konkretnych kolorów to poszliśmy przynajmniej na poddaszu na żywioł: pokoik jeszcze nie narodzonego dziecka: to mocna żółć, syna Artura to zieleń a w sumie ciemny groszek, nasza sypialnia to wrzos, fiolet a łazienka to wściekła pomarańcza. Ogólnie kolory na górze sa bardzo intensywne i porażające. Jak to sobie tak wszystko wymalowałem to pomyślałem sobie że zrobie takie tabliczki nad pokojami np: nad sypialnią - jagodowa dolina /dolina od kobiecych kształtów/ , nad pokojem Artura - zielona łączka, nad pokojem dzidziusia - słoneczna planeta a nad łazienką pomarańczowa świeżość. Są to oczywiście luźno rzucone propozycje - czekam na inne.
    Klatka schodowa jest biała i tak już zostanie.
    Dół natomiast to kolry spokojne: wiatrołap jasno niebieski, hall ciemny brąz - taka czekoladka a kuchnia i salon taki jasny brąz a w sumie kawa z mlekiem.
    Co do podłóg to kupilśmy na całość panele z kronopolu. Firma przypadkowa - interesowała nas cena i faktura /kolor/. u góry jest jasny klon z kolei na dole w salonie mahoń. Podłogi mam wszystki położone. Wczoraj skończyłem układać ją na dole i robi wrażenie, mimo faktu że m2 kosztuje 30zł.
    Co do kafli na ścianach i podłodze to do pomarańczowych ścian w łazience daliśmy żółte kafle na ściany i podłogi a na dole daliśmy jednakowe kafle w hallu i kuchni o wym. 45x45cm, takie beżowo, brązowe z odciśniętymi muszelkami. Jesteśmy związani mocno z morzem, więc taki mały akcent w domciu.

    Schody - temat który spędzał nam sen z powiek. Betonowe, pochlapane, popaćkane tynkiem. Zawsze chcieliśmy mieć drewniane, ale: są drogie, pod schodami mamy wc, jak źle zrobione to trzeszczą. Mamy więc betonowe z którymi należy coś zrobić. Beata wertuje katalogi, muratory i wiemy co chcemy. Stolarze są dla nas za drodzy, więc sam przystępuje do pracy. Co wymyśliliśmy:
    podstopnie robimy z tzw. mezotynku - kamyczki o śr. 1,8mm sklejane na bazie jakiejś żywicy. tanie to nie jest 25kg - 135zł, ale po pierwsze starczy na całe schody a po drugie i tak dużo tańsze niż inn alternatywa.
    Stopnie robimy z desek kupionych w markecie o gr. 35mm. Sztuka 1m kosztuje 41zł. Tak więc będzie połączenie tynku z solidną dechą. Całość kosztuje coś ok. 800zł + wcześniejsze koszty wykonania schodów /beton stal, deskowanie/ 400zł daje nam dobry efekt za 1200zł.
    Jak skończę to pstryknę foto.

    W następnym odcinku butla na gaz płynny, pierwsze uruchomienie pieca oraz meble do kuchni - mocna rzecz.

  4. #24

    Domyślnie

    W następnym odcinku butla na gaz płynny, pierwsze uruchomienie pieca oraz meble do kuchni - mocna rzecz.

    Wszystko było by fajne – ta cała budowa i mieszkanie w swoim domku, gdyby była po prostu ciepła woda. Mycie zębów, rąk czy kąpiel w wodzie zimnej bądź podgrzewanej na kuchence gazowej, nie należy do rzeczy o których marzyłem.
    Sprawa ciepłej wody rozbijała się o gaz. Nie to że Gaspol z którym ostatecznie podpisałem umowę zawiódł, zwlekał, itp. lecz sprawy urzędowe pogrzebały nasze marzenia na ciepłą wodę dość skutecznie. Wiedząc, że przeprowadzka będzie w wakacje, wystąpiłem, o warunki zabudowy na posadowienie butli na gaz płynny. Co się okazało – gmina nie ma planu miejscowego a co za tym idzie jest inny tryb postępowania. Średnio mnie interesuje jaki – generalnie długi. Na tyle że do połowy lipca warunków nie mieliśmy. Całe szczęście, że zmieniły się przepisy 11 lipca br. Okazało się, że wystarczy tylko zgłoszenie i nie potrzeba pozwolenia na budowę – tym samym warunków zabudowy. Oczywiście skorzystałem z tej okazji i już 14 lipca byłem w Urzędzie zgłosić inwestycję gazową. Wszystko pięknie, tylko że od zgłoszenia musi minąć 30dni, abym mógł cokolwiek robić. Aby coś przyspieszyć wpadłem do kierownika, pogadałem i po 10 dniach miałem kwit, że mogę rozpocząć inwestycję.

    Zbiornik mam podziemny. Dziurę wykopaliśmy sami, płytę betonową na jego spodzie również. Instalację gazową wew. miałem już wykonaną, więc czekałem tylko na zbiornik i inst. zew. oraz oczywiście gaz.
    Zbiornik pojawił się na działce kilka dni później, podobnie jak kolesie od instalacji zew. Trochę ponarzekali, że instalacja wew. jest źle zrobiona, że z miedzianki i takie tam. Dzwonię do swojego instalatora i mówię, że nie chcą się podłączyć w instalację wew. bo to i to i to. Ten przez słuchawkę powiedział co o nich myśli, używając odpowiednich słów, przy okazji dowiedziałem się, że pracuje w zawodzie 25 lat i wie co robi. Tak więc kolesie się nie podłączyli do instalacji wew. za to mój instalator podłączył się do ich instalacji i sprawa zakończona. Było więc wszystko, instalacja sprawdzona – można tankować. Umówiłem się z kierowcą na popołudnie – musiałem być przy tankowaniu. Przyjechał podłączył wąż i napompował mi 2400 litrów. Wypisał protokół ja z kolei zrobiłem kilka fotek i tak oto upłynniło się moje konto o ok. 3000zł.

    Pojawił się papier, pojawił się zbiornik, pojawiło się przyłącze i pojawił się gaz. Droga to trudna, długa i żmudna.
    Dzwonię do serwisanta aby umówić się na spotkanie. Koleś od którego kupowałem piec sugerował, abym wziął takiego, który mieszka najbliżej mnie. Dzwonię i włącza się automatyczna sekretarka – więc mówię o co mi chodzi i się wyłączam. Po weekendzie oddzwania i rozmawia z żoną. I głosem podniesionym, czy przezbrojony, jaki model itp. Jak jeszcze powiedział, że ktoś mu się nagrywa na sekretarkę a on jest na urlopie, więc jakim prawem i to w dodatku na jego prywatny numer /w książce serwisowej widnieje ten numer/, żona nie wytrzymała i puściła mu wiązankę – co za cham. Tak na marginesie to sprawa tego typa nie daje mi spokoju i chyba zadzwonię do Immergasa, aby zlustrował tego gościa.
    Ostatecznie umówiłem się z innym gościem, który przyjechał bez mrugnięcia okiem, przywiózł dysze i wziął się wczoraj wieczorem do roboty. Powiem szczerze, myślałem, że pójdzie to szybciej i sprawniej. Najpierw rozebrał pół pieca, aby dostać się do dysz. Potem coś tam podłączał, ustawiał parametry minimalne i maksymalne, aż w końcu stało się to o co nam chodziło. W końcu po 1,5 miesiąca mieszkania, w naszych kranach poleciała ciepła woda. Mało tego kaloryfery też zrobiły się gorące i to w przeciągu chyba 10min. Na koniec coś mi tam poobjaśniał, powiedział co do czego i sugerował /tak zrobię/ aby koniecznie zamontować sterownik pokojowy. Powiedział gdzie podpiąć, więc zrobię to już sam. Kociołek pracuje sympatycznie, praktycznie go nie słychać – poza turbiną, która zasysa powietrze z zewnątrz a która wydaje delikatny szmer.

    Tak się rozpisałem, że o kuchni popiszę później.
    Ach bym zapomniał – od jutra zabieram się za ocieplenie domu z zew. więc będzie nowy temat.

    Pozdrawiam

  5. #25

    Domyślnie

    Zapewne tak jak większość czym bliżej końca tym mniej środków do wydania. Generalnie mój kosztorys nie zakładał mebli bo gdybym miał i to przewidzieć i do tego lampki, wazony, świeczniki, obrazy to pewnie nigdy bym się nie zdecydował na budowanie.

    Z drugiej strony stwierdzam, że rola mojej żony jest bardzo trudna. Zbudowaliśmy za wspólne pieniądze, zbudowaliśmy tzn. postawiliśmy dom w stanie który umożliwia życie, tzn: są tynki, są podłogi, jest woda i jest ciepło. Na głowę nie leci, są drzwi /o drzwiach jeszcze będzie/, kontakty – jest dobrze. Przyszedł jednak moment, kiedy żona oznajmia mi – ty tyle wydawałeś przez ostatnie miesiące, więc teraz czas na mnie: trzeba kupić zasłony, nową pościel, łóżko itd., itp. Jest tylko mały problem – ostatnie pieniądze poszły na ocieplenie i gaz ze zbiornika. Tak więc wydawać może tyle że wirtualne pieniądze. Szkoda mi jej, bo zasłużyła na portfel pełen kasiory. Teraz mam wyrzuty sumienia i patrzę jakim byłem egoistą kupując ten cement, piach, bloczki itp.

    Na meble więc nie mamy kasy, ale mycie garów w umywalce w łazience jest średnią przyjemnością. Z racji tego, iż uwielbiam gotować, ale że jestem strasznie zajęty robi to Beata postanowiliśmy temu zaradzić. Na ratunek przyszli teście, którzy oznajmili że zafundują nam oczywiście za sensowne pieniądze kuchnię na wymiar. Pojeździliśmy trochę bo studiach kuchennych i praktycznie po wstępnych gadkach, cenny były bardzo podobne. Tak na marginesie jak dla mnie to ceny są zawrotne i bardzo niepoprawne. Zwykła kuchnia, tyle tylko, że przyjedzie koleś i wszystko obmierzy kosztuje coś ok. 7000zł. To jakaś paranoja – parę szafek i takie koszty. Z racji tego iż teście też nie mają zbyt wielu pieniążków nie miałem sumienia proponować im takich alternatyw.

    Mijał czas a my ciągle bez kuchni, aż tu nagle jak zwykle zbieg okoliczności miał wpływ pojawia się dobra wiadomość na horyzoncie. Dostaliśmy informacje od naszych dobrych przyjaciół forumowych Ewy i Sebastiana /dzięki Wam/, że człowiek z ich rodziny montuje i robi szafki na wymiar. Spotkaliśmy się, koleś pomierzył wszystko wybraliśmy kolorki, ustawienie – wszystko na wariata i złożyliśmy zamówienie. Całość z montażem 3600zł. Kuchnię tworzą szafki – dolne, górne, blaty oraz barek. Jak zwykle najwięcej zamieszania było przy kolorach: ostatecznie wybraliśmy mocno wiśniowo-śliwkowe /coś jak mocno czerwone wino/ fronty z lakierowanego mdf’u oraz żółte boki i blaty. Umówiliśmy się na montaż za 3 tygodnie i tak oto od zeszłej soboty mamy śliczną kuchenkę. Przyznam szczerze, że kolor frontów jest trochę jaśniejszy niż na wzorniku, ale Krzysztof zapewnił że jak znudzą się nam fronty to przelakieruje je nam na inny kolor. Na razie cieszymy się z tego co mamy, a jak się już znudzą to damy inny kolor. To jest zaleta lakierowanego mdf’u.
    Montaż mebli zaczęli w sobotę ok. 11.00 a skończyli ok.19.00. Nie powiem trzy osoby – poszło im to sprawnie, tym bardziej że jeden regał musieli skracać o kilka centymetrów. Teraz nie widać już mojego „dziecka” = piec Immergas, który schował się w szafce i z tego faktu najbardziej cieszy się Beata, bo jakoś nie przypadli sobie do gustu. Ciekawe jak przestanie grzać ciepłą wodę – będzie go prosić na kolanach.

    Do kuchni dołączyli barek taki na wysokie krzesełka, których jeszcze nie mamy, ale są w IKEA za sensowną cenę. Barek się spisał – testowany z teściem, szkoda tylko ze musieliśmy stać przy nim zamiast relaksować się na siedząco. Teraz pozostaje mi tylko podłączyć zlewozmywak – taki o którym zawsze marzyłem /duży, dwie komory + ociekacz/ a Beacie zmywać w nowo zakupionej zmywarce. Zrobiliśmy test – bajka.

    W następnym odcinku coś o drzwiach wewnętrznych + ocieplenie – jak dobrze że to za nami.

  6. #26

    Domyślnie

    Drzwi taka prozaiczna sprawa. Niby nic, ale bez nich życie nie jest łatwe, ale na pewno weselsze. Bo jak inaczej opisać sytuację, kiedy przebywam np. w wc na parterze i słyszę jak ktoś schodzi po schodach. Rozlega się z moich ust krzyk – uwaga siedzę na kiblu nie schodzić. Dodam tylko że aby przejść do salonu i kuchni trzeba minąć wc.

    Drzwi wew. mieliśmy upatrzone od zawsze. Miały być proste i tanie. Takie też są: „Wiedeń” z Porty. Ościeżnice regulowane tak więc ładnie zachodzą na ściany. Efekt taki jaki chcieliśmy. Zamontowaliśmy z teściem 4 pary drzwi na 6 par. Oczywiście nie zostały zamontowane do wc i łazienki. Co za zbieg okoliczności. Jak się okazało /z mojej winy/ pomylone są futryny typu lewa ma być prawą, a prawa lewa. Z racji tego, iż ściany nie były do końca równe i wyrównywano je tynkiem to teraz musiałem mieć na dole w wc ościeżnicę regulowaną 160-180mm. Robiona na zamówienie, więc już mnie poinformowano, że będę musiał czekać znowu 3 tygodnie na nową. Całe szczęście, że tą mi przyjmą. Inna sprawa, że jeszcze ich nie oddałem bo mam mały problem. Karton od ościeżnicy został otworzony – pewnie żadna tragedia, ale zginęła mi gwarancja, na której jest kod identyczny z tym na opakowaniu. Albo powiem prawdę i się zlitują i przyjmą zamianę, albo zakleję karton i udam że o niczym nie wiem, bo niby skąd jak karton zaklejony. Jednym słowem jestem w kropce. Z futryną do łazienki jest mniejszy problem, więc powinienem otrzymać ją od ręki.

    Ocieplanie – temat chodził mi po głowie już dawno temu. Jak patrzę na budowy, to często ludzie mają w domu jeszcze surówkę a na zew. jest ładnie ocieplony budynek. Zważywszy że nasza przeprowadzka była lekko wariacka, temat został przełożony na końcówkę sierpnia.

    Jak zwykle już zresztą przyjechał teść i zaczęło się. Wcześniej poczytałem na forum o ocieplaniu, wydrukowałem sobie nawet post Januszka i jazda. Kupiłem styropian frezowany z Arbetu. Laska z hurtowni ostrzegała mnie przed jakością różnych marek. Mówi, że tym handluje bardzo długo i nie ma z nim problemu w przeciwieństwie do np. styropolu. Nie wiem ile w tym racji, ale uległem jej sugestiom. Kupiłem na moją chatkę 20m3 styropianu, frezowany 12cm grubości. Do tego klej do styropianu z Alpolu oraz klej do siatki tej samej firmy. Za styropian zapłaciłem 108zł/m3 a za klej do styropianu 14,8zł/25kg oraz klej do siatki 18,5zł/25kg. Do tego nabyłem pacę do ścierania styropianu oraz kołki plastikowe do ich mocowania. Po konsultacjach ze znajomymi nie dałem listew startowych, gdyż w moim przypadku wspaniałą listwą startową był styropian służący do ocieplenia fundamentów. Tak zatem jeden naszedł na drugi i sprawa załatwiona. Cała robota do pewnego momentu przebiegała bardzo sprawnie. To znaczy do wysokości do której mogłem sięgnąć z mojego rusztowania. Wysokość ta kształtuje się gdzieś na wysokości 4m. Jedyny problem na tym etapie to zbyt duże nadlewki podczas zalewania stropu. W tym miejscu musiałem szlifować styropian i to chyba z doby 1cm a może i 2. Szkoda bo pośpiech przy stanie surowym odbił się teraz na precyzji i warstwie ociepleniowej. Pogoda też nas nie rozpieszczała i trochę żałuję, że nie zabrałem się za ocieplanie jak były bardziej sprzyjające warunki. Nawet nie chodzi mi o temp. – mam na myśli głównie deszcz i wiatr, który w moich stronach jest prawie ciągły.
    Początkowo używałem kołków 16cm, ale kolejne płyty robiłem już na 18cm.

    Pierwsze bóle pojawiły się zatem, kiedy należało położyć styropian wyżej niż wspomniane 4m. Początkowo chcieliśmy zbijać coś z desek, ale po przybiciu pierwszej stwierdziłem, że ten sport nie dla mnie. Nerwowo, zacząłem rozglądać się za rusztowaniem. Pojechałem do hurtowni, skąd biorę materiały – nie mają, ale jest firma nieopodal która ma rusztowania na wynajem. Jadę tam – nikogo nie ma, jest telefon- dzwonię. Kobitka będzie, ale za 2 tygodnie, wiem pan sezon, cały sprzęt wynajęty. Wracam, rozglądam się po domach – może ktoś ma. Nagle teść wspomina coś o rusztowaniu na domu, który stoi jakieś 400m od mojego. Mówi że pamięta jak gość też ocieplał i miał właśnie rusztowanie. Zajeżdżamy – pytam. Owszem miał, ale pożyczone od wujka. Ja nalegam, prawie błagam. Będzie dzwonił, jak się uda to pożyczy. Jest światełko w tunelu.
    Jest czwartek – dzisiaj syn wraca z obozu sportowego. Muszę po niego jechać na dworzec PKP Gdynia Główna Osobowa. Po drodze wpadnę do pracy i zobaczę co w sieci na temat rusztowań. Daję błagalny post na forum. Dzwonię, wszędzie to samo - sezon – rusztowań brak. W jednym miejscu mają ale tylko parę sztuk – nic mi to nie da. Załamać się można. Wracam z niczym do domu. Jadę jeszcze do hurtowni po coś tam i pytam jeszcze raz o rusztowania. Żona mówi, że jej brat ma i może pożyczy. Generalnie nie robi tego od czasu jak mu ktoś coś tam poniszczył, ale że ja jestem sprawdzony klient – to ładnie go poprosi. Wracam do siebie. Zajeżdża gość z domku oddalonego o 400m – rusztowanie będzie miał i mi je przywiezie. Cud jaki czy co. Jest po 2 godzinach mam 24 ramki warszawskiego. Wystarczy aby dostać się na sam szczyt. Tak oto po wielkich poszukiwaniach udało się zdobyć rusztowanie. Potem okazało się że laska z hurtowni, może również pożyczyć mi rusztowanie, a zaprzyjaźniony forumowicz Zachar, również ogłosił chęć pożyczenia mi tego jak się okazuje deficytowego towaru.
    Następnie sprawa potoczyła się błyskawicznie tzn. trwało to jeszcze z 7 dni. Klej styropian, szlifowanie, kołki, klej, siatka, klej i narożniki. Robota na wysokości to nie dla mnie. Widziałem to już w momencie jak robiliśmy dach. Teraz przekonałem się o tym powtórnie. Warszawskie może i fajne, ale lekko buja a ja tego nie lubię. Co grunt pod nogami to grunt.
    Zacieranie kleju na siatce nie jest moją mocną stroną, ale mam nadzieję, że lekkie łączenia siatki, czy małe nierówności zaszpachlują już fachowcy od tynku. Ja za tynk się nie biorę, choć już mnie kolega namawia, abyśmy zrobili to wspólnie. On wytynkował /ładnie/ swój cały dom i stwierdził że można zrobić tak też u mnie. Zobaczę. Całą sprawę tynkową i tak odkładam na przyszły rok.
    Koszty ocieplenia:
    - styropian 20m3 po 108zł/m3 – 2160zł
    - klej do styropianu, 20 worków po 25kg – 296zł
    - klej do siatki, 20 worków po 25kg – 370zł
    - siatka /gruba/ 2,2zł/m2 – razem 200m2 czyli 440zł
    - 700 kołków po 0,2zł za sztukę – 140zł
    - narożniki 75mb – 100zł
    razem coś około 3500zł


    W kolejnym odcinku: znalezisko pod dachem oraz zabudowa z komandora.

  7. #27

    Domyślnie

    Robiąc ocieplenie budynku znaleźliśmy coś bardzo ciekawego a zarazem zwykłego. Zanim doszło do ocieplania, wewnątrz ułożyliśmy jakiś już czas temu wełnę mineralną, która wystawała na zewnątrz poza murłatę. Dawne szkoły mówiły aby przestrzeń między murłatą a folią czy deskowaniem wymurować. Wiele osób podobnie i my nie zrobiliśmy tego. Plan był taki: wełnę zawijamy na murłatę i do tego dociskamy styropian do samej foli i dalej to już tradycyjnie. Najpierw zaczęliśmy od strony zachodnio – północnej, potem przeszliśmy na stronę południowo wschodnią. Jakież było nasze zdziwienie kiedy pod wełna mineralną zobaczyliśmy uplecione ptasie gniazdo. Zrobiło mi się bardzo milutko, bo zawsze marzyło się nam, aby jakaś ptaszyna zawitała do nas o bocianie już nie wspominając. Klejąc dalej styropian znalazło się jeszcze jedno gniazdko. Oczywiście oba były puste. Małe dawno wyklute i wychowane. Teraz sięgając pamięcią wstecz przypomniałem sobie jak ptaszki wlatywały pod dach. Nigdy jednak bym nie przypuszczał, że mogą tam mieć gniazda. Z drugiej strony nie są takie głupie – brak wiatru i spore nasłonecznienie to umieją jak się okazuje znaleźć. Tak więc dwa gniazda mam w szopce i zamierzam je dać synowi, aby zaniósł je do szkoły. Może znajdzie się jakaś gablota, aby dzieciaki zobaczyły ile to trudu trzeba, aby coś takiego wysupłać. Teraz muszę koniecznie pomyśleć o jakimś karmniku. Skoro raz tu zrobiły gniazdo to mam nadzieję, że wrócą. Co prawda gniazda już nie zrobią, ale chociaż pożywią się.

    Co do Komandora to żadna tam wielka historia. Pozwoliliśmy sobie na zabudowę tzn. zamówiliśmy tylko drzwi a środek wykonałem już sam. Kupiłem 2 płyty meblarskie /180x250cm/. Z pocięciem na odp. wymiary kosztowało mnie to 210zł. Do tego trochę wsporników, rurek, listew maskujących i w jedno popołudnie środek gotowy, gdzieś tak za 270zł. Gorsza sprawa z drzwiami. Myśleliśmy o Komandorze, koleś przyjechał wymierzył i zaśpiewał z montażem 1200zł. W Stanley’u była promocja na same drzwi. Niby fajna oferta, ale jak chciałem z montażem to przedział cenowy zrobił się 1100 do 1800zł, w zależności od okuć, itp. Ostatecznie więc zrezygnowaliśmy z tej drugiej firmy, na rzecz tej pierwszej. Już raz brałem drzwi od przedstawiciela w pobliskim markecie i pamiętam, że były pewne problemy. Okazało się, że i tym razem będzie podobnie. Najpierw montaż miał być na pewien wtorek. Ok. czekamy. Dzwonię przezornie w poniedziałek, aby potwierdzić montaż. Co się okazuje – niestety poślizgi będą w piątek. Dzwonię w piątek, a koleś – stara gadka. Miałem do pana dzwonić, głupia sytuacja, pracownica się nagle zwolniła, wie pan nic nie przekazała i nie złożyliśmy pana zamówienia do centrali. Myślałem że mnie cholera weźmie. Powiedziałem co o nim myślę, koleś chciał mi oddawać zaliczkę, ale co z tego – i tak ma ze 2 tygodnie do tyłu. O rabacie nie chciał słyszeć bo stwierdził, że to i tak na granicy opłacalności. Co miałem robić – czekać, aż zamówi. Potem termin przesuwał się jeszcze 2 razy. Koleś mnie przepraszał, gadki w stylu, wiem, że to źle świadczy o firmie, że nadciąga wiarygodność itp.. Koniec końcem przyjechali z drzwiami, założyli, choć musieli jechać kilkadziesiąt km do centrali bo mieli za krótkie listwy boczne i rozliczyłem się z nimi. Teraz żona z teściową mogły wreszcie wrzucić to co miało być zrobione dobre 3 tygodnie temu, a co stało w kartonach od 30 czerwca. Szczerze nie polecam „profesjonalistów” z punktu dealerskiego w Geant w Gdańsku.

    Ach tak na koniec. Zakleiłem karton z ościeżnicą. Koleś przyjął ją bez mrugnięcia okiem. Teraz czekam na nową – znowu jakieś 3 tygodnie. Grunt że się udało – byłbym ze 200zł w tył.

    W kolejnym odcinku sprawy bieżące w tym liścik od żony.

  8. #28

    Domyślnie

    W albumie /adres w stopce/ zamieściłem kolejne zdjęcia. Jest wszystkiego po trochu. Kilka zdjęć jeszcze zrobione przed przeprowadzką oraz kilka jak już mieszkaliśmy. Na koniec widok ogólny domu na dzień dzisiejszy.

  9. #29

    Domyślnie

    Pozwoliłem sobie zamieścić jeszcze 2 fotki – niby nowe a jednak z marca i kwietnia tego roku. Jedna przedstawiam schody na piętro. Kosztowało mnie to trochę zdrowia, ale ostatecznie wyszły równe i to cieszy. Drugie zdjęcie to komin wentylacyjny w łazience, obsługujący także kuchnię i wc.

    A co na budowie. Z racji braku funduszy tempo lekko spadło. Ostatnio z synem rozbieraliśmy nasze pierwsze działo /patrz foto/. Składzik, który zbudowałem w lato 2001 roku został rozebrany. Służył nam przez całą budowę. Był schronieniem dla betoniarki, cementu, szpadli a także myszy. Teraz nadszedł moment, aby w inny sposób zagospodarować ten kawałek naszej małej działeczki. Kilka godzin poświęciliśmy, aby rozebrać to co budowałem blisko 2 dni.
    Obecnie w tym miejscu zgromadzone jest drzewo do kominka. Ułożyłem je na paletach i zrobiłem dodatkowo daszek, aby w ulewne dni drewno nie nasiąkało zbytnio wodą. Na razie zgromadziłem 9mp. drzewa – mam jednak zamówione /kwestia porąbania i transportu/ kolejne 4mp. Sam jestem ciekaw czy to wystarczy. Tak apropos to muszę coś wykombinować z tym składowaniem drewna. Niby tylko 13mp. drzewa a zajmuje mi to dokładnie 10m2. Zrobiła się z tego niezła hałda a z racji małej działki nie wygląda to za dobrze. Może przy okazji robienia wiaty w przyszłym roku pokuszę się o jakieś ciekawsze zadaszenie.

    Generalnie prace trwają na powietrzu. Na działce mam już taki bajzel, że trzeba było coś z tym zrobić. Muszę pomyśleć o wywiezieniu resztek styropianu, płyt KG, gruzu itp. Nie wygląda to za pięknie. Odświeżyłem sobie przy okazji obraz Alicjanki na temat wywózki gruzu z działki - piękny tekst. Muszę podzwonić i zorientować się w cenach tych usług.

    Chciałbym jeszcze w tym roku lekko splantować teren i posadzić na zimę świerki wokół działki. W przyszłości ma to być żywopłot, który skutecznie ochroni nas przed wiatrem, kurzem i wścibskim wzrokiem. Nie mam doświadczenia w ogrodach i przyznam się, że nawet na forum słabo śledzę ten wątek, ale widzę, że i mnie nie ominie zagospodarowanie ogrodu. Całe szczęście, że kolegi brat zawodowo się tym zajmuję – więc coś mi doradzi.

    Co do listu od żony to jest to magiczna karteczka na której napisano:
    Kochanie to musisz jeszcze zrobić: zaszpachlować drzwi, kupić kratkę wentylacyjną, założyć listwy maskujące na podłodze, kupić pochłaniacz do kuchni, zamontować porządnie umywalkę w łazience, założyć panel do wanny, wykończyć kafelki przy wannie, założyć brakujące ościeżnice do drzwi, założyć brakujące kontakty, położyć kafle w wiatrołapie, wymalować wiatrołap, zrobić drzwi do schowka pod schodami, itp. A mi się jeszcze przypomniało, że muszę popracować przy kominach oraz zrobić rynny i podbitkę. I skąd wziąć na to wszystko czas i pieniądze.

    Pozdrawiam

  10. #30

    Domyślnie

    U nas na budowie, należało by powiedzieć w domku - spokój i cisza pewnie przed burzą. Najpóźniej za miesiąc Beata powinna rodzić, więc będzie co robić. Nie znaczy to że teraz się nudzę, ale lekko wyhamowałem.
    Ostatnio poświęcam się pracom na zewnątrz budynku. Pogoda ładna, więc koniecznie muszę to wykorzystać. Uprzątnąłem już całą działkę, lekko wyrównałem i od razu nabrała jakiegoś wyglądu i wyrazu.
    W sobotę spotkałem się z tajemniczym gościem /który jak śpiewa kazik "... bez zębów na przedzie"/, który za 150zł zobowiązał się, że usunie z naszej działki cały ten bajzel. Zawsze myślałem, że nie będę miał dużo śmieci itp., gdyż buduję bardzo oszczędnie, więc i odpadów nie ma. Okazało się jednak, że uzbiera się tego pełna ciężarówka. Od gruzu po papę, styropian, zielsko itp. Koleś przy okazji uświadomił mi, że nikt nie chce przyjmować styropianu oraz papy na wysypiskach. Jako ciekawostkę /nie potwierdzoną/ podam że za utylizację 1 tony papy trzeba zapłacić 2 tys. zł. Strasznie dużo – tym bardziej że papa jest w gruncie rzeczy dość ciężka.

    Rozmawiałem już z wujkiem na temat choinek. Ma mi załatwić takie 4 letnie, które podobno jeszcze się przyjmują w nowych warunkach a przy tym są już dość okazałe. W połowie października mam zamiar je posadzić.
    Ponadto zwożę swoją 17 letnią audicą drzewo do kominka. Zamówiłem sobie jeszcze 4mp. buka. W sumie mam jakieś 13mp drzewa i mam nadzieję, że starczy to na sezon.

    W zeszły piątek dzwoniłem do kobietki z ogłoszenia, która napisał że ma 6 piesków /owczarków kaukaskich/. Umówiłem się z nią w niedzielę na giełdę samochodową. Miała z nimi przyjechać, aby je sprzedać. Mówiła, że będzie ok. 10.00 rano. Zajechaliśmy z żoną i teściową na 11.00 i co się okazało – kobieta sprzedała wszystkie psiaki. Kurcze w 50min. sprzedała tyle psów. Chodzimy zatem po tej giełdzie i rozglądamy się za pieskami. Podchodzimy do kobietki która ma tam jakieś pluszaki w kartonie. Pytam co to za rasa – a ona nowofundland. Ucieszyłem się bardzo, bo podobają mi się te pieski i wiem że są bardzo rodzinne. Co prawda początkowo miał to być stróżujący a jak się okazuje będzie domowy czyt. łóżkowy. Nabyliśmy więc czarną suczkę. Jak zobaczyła ją Beata i teściowa to nie było mowy, abyśmy jej nie kupili. Ja jestem ostrożny. Pies bez rodowodu – pytam jaką mam pewność – kobieta chciała mi dawać adres do siebie itp. Zaręcza że będzie git. Beata z teściową jak zaczarowane, zachowywały się jak małe dzieci. Kupmy ją, weźmy ją, musi być nasza. Takie duże a takie dziecinne. Co miałem robić, musiałem ją wziąć.
    Psiak jest super. Koty na razie obchodzą ja z daleka. Tequila jest bardziej ufna niż Olaf i do tego bardziej ciekawa. Podgląda wodołaza z daleka i patrzy co ona robi.

    Dzisiaj jest u nas 3 dzień i przyznam że psina jest strasznie mądrą. To jest niesamowite – w końcu jesteśmy jeszcze obcy dla niej ludzie, a idzie za nami ślepo. Wie gdzie jest jej domek. Tak na marginesie to woli leżeć i kulać się niż chodzić – podobno taka to rasa.
    W związku z nią przybyło nam obowiązków. Wstaję coraz wcześniej a do pracy wychodzę coraz później. Rano gotuję jej płatki owsiane na mleku. W dzień dostaje kaszę z marchewką i serduszkami drobiowymi. Jest przy niej roboty co niemiara. Jutro czeka mnie wyjazd do weterynarza i ustalenie strategii postępowania w najbliższym czasie. Ciągle poszukujemy imienia dla niej. Mi podoba się PAJDA, ale rodzina nie pałała entuzjazmem, w końcu ustaliliśmy że będzie AMBER, ale rozległy się głosy, że brzmi męsko. Co robić. Muszę w końcu jakoś ją nazywać.

    Generalnie oddaję się życiu rodzinnemu, choć nie zapominam o ciągłej wykończeniówce domu. Znam te kwestie z prowizorkami i musze mieć się na baczności.

  11. #31

    Domyślnie

    Ostatnie dni minęły mało pracowicie. Co prawda robiło się to i owo, ale bez wielkiego szału. Dzisiaj mówię do kumpla z pracy, że jeszcze jakiś czas temu to w weekend byłem skłonny dom postawić a teraz jakoś tempo mi spadło i to dość drastycznie. Może to wina braku finansów, może zwiększone obowiązki. W końcu mamy 2 koty i 1 psa, przy którym jest więcej zajęcia niż z dzieckiem a do tego Beaty nie ma w domu i większość spraw jest na mojej głowie. Całe szczęście, że teściowa przyjechała to mnie trochę odciąży.

    Beata ciągle jest w szpitalu. Ona nie pyta, lekarze nie mówią, ale tak czuję, Beata również, że zostanie już w tym szpitalu do końca ciąży. Licząc na 40 tygodni ciąży to posiedzi do połowy października, no chyba że urodzi szybciej. Ciągle ma jakieś bóle brzucha. Coś jej tam dają, ale cudów nie ma. Skurcze też znikome, więc rodzić na razie nie powinna. Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.

    Wczoraj zrobiłem w końcu czapkę na kominie do kominka. Muszę jeszcze przymocować do niego rotowent. Tak mi sugerował kominkarz. W naszych stronach wiatry są potworne, więc aby dym wychodził swobodnie z komina powinno być coś na górze zainstalowane. Może macie jakieś doświadczenia z tego typu urządzeniami. Co najlepiej kupić, aby przez lata służyło. Z drugiej strony czy te wszystkie urządzenia są ściągane bo w przeciwnym razie jak wyczyścić komin?

    W zeszłym tygodniu był także koleś bez zęba na przedzie. Zrobił kupę dobrej roboty. Za 150zł zabrał cały gruz, papę /o której tak marudził/, styropian a do tego inne śmieci, m.in. te które pochodzą już z normalnej naszej bytności. Uzbierała się dobra ciężarówka. Oczywiście jak była cała akcja mnie nie było, ale teściowa zdawała mi relację na bieżąco. Chłopaki ładnie zagrabili i pojechali. Teraz działka jakby się powiększyła. Jest sporo miejsca i teraz pozostało mi tylko czekać na choineczki.

    Amber-ka jest przesympatyczna. Byłem z nią u weterynarza. Dostała pierwsze szczepionki. Teraz ma kwarantannę. Martwi mnie trochę, że ciągle się drapie. Weterynarz mówi, że nie ma pcheł, mi to jednak nie dawało spokoju i po dzisiejszej nocy o 5 rano wykąpałem ją raz a ok. 6.30 drugi raz. Jak teraz będzie się drapać, to znaczy że jakaś alergia czy co. Mleko odstawiliśmy, więc gotuję jej wołowinę to z ryżem to z makaronem innym razem z kaszą. Do tego witaminy i obowiązkowo fosforan wapnia. Nie chce tego żreć, więc muszę jej to chować w jedzenie.

    Może w październiku przybędzie trochę kasy to skończę w końcu schody a oprócz tego koniecznie muszę zrobić na zimę telewizję. Z kuzynem mamy zamiar kupić anteny, maszt i będziemy to mocować na kominie. Mam nadzieję, że poza programem pierwszym odbiorę jeszcze inne stacje.

    Sorry, że ten odcinek taki mało budowlany, ale zapewne nie tylko ja, ale i wy także nie żyjecie tylko budową, choć był okres, że 99% myśli to dom. Teraz w końcu po długim marszu 99% to rodzina, czyli tak jak powinno być.

    Pozdrawiam wszystkie rodziny.

  12. #32

    Domyślnie

    Mijąją sekundy, minuty, godziny, dni i tygodnie. Dobrze, że nie miesiące bo chyba bym zwariował w domu bez Beaty. Odwiedzam ją codziennie i codziennie jest praktycznie to samo - czyli żadnych nowości. Jak ją bolało podbrzusze tak boli, choc ostatnio skurcze jakieś większe. Dzisiaj odstawili jej leki i jak to przedstawił wczoraj ordynator cyt. "jutro odstawiamy leki i czekamy na Panią na porodówce". Z relacji znajomych, lekarzy podobno jak się odstawi leki 2,3 dni i kobieta gotowa jest do rodzenia. Łudzę się, że jak nie dzisiaj to jutro a już na pewno w sobotę będzie po wszystkim. Beata już ledwo chodzi, czuje się jak czołg i z wielką chęcią była by już po wszystkim. Ja również już się niecierpliwię. Taką mam naturę. Lubię wszystko naraz, zaraz natychmiast i ten stan oczekiwania podnosi mi niepotrzebnie adrenalinę.
    Po raz kolejny potwierdzili lekarze, że będzie dziewczynka, więc matki poczyniły juz jakieś zakupy oczywiście na różowo. Ale była by jazda jakby urodził się chłopak .
    Tak więc trzymajcie kciuki, jak tylko będzie po antychmiast wam o tym doniosę.

    Z rzeczy budowlanych totalna polska bieda. jedno co zrobiłem to telewizję. Przymocowałem do komina rure ocynkowaną. Do tego z kuzynem zainstalowaliśmy antenę /podobno niezłą/ ze wzmacniaczem. Kabel poprowadziłem pod blachodachówką /przyznam, że nieźle to wyszło/ i połączyłem to w sieć telewizyjną w domu.
    Teraz zamiast programu pierwszego mam jeszcze TVP2, TVP3, TV4, Polsat i TVN. Czyli jak na wiochę całkiem nieźle. Na razie rezygnuję z satelity bez abonamentu a tym bardziej z satelity tyfu Cyfra czy Polsat.
    Mieszkając jeszcze w bloku była kablówka i masę programów i wiem, że tak naprawdę ogląda się kilka wybranych stacji a cała reszta jest tylko rozkoszą dla kciuka a może palca wskazującego, który niezmiennie, przez kilka godzin szaleje na pilocie.
    Beacie szkoda tylko brak Discovery a Arturowi Fox Kids. Z drugiej strony Beata będzie miała co robić, a Artur niech się uczy a nie gapi w TV.

    Ja natomiast zadowolę się Ligą Mistrzów na publicznej TV.

    Pozdrawiam

  13. #33

    Domyślnie

    Tak coś mi się zdaje, że ten mój dziennik staje się coraz smętny. Kiedy coś się działo na budowie to nie miałem czasu pisać i potem musiałem to lepiej bądź gorzej nadrabiać, teraz kiedy nie dziej się prawie nic to mam tyle czasu do pisania – tylko o czym pisać.

    Smutne to, ale temat Beaty staje się powoli tematem dyżurnym. Tak bym chciał napisać, że już po, że super i w ogóle a tu nic. Minęły 2 tygodnie od ostatniego wpisu i jak Beata była w szpitalu tak jest po dziś dzień. Miała USG, z małą jest ok. Niby waży 3600 więc już jest z niej kawał baby. Beata przerażona jak to urodzi, całe szczęście że jest poród rodzinny, więc pomogę jej w bólach. Lekarze chcieli już ją wypisywać do domu, ale stwierdziła, że daleko mieszka i boi się że nie zdąży na poród i tak oto tkwi już ponad miesiąc w szpitalu. Dzisiaj zaczyna się 40 tydzień, termin ma na 23 i już zapowiedziała lekarzowi, że nie ma zamiaru przenosić nawet o 1 dzień dłużej. Zobaczymy. Ja natomiast się łudzę, że jak poród nie nastąpił wtedy to może zgra się z pewnym miłym dla mnie wydarzeniem medialnym. Zobaczymy. Byłby to niezły zbieg okoliczności.

    W sprawach domowych cos tam grzebię. Dostałem parę złotych od teścia – pooddawałem długi i wykańczam schody. W sumie nieźle to wygląda i mam nadzieję, że w tym roku będzie po wszystkim.

    Ociepliłem także komin wentylacyjny 2cm warstwą styropianu. W najbliższy weekend musze tylko zatopić siatkę i tak pozostanie do wiosny. Przy okazji okazało się że czapka na kominie jest zbyt mała, więc będę musiał wylać ją ponownie na wiosnę. I tak to miałem zrobić, gdyż zapomniałem o kampinosie.

    Ciągle walczę jeszcze ze swoim kominkiem. Tak jak pisałem wcześniej kominkarz zalecał zamontowanie rotowentu w celu swobodnego wydostawania się dymu a nie ścinania go przez wiatr u samej nasady komina. Jak radził tak zrobiłem. Kupiłem takie urządzenie, zamontowałem i wszystko fajnie, super się kręci, tylko coś mi się zdaje że jeszcze bardziej ciąg mi się powiększył. Zamykam dopływ powietrza a i tak się pali jak dla mnie za mocno. Z jednej strony cieszę się, bo nie pada do kominka, dym ładnie opuszcza komin, ale z drugiej strony na cholerę wydałem blisko 200zł. Po to aby mieć większe spalanie i zużycie drewna. Nie wiem co robić, szkoda mi to ściągać – myślę, aby wsadzić kawałek blachy z otworem np.fi150 pod rotowent, tak by zredukować wylot z fi200 na wspomniane fi150. Nie wiem czy dobrze rozumuję i czy coś to da i czy jest to poprawne, ale chyba spróbuję. W kominku zmieniłem już położenie szybra. Z pozycji środkowej szybra ustawiłem na maksymalne możliwe zamknięcie tak że jak zamknę drzwiczki to szyber zamyka się prawie całkowicie tzn. wokół okrągłego wylotu jest po 1,5cm wolnej przestrzeni na obwodzie, przez który może uchodzić dym. Powietrze zamknięte, więc ciągnie tzw. trzeciorzędne z szyby. Chyba i tak za mocno. Jeśli macie jakieś pomysły to czekam na nie w komentarzach.

    Lada dzień biorę od wujka choineczki 4 letnie. Pamiętam jak mówiono, aby posadzić je szybciej, no ale niestety szybciej się na dało. Mam zamiar posadzić ok. 80-100sztuk po 80gr za sztukę. Choineczki są 4 letnie, więc jakieś już tam rozmiary prezentują.

    Pogoda u nas już mało ciekawa. Dzisiaj odbyło się pierwsze skrobanie szyb. Nie mam garażu, wiata w przyszłym roku, więc ta zima będzie ciężka.
    Cieszy mnie natomiast, że dom dobrze akumuluje ciepło. Na razie palę raz na 3 dni. Tzn. napalę, wygaśnie i znowu za kilka dni to samo. Temp. W domu utrzymuje się w granicach 19-20 stopni. Ciekawe jak długo uciągnę na samym kominku, choć z drugiej strony jak niektórzy mówią, że na zimę to potrzeba 20mp drewna to ja ze swoimi 13mp mogę popalić sobie, ale do stycznia a co potem?

    Najbliższy okres minie zatem pod znakiem oczekiwania na potomka i mam nadzieję, że już niedługo będę mógł zakomunikować, że jestem szczęśliwym ojcem po raz wtóry.

    Pozdrawiam

  14. #34

    Domyślnie

    Moi Drodzy Forumowicze - mam wielki zaszczyt zakomunikować Wam, że dnia 18 października tj. sobota o godz. 23.45 urodziła się nasza kochana córeczka. Ma 3200g i 52cm wzrostu. Byłem na porodzie rodzinnym. Widziałem więcej niż kobieta rodząca. Niezapomniane wrażenia. Warto żyć dla takich chwil. Beata też zniosła to bardzo dzielnie. Cała akcja z oddychaniem i parciami trwała jakieś 40min. Jestem z małej i Beaty dumny. Po dwóch dniach chce mi się prawie płakać ze wzruszenia.

    Pozdrawiam wszystkich

  15. #35

    Domyślnie

    Sobota 18 października wielki dzień. Rano jadę po Muratora – wiem, że będzie artykuł. Ciekawy jestem jak to wszystko wyszło. Wyszło dobrze. Nie wiedziałem jednakże że będą tego dnia inne tak radosne chwile.

    Poród rodzinny to wielka rzecz. Beata napisała mi kilka sms ze szpitala 18 października 2003 roku. Nie spodziewałem się że będzie to właśnie tego dnia. Napisała, że skurcze są mało ciekawe, że wielkość miednicy do brzucha jest ok. Obejrzałem film w tv – Naga Broń 33 1/3 oraz zacząłem oglądać walkę Michalczewskiego. Dochodziła godz. 22.30 kiedy zadzwoniła komóra. Beata głosem spokojnym, acz lekko podnieconym oznajmiła – możesz przyjechać będę rodzić. Artur już spał, teściowa oglądała walkę, zwierzęta również spały bądź leniwie wygrzewały się przy kominku. Wskoczyłem w samochód i popędziłem przez egipskie /miszewskie/ ciemności do Gdyni do szpitala. Byłem chwilę po 23.00. Beata leżała już na sali rodzinnej porodowej. Sala sympatyczna, nawet był TV i pomyślałem że można nawet obejrzeć walkę do końca. Pomyślałem tylko i nie powiedziałem tego nikomu głośno. Położna przygotowywała się do akcji, ja stałem przy Beacie, chcąc jej pomóc przy coraz boleśniejszych skurczach. Wreszcie zaczęło się. Byliśmy w trójkę, tzn. Beata, położna i ja. Zaczęło się szybkie oddychanie, chwila przerwy i ponownie tak kilka razy. Następnie weszło dwóch lekarzy i jeszcze jedna położna. Ułożyli Beatę na plecach i zaczęło się parcie. Ja skupiony na Beacie i łączący się z jej bólami starałem się pomóc jak najlepiej umiałem. Kilka parć, lekka pomoc lekarza i pojawiła się główka, ramiączka i pokazała się nam wszystkim nasza Ukochana Córka Nadia. Była 23.45. Było już po. Wiedzieliśmy że najgorsze już mamy za sobą. Małą wykapali, Beatę obmyli i już o 00.15 Beata karmiła małą. Byłem szczęśliwy. Z tego że mała zdrowa /dostała 10/10pkt/, że Beata to wytrzymała i że w ogóle...

    We wtorek odebrałem je ze szpitala. Mała jest spokojna, jej życie ogranicza się póki co do picia mleka i załatwiania się. Jest spokojna, bardzo mało płacze i to cieszy nas bardzo. Beata również wraca do zdrowia i każdego dnia czuje się coraz lepiej. Dociera się z małą i już teraz tworzą niezły duet.

    W sprawach domowych zrobiłem bardzo niewiele. Ostatnio stałem się totalnym leniem. Jedyne co zrobiłem w domu to prawie skończyłem schody. Pozostał mi najtrudniejszy element – podesty. Stopnie mam już pokryte drzewem. Pozostało tylko wylakierować.

    Nabyłem sobie w końcu termometr elektroniczny. W końcu wiem jaka jest temperatura. Jestem totalnie zaskoczony na plus naszym kominkiem. Palę już non stop. Żar trzyma na tyle długo, że nie mam problemu z paleniem się drzewa. Do tego w domu jest tak ciepło temp. 24stopnie że jestem ciekaw kiedy odpalę gaz. Na razie piec podgrzewa tylko wodę do mycia i to wszystko. Tak sobie myślę, że gdybym miał ze 20m3 drzewa na zimę, to mógłbym zrezygnować z gazu na dobre. Zobaczymy jak przyjdą poważne mrozy. U nas na Pomorzu i tak jest stosunkowo ciepło, choć przymrozki stały się rzeczą naturalną.

    Zeszły tydzień minął bardzo dynamicznie. Odebrałem wiele gratulacji, zarówno za córeczkę jak i artykuł. Stwierdziłem że mam obecnie swoje 5 minut w życiu i chcę się tym cieszyć najlepiej jak potrafię.
    Przy okazji chciałem Wam wszystkim podziękować za gratulacje wszelkie rodzaju. Są to bardzo miłe i ciepłe słowa. Po raz kolejny pokazują one, że forum to nie tylko zwykła wymiana opinii, doświadczeń. Forum to jedna wielka rodzina, przyjaźnie do siebie nastawionych ludzi. Życie jest piękne.

    Pozdrawiam

  16. #36

    Domyślnie

    Zamieściłem 4 zdjęcia w moim foto albumie. /adres w stopce/

    Dwa z nich to Nadia. Nie mam cyfrówki, więc zdjęcia wychodzą jak chcą a nie jak chce osoba robiąca zdjęcia.

    Dwie kolejne fotki to nasze zwierzaki: Amber i Tequila.

    Pozdrawiam

    fotki są na końcu albumu

  17. #37

    Domyślnie

    Oj dawno nic nie napisałem. Nie to że mi się nie chciało lub nie maiłem czasu – po prostu nie wydarzyło się nic szczególnego w temacie budowy domu i po prostu nie chciałem was zanudzać.

    To że nic się szczególnego nie działo, to nie znaczy że nie działo się kompletnie nic. A jakże trochę się wydarzyło i często były to sprawy nie koniecznie korespondujące z budową.
    W temacie domu to poczyniliśmy kilka istotnych zakupów. Posypały się meble do salonu – całkiem sympatyczne i niekoniecznie drogie. Kupiliśmy zatem 2 witrynki, bufet oraz stolik pod telewizor całkiem sporych rozmiarów. Rozglądaliśmy się także nieustannie za stołem do jadalni. Taki jak nam się podobał to w Ikea kosztuje 900zł. Stół nam się podoba, choć cena już mniej. Postanowiłem że zrobię go sam. Zacząłem rozglądać się za materiałem – wszystko bym skompletował oprócz grubych solidnych nóg. Dzwonię zatem do stolarza i pytam o te nogi. 20zł/sztukę – ok. Jadę do niego po pracy i pytam ile by kosztował cały stół – koleś 350zł – kurcze, ale taniocha. Grzech było nie zamówić. Teraz już stoi u nas w jadalni. Wymiary 170x100cm. Nogi grube 10x10cm oraz gruby blat o gr. 4cm. Stół jest totalnie prosty – żadnych zaokrągleń i bajerów. Jest masywny i solidny i taki miał być. Do tego 6 krzeseł sosnowych z Ikea po 89zł i komplet do jadalni gotowy.

    Nabyliśmy także skromne mebelki do łazienki – robią fajny nastrój i sympatycznie komponują się z naszymi mocno pomarańczowymi ścianami.
    Meble także trafiły do naszej sypialni. Są całe białe bo takie też mieliśmy łóżko. Tak się śmieję, że jest prawie jak sypialnia Yoko Ono i Johna Lenona.

    Mamy także wykończoną kuchnię, choć czekamy jeszcze na kilka bajerów. Ostatecznie w kuchni przybył na okap oraz wreszcie wyłożyłem ściany korkiem. Wygląda to bardzo sympatycznie a i robota bardziej wdzięczna w porównaniu z kaflami.
    Dodatkowo korek jest miejscami barwiony i kolor jest identyczny jak fronty szafek. Super sprawa.

    Powoli można uznać że umeblowanie jest już skończone. Zostały naprawdę małe duperele. Jakaś lampka, jakaś listwa i to wszystko.

    Niby pięknie, ale jak spojrzę na ta naszą zwierzynę i jak poczekam aż Nadia będzie chodzić to pozostanie mi tylko malowanie znowu całego domu. Zwierzaki są świetne tylko brudzić lubią i nieraz żal mi na to patrzeć. Z drugiej strony nie mam sumienia naszej Amberki trzymać na dworzu i koło się zamyka.

    Ach bym zapomniał – w końcu mam zrobiony wiatrołap i zamontowane światło. Kiedyś jak się wchodziło do nas to były ciemności egipskie. Teraz kultura. Nawet kafle na podłodze.

    W temacie zewnętrznym domu to nie zrobiłem kompletnie nic. Za stary się robię a może i wygodny żeby szaleć w taka pogodę na dworzu. Jedyne co zrobiłem to zamontowałem lampę nad wejściem do domu. Był potrzebna bo wysiadanie z samochodu po ciemku w błocie do przyjemności nie należy.

    Zamontowałem także skrzynkę. Pierwsze pocztówki i listy już przyszły. Listonosz trafił bezbłędnie. Dziwny ma nawyk. Nie wrzuca listów do skrzynki, tylko daje je do rąk własnych nawet jak nie są polecone. Może skrzynki nie widzi?
    Dla tych co nie wiedzą to mam już oficjalnie odebrany budynek i cieszę się bardzo bo to zawsze jakaś tam niepewność. Teraz jestem w zgodzie z prawem jak nigdy.

    Kupiłem także śmietnik – nasz piesek bardzo lubi nasze śmieci, więc nie było wyboru. Wczoraj kupiłem także szuflę do odśnieżania i już wczoraj sprawdziłem jak sprawuje.

    Ciężko nie wspomnieć o naszym spotkaniu forumowym, które odbyło się jak by nie patrzeć na moim terenie. Knajpka sympatyczna forumowicze jeszcze bardziej. Generalnie bardzo udana impreza. Skończyła się o godz. 23.30 i żal było wychodzić. Nadmienię tylko że naliczyłem 27 osób i ewidentnie jeszcze parę osób brakowało. Grupa zatem się rozrasta a przyjaźń kwitnie.

    Co do mojej kochanej rodzinki to ma się bardzo dobrze. Arturo pilnie się uczy, Beata już prawie w pełniej formie no i mała też jest bezbłędna. Je za dwóch. Ma nieraz kolki i jest wesoło. Jeden wniosek – jedna osoba nie daje rady, aby zapewnić jej opiekę. Dobrze że jest teściowa do Świąt to jakoś to będzie.

    Święta już niedługo – przyjeżdża rodzinka z Torunia, będą też tubylcy z Gdyni. Jakby nie patrzeć pierwsze Święta w naszym domku. Już czuję atmosferę. W końcu mogę sobie pozwolić na konkretną choinkę a nie jakąś tam metrową mizerotę. Odpaliłem naszą zamrażarkę i teściowa już ją zapełnia jakimiś pasztecikami i zrazami.
    Ach bym zapomniał. U nas Święta będą podwójne bo 25 grudnia są chrzciny małej – więc będzie wesoło i tłoczno zapewnie.

    W końcu odpaliłem swojego starego, ale jak się okazuje jarego Canona – lustrzankę. Podsyłam kilka fotek mojej niuni.

    Pozdrawiam

    jest super


    to też jest fajne


    a to moje ulubione

  18. #38

    Domyślnie [b][color=red]Wow!!![/[/color]b]


    Witam Witam!
    Moje gratulacje (nasze moje i żony- również Beaty)! To co zrobiłeś graniczy z cudem! Brawo! Chcemy zacząc na wiosnę, kredyt 130 tyś i nic więcej. Dom to 130 m użytkowych + garaż. Po przeczytaniu Twojego dziennika budowy postawiłeś nas na nogi. Myśle że musi się nam udać, choć nie wiem czy będę w stanie poświęcić tyle czasu co TY....? Jeśli masz spisane wszystkie dane dot. budowy (koszty) całości to bardzo chętnie bym je zobaczył. Możesz je przesłać na mój e-mail: [email protected]. Jeszcze raz gratulujemy i pozdrawiamy ze stolicy warmi i mazur. Beata i Grzegorz.
    Pozdrawiam
    G.S

  19. #39

    Domyślnie

    Witaj!
    Właśnie przecztyłam Twój dziennik i ... podziwiam. Wielkie gratualcje! Nas też czeka takie wyzwanie, a pieniędzy mamy chyba jeszcze mniej niż wy, ale co tam, raz się żyje.
    Przyznaję, że najbardziej zainteresowała mnie informacja o tanim szambie. Czy mógłbyś podać namiary na tego wytwórcę, może telefon (taż jestem z pomorskiego). Potrzebuję póki co dokumentacji technicznej i atestu, bo u nas wymagają tego już przy pozwoleniu na budowę. Niestety nie wiem skąd wziąć informacje o wytwórcach, a szamba betonowego nie chcemy, bo kiedyś tam ma być robiona kanalizacja, no i pozostaje droga pantoflowa. Mój mail: [email protected]
    Serdecznie dziękuję i pozdrawiam.
    Magda

  20. #40

    Domyślnie

    zatem jest okazja, aby pociągnąć ten dziennik po tak długiej przerwie dalej. Po prostu należałoby go chyba skończyć. Tak będzie najlepiej.
    Popisze coś w najbliższym czasie. Streszczę co się wydarzyło przez ten czas.

    Pozdrawiam

Strona 2 z 3

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony