dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 2 z 10
Pokaż wyniki od 21 do 40 z 198
  1. #21

    Domyślnie

    pewnie nie istnieje coś takiego, jak "tresura kota" - bo kot ma przyzwyczajenia naszemu spodobało się, że jak wróci z deszczu, to trzeba go wycierać (ma swój recznik )
    a propos zaś wychodzenia..... mam kota (po kastracji) przychodzi co 2-3 godz i zawsze wraca na noc, ale gdy go nie ma po 22 to ...
    z kotami sobie radzi z sąsiedzkimi pieskami też, na wołanie albo przychodzi albo miauknie i idzie dalej tresowany kot znaczy się- największe zagrożenie to samochody... i niestety zawsze niepewność zostaje

  2. #22

    Domyślnie

    Mój Tima jest jeszcze malutki - ma 5,5 miesięcy, dopiero jest przed kastracją. Na razie mieszkam jeszcze w niskim bloku na 1 piętrze i nie pozwalam mu wychodzić. Natomiast na wsi .... domek jest pod samym lasem, działka nie jest do końca ogrodzona. Znowu się boję
    Tima został więc kotem łańcuchowym ma długą linkę do której jest przywiązywany. Jest tak szczęśliwy, że jak tylko rano wstanie - zaraz siada pod drzwiami i miauczy, że chce iść na dwór. Linka pozwala mu łapać muchy, koniki polne ... obserwować ptaszki, cudowne jak wciąga wiatr w nozdrza ...
    A najszczęsliwszy jest na spacerach nad strumienia czy do lasu. Nauczył się bardzo grzecznie chodzić na smyczy. W przyszłym roku będzie już dużym kocurkiem po kastarcji i zamierzam go wypuszczać.
    Jak widzę, jak bardzo szczęsliwy jest w ogróku nie żałuję, że zdecydowałam się na dom (może to brzmi głupio )

  3. #23
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... WSZECHOBECNA Avatar zielonooka
    Zarejestrowany
    May 2004
    Posty
    9.942
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    54

    Domyślnie

    Dylemat "wypuszczac na zewnatrz" czy " nie wypuszczac" jest bardzo znany i trudny do rozwiazania.
    Na pewno wypuszczajac kota - musimy miec swiadomosc ze ryzykujemy jego zdrowie, zycie.
    Niestety. Nic tu sie nie poradzi. jesli mieszkamy w spokojnej okolicy - ryzyko mniejsze, jeśli w okolicy ruchliwej ulicy czy wypuszczanych luzem psów - ryzyko duze.
    Nic tu sie nie wymysli i to juz nasza decyzja i poniesienie ew. konsekwencji.
    Bardzo czesto niestety - przykrych lub wrecz tragicznych dla kota.
    Z drugiej strony - pytanie co lepsze - szczesliwy wychodzacy ale krócej zyjący kot czy dłużej żyjacy ale znudzony siedzeniem w domu.
    Ja do tej pory nie wiem

  4. #24
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar daggulka
    Zarejestrowany
    May 2006
    Posty
    15.932
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    319

    Domyślnie

    u nas na szczęście okolica spokojna , samochody jeżdżą nieczęsto i raczej nieszybko ( mieszkam w trzecim domu od skrzyżowania, więc zwalniają)
    Luśka już się nauczyła, że na podwórku, w kopie drewna, w trawie, w garażu jest mnóstwo ciekawych rzeczy - ciekawszych niż w domu i domaga się wypuszczania głośnym miauczeniem stojąc przy oknie tarasowym
    jest tak: w czasie kiedy jesteśmy w pracy Luśka jest zamknięta w domu ....kiedy wracamy to ją wypuszczamy i mamy na nią oko ...w sensie że często zaglądamy gdzie jest , wołamy do jedzenia co jakiś czas ...tak, że w zasadzie mamy ją na oku przez prawie cały czas ...no ale teraz jest mała i daleko nie wychodzi ...ale kiedyś będzie duża i będzie wychodziła coraz dalej ....tego najbardziej się boję
    kto szuka ..... ten znajdzie ......

  5. #25
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... WSZECHOBECNA Avatar zielonooka
    Zarejestrowany
    May 2004
    Posty
    9.942
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    54

    Domyślnie

    moi znajomi maja pieknego kota (norwega) i ogródek
    kot pasie sie w ogrodku na długim sznurku niczym krowa (albo wspolny kot Kargula i Pawlaka)
    do konca zadowolony nie jest no ale to jakis kompromis miedzy wolnoscia a bezpieczenstwem

  6. #26

    Domyślnie

    Nasz też się pasie w ogródku ( dosłownie też, rąbie trawę równo). Ma wbity hak w ziemię, a do niego doczepioną smycz taką zwijającą się. Codziennie jest też obowiązkowy obchód i obwąch terenu. I jeszcze życzy sobie towarzystwo ludzkie, jak znikam na trochę w domu to tak się drze, że natychmiast lecę wystraszona. Nie zna innego sposobu wydostania się z domu i naprawdę ładnie chodzi na smyczy (oczywiście jak się grzecznie idzie za nim) Niezawodny sposób szukania kota w domu to potrząsanie smyczą.

  7. #27

    Domyślnie

    Aaa, miało być o wychowywaniu. Zatem najszybciej dał się wychować mój mąż. Wykształcił się na naczelnego kuwetkowego, działa błyskawicznie Kot natomiast opanował umiejętność rżnięcia głupa konkursowo. Niedozwolone rzeczy, np spanie na stole wykonuje podczas naszej nieobecności, tylko futro się poniewiera. Owszem, reaguje na głośne NIE i tupnięcie nogą, ale tylko na jakiś czas. Ewentualnie się obraża jak zostanie przyłapany, wtedy mogę podziwiać jedynie koci tyłek z wyprężonym ogonem.

  8. #28
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar daggulka
    Zarejestrowany
    May 2006
    Posty
    15.932
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    319

    Domyślnie

    faktycznie koty to egoistyczni indywidualiści
    ale co tam....fajne są i można się pomiziać ...jak oczywiście mają ochotę akurat .
    kto szuka ..... ten znajdzie ......

  9. #29

    Domyślnie

    No cóż, mamy pażdziernik a ja dopiero wzięłam się za lekturę.....Jestem właścicielką 14,5 letniego kastrata - rudy europejski.Kiedyś wracając ze spaceru z dobermanicą,stałam się bogatsza o kota,Od tej pory ja kochałam kota a ON szalał za swoim Pańciem .Posłuszeństwa uczył się od psa i tak miałam wrażenie że mamy dwa psiaki.Nigdy też nie niszczył niczego. Oczywiście były próby ale zawsze mówiło mu się że fuuj i go ignorowaliśmy ok.10 min.Potem,to ON nas ignorował i szliśmy do niego mówiąc-dobry kotek(kotek domowo-podwórkowy)Codziennie w okolicach 4 rano przynosił nam śniadanie w postaci tłustej myszy, w niedziele dwie.Kiedy stał się tylko domowym zastosowaliśmy kilka patentów:1)ciągły dostęp do jedzenia-waga 4,5(dieta wet. od 6 roku);2)codzienna zabawa w piłkę ok.1 godz.z przerwami na głaski,balkonowanie z żarciem trawy i to co sam zaproponuje...tak,tak to nie pomyłka;3)duże pudło po zmywarce wys.15 cm wypełnione tekturą(szczęścia i nieszczęścia zatapiane pazurami w kartonie);4)duża kuweta wypełniona żwirkiem drewnianym a przed nią odstawka na kalosze z kawałkiem sztucznej trawy;5) zawsze wołany po imieniu(koty na kici kici ,często padają ofiarą zwyrodnialców);6)zawsze nagradzany zachowanie które nam odpowiada a jemu niekoniecznie(smakołyk w wersji mini lub serdeczny głask)Zaznaczam to nie jest kolanowiec a bardzo charakterny gośc.Teraz cierpi i ja też, bo choruje na oczka a po zatym jest w doskonałej formie.Sorry, że się rozpisałam, ale rozkleiłam się czytając o futrusiach

  10. #30
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWY MISTRZ PIÓRAFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Agduś
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Posty
    20.349
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    249

    Domyślnie

    Moja pierwsza kocica - Gryzelda - mogłaby każdego zniechęcic do posiadania takiego futra. Była piękna. Czarna o olbrzymich żółtych oczach i gęstym lśniącym futrze. I na tym kończy sie lista jej zalet. Kota nie tolerowała głaskania. No, czasem pozwalała naszej mamie na jeden głask. Każda inna osoba była atakowana po niesamowitym wręcz "khhhh!" lub bez ostrzeżenia. Kota natychmiast zatapiała w dłoni nieszczęśnika wszystkie pazury i zęby. Obejmowała przednimi łapkami i kopała tylnymi po nadgarstku jednocześnie wściekle gryząc.
    Szczególnie upodobała sobie mojego ojca (fakt - do miłosników kotów nie należy, ale nigdy żadnego nie skrzywdził). Często widywaliśmy, jak on idzie przez pokój, nagle z jakiegoś kąta wypada kocia i wcale nie dla żartów powtarza numer z pazurami i zębami na jego nodze. Czaiła się na niego też przy telefonie. Sprzęt stał w mrocznym przedpokoju we wnęce regału. Czarnego futra prawie nie było widać. Kiedy dzwonił telefon najczęściej odbieral ojciec, który prowadził w domu biuro. Razem ze słuchawką podnosił wczepioną w dłoń Gryzię.
    Wyprawa do weta wymagała większych przygotowań. Wkładanie rozcapierzonej na wszystkie strony koci do koszyka transportowego (taki fachowy z drzwiczkami) nie było zadaniem łatwym i bezpiecznym, więc ubieraliśmy z bratem skórzane rękawice lub owijaliśmy ręce starymi ręcznikami. Wyjmowanie też było ciekawe, bo kota, oczywiście łapy rozkładała na boki i wściekle prychając gryzła i drapała do kości. Musieliśmy oboje ją trzymać podczas szczepienia, bo w jej małe ciałko wstępowały nadkocie siły. Kiedyś użarła mnie podczas szczepienia przez grubą kurtkę zimową. Zęby nie przeszły, ale sińca miałam, jakby mnie bezzębny bulterier użarł!
    Gryzia, całkiem jeszcze niestara, zasnęła i nie obudziła się. Tak bez ostrzeżenia!
    Żeby nie było wątpliwości - uwielbialiśmy ją.
    Mam swoją teorię na ten temat - kocice, które nie są wykastrowane i nie miewają kociąt, wariują po prostu z nadmiaru hormonów. Moja mama miała później też taką, ciut mniej ekstremalną, kocicę. Nasze wykastrowane są kochane!

    Zapachy są dobrą metodą wychowawczą. Dezodorantem odstraszyłam Gryzię od włażenia za moje łóżko i gryzienia kabli, kiedy byla kociakiem. Skutecznie!
    Nasze koty wiedzą, że nie wolno włazić na blat i stół. Nie włażą, kiedy my widzimy. Zastanawiam się nad kupieniem tego cuda, co to prycha zapachami i ma czujnik ruchu. To by była dla kotów niespodzianka - państwa nie ma, a stół się sam broni! Tylko jakoś by trzeba było zabezpieczyć, żeby prosto w pyszczek nie prychnęło!
    mój dziennik
    komentarze
    nowy dziennik
    agdusiowe wojaże

    Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia!

  11. #31
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar daggulka
    Zarejestrowany
    May 2006
    Posty
    15.932
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    319

    Domyślnie

    Gryzelda, Gryzia - świetne imię dla kota ....następnego tak nazwę .
    Co do wyprawy do weta ...hm ...ostatnio przezyłam mały horror , a było to tak:

    siedzę sobie w najlepsze w pracy , dzwoni małż wściekły jak jasssny gwint i drze się do słuchawki :
    " cholera, kota zamknęłyście rano w łazience ... centralna demolka, w ręczniku narobione ...wszystko zasyfione!!!!!!!!!!!!!!!"
    od razu domyśliłam się, że wlazła rano jak Kaśka myła zęby - schowała się pod szafke i nikt nie zauważył, drzwi Kaśka zamknęła i pozamiatane
    mówię mu , że ma sprzątnąć i już ... i myślałam, że to już koniec tej historii ...ale coś mi nie pasowało: kota wyraźnie osowiała, leży i się nie bawi - zajrzałam do kuwety i mi sie włos zjeżył - biegunka z krwią - pewnie się czegoś w tej łazience zdemolowanej nażarła
    było to o 19.40 ( nasz weterynarz jest do 20) , dzwonię do niego przerażona ...mówi, że zaczeka, żebym z nią przyjechała
    I teraz pytanie: w czym tą nieprzyjazną cholerę zawieźć .... pudła niet, transporterka sie jeszcze nie dorolbiliśmy ... poleciałam na górę do łazienki, wywaliłam wszystko z kosza na bieliznę, zapakowałam ją do tego kosza , wsadziłam do auta i pojechałam - do pokonania 11 km.
    Przekonana byłam , że będę tam sama - wterynarz też człowiek i pewnie nie zdziwi się kiedy wysiądę z samochodu z dupnym koszem na bieliznę .... przyjeżdżam, a tam :
    Pani z kotkiem, Pan z dwoma wilczurami, Pani z dobermanem czekają jeszcze na wizytę (mój wet ma miękkie serce i pewnie tak jak mnie nie potrafił im odmówić).
    I se mysle ...teraz to już przesadzenie ...nie wysiądę z tym koszem na bieliznę bo kuźwa zleksza obciach ....wyjęłam kotę, schowałam ją pod kurtkę i idę w strone lecznicy. Jak ta zołza zobaczyła te psy to myslałam, że mi kuźwa serce żywcem wydrapie pod tą kurtką . No ale jakoś nam sie udało - dostała 3 zastrzyki, wet zgrzytnął 50zeta i wróciła do swojego kosza na bieliznę.

    Teraz jak wychodzę do pracy to uwierzcie mi - sprawdzam, że kota w zasięgu wzroku jest i czy drzwi wszędzie pozamykane (jak w pracy jesteśmy to w salonie na oknie przeważnie urzęduje). No i transporterek trza chyba kupić - choć nie wiem jak miałabym tą cholerę tam wsadzić ... zołza mała ...ale i tak wszyscy ja kochamy . Do tego stopnia, że jak się ściemni i zołzy nie ma to biorę latarke i idę ją w obejściu szukać ...zawsze znajduję w kupie drewna pobudowlanego .
    kto szuka ..... ten znajdzie ......

  12. #32

    Domyślnie

    Witam, w kocim swiecie
    to jak sobie tak czytam to moja kotka to jakis dziwolag jest (ale pozytywny jak sie okazuje ) bo ani niczego nie demoluje, nie drapie, i tez za bardzo generalnie nie rozrabia. Zamknieta - przez przypadek oczywiscie - w spizarni czy lazience, czeka grzecznie i cierpliwie (zapewne spiac) na nasz powrot do domku. Jedynie co mnie martwi to, to ze nie moze sie "dogadac" z nasza psica . Lili (kocica) ma juz prawie 5lat z czego przez cztery byla krolowa na naszych wlosciach i dopiero w zeszlym roku trach a tu pojawila sie nowa stwora i to od razu wieksza od kotki. Niestety nijak nie szlo dziewczyn ze soba oswoic . W tej chwili kota mieszka na gorze , psica na dole. A jak sie czasem spotkaja to tylko "futro leci" a dodatkowo jako ciekawostke powiem ze kotka zawodowo... WARCZY .I to lepiej od niejednego psa. Martwie sie wiec troche moimi dziewczynami i nie wiem czy po przeprowadzce do nowego domu bedzie moze troche lepiej?! A moze ktos z was doswiadczonych kociarzy ma jakies nowe pomysly dla mnie?
    Pozdrawiam serdecznie,
    // Anielica.

  13. #33

    Domyślnie

    Cytat Napisał daggulka
    Gryzelda, Gryzia - świetne imię dla kota
    Ja mówię na swoją Gryzelda, jak mnie gryzie.
    Piękna opowieść daggulko, dzięki za pomysł z koszem na bieliznę.
    Zastąpię nim używany do tej pory wiklinowy, który kocica dobrze już zna.
    Kiedyś próbowałam iść do wet z kotą na smyczy wzdłuż ruchliwej ulicy. Masakra.
    A tak w ogóle moja mieszka w łazience. Taki pokój sobie wybrała i koniec. Zawłaszczyła mój fotel, ma ukochany najcieplejszy kącik podłogi, a jak się za bardzo wygrzeje idzie się studzić do bidetu.

  14. #34
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar daggulka
    Zarejestrowany
    May 2006
    Posty
    15.932
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    319

    Domyślnie

    Kofi ....kosz wiklinowy jak najbardziej ok ...tylko z doświadczenia Ci powiem, że przykrywka musi być mocowana .... moja próbowała z tego kosza na chama wyleźć...skakała, łapką odmykała ... musiałam przywiązać sznurkiem wieko
    Co do smyczy ... moja zołza prędzej by się na niej powiesiła niż dała prowadzić ... nawet obroży nie ma ...założyliśmy jej przeciwpchelną jak była mała , zaraz jak ją przywieźliśmy to tak sie szarpała i kombinowała, że obroża znalazła się jakimś cudem między dolna i górna szczęką zaczepiona z tyłu dodatkowo i do tego zaciśnięta na amen .... nie będe opisywać jaka panika wtedy była...mało jej żuchwy nie złamaliśmy próbując to zdjąć

    No i tak to już jest z moją kotą ... wieczorem rozkłada się w sypialni na łózku i czeka na nas ... można z nią wtedy wszystko zrobić ...głaskać , miziać.... a ona się rozkłada i mruczy ....ale w ciągu dnia bez kija nie podchodź - jak już da się złapać to miauczy wściekle, warczy (potrafi lepiej niż nasz pies ), nawet ugryźć potrafi małpa (nie mocno-raczej na postrach).

    Kota mam pierwszy raz w życiu ... ale już wiem, że kot będzie u nas zawsze - tak jak pies .

    Anielica - problem polega chyba na tym, że to kota była panią na włościach a piesa nową rywalką .... u mnie było odwrotnie i jakoś szybko się zaaklimatyzowały moje zwierzaki. Może faktycznie problem minie kiedy pójdziecie na nowy domek - nowe otoczenie, nowe miejsca- nowe terytorium do zdobycia - może sie nim jakoś podzielą .
    kto szuka ..... ten znajdzie ......

  15. #35
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWY MISTRZ PIÓRAFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Agduś
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Posty
    20.349
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    249

    Domyślnie

    Moje obecne dwie koty są po sterylce i zachowują się normalnie. Też nie demolują, nie drapią i w ogóle są bardzo miziaste, chociaż, oczywiście, podkreślają swoją indywidualność na każdym kroku. Miśka jest dziką bestią, łoczynią i morderczynią myszy, które składa nam w prezencie na chodniczku przed domem (często nadgryzione ). Carmen to aryskotratka polująca na pasikoniki najwyżej. Bardzo się lubią nawzajem i razem tępią psicę (43 kg. leonbergera), która czasem próbuje się z nimi zaprzyjaźnić, ale bez efektu (jest regularnie policzkowana). Ulubione miejsca do spania to nowe fotele i półki z ubraniami w szafach, które jeszcze nie mają drzwi. Kiedy u nas w pokoju kłębi się nieposkładane pranie lub prasowanie nie mieści się w przeznaczonej na nie szufladzie, koty nie gardzą stosem czyściutkich ubrań, w których tak łatwo się wygodnie umościć.
    mój dziennik
    komentarze
    nowy dziennik
    agdusiowe wojaże

    Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia!

  16. #36
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar daggulka
    Zarejestrowany
    May 2006
    Posty
    15.932
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    319

    Domyślnie

    no właśnie - temat "sterylka" spędza mi sen z powiek
    moja kota ma już prawie pół roku i nadszedł czas na sterylke ...ale boję się diabelnie o nią, boję się że będą komplikacje- to poważny zabieg operacyjny

    ten lęk to mi pozostał po kastracji Fidusia ..... niby miał być prosty zabieg (bo to samiec) a o mało się wtedy nie przekręcił - wdało się zakażenie i naprawdę cudem się wylizał

    a zabieg kotki samiczki to jeszcze bardziej inwazyjna jest bo brzuch otwierają ... a to takie małe ciałko - no i jeszcze jej chartakterek - za wiele koło siebie zrobić nie da, w ubranko chyba raczej nie da się ubrać że o kołnierzu nie wspomnę - jesssooo...nie wiem, jak ja to przeżyję
    kto szuka ..... ten znajdzie ......

  17. #37
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar daggulka
    Zarejestrowany
    May 2006
    Posty
    15.932
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    319

    Domyślnie

    do Krakowa mam kawał drogi - nie chciałabym jej dodatkowo stresować tak długą podróżą - ale dzięki za troskę

    Mamy tutaj klinikę weterynaryjną z wspaniałymi lekarzami - po przypadku z Fidusiem zaczęłam własnie do nich chodzić ze zwierzaczkami i jestem zadowolona ....więc sterylkę też raczej u nich zrobię Lusi
    Wstępnie brałam pod uwagę połowe listopada ... dziś jeszcze podjadę do nich i zapiszę Luśke na zabieg.... raz kozie śmierć - trzeba to zrobić bo nie zamierzam dwa razy do roku szukać domów nowym kociakom
    kto szuka ..... ten znajdzie ......

  18. #38

    Domyślnie

    Agduś - ostatnio wymyśliłam takie piękne imię dla kota - Carmen , tylko kota do nazwania chwilowo brak.
    Moja obecna kicia ma kosz z przykrywką, który pogryzła tak, że przykrywkę trzeba wiązać sznurkiem, ale na widok kosza zwiewa jak szalona. Prowadzanie na smyszy dawno wybiła mi z głowy.
    daggulko też strasznie bałam się sterylizować kotkę, bo ona jest bardzo mała i bałam się, że ktoś np. przesadzi z narkozą i 2 lata ją faszerowałam zastrzykami, okazało się, że zupełnie niepotrzebnie się boję - tylko trzeba miec zaufaego weta. Nic nie nosiła, bo przy próbie włożenia fartuszka zwiała i syczała i nie chciałam na siłę jej wkładać, była tylko posrebrzona. Błyskawicznie się zgoiła, nie utyła, nie zdziwaczała.

  19. #39
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) FORUMOWY MISTRZ PIÓRAFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Agduś
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Posty
    20.349
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    249

    Domyślnie

    Wręcz przeciwnie - z moich obserwacji wynika, że kocica, która nie ma dzieci i nie jest wysterylizowana dziwaczeje na potęgę!
    Zresztą moje wychodzą, więc sterylka była jedynym rozsądnym rozwiązaniem.
    Sterylki miały jednocześnie. Miśka jeszcze tego samego dnia tak zaczęła szaleć, że się bałam o nią. Nawet taka jakby przepuklina jej się zrobiła - na szczęście sama sie wchłonęła, czy jak to tam nazwać. Obyło się w każdym bądź razie bez drugiego zabiegu. Trzeba tylko dobrego weta wybrać. Kiczorka miała rozcięty cały brzuszek i długo dochodziła do siebie, ale trafiła do jakiegoś konowała, który umiał się reklamować (i tylko tyle umiał ).

    Carmen - to imię kocicy mojej koleżanki. Ona tez miała dwie kotki Milusię i Carmen. Do naszej aryskotratki (babcia się z persem widziała) pasuje jak ulał!
    mój dziennik
    komentarze
    nowy dziennik
    agdusiowe wojaże

    Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia!

  20. #40
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar daggulka
    Zarejestrowany
    May 2006
    Posty
    15.932
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    319

    Domyślnie

    tak więc klamka zapadła ...termin sterylki wyznaczony na 14 listopada na godzinkę 16
    mam nadzieję, że sprawdzi się scenariusz że po zabiegu bedzie się chałupy trzymała ... zapłakałabym się jakby ją auto trzasnęło jak niedawno kotkę sąsiadki ....niby droga nieruchliwa , ale koty jak jest ciemno na widok świateł samochodu wariują i lecą do tych świateł - i tak własnie było z kotą sąsiadki
    ja swojej Luśki po zmierzchu nie wypuszczam ... ZAWSZE na noc jest w domu - często jak wołam i nie przychodzi to biorę latarkę i idę jej szukać
    kto szuka ..... ten znajdzie ......

Strona 2 z 10

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony