a'propos alkoholu
kiedyś przyszło mi do głowy coś takiego
klub AA
ale nie anonimowych alkoholików, a anonimowych abstynentów
i takie tam zwierzenia pewnego AA;
"Mam na imię Jerzy, piję nieustannie od dwóch lat
kiedy rzuciłem alkohol, bo już nie mogłem, wydawało mi się, że będzie dobrze
jednak moje życie zamieniło się w koszmar
wszystko stało się dla mnie szare
koledzy przestali ze mną rozmawiać, zapraszać na "męskie wieczory"
w pracy przestałem awansować, bo nie chciałem z nikim wypić,
żona zaczęła mieć do mnie pretensję, że nie ma o czym rozmawiać z koleżankami, bo te ciągle o chlaniu przez ich facetów,
nawet dzieci się ode mnie odwróciły, bo przestałem im przynosić "łabądka"
nastał koszmar, którego nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi,
w końcu się przełamałem,
sięgnąłem po flaszkę i świat zrobił się kolorowy
od kolegów nie mogę się opędzić
w robocie zaczęło się dziać co raz lepiej, awanse, podwyżki, a do tego hucznie opijane
żona radosna, szczęśliwa, że może zdjąć mi buty, kiedy wpadam nieprzytomny do domu, zwyzywać zdejmując mi ciuchy, żebym nie spał w opakowaniu, potem wisi godzinami ma telefonie mogąc na mnie ponarzekać razem ze swoją najlepszą psiapsiułą,
nawet dzieci mnie kochają i chodzą dumne, że maja największą kolekcję "łabądków" na osiedlu
w końcu odżyłem..."
(owacje na stojąco uczestników spotkania AA)
rozwinęliśmy to z kumplem na dłuższą opowieść, ale to było tak dawno...