Nie wiem od czego zacząć opowieść o Franiu. Może w telegraficznym skrócie ujmę to, o czym już pisałam na FM.
W wątku założonym przez Agękusi opowiedziałam o wynikach badań prenatalnych wg których Franiu miał być dzieckiem z wadą genetyczną (prawdopodobieństwo 1:19, przy czym prawdopodobieństwo poniżej 1:300 uznaje się za duże), była rozmowa z genetykiem o możliwości przerwania ciąży po badaniach inwazyjnych. Nie zdecydowałam się na nie. Postanowiłam urodzić Frania.
Wiele osób nam tu kibicowało, modliło się za Frania, bo ciąża okazała się być jednak dość trudna a jej zakończenie dramatyczne (i ten wątek o krasnalku własnie za Waszymi namowami).
Franuś urodził się 07 sierpnia w 30/31 hbd jako wcześniak hipotrificzny w ciężkiej zamartwicy. Ważył tylko 1010 gr. Po urodzeniu otrzymał 3 punkty w skali Apgar. Zaraz po urodzeniu był reanimowany. Zaintubowano go w 5 minucie życia.
I tak zaczął się koszmar, który trwał 3 miesiące. Walka o życie Frania.
Przez pierwsze 3 tygodnie malutek szedł powolutku do przodu. Pod koniec sierpnia nastąpiło załamanie, które trwało jakieś 3 tygodnie (w tym czasie był kilkukrotnie reanimowany, skutek - wylewy dokomorowe). Po 2 miesiącach na OIOMie naszego szpitala został przetransportowany do Wrocławia na laseroterapię (retinopatia wcześniacza). Po laserze został przekazany do szpitala na Dyrekcyjnej we Wrocławiu. Tam wreszcie udało się odłączyć Frania od respiratora.
Po dwóch miesiącach mogłam wreszcie wziąć swoje dziecko na ręce.. Jeszcze był pod respiratorem, ale już z odstawionymi środkami wytłumiającymi a więc całkowicie przytomny.. Przez to też ogromnie cierpiał.. Wyrywał sobie rurę respiratora z tchawicy.. płakał bezgłośnie nieustannie.. Panie pielęgniarki zlitowały się nad nim i nade mną. Nie zapomnę tej chwili do końca życia.. Nachyliłam się nad okruszkiem, głaskałam go po małym łebku i mówiłam cicho, podeszła do mnie pani pielęgniarka i powiedziała dość stanowczo: „proszę usiąść”. Stałam jak słup soli nie wiedząc, co się dzieje.. Przeciez saturacja była ok., tętno też. Nic się działo! Dlaczego miałam usiąść?? Pani pielęgniarka odwróciła się do mnie i stanowczo powtórzyła: „No proszę usiąść!”. Usiadłam jednym pośladkiem na krześle (czego za chwilę żałowałam....), ona odwróciła się do mnie i podała mi kurczaczka na ręce!! Oj, miałam zakwasy po tej akcji.. Siedziałam sztywno jedną ręką trzymając Frania, drugą podtrzymując rurę respiratora, żeby mały się nie rozintubował i oddałam maluszka dopiero po półtorej godzinie, gdy trzeba było mu podać leki..
Gdy wreszcie udało się odłączyć malutka od respiratora zaczęło się oczekiwanie na pierwszy płacz Frania.. Dziwne, prawda? Każda matka noworodka marzy o tym, żeby dziecko nie płakało a ja marzyłam, żeby wreszcie usłyczeć głos swojego maluszka..
5 listopada, po 88 dniach w szpitalach, Franiu wreszcie przyjechał do domu (waga w dniu wypisu: 3020).
61 dni na respiratorze
4 dni na nCPAPie
kolejne 2 tygodnie tlenozależności
i ostatnia prosta – nauka jedzenia
Oto rozpoznania, które Franus ma wpisane w wypisach ze szpitali:
Pierwszy wypis z OIOMu:
wcześniactwo (30 hbd)
RDS II/III st. Zespół zaburzeń oddychania
Niewydolność oddechowa. Przewlekła choroba płucna
zaburzenia metaboliczne
niedokrwistość wcześniaków
przepuklina pachwinowa lewostronna
znamię naczyniowe wrodzone
Drugi wypis z kliniki:
wcześniactwo
Niewydolność oddechowa
Dysplazja oskrzelowo-płucna
retinopatia wcześniaków – stan po laseroterapii
niedokrwistość
Stan po wylewach dokomorowych II ST – zagrożenie MPDz
przepuklina pachwinowa lewostronna
znamię naczyniowe wrodzone
Wiem, że to bardzo pobieżny opis i nawet w 1% nie oddaje koszmaru tych 3 miesięcy.. Teraz zaczęliśmy walkę o zdrowie Frania.
To dopiero tydzień w domu a już zaliczyliśmy 3 lekarzy. Maluszek powoli zwiększa ilość przyjmowanego pokarmu (wychodząc z kliniki było to 15 – max 30 ml, teraz min to 25 ml a max – dziś w nocy 60 ml!!). To bardzo ważne, bo ciągle groził mu powrót do karmienia sondą. Każdy, kto miał operację i był zaintubowany, wie, jak bardzo boli potem gardło).
Po co ten wątek? Chciałabym Was bardzo prosić, abyście nadal kibicowali Franiowi w jego walce o zdrowie. Na pewno jest na FM także wielu rodziców, którzy mają dzieci wcześniaki, możemy więc wymienić doświadczenia. Ja wiem, że każdy wcześniaczek jest inny. Franiu wg wszelkich praw medycyny nie powinien żyć.. Przeżył a wokół niego umierały dzieciaczki w 100 razy lepszej kondycji urodzeniowej.. Liczy się chyba wola walki. Napęd życiowy. Franuś chwała Bogu miał je. Miał też za sobą wiele modlitw ludzi nam życzliwych. Jeszcze raz wszystkim Wam dziękuję..
Ciag dalszy nastąpi, teraz ino wkleję kilka zdjęć, póki kurczak śpi