23.01.2014 występowałem jakoś świadek na sprawie sąsiada o taką samą służebność przejazdu jak wymagana dla naszej działki ("nasza" rozprawa odbędzie się 26.02.2014). Z żalem stwierdzam, że chciwość/wyrachowanie/... (właściwe podkreślić) właścicieli działki położonej przy drodze publicznej paraliżuje działania wszystkich pozostałych, w tym także ... sprawców zamieszania. Nie dociera do nich fakt, że ze "swojej" działki wydzielili na komunikację wewnętrzną tylko 9% dla zabezpieczenia dojazdu sprzedawanych przez siebie działek oraz przejaz sąsiadów. Nie dociera do nich, że wprowadzili w błąd kilkanaście innych osób, które robiły "zrzutę" na opłacenie urbanistki solidarnie i procentowo wg wielkości działki - ponieważ żądania ujawnili kilka lat PO uchwaleniu MPZP, a nie w trakcie jego powstawania. Zdecydowana większość sąsiadów po opracowaniu planu ma przekazać od 10% do 25% na komunikację, a w dwóch przypadkach ze względu na pas ochronny dla linii 220kV nie mogą zabudować kilku docelowych działek o powierzchni ok. 1ha. Sprawcy zamieszania traktują pozostałych "wspólników" jako wrogów, chociaż nikt nie żądał od nich odpłatnej służebności za pociągnięcie kanalizacji przez działki 5 właścicieli. Układ terenu wymusza taki, a nie inny przebieg kanalizacji grawitacyjnej. Zatem nikt z sąsiadów nie ma dostępu do drogi publicznej, sprawcy zaś zablokowani są w zakresie kanalizacji i wody. Sytuacja patowa, a czas leci. Planowaliśmy zacząć budowę w 2013 (po uzyskaniu pozwolenia w 2012), aby m.in. chociaż trochę odzyskać w ramach zabieranego od 2014 zwrotu VAT. Tymczasem nie wiadomo, czy w 2015 roku zaczniemy.... Nawet nie można ich ukatrupić, bo sprawy spadkowe jeszcze bardziej skomplikują sprawę. Pozdrawiam.