U mnie ekipa górali zaczęła stawiać dom 18 lutego. Codzienne dojazdy nie wchodziły w grę. Szef firmy zaproponował barak, ale jak tu w taki ziąb mieszkać w baraku. Dzień krótki, na budowie pracowali do godz. 16 tej, bo potem było już ciemno, ani się gdzie umyć , ani ogrzać, toż by mi się chłopaki na śmierć zapiły. A moje sumienie nie dało by mi spokojnie pracować.
Znalazłam im miejsca w pobliskim ośrodku wypoczynkowym, pełny komfort, cieplutko, ciepła woda dostęp do kuchni. Cena była promocyjna, bo ośrodek w tym czasie świecił pustkami. Szef firmy, zatrudniający ekipę, był tak zaskoczony moim podejściem do robotników,że ku mojemu zaskoczeniu zwrócił mi poniesione koszty zakwaterowania.