Okno mamy zrobione, ale...
Okazało się, że Pan który miał się zjawić u nas w celu poprawienia okna wcale nie miał zamiaru zjawiać się tego dnia, o którym mówił nam lokalny przedstawiciel. A ja siedziałam na budowie oczekując przyjazdu nie wiadomo kogo. Jak zaczęliśmy wydzwaniać kiedy szanowny Pan się zjawi to okazało się, że podobno mówił, iż nie da rady przyjechać tego dnia, tylko dzień później. Po raz kolejny ktoś tu kłamał... Poza tym on (serwisant) nie ma zamiaru skuwać tego wszystkiego co już jest nad oknem (styropian, na to siatka z klejem i tynk). Chce przyjechać na gotową, wykutą wnękę, przykręcić co trzeba i odjechać.
My powiedzieliśmy, że mu tego nie przygotujemy no i problem, bo w takim razie kto... Zasugerowaliśmy lokalnemu przedstawicielowi, że skoro nie chce tego robić serwisant to może dogadać się z Panem, który robi u nas wykończeniówkę, ale my z nim gadać nie będziemy, niech się sami dogadują. No więc się podobno dogadali i dziura została rozkuta.
Następnego dnia z rana przyjechał serwisant. Jego praca polegała na tym, że na środku okna i po 60 cm od środka poprzykręcał metalowe profile szerokości ok 15 cm w kształcie litery L. Jedna część została przykręcona do okna, druga do tych zewnętrznych profili. Okno rzeczywiście zaczęło lepiej chodzić, a szpara między skrzydłem, a ramą jest wszędzie równa (wcześniej było 5 mm różnicy).
Okno zostało wykończone przez Panów, co u mnie zajmują się wykończeniówką. Jutro ściągamy folię ochronną z okna i będzie pierwsze oficjalne otwarcie po poprawkach. Mam nadzieję, że będzie już dobrze, bo jeśli nie to zaczynamy bitwę od początku...