dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Pokaż wyniki od 1 do 15 z 15
  1. #1

    Domyślnie dom przyjazny dzieciom :-)

    jakie elementy wnęrz stosujecie, aby Wasz dome był bezpieczny dla dzieci i jednocześnie na nie "odporny"

    Moja córcia ma 3 latka i myślę, że trzeba będzie o tym pomysleć, szczególnie boje się o schody....

  2. #2

    Domyślnie

    Jest wiele rozwiązań które można wymienić np:
    - schody (zabezpieczone furteczką, z niskimi stopniami i gęstą balustradą)
    - okna (z klamkami z przyciskiem, ew. blokadą tylko na uchylanie)
    - elektryka (wysoko umieszczone gniazda w pok. dziecinnym, specjalne kontakty z "kluczem" - tylko wtyczka ze specjalna nakładką otworzy dostęp do styków)
    - sprzety AGD (wszystkie z zabezpieczeniami na otwarcie w czasie pracy: zmywarka, kuchenka, pralka)
    - podłogi nie lakierowane ale olejowane (brak poślizgu)

    Tylko zastosowanie tego wszystkiego to dodatkowy koszt i kłopot na całe lata, a dziecko za 3 lata juz tego nie będzie potrzebować.

  3. #3
    ELITA FORUM (min. 1000) FORUMOWICZ WIELKI SERCEM
    delf

    Zarejestrowany
    Apr 2004
    Posty
    2.324

    Domyślnie

    Przede wszytskim nie zabraniać korzystania z domu, a raczej nauczyć jak to robić bezpuecznie, np. nauczyć bezpiecznego chodzenia po schodach, a nie zabraniać i nosić dziecko na rękach lub wchodzić z nim za rękę.

    W domu moich rodziców są drewniane ażurowe schody na piętro i bardzo strome i wąski na 2 piętro, a nasze (moje i siostry) dzieci szybko nauczyłyśmy korzystania z nich. Dzieciom kazałyśmy najpierw wchodzić i schodzić na czworaka (schodzić tyłem oczywiście), najpierw robiły to pod naszym czujnym okiem (z bliska lub daleka ), a z czasem nabrały wprawy i dziaj nasze czterolatki daja sobie świetnie rade, chociaż nie wolno im pod żadnym pozorem biegać po schodach (zawsze są pewne granice). Jest to z korzyścia dla nich (nie są wiecznie kontrolowane) i dla nas (nie musimy cały czas biegać za nimi.

    Mają także wpojone, że nie wolno zbliżać sie do okien i stawu (jest ogrodzony, ale zawsze, gdy wychodzą odmawiają jak pacież: nie wolno zbliżać się do wody w kranie i stawie )

    Ale czujnego oka mamy nigdy za wiele!

  4. #4

    Domyślnie

    Blokady do szuflad - gł. chodzi mi o kuchnie i np. sztućce. Nie wiem dlaczego, ale jak widzę biegnące dziecko z nożykiem lub nożyczkami w ręce to cierpnie mi skóra. Nie można oczywiście przesadzać - bo równie dobrze musiałabym stępić wszystkie ołówki w domu...

    Może jeszcze: środki czystości schowane w miejscu, do którego dzieci nie mają dostępu.

  5. #5

    Domyślnie

    Cytat Napisał delf
    Przede wszytskim nie zabraniać korzystania z domu, a raczej nauczyć jak to robić bezpuecznie,!
    Swięta racja!

    a schodami się nie przejmuj,my mieliśmy taką barierkę przy schodach zabiegowych-w wieku 3,5 lat została zdjęta-twoja trzylatka też sobie poradzi

    Aga

  6. #6

    Domyślnie

    Ja wybrałam projekt bez schodów

    a te wszystkie bajery wcale nie podrażają kosztów - furtka na schody kosztuje coś 150-200 zł, zatyczki do kontaktów ok 12 zł w Ikei. Balustradę tak czy inaczej musisz robić, to zrób taką żeby dziecko nie wyleciało przez nią (moja mam ma taką w doku - cierpnę jak mój synek łazi po schodach) albo żeby nie mogło wsadzić główki.
    Póki dzieci są małe, można po prostu trochę inaczej urządzić pomieszczenia, np kuchnię, żeby np noże nie były w zasięgu dzieci.

  7. #7

    Domyślnie

    Obserwacje moich własnych oraz innych znajomych dzieci doprowadziły mnie do wniosku, że dla małoletnich dom bez schodów to prawie nie dom. Poza tym dzieci uwielbiają poddasza. Jakoś ten klimat skośnych sufitów i okien w dachu jest dla nich wyjątkowo atrakcyjny.
    Więc schody u nas będą, ale warunkiem koniecznym przy wyborze projektu były schody ze spocznikiem. Zabiegowe są niebezpieczne i koniec - i to nie tylko dla dzieci. Barierka oczywiście odpowiednio gęsta.
    Okna na górze będą miały klamki z przyciskeim - mam nadzieję, że to trochę ograniczy dostęp tym najmłodszym...
    Zdecydowanie polecam (przy kilkulatkach w domu) zabezpieczenie kuchenki stalowym płotkiem - zawsze odczuwam dreszcz gdy widzę dziecko w okolicach kuchenki, na której stoi np. patelnia z gorącym tłuszczem i rączką wystającą na zewnątrz, albo gotująca się zupa.
    Z powodu dzieci zrezygnowałam z narożnego kominka z obudową z klinkieru, na który początkowo miałam ochotę - ostry narożnik na niebezpiecznej wysokości! Z tego samego powodu dolna, murowana część naszych słupów na tarasie wykończona jest na półokrągło o góry (od tego kiejsca zaczyna sięsłup drewniany).
    Póki dzieci są małe i ciekawskie, rezygnuję też z wszelkich trujących roślin w ogrodzie. Wiadomo, że się je ostrzega, powtarza i powtarza, a i tak je korci żeby różnych jagódek spróbować...

  8. #8

    Domyślnie

    "Dzisiejsze dzieci owijane są w watę!

    Jeśli jako dzieci albo młodzi ludzie żyliście w latach 40; 50; 60 i
    70-tych XX wieku - nie możecie dziś uwierzyć, że w ogóle mogliście przeżyć!

    Dlaczego? A dlatego, że:

    - jako dzieci siedzieliśmy w samochodach bez pasów bezpieczeństwa i
    poduszek powietrznych

    - nasze łóżeczka pomalowane były farbami o krzykliwych kolorach, pełnymi
    kadmu i ołowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomnę...)

    - buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami z
    "Wyborową" na czele dały się przecież bez trudu otworzyć a ciekawość to
    przecież cecha dzieci i młodzieży, prawda?

    - drzwi i szafki w kuchni i łazience były stałym niebezpieczeństwem dla
    każdego z nas, zwłaszcza, że nikt nie słyszał o zamkach
    anty-dziecięcych...

    - do jazdy na rowerze nikt w życiu nie włożył kasku ochronnego (podobnie
    na nartach albo wrotkach)

    - wodę piło się z kranu a nie hermetycznych butelek i tym temu
    podobnych...

    - pierwsze samochody budowaliśmy z pudeł albo skrzynek po kartoflach i
    podczas jazdy z górki stwierdzało się, że się zapomniało o hamulcach...

    - rano wychodziliśmy z domu by pójść się pobawić, musieliśmy wrócić
    wtedy, kiedy zapalały się pierwsze latarnie - nikt nie wiedział gdzie
    nas nosi,
    bo nikt nie miał przy sobie komórki a sprawne budki telefoniczne można było
    policzyć na palcach jednej ręki (zresztą i tak nikt nie nosił grosza przy
    sobie...)

    - człowiek się kaleczył, łamał kości, wybijał zęby i nikt nikogo z tego
    powodu nie skarżył do sądu; sami byliśmy sobie winni...

    - jedliśmy keksy, czekoladę (często czekoladopodobną), chleb grubo
    posmarowany masłem, kiełbasę, kartofle, skwarki i Bóg wie jeszcze co - i co?
    - i nikt nie był przesadnie gruby...

    - piliśmy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarł...

    - nie mieliśmy: playstation, nintendo, x-box, gier video, 60 programów w
    telewizji, kaset video, dvd, surround sound, własnego telewizora,
    komputera

    - mieliśmy świetnych kolegów i koleżanki!

    - po prostu wychodziliśmy z domu i spotykaliśmy ich na ulicy, bez
    telefonowania i umawiania się, bez wiedzy rodziców (oni nie musieli nas
    przywozić i odwozić) - jak to było możliwe?

    - wymyślaliśmy zabawy z kijem i kamieniem, jedliśmy ziemię, dżdżownice i
    temu podobne - i co? - przepowiednie też się nie sprawdziły - robaki nie
    żyły w naszych żołądkach a kijami nie wyłupaliśmy rówieśnikom zbyt wielu
    oczu...

    - niektórzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo
    powtarzali klasę i nikt nie zwoływał z tego powodu kryzysowych
    nauczycielskich narad...

    - jeździło się autostopem i nikomu nie przyszło do głowy, że coś takiego
    może się bardzo marnie skończyć...

    Nasze pokolenia stworzyły tak wiele! może właśnie dlatego, o czym piszę
    powyżej , że bez obaw, z wolnością, siłą, konsekwencją, sukcesem i
    klęską, gotowością na ryzyko i wiarą w drugiego. To właśnie zawdzięczamy
    naszym
    rodzicom i rodzicom naszych rodziców - i czasom naszego dzieciństwa i
    młodości...

    I Ty też do nas należysz! "

  9. #9

    Domyślnie

    Cześć
    Maxym aleś dowalił.
    Tu nie chodzi o tych co przeżyli, tylko o tych co się im nie udało.
    Zatyczki do kontaktów kosztują do 10 zł, ale ty zaryzukujesz niech twoje dziecko będzie tym jednym z 5 (może jednym z innej małej liczby), którzy zgineli/poparzyli się prądem. Technika tak poszła do przodu, że bez dłoni też da się radę.

    Do Zone
    Kup furtkę na schody (jak się obawiasz), zatyczki do kontaktów, blokady do szuflad, na śliskie podłogi -papcie z ABS'em. Są też dostępne "ochraniacze" na rogi stołów/szafek. Duży wybór jest w ikei.

    Ja odkręciłem klamki w oknie (nie wiedziałem, że są z przyciskiem, a może ich wtedy nie było, bo dzieci już duże).

    RysieK

  10. #10

    Domyślnie

    nie porównywałabym "tamtejszego" ruchu samochodów na ulicach do obecnego... podobnie z innymi przykładami.
    Chyba nie sztuka traktowac życie i swoją rodzinę jak loterię: uda się albo nie, przeżyję albo nie

  11. #11

    Domyślnie

    W Polsce wciąż jeszcze ginie więcej dzieci niż na zachodzie .Rodzice dobrze wiedzą, że słowa wytrych " nieszczęsliwy wypadek" usatysfakcjonują personel szpitalny. Poparzone dziecko to nie jest nieszczęśliwy wypadek - to jest kryminalne lenistwo i głupota opiekuna i tak powinno być traktowane. Podobnie porażenie prądem czy wpadnięcie pod samochód.
    Ja bym tylko chciała, żeby rodzice wybaczali swoim dzieciom choć połowę bezmyślności, z zaakceptowaniem której nie mają problemów u siebie.
    A co do tych wspaniałych ludzi... pewnie każdy ma takie towarzystwo na jakie zasługuje. Ja ostatnich wspaniałych ludzi spotykałam jako nastolatka - to byli ci, co lubili Davida Bowie.

  12. #12

    Domyślnie

    Maxym:
    Dzisiejsze dzieci owijane są w watę!
    Uwielbiam po prostu takie wypowiedzi typu "teraz to te dzieci...a za naszych czasów..."

    Moja koleżanka miała dziadka, który zawsze raczyła ją opowieściami, jak to jako mały chłopiec dowożony był do szkoły wagonem bydlęcym. Zawsze opowieść kończyła się wielkim ubolewaniem nad rozpieszczeniem późniejszych pokoleń.
    Bo przecież dalej można by takimi wagonami bydlęcymi dzieci wozić, no nie? A nie głupoty wymyślać...

    P.S.
    Proponuję ci, drogi Maxymie, wizytę poglądową na oddziale chirurgii albo dowolnego szpitala dziecięcego, albo w izbie przyjęć pogotowia. Może przestaniesz bzdury wygadywać.
    Ja osobiście mam znajomą z bliznami po rozległych oparzeniach wrzątkiem, powstałych w dzieciństwie, w tych tak wychwalanych przez Ciebie czasach "rozsądnego traktowania dzieci". Niestety, i dzisiaj się takie wypadki zdarzają... Mam tez kolegę, którego dziecko zginęło w niezbyt poważnym wypadku samochodowym w wieku 4 lat, bo jechało "luzem" na tylnym siedzeniu samochodu.

  13. #13

    Domyślnie

    Cytat Napisał RysieK
    Maxym aleś dowalił.
    Autorstwo owego nie jest moje, co usiłowałem zaznaczyć poprzez umieszczenie w cudzysłowie. A tak między Bogiem a prawdą, czy w tym nie ma co nie co racji???

  14. #14

    Domyślnie

    Wedlug mnie swiat idzie do przodu i trzeba z tego korzystac. Wiecej jestesmy swiadomi jakie zagrozenia czyhaja na nasze dzieci i jako odpowiedzialni rodzice staramy sie ich uniknac. Oczywiscie przed wszystkim nie uciekniemy i nie ma co przesadzac i dlatego moje dzieci beda wychowywac sie w domu z psem i kotem i gdzie goscie chodza w butach i nie zamierzam zakladac blokad na wszystkie szuflady, ale np leki beda w miejscu niedostepnym, a na schodach bedzie barierka.
    Pozdrawiam
    ps wypadki dziecki kiedys mialy i to wcale nie bylo rzadkoscia
    Iwona

  15. #15
    Guest

    Domyślnie

    O tym co zacytował Maxym jest sporo racji- tylko, że kiedyś takich udogodnień nie było jak foteliki samochodowe, zatyczki do kontaktów, ochrona płyty kuchennej, farby nieszkodliwe itp. Skoro nie było to nie można było z tego korzystać. Teraz wszystkie udogodnienia są to dlaczego mamy -my rodzice małych dzieci- nie korzystać. Nic nie tracimy a zyskujemy spokój ducha i bezpieczeństwo naszych maluchów.
    W domu na schodach miałam barierkę na dwie wielkie zasuwy (jedną nauczył się otwioerać z dwoma nie dał rady) Teraz już jest nie potrzebna bo mały nauczył się wchodzić i schodzić ze schodów i robi to b. ostrożnie. Jak obserwuje go z ukrycia to jestem z niego b. dumna. Uważa bardziej niż jak ktoś mu towarzyszy.
    Ostatnio jechaliśmy za granicę i przyznam się bez bicia- 2 pierwsze godziny spał w foteliku, ale potem nie było mowy aby tam usiedział. Leżał na tylnym siedzeniu, przestrzeń między przednimi fotelami zabudowaliśmy materacem tak więc leżał jak w pudełku- 6 godzin. Truchlałam bardzo- ale na szczęście dojechaliśmy i wróciliśmy cali i zdrowi.

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony