Znajomi, którzy zbudowali swoje domy opowiadali różne historie o "numerach" jakie wycieli im dostawcy, hurtownicy, nie mówiąc juz o wykonawcach, aż nie chciało mi się wierzyć. Myślałam: przecież to są prywatne firmy, bardzo często małe firmy, którym zależy na kliencie, bo jak klient nie zostanie dobrze obsłużony to pójdzie do konkurencji itp. Dzisiaj (a właściwie już od jakiegoś czasu) przekonałam się jak bardzo byłam w błędzie. Dzwonię zamówić szmbo pod Radomiem (oferowali dobrą cenę): pani rozmawia ze mną niechętnie, wreszcie dosłownie trzaska mi słuchawką, bo niegodzę się jechać z Warszawy do Radomia zrobic przedpłaty (mogę tylko snuć domysły, że ktoś zachował się wobec nie nie fair i zamówił szmbo, a potem go nie przyjął), ale czy tak robi się interesy?. Zajeżdżam wczoraj na budowę - nic nie zrobione, majstry chlają chociaż bezrobocie sięga już 20%. Na dzisiaj rano była zamówiona trzecia ciężrówka betonu komórkowego Solbet, nie dojechała. Mąż dzwoni i pyta co się dzieje, ludzie na budowie nie mają co robić. Facet patrzy w papiery, no rzeczywiście miały wyjechać, zaraz będą je pakować, to może na wieczór dojadą. Ręce opadają! A przecież konkurencja na rynku ogromna!
Powiedzcie mi jak tych ludzi zrozumieć? Narzekają, że coraz trudniej coś sprzedać, ale jak oni chcą sprzedać jak rzucaja słuchawką zanim złoży się zamówienie? Narzekają, że duża konkurencja, a przecież sami nas do tej konkurencji odsyłają! Czy ktos może mi wyjaśnić, bo może ja czegoś w tym wszystkim nie rozumiem?