Witam,
Mamy z żoną problem. Planowaliśmy uzupełnić ubytki w suficie, pomalować go i wytapetować ściany. NIby proste, ale ciągnie się to już kilka dni i jest pasmem katastrof. Każdy z fachowców mówi co innego...
Właściciel mieszkania położył na ścianach płytę g-k, na to tapetę, a później drugą. Pan z Leroya poradził nam, żebyśmy zaczęli od sufitu-kazał nam wziąć akryl W Den Braven, uzupełnić ubytki, zeszlifować, itd. Był z tym kłopot, bo nawet po kilku dniach warstwa tego akrylu miała konstystencję lekko przyschniętej gumy do żucia. Jak już się zmordowałem ze szlifowaniem tego, to zaczął odpadać przy gruntowaniu sufitu...

Równolegle oczyszczaliśmy ściany. Pierwsza tapeta zeszła gładko, druga-razem z papierową powłoką (najprawdopodobniej płyty g-k). Ponieważ poprzedni właściciel tapetował wybiórczo, mamy teraz taką sytuację, że dwie ściany mamy oczyszczone do gołego betonu, dwie pozostałe do płyty g-k/wiórowej. W tej chwili są tak mokre, że przynajmniej kilka dni muszą schnąć. Pytanie, co dalej. Zaprosiliśmy lokalnego fachowca, doradził, żebyśmy na tej płycie g-k osadzili na wkrętach kolejną, ją zaszpachlowali i otapetowali, podobnie ze ścianami z gołego betonu. Inny doradzał, żeby szpachlować wszystko, gruntować, malować i tapetować. Sam już nie wiem, kogo słuchać, boję się, że czego nie zrobimy, to zaraz nam efekt jednej rzeczy przeszkodzi w realizacji kolejnej (jak z sufitem-albo cały i wyszlifowany, albo zagruntowany, ale z odpadającą farbą i akrylem).

Co byście radzili? Zatrudnienie fachowca na ten moment nie wchodzi w grę.