Kolejny dzień i nawet nie wiem, kiedy je przestałam liczyć. Zostało pół paczki piguł. Właściwie już nawet nie myślę o dymku. Właściwie to nie pamiętam dlaczego widząc wieczorem ostatniego faja w paczce leciałam do najbliższego sklepu i dlaczego przerwa w pracy ukoronowana fajkiem była tak atrakcyjna.
Wychwalaną książkę Carra przeczytałam z ciekawości (choć irytowało mnie lekko "sekciarskie" polecanie lektury) i muszę przyznać, że facet pisze sensownie. Może uświadomić mechanizmy palenia, pokazać palcem i nazwać to, co dzieje się z człowiekiem rzucającym nałóg (a co każdy palacz doskonale wie choć nie ubiera tego w słowa). Wielki plus za pozytywne powtarzanie, że rzucanie to nie mordęga bolesna, ale sukces i to, że tak naprawdę fajka w niczym nie pomaga a wręcz wywołuje schizy, które następnie trzeba zniwelować zapaleniem. Pomocne narzędzie, dla tych, którzy chcą przestać.
Podjadam... chociaż nie... zjadam ze smakiem, bo inaczej ten smak odbieram. Wiem, że muszę się pilnować, ale tak ma każdy z tendencjami do łapania zbędnych kilogramów. Czekam z niecierpliwością na wiosnę nie tylko z powodu zapachów. Ruszyć się trza na rower czy basen i mam nadzieję, że będzie ok
Dla chcących polecam to forum. Niewiele się tam chyba teraz dzieje, ale w kryzysowych momentach pomogło. Pierwszy wątek, który przeczytałam, to ten:
http://nalogow.com/rzuc-palenie-forum/8-rady-i-porady/24178-desmoxan.html
Nie lekceważę potężnego wpływu nikotyny na mój mózg przez szmat czasu, ale dotarło do mnie, że nigdy papieros nie był przyjacielem i pomocą.