Nie wiem co jara Lechowski
. Ponieważ to odosobniony i niezbadany przypadek, trzeba raczej pominąć. Bo kreozot to wynik palenia mokrym drewnem, a nie zimnych rur w kominie. Chyba, ze Lechoski pomylił znaczenia słowa kreozot.
Nie muszę powoływać się na setki realizacji, bo pod nosem mam kilka przykładów. Mam z 10 kominów w budynkach firmowych i prywatnych, wszystko to cienkie rury stalowe w szachcie (zwykle pustak systemowy). Różnie...szczelnie, rozszczelnione, wentylowane...Coś tam wełną opatulone, ale większość goła i wesoła. Niestety jeden tylko z wyczystką, bo robienie sobie kłopotu z tym wynalazkiem, to rzecz ostatnia która przychodzi mi do głowy. Jeden, ale dość modelowy. Główne źródło ciepła, w głównej sali ekspozycyjno - szkoleniowej.
http://www.kominki-batura.pl/kaflowy3_1s.html uczestnikom zjazdów znane urządzenie...(pozdrawiam
)
Komin to rura fiu 150, w szachcie keramzytowym, nieszczelnym. Tradycyjnie nie czyszczonym. Poszedłem zobaczyć w związku z problemem Lechowskiego. Kupka sadzy wielkości dwóch- trzech łyżek do zupy. Nawet odkurzacza nie wyciągałem... palone ze cztery lata...Tylko że ja palę! Drewnem a nie wodą. No i trochę stopni na liczniku miewam.
Wełna nie jest potrzebna w kominie ceramicznym. Poza tym to dodatek problematyczny. Od 200 o C zaczyna się spalać lepiszcze. Jak dostanie kilkanaście razy do wiwatu, potrafi się kurczyć (spalenie lepiszcza, powoduje rozluźnienie włókien). Musielibyśmy chyba dostać więcej sygnałów niż ten jeden, by pochylić się nad problemem komina Lechowskiego. Tym bardziej, że na tym forum otrzymywałem sygnały od ludzi którzy mają podobne rozwiązania do opisanych przeze mnie i z powodzeniem je eksploatują. Wręcz piszą o skutecznej i bezproblemowej ewakuacji dymu z kominka.