Magdzia, czyli nie jest tak źle, jak wynikalo z Twojego opisu.
U mnie była sytuacja trochę inna, ja też wstawałam wczesnie, do tego w nocy do malych dzieci, pracowałam tyle samo, albo i dłużej, wożę się sama :
Więc pomału wdrożyłam męża do innych zadań, tak więc jak jego nie ma, ja potrafię wszystko zrobić, jak mnie nie ma - oni nie zginą.