Ja byłem studentem to mieszkałem pod W-wa (a studia w W-wie), więc z reguły nocowałem u kumpli w akademiku. Później to z reguły wizyty-rewizyty z nocowaniem. Od kiedy jestem żonaty to staram się namówić kogoś (siostra, ojciec) by nas podrzucili i zabrali.. Żona nie lubi nacować poza domem. Ja to mógłbym spać gdziekolwiek, bo zasypiam od razu. Żona śpi czujnie...
A jesli chodzi o wizyty to z mi kojarzą się ze składkowym imprezowaniem i ciut piwka, troszkę jedzenia i do przodu (np. dlatego działki podobają mi się). No, ale zona to zawsze mówi, że koniecznie sałatka, ładnie wyglądający stół itp... Zawsze po imprezie bywała zmęczona...