dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+

Zobacz wyniki ankiety: "Co tanie - to drogie"

Głosujących
62. Nie możesz głosować w tej sondzie
  • tak

    52 83,87%
  • nie

    8 12,90%
  • nie mam zdania

    2 3,23%
Strona 2 z 2
Pokaż wyniki od 21 do 25 z 25
  1. #21

    Domyślnie

    Generalnie zgadzam się z tą zasadą, choć zdarzają się wyjątki. A z referencjami też bywa różnie. Ja miałaem z kolei dość ciekawe doświadczenia z jedną firmą: wybrałem ją z polecenia i z jednej roboty byłem bardzo zadowolony, natomiast z drugiej już nie tak bardzo. Musiałem patrzeć pracownkom bardzo na ręce, bo ich fuszerki by potem bardzo dużo pracy i pieniędzy kosztowały.

  2. #22

    Domyślnie

    Miałam inne zdanie ale teraz przychylam sie do większości

  3. #23
    Guest

    Domyślnie

    Ja mam taką zasadę - wybieram dobre jakościowo rzeczy i... się targuję lub szukam firmy oferującej TO SAMO taniej. Nie daję się za to skusić na zamienniki. Celuję w półkę "średnią ciut wyższą".
    W ankiecie zaznaczyłam TAK - za "okazje" trzeba czasem zapłacić dwa razy

  4. #24
    DOMOWNIK FORUM (min. 500)
    pasco

    Zarejestrowany
    May 2002
    Posty
    915
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    41

    Domyślnie

    I tak, i nie.
    Jeżeli chodzi o produkty, tanie raczej nie oznacza "dobre" (chociaż wyjątki się zdarzają). Ogólnie w mojej rodzinie przyjmujemy dewizę "tanie mięso psy jedzą"

    Jeżeli chodzi o wykonawstwo - z tym bywa różnie. Można znaleźć taniego i solidnego fachowca, można też partacza za grube pieniądze. Nie ma tu reguły, bo to zależy od ludzi.

  5. #25

    Domyślnie TANI WYKONAWCA POLECONY PRZEZ ZNAJOMYCH



    ... NIE BYŁ TAKI TANI, WLICZAJĄC NAPRAWĘ SZKÓD.

    Jak już wcześniej wspomniałam, nie mam innej możliwości walki z nierzetelnym „fachowcem”, gdyż, mimo licznych świadków jego niekompetencji, brakuje mi pieniędzy na wszczęcie postępowania sądowego oraz wycenę szkód (które – powoli - sama zaczynam je naprawiać).

    Pan Robert Kasp_ _ _ k, zamieszkały w Poznaniu przy ulicy Grochow_ _ _ _j, podjął się wykonania u mnie remontu, za który otrzymał pełną zapłatę, a na który podpisaliśmy umowę. (Zdaję sobie sprawę, że jest ona pełna braków – w końcu po raz pierwszy robiłam coś takiego i miałam nadzieję nigdy jej nie używać. Żałuję zwłaszcza, że po II części remontu nie dopisałam aneksu – tak, jak po pierwszej – de facto, Pan Robert nie skończył nawet poprawek, które zadeklarował się wykonać na początku maja.) Niestety, nie remontu nie dokończył w uzgodnionym terminie, co więcej, „sfuszerował” część roboty. Jakkolwiek do położenia przezeń paneli w dużym pokoju i płytek na korytarzu i w kuchni nie mam zastrzeżeń, stanowczo nie powinien zabierać się on za roboty malarsko – tapeciarskie. A może, po uzyskaniu mojego zaufania, uznał, że więcej nie musi się już starać...? Faktem jest, że przyklejone przez niego tapety odklejają się, są pełne pęcherzyków, przez „pomalowane” ściany i sufity miejscami prześwituje podłoże – położono tylko 1 warstwę „Cieszynki”, powtórnie przyklejone stare listwy panelowe nie zostały oczyszczone ze starego kleju i odpadły.
    Wielokrotnie umawialiśmy się z Panem Robertem na dokonanie poprawek, ale nie dotrzymał żadnego (i nie jest to tzw. przesadnia) z terminów. Czekałam na próżno - nie miał nawet tyle przyzwoitości, żeby powiadomić mnie, iż nie przyjdzie. Minęło kilka tygodni. Obecnie naśmiewa się ze mnie, że nie mogę nic mu zrobić, gdyż wszczęcie postępowania kosztuje 10 tys. złotych (wie, że nie stać mnie na to) i trwa przynajmniej pół roku (a naprawić szkody trzeba jak najprędzej...).

    Pan Robert z początku wydaje się miły i życzliwy – doradza, sam deklaruje się wykonać za darmo drobne usługi (na przykład, obiecał mi przesunięcie lampy, przewiercenie dziury na przewód komputerowy oraz powieszenie mebli w kuchni), a później nie sposób doprosić się go o przywrócenie stanu sprzed remontu (zawieszenie zdjętych przez niego karniszy i lamp, przykręcenie kontaktów – jeden z nich został przez niego zalany zaprawą murarską, podpiłowanie drzwi, które nie domykają się po położeniu przez niego podłogi).

    Nie należy liczyć też na jego uczciwość w sprawach finansowych. Poproszony o dokładną wycenę, podaje ją chętnie, jednak z każdym dniem koszta wzrastają, bo okazuje się, że czegoś nie uwzględnił, nie wiedział, dawno nie kupował (z drugiej strony – jak sam twierdzi – jest bardzo zajętym człowiekiem, gdyż z jednego remontu śpieszy na drugi – więc jak świadczy o nim fakt, że nie orientuje się w cenach produktów, których codziennie używa...!?).

    Pan Robert lubi się podejmować rzeczy, o których nie ma pojęcia. Wspomniane wcześniej listwy panelowe odkleiły się poprzednim lokatorom. Chciałam wymienić je na nowe, ale Pan Robert (teraz już wiem, że w trosce o własną kieszeń – otrzymał pieniądze na materiały razem ze swoją zapłatą – resztki materiałów zabrał sobie) przekonał mnie, że lepiej będzie zostawić stare. Poprosiłam zatem, żeby je obejrzał i sprawdził, czy nie będzie żadnych kłopotów. Nie uczynił tego, a następnego dnia okazało się, że ma problemy z ich zamocowaniem, gdyż są to „panele starego typu” i kładło się je „w inny sposób”.

    Ulubionymi mottami Pana Roberta są: „Jakoś się dogadamy” (po czym wychodzi na jaw, że dogadać się można tylko na ustalonych przez niego zasadach, czyli płacąc mu więcej albo zgadzając się na prace wykonane nie według wcześniejszych ustaleń, a jego „widzimisię”, nie dokończone) oraz: „Pani będzie zadowolona” (jeżeli jednak próbuje się mu wyrazić swe niezadowolenie i nakłonić go do poprawek, zachowuje się jak rozkapryszone dziecko: milcząc i patrząc w ścianę udaje, że nie słyszy, wychodzi z pomieszczenia, rzuca słuchawkę telefonu itd.). Ewentualnie przekręca słowa rozmówcy (poproszony o ponowne przyklejenie paneli oznajmia, że nie będzie za darmo wieszał szafek w kuchni) albo stosuje taktykę zaprzeczania i zrzucania odpowiedzialności (twierdzi, że to nie on zdjął lampy, że to ja złośliwie odkleiłam panele, że niczego podobnego nie obiecywał, albo, że stał się ofiarą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności itd.).

    Pan Robert inną miarkę stosuje do siebie, a inną do reszty ludzkości. Kilkakrotnie spóźnił się godzinę lub dwie z rozpoczęciem pracy – nie zadzwonił do mnie na komórkę, nie przeprosił nawet, a nagabnięty, wytłumaczył się korkami. Kiedy jednak dostawca farb spóźnił się o godzinę z tego samego powodu, potrafił głośno komentować jego niesolidność.
    Kilkanaście razy obiecywał do mnie zadzwonić – z rozmaitych powodów. O ile pamiętam, nie zadzwonił ani razu (po otrzymaniu zapłaty – na pewno). Przez wiele dni nie odbierał telefonu, nie reagował na nagrane na poczcie głosowej ponaglenia i prośby o kontakt, ignorował smsy – wydaje mi się, że raz nawet odebrał i zaraz przerwał połączenie. Świadomie unikał kontaktu ze mną, ale gdy dowiedział się, że byłam u niego w domu i zostawiłam mu kartkę (uprzejmą zresztą) z prośbą, by zadzwonił, był oburzony, że (jak się wyraził) ośmieliłam się go „nachodzić” i groził pozwem sądowym z tego powodu. Oznajmił, że takie rzeczy rozwiązuje się telefonicznie. Ale – po pierwsze – na telefony do tego pana straciłam już kilkadziesiąt złotych, a miałam „sieciówkę”, po drugie – jeśliby naprawiłby swoje fuszerki, nie zamierzałam już się z nim kontaktować, po trzecie – o ile wiem, słowo „nachodzenie” nie oznacza jednej jedynej wizyty, i to w sprawie swoich własnych roszczeń.

    Dla ścisłości podam, że Pan Robert nie wykonywał remontu sam – pomagał mu starszy kolega, Pan Radek. Niestety, nie mam jego namiarów, bo może on poczułby się w obowiązku dokonać poprawek. Wywarł na mnie o wiele lepsze wrażenie, niż jego wspólnik – do prac, które wykonał on sam (na przykład wyszpachlowanie małego pokoju) nie mam zastrzeżeń.

Strona 2 z 2

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony