Witam
Mam ogromny problem z suchością w mieszkaniu. Do mieszkania wprowadziłem się niecałe 2lata temu, to jest druga zima, ale po kolei. A mianowicie po zeszłorocznej zimie zaczęły się problemy zdrowotne, właściwie to zaczęło się w styczniu - suche oczy, problemy z gardłem itd. Początkowo nie myślałem, że to może być przez powietrze w mieszkaniu, jednak potem zaczęły wypadać masowo włosy (leciały właściwie już przez cały rok, lecą do dziś, nie rosną nowe, więc zaraz wyłysieję jak tak dalej pójdzie ). Znowu myślałem, że to jakaś sprawa u mnie, hormony itp., jednak problem z włosami jak się okazało dotyczy wszystkich domowników, a także psa... Mamy dokładnie ten sam problem, włosy dziwnie się świecą, jednak są suche, wypadają, są zniszczone, cienkie. Są też problemy z suchością w ustach, z suchą skórą. Stąd doszedłem do wniosku, że to raczej problemy zewnętrzne muszą działa i choć miałem takie podejrzenia już wcześniej (jednak temat zarzuciłem), to teraz mam higrometr i mogę sprawdzać wilgotność.


Higrometr pokazuje na ogół około 33-34%, jest to w pokojach, w kuchni i łazience, na ogół jest o 1-2% mniej. Tak to mniej więcej się utrzymywało. W okresie świąt było ok.40%, ale wtedy więcej gotowania, czyszczenie dywanów, więcej osób w mieszkaniu. Po świętach wilgotność codziennie po trochu spadała, a dziś mamy rekord 25%... (mniej chyba nie pokaże, bo z tego co czytałem ten higrometr ma dolną skalę 25%). Dodam, że jako, że mam zespół suchego oka, to oczywiście łatwo wyłapuję suche powietrze i muszę przyznać, że w zeszłym roku, mimo że kaloryfery już nie grzały to w miesiącach maj-sierpień nadal miałem wrażenie, że w mieszkaniu jest za sucho (dopiero wrzesień-październik były lepsze), więc raczej stawiam, że to nie tylko kwestia kaloryferów, a po prostu mieszkania.
Mieszkanie jest na pierwszym piętrze, wentylacja działa (nawet aż za bardzo, przykładając świeczkę, czy karton czuć bardzo mocny ciąg), okna są plastikowe, ale nie są szczelne, czuć, że od nich wieje. Właściwie to jest problem ogólnie z nieszczelnością mieszkania (takie mam wrażenie), pokoje są od południa, ale przy listwach podłogowych, przy ścianach zewnętrznych, czuć jak od listew ciągnie powietrze, firanki przy oknach się poruszają. I tak też jest problem z temperaturą, jeden pokój z oknem i drzwiami balkonowymi, a także długą ścianą zewnętrzną (z tym ciągiem od listew), często jest bardzo zimny (mimo kaloryfera na maksa odkręconego), temp czasem wynosi 16stopni..., przeważnie jest to ok.17-18stopni (natomiast w lecie w nim jest po prostu sauna i człowiek nie może wytrzymać). Wilgotność jest w nim największa (ale zaledwie różnice są po 1%), ale jest najchłodniejszy, najcieplejsze są kuchnia i łazienka, ale jednocześnie są najmniej wilgotne (w mieszkaniu gotuje się prawie codziennie, pierze się przynajmniej 1raz w tygodniu, a pranie suszy się w pokoju).
Odnośnie wietrzenia, w zimie staramy się wietrzyć dość krótko, bo jednak jak wychłodzę pokój (ten zimny), to robi się niewesoło..., jednak wietrzymy codziennie. Paradoks jest taki, że wietrzenie zdaje się obniżać wilgotność w mieszkaniu, mimo że przecież chyba na zewnątrz mimo wszystko jest większa wilgoć? W lecie wietrzy się częściej, ale trudno mieć okno otwarte cały czas (duży ruch na zewnątrz), jednak okna są otwierane kilka razy w ciągu dnia. W zasadzie jednak mimo wietrzenia jakoś nie czuje się w cieplejsze dni wymiany powietrza, a w upały jest w mieszkaniu koszmar, po prostu sauna.
Wygląda też na to, że nawet jak się powiększy trochę wilgotność (pranie, gotowanie, itp.), to wskaźnik rośnie na dość krótko, potem szybko wraca do normy.

Co może być przyczyną tak suchego mieszkania? I co można zrobić? Próbowałem pojemników na kaloryfer jednak nic nie daje, ręcznik mokry też nic nie daje. Czy jedyna opcja to nawilżacz? Jeśli tak to jaki jest najlepszy? Ultradźwiękowy? Tylko że z tego co słyszałem, to ultradźwięki źle działają na psy, więc może być problem...

Będę wdzięczny za odpowiedź
Pozdrawiam