Właśnie ja też taka byłam!
I mój mąż podobno też. Ja nie wiem po kim to moje dziecko odziedziczyło taką dziwną cechę
Trzymałam się mojej mamy mocno za rękę, bo pamiętam, że wtedy czułam się bezpiecznie. Chociaż mnie rodzice nigdy nie straszyli, to ja się bałam obcych ludzi, psów i samochodów, więc trzymałam się mamy. A moje dziecko, ja nie wiem... Tłumaczenia nic nie dają. Już nawet straszyć próbowałam! Od kiedy samochód przejechał znajomego kota i mój synek to widział, i bardzo przeżywał, to mu ciągle tłumaczyłam drastycznie, że go też może rozjechać "jak Marynę" i to zadziałało. Jak idziemy drogą (w naszej wsi nie ma chodników), to ciągnie mnie do rowu, żeby mnie nie rozjechało
Ale w sklepach samochodów nie ma, więc nie czuje żadnego zagrożenia. Wybieranie z nim kafelek to był horror. Sekunda, żeby spojrzeć na płytę i synka nie ma. Bo przecież alejki sklepowe to najlepsze miejsce na zabawę w chowanego
No tak... za moich czasów nie było takich sklepów.
Co do szelek... hmmm.... wiem, że są takowe, ale nie wiem, jakoś mi ten sposób pilnowania nie odpowiada.
To ja Wam współczuję. Jako że ja się darłam podobnie jak Twoja córeczka podobno do 3 roku życia co noc, to wydawało mi się, że mój synek też taki będzie. A u nas owszem zdarzało się przy chorobach, że nie przesypiał nocy, ale poza chorobami, to śpi prawie od urodzenia "jak zabity". Szczerze mówiąc, jako świeżo upieczona matka ciągle się bałam śmierci łóżeczkowej, bo jak zasypiał to nawet nie było słychać czy oddycha przez wiele godzin. To mnie stresowało i wstawałam w nocy co chwilę do śpiącego dziecka, żeby sprawdzić czy oddycha