Witam,
Przez 10 lat mieszkania w moim mieszkaniu miałem spokój, aż do dziś (no może aż do sprzed 3 tygodni wstecz bo do dziś szukam rozwiązania problemu i nie umię sobie z tym poradzić)
O co chodzi. Mam nadzieję, że nie jest to zbieg okoliczności tylko fachowiec coś sknocił i teraz mi tak śmierdzi.
Moja historia:
Mam WC ze stelażem, a jak wiadomo wszystko co jest za "guzikiem" jest wbudowane w ścianę obmurowane kafelkami (dostęp wiadomo jaki jest). Po 10 latach eksploatacji miałem małą awarię tj. jak napełnił mi się się zbiornik z wodą to ulatywała ona do toalety co powodowało duże straty. Umówiłem się z fachowcem na naprawę (początkowo przez tel oznajmił, że jest to jakaś uszczelka) Mówię OK proszę przyjedź i napraw. Przyjechał odkręcił "guzik" i dostał się do wnętrzności stelaża. Wyciągnął wszystko (tak, tak zmieścił tam rękę wszystko wyciągnął i zrobił analizę co jest nie tak już na zewnątrz) Pokazywał mi, że coś tam skrobie (uskrobał chyba 0,3cm jakiegoś elementu) po czym włożył to spowrotem i było OK. Woda już nie cieknie.
Po kilku dniach (nie pamiętam naprawdę czy od razu tak było) zaczęło mi śmierdzieć w łazience kanalizacją - bardzo nieprzyjemny zapach który przedostaje się również na pozostałą część mieszkania. Nie pomyślałem sobie w ogóle, że może to być wina instalatora który naprawiał WC. Sprawdziłem i wyczyściłem syfon od pralki, wąchałem odpływy z umywalki i wanny (i stamtąd nie wydobywał się smród) - rozłożyłem już ręce ponieważ śmierdzi a nie wiadomo skąd. Dziś rozkręciłem guzik od WC bo wpadłem na pomysł, żeby tam powąchać. I co się okazało ? Smród idzie z tej części. I teraz pytanie. Co instalator mógł uszkodzić lub coś źle zamontować grzebiąc we wnętrznościach tam gdzie jest spłuczka ? Pytałem go się, ale on mi odpowiada, że z kanalizacją on nic nie robił. Być może to prawda (nie znam się), ale po jego wizycie nagle zaczęło "jechać" z kanalizy.
Pomóżcie bo chce mieć w końcu nieśmierdzące mieszkanie
Darek