Witam.
Proszę o pomoc w decyzji co do wyboru ogrzewania w moim przypadku.
Dom wolnostojący piętrowy 140 m. Częściowo podpiwniczony. Zbudowany w 1985 r. Ocieplenie: okna ośmioletnie, 2-szybowe, 7-mio komorowe. Ściany - 1,5 pustaka z przestrzenią pomiędzy. Dach pokryty blachodachówką. Strych niezamieszkały na wylewce położona wełna mineralna Isover z marketu, trot i różne półśrodki.
Drzwi docieplone, w tym na strych.
Aktualny system grzewczy:
- grzejniki aluminiowe zamontowane w tamtym roku. Układ jest zamknięty ze zbiornikiem przeponowym. Rury stalowe, częściowo PCV.
- c.w.u. - zasobnik 120 l grzane za pomocą kotła na węgiel i drewno, dogrzewane grzałką elekryczną.
Na wyposażeniu mam dwa piece:
Użytkowany 35- letni zasypowy przewymiarowany "kopciuch". Palone jest węglem orzechem i drewnem.
oraz uwaga!:
- zamontowany w latach 90-tych piec gazowy jednofunkcyjny KADAM-70 ze Starogardu. Włączony kilkukrotnie, bo nie mam wkładu kominowego i ze względu na ceny gazu oraz dostęp do taniego drewna.
Mam dostęp do drewna za kilkanaście złotych/m sosny, ale trzeba je urobić (od ścięcia drzewa do spalenia samoobsługa), przygotować, przenosić z miejsca na miejsce. Nie mam na to czasu i chęci.
Czy jest sens zrobić za 200 zł serwis tego kotła gazowego i włożyć wkład w komin z nierdzewki za 3500 i palić gazem? Za jakiś czas wodę grzałbym posiłkując się fotowoltaiką...
A może iść w nowy piec na pellet i owies?
Podłogówka odpada. Nowe podłogi położone w tamtym roku.
Aktualne palenie to koszmar. Osoba obsługująca ten archaiczny kocioł węglowy pali tak, że temperatura wynosi albo 19 albo 26 stopni C. W tę zimę poszło 2 tony węgla i z 5 metrów drewna - sosny i czeremchy. To przynajmniej 3000 zł, ale nie chodzi tylko o cenę tylko o wygodę i zdrowie. Bardzo proszę o pomoc.