Wylałem ostatnio płytę z samozagęszczalnego. Co do samej roboty, bajka. Przez 3/4 czasu lania płyty po prostu patrzyłem jak beton się rozpływa. Potem tylko ostatnia warstwa do poziomu i tzw sztangowanie.

Ja wylewałem z takiego betonu głównie dlatego, że nie mam nikogo do pomocy i uznałem, że dopłata do samozagęszczalnego jest na tyle mała, że szkoda zdrowia, nerwów i ewentualnego zepsucia roboty, żeby lać samemu tradycyjny beton.

Co do efektów. Nie wiem, czy to się kwalifikuje na określenie równo - na 125m2 mam 1,5cm różnicy, kałuże widać. Gładko też nie wyszło, bo na wierzch wyszło trochę kruszywa, a do tego mam w niektórych miejscach ślady po sztangowaniu. Tylko akurat to podejrzewam jest przez to, że na ostatnią gruchę czekałem ok 30 min i w jednej części beton zaczął już wiązać - w tym miejscu sztangowało się już ciężko i pewnie stąd zostały ślady. Już sprawdzałem i to bez problemu zetrę tarczą do szlifowania betonu, no ale to trochę roboty dodatkowej będzie.
Gdybym miał robić płytę na gotowo z takiego betonu, to jednak albo zacierać albo potem szlifować. Zatrzeć łatwiej.

Gdybym lał jeszcze raz, to postawiłbym sobie na płycie kilka reperów, tak jak się stawia pod wylewki anhydrytowe. Można coś takiego sobie sklecić np z plastikowych podkładek pod pręty zbrojeniowe + jakaś cieniutka rurka, która będzie wystawać ponad poziom betonu i na niej zaznaczysz poziom. Tam gdzie mogłem sobie zaznaczyć na rurach kanalizacyjnych mam fajnie wylane, ale tam gdzie nie widziałem dokładnego poziomu, mam te różnice, o których pisałem wyżej. Miałem niby kawałek listewki z naniesionym wymiarem do "maczania" w betonie i sprawdzania poziomu, ale to nie zdaje egzaminu - nie ma czasu na to, jak operujesz wężem od pompy.