Chef Paul:
Znaczy odrzucasz coś tylko dlatego, że ci nie pasuje?
Taki właśnie jest kontekst Twojej wypowiedzi (a raczej jej wycinka - skoro tak chcesz prowadzić dyskusję).
Ja znam wiele więcej osób, które ten niebezpieczny wirus “przechorowały bezobjawowo” - argument taki sam, jak Twój
No i - podaj jeszcze wiek tych Twoich znajomych oraz listę “chorób współistniejących” - spokojnie możesz się ograniczyć jedynie do tych ciężkich
A jeżeli wziąć pod uwagę dane “potwierdzone” a nie “bo ja znam kogoś kto znał kogoś…, a tak w ogóle mnie pasuje do kontekstu żeby były ofiary śmiertelne, to tak napiszę, przecież nikt mi nic nie udowodni” - no to znowu ci nieszczęśni górnicy, ich rodziny i znajomi. Tysiące osób - ile ofiar śmiertelnych? Ile pod respiratorem? Ile “wyzdrowiało”, ale “już nie jest w takiej kondycji jak przedtem”?
I to górników - grupy zawodowej już “odgórnie” narażonej na choroby płuc...
Bertha:
Jak sam wcześniej napisałeś, Ty jesteś emerytem, Ty “nic już nie musisz”, Ty “robisz co chcesz”.
Więc - przyjmując jakiekolwiek zlecenie (którego przyjąć NIE MUSISZ), nie minimalizujesz ryzyka zetknięcia się z koronawirusem - Ty je świadomie podejmujesz (wedle Twoich słów - bez takiej potrzeby, a z powodu “zachcianki”).
Tak samo jak robisz to za każdym razem wychodząc z domu, nie mając takiej potrzeby. Co z tego, ze pieczywo sobie upieczesz, a inne zakupy zrobisz przez internet, jeżeli za chwile radośnie wylecisz na ulicę z powodu zlecenia (które przyjąłeś “bo chcesz”, a nie po to, by zarobić na życie)?
Druga sprawa - za każdym razem, gdy wsiadasz do samochodu i włączasz się do ruchu ulicznego, świadomie podejmujesz ryzyko wzięcia udziału w wypadku samochodowym (i to ryzyko jest większe niż poważnych problemów zdrowotnych spowodowanych przez COVIDa). Więc dla swojej zachcianki (Ty “nic nie musisz”, Ty “robisz co chcesz”) narażasz nie tylko siebie, ale także innych uczestników ruchu drogowego (kierowców i pasażerów, rowerzystów, pieszych). I w wypadkach samochodowych cierpią nie tylko osoby z grupy ryzyka (starsze i mocno schorowane), ale także młodzi, zdrowi, dzieci…
Reasumując - świadomie i celowo, bez potrzeby, podejmujesz ryzyko zetknięcia się z COVIDEM, a także dużo większe ryzyko dla swojego zdrowia i życia podczas wypadku komunikacyjnego - i to jest OK. Ale jeśli ktoś zdecyduje wyjechać na wakacje i nie nosić maseczki na twarzy przez cały dzień (na spacerze, na plaży, w lesie) - to jest debil?
Zanim zaczniesz czegoś żądać od innych, najpierw żądaj od siebie - ale nie ograniczenia tego co ci pasuje, ale także tego co do tej pory robiłeś(bo chciałeś), a nie musisz kontynuować.
Kulibob:
Maseczki mogą szkodzić. I zdecydowanie mogą przeszkadzać w codziennym korzystaniu z życia.
Dla Ciebie to się liczy. Dla większości społeczeństwa coś innego - wypoczynek, zmiana otoczenia, plaża, morze, góry, pola…
Nie każdy może jechać “poza sezonem” , niektórzy mogą tylko w szczycie. Inni z kolei tak lubią - bo jest lepsza pogoda, bo “mają wakacyjną atmosferę”, bo… powodów może być tak wiele, jak ludzi.
Dlaczego właściwe ma być to, co odpowiada Tobie, a nie komuś innemu?
Dlaczego chcesz (bezzasadnie!) narzucać innym swój styl życia? Jakim prawem?
Siejecie bezzasadną falę strachu i paniki. Dorzucacie do tego falę nienawiści (“barany”, “idioci”, “debile”). Tak chętnie chcecie innym narzucać co im wolno, a co nie. Zacznijcie od siebie. Boisz się? To się zamknij w domu i nie jedź nigdzie za swoją zachcianką (bo Ty “nic nie musisz”).
Część ludzi coś jednak musi. Pracować chociażby, żyć normalnie. Chce także z tego życia korzystać. Dzieci potrzebują kontaktów z rówieśnikami, żeby się prawidłowo rozwijać. Wielu dorosłych ludzi także.
Teraz się boicie początku roku szkolnego. Wcześniej armageddon miał być po wyborach. Potem po początku wakacji. Wakacje już się kończą i jakoś końca świata nie ma.
Teraz rok szkolny na tapecie. Potem będzie jesień - więc kolejny powód, by podtrzymać panikę. Do tego dojdzie aura jesienna ze standardowym zestawem wirusów, więc panika to już chyba “odleci w kosmos”.
A jak już to przycichnie, to kolejny etap podtrzymania fali strachu to będą święta. Potem już Nowy Rok (przecież po świętowaniu to trup się będzie ścielił na ulicach już), a potem już prawie wiosna i znowu standardowe choroby podtrzymujące panikę.
I tak w koło Macieju... A jakiejkolwiek refleksji brak...