Dzień dobry

Aktualnie mieszkam w domu drewnianym (bal) z lat 50-tych z dobudówką murowaną (lata 70-te) "ocieplonym" 5 cm styropianem, siding na zewnątrz. Powierzchnia niecałe 100 m2. Na nieużytkowym poddaszu na podłodze była (już usunięta) polepa. Ogrzewanie wodne grzejnikowe z kotłem opalanym głównie drewnem.
W tym roku zamierzam przeprowadzić termomodernizację budynku, strop chcę docieplić pianką, a ściany zewnętrzne wełną. Chciałbym także zmodernizować ogrzewanie. Ale tu mam problem, mianowicie:
Bardzo nie chcę wstawiać żadnego kotła czy to na paliwo stałe (jaki by nie był to kopciuch) czy gazowe (chociażby brak możliwości przyłącza), zdecydowanie wolałbym pompę ciepła. Niestety nie mogę rozwalić teraz wszystkich podłóg w domu aby pociągnąć podłogówkę, a nawet jeśli bym mógł to i tak nie wiem czy to miałoby sens, bo porządnie to raczej nie da się w takim domu już odizolować od dołu. Pozostaje albo jakaś pompa wysokotemperaturowa (np. Altherma HT) albo jakaś powietrze-powietrze. Osobiście najchętniej pozbyłbym się tych grzejników, zmienił ogrzewanie na nadmuchowe dołożył rekuperację i miał przy tym klimę gratis. Aktualnie mam i tak poddasze przygotowane do izolacji, rozciągnięcie kanałów nadmuchowych i zrobienie kratek w tym momencie byłoby bardzo łatwe.
Tylko czy to na pewno ma sens? Kratki nawiewowe i wyciągowe byłyby tylko w sufitach, a mieszkam na Podlasiu - czyli zimą (pomijając ostatnią) temperatury poniżej 20oC to nic nadzwyczajnego. Jak rozmawiam z ludźmi o moich planach to zazwyczaj nie bardzo wiedzą o czym mówię i nie wierzą, że ten sposób grzania sprawdzi się. Instalatora żadnego jak na razie też nie udało mi się znaleźć. Może jednak odpuścić sobie te ogrzewanie nadmuchowe? Ale co w zamian? Doradzicie?

Dodam jeszcze, że na dachu mam 10 kW paneli (niestety W-Z, więc zysk mniejszy), na aktualne zużycie delikatnie przewymiarowane, przy pompie troszkę mało zapewne byłoby, ale zawsze można rozbudować.

pzdr