Zgodnie z zapowiedzią daję znać z postępu prac. W pierwszej kolejności odpływy z rynien zostały przedłużone i wypuszczone 2-3 metry od ścian. Właściwie od razu ściany od wewnątrz przestały zamakać, co potwierdziło nasze przypuszczenia, że głównym winowajcą wilgoci są wody opadowe. Ściany w piwnicy zostały skute do gołej cegły i osuszone (przez parę dni osuszaczami, potem samoczynnie). Nawet podczas największych opadów nie pojawiły się żadne nowe ogniska wilgoci. Jak już ściany podeschły, nałożono nowy tynk (wysokoprzepuszczalny). W jednym pomieszczeniu zainstalowaliśmy dość duży grzejnik. Ekipa namawia nas na zrobienie izolacji, ale cały czas się wahamy, czy naprawdę jest konieczna. Tym bardziej, że ostatnio rozmawialiśmy z najbliższymi sąsiadami, którzy kilkanaście lat temu robili remont generalny domu z tego samego okresu i budowanego w takiej samej technologii. Zrobili izolację fundamentów i od tego momentu zaczęły się u nich b. duże problemy z wilgocią w piwnicy. Okazało się, że nasze tereny są raczej piaszczyste, ale grunt wokół domu był bardzo ubity i ustabilizowany. Zrobienie wykopu i potem uzupełnienie go nowym materiałem naruszyło tę strukturę i sprawiło, że kłopoty dopiero się pojawiły. Pewnie też niedokładnie zrobiono izolację poziomą, ale to inna bajka. Sąsiedzi bardzo żałują, że w ogóle ruszali fundamenty i nam też odradzali. Tym bardziej, że z powodów, o których pisałam na początku, trudno byłoby zrobić izolację na całym obwodzie i pewnie jeszcze trudniej super-szczelną izolację poziomą. No i chyba damy sobie spokój z izolacją fundamentów. Najwyżej za parę lat, jeśli okaże się, że faktycznie jest duży problem z wilgocią, a odsunięcie rynien nie pomoże, wrócimy do tematu. Teraz tylko zastanawiamy się, co zrobić z opaską wokół domu. To znaczy, tę starą na pewno chcemy skuć, bo jest brzydka i popękana, ale nie wiemy, czy nową robić również szczelną (litą), czy z jakiegoś luźniejszego podłoża.