Są listwy przyścienne. Podsumowując: dom z lat 70, pełne podpiwniczenie, parter, piętro i strych. Stropy betonowe zbrojone według projektu 12 cm w praktyce może być 10 cm. Na podłogach były legary jakieś 15 cm, pomiędzy legarami piach, cegły i co kto miał pod ręką, na to płyta, podłogi i kolejni właściciele położyli panele. Strop ugięty na około 10 cm, największe pomieszczenie 20 M2. Zerwaliśmy wszystko do stropu, wylano styrobetonu 10 cm i wylewkę cementową 5 cm, było to około 8 miesięcy temu, na parterze wykonano sufity podwieszane. Obecnie podłoga na piętrze równa (o ile nierówności można sprawdzić na panelach) sprawdzane poziomicą 2 metry, sufity podwieszane na parterze równe, sprawdzane tą samą poziomicą. Pęknięcia na styku karton gipsu ze ścianą. Co dzieje się z sufitem nie widać. Szef ekipy remontowej jest przekonany, że wszystko jest ok, podobnie fachowiec od wylewek i konstruktor, a mnie dalej coś niepokoi. Ściąganie sufitów, gdzie w większości pomieszczeń mam meble na wymiar i robienie nowych to dla mnie koszt zaporowy, podobnie jak ekspertyza za 6,5 tyś. Czy naprawdę nie ma tańszego sposobu? Czy strop może runąć "bez ostrzeżenia"? Czy pojawią się jakieś symptomy wcześniej?