Cześć

Chciałem zapytać czy ktoś miał podobny problem co Ja.

Pracuje w firmie u ojca (rzekomo kiedyś ma być moja), mieszkamy w jednym domu, rodzice i brat na dole, Ja z żoną i dzieckiem na górze. Żona od początku chciała się budować, Ja sądziłem że mieszkanie w miejscu pracy do dla mnie najlepsza opcja. Przed ślubem dostaliśmy zapewnienia że zrobi się osobne wejście i każdy będzie żył sobie jak chce, no ale jak to w życiu bywa na zapewnieniach się skończyło. Miesiąc przed ślubem Ojciec stwierdził że trzeba odmalować elewacje na domu bo spłowiała i jako ze to będzie nasz dom, mamy wybrać sobie kolor, ALE! z góry zaznaczył których nie wybierać. Tak się składa że w tych zaznaczonych były te które nam odpowiadały wiec Ja to olałem i powiedziałem zeby sobie robił jaki chce, poza tym bez sensu malować dom jak będziemy robić osobne wejście. Ok 5 miesięcy przed ślubem zacząłem wyporządzać górę. Co chqile były awantury bo ojciec mialnswoje wizje na temat tego co i jak powinniśmy robić. Doszło nawet do tego ze przy gościu ktory robił nam pomiar mebli w kuchni kazałem ojcu doslownie wyp... na dół, bo przyszedł podczas pomiaru i mi powiedział żebym se wziął jeszcze drugiego fachwoca. Jak kładliśmy panele stwierdził że są kiczowate i żebyśmy robili drewniane parkiet. To tylko kilka sytuacji. Pół roku po ślubie kiedy wujek miał przyjść robić osobne wejście, nagle zdanie sie zmieniło i ojciec stwierdził że on tego nie da zrobić bo mu hol zniszczymy. Próbowałem go nakłonić do innego rozwiązania ale oczywiście jego się nie da przegadać. Skończyło się na tym ze wymieniliśmy sobie drzwi do nas na górę.
Pomijając już kwestie ze wszystko co robię, on by zrobił inaczej (np. Kiedy zmieniałem samochód to 3 dni latał za mną i mówił że on mi kupi nowy z salonu, żebym nie bral używanego bo to napewno złom itp.) Kiedy urodziła nam się córka zaproponował żeby przerobić podwórko, ja sam miałem to w planach wiec podszedłem do tego optymistycznie. No ale oczywiście "zrobicie jak chcecie" wyglądało tak ze razem jeździliśmy wybierać kostkę iogrodzenie (te które nam się podobało oczywiście było nie ładne i niepraktyczne, wiec dal świętego spokoju wybraliśmy to o którym mówił, w sumie było ładne). Kiedy zaczęła się praca przy ogrodzeniu rok temu (robilem je sam z ojcem, większość ja) zaczely się pierwsze kłótnie o to jak ma wyglądać podwórko, szczegóły pominę. Praca stanęła ze względu na inne zajęcia, ale ja całkowicie straciłem zapał do jakiejkolwiek pracy przy tym domu. Ta frustracja we mnie rosła, aż w końcu przyznałem żonie rację ze trzeba się budować.
Tutaj zaczyna się aktualny problem. Powiedziałem o tym ojcu, z tym że zaznaczyłem ze chciałbym żeby mi pomógł i wgl, bo jesteśmy w stanie duzo rzeczy ogarnąć sami ( jest koparka, wywrotka doswiadczenie w budowie też) ale też żeby nie brać kredytu (ja nie mam zdolności...) żeby pożyczył nam pieniądze i będziemy mu spłacać z jakimś oprocentowaniem. Wtedy się zaczęło, najpierw pytanie co z takim dużym domem, ze on tu nie będzie mieszkał w takim dużym domu i on się wybuduje, jak zapalem co z bratem to stwierdził ze jemu tez coś postawi (Brat się wypiął na rodzinną firme, pracuje sobie gdzieś indziej, przy domu nie robi nic). Specyfika firmy jest taka ze raczej trzeba być cały czas na miejscu, wiec chciałem zeby mi przepisał działkę 500m od obecnego miejsca zamieszkania, ale On powiedział że tej mi nie zapisze bo tam będzie robił jakieś inwestycję, że jak chce to obok jest do sprzedania działka. Ja powiedziałem ze nie chce mieszkać w tym domu, bo planujemy jeszcze 2 dzieci i za nic nie wyobrażam sobie zeby za jakiej 6, 7 lat dzieci mieszkały na górze, praktycznie w innym mieszkaniu. Powiedzial ze na ta chwile to on i tak nie ma pieniędzy i co nas wgl do tego skłoniło zeby się wyprowadzać. Kiedy powiedziałem mu ze pora się w końcu uniezależnić i usamodzielnić, stwierdził, że on nam nic nie narzucał nigdy i zebym podał przykład, to mu podałem. Miesiąc temu wyslal mamę z katalogiem drzwi wejściowych i kazal żebyśmy se wybrali i on nam kupi, ja juz wtedy miałem plany co do budowy wiec jej powiedzialem zeby se kupili jakie chcą. Kiedy mu to wypomniałem to on wtedy się obraził, powiedział że on to zrobił dlatego ze ja nigdy bym ich nie wymienił. Dodał jeszcze ze jeśli ja się wyprowadzę to on firmę przepisze na narzeczoną brata, albo jak nie będzie chciała to ją sprzeda.Skończyło się awanturą. I teraz uwaga, dwa dni temu ojciec zaczął kupować materiały budowlane ( wełna kable itd). Współpracownik mi powiedzial ze ojciec będzie se wyporządzal górę u dziadków ktory mieszkają obok nas... ojciec oczywiście mi nic nie wspomnial na ten temat. Aha, zaznacze jeszcze że wspólpracownik się buduje i ojciec pol roku temu chciał mu pożyczyc ogromna sumę na budowę, ale mama mu to z głowy wybiła, jednak ojciec i tak pożyczył mu sporą sumę zeby nie musiał brać kredytu. Mama z początku mówiła że nas rozumie i żebyśmy się wybudowali obok (100m), bo wtedy będę na miejscu przy działalności, ale juz dziś mówi żebyśmy tu zostali... ojciec ją juz przekabacił, bo w gadce i argumentowaniu swojego zdania nie ma sobie równych.
Teraz jestem w takim stanie ze nie wiem czy nie udać się do jakiegoś psychloga...
Coraz bliżej jestem decyzji żeby pier*** to wszystko wyprowadzić się do teściów chwilowo, znaleźć sobie jakąś robotę, potem coś wynająć i żyć na troche niższym poziomie, ale przynajmniej po swojemu.
Jest mi poprostu smutno ze w sumie całe swoje dorosłe życie poświęciłem pracując tutaj, a sytuacja zaczyna mnie zmuszać do tego zeby to wszystko zostawić... w sumie stary nie jestem bo 28 lat i może nie jest za późno.
Ale się rozpisałem, ale potrzebuje porady osób które stoją z boku.