Zastanawiam się, na ile w bloku można liczyć na normalność pod względem akustycznym?
Szukam mieszkania, do którego mógłbym się ewakuować. Brałem pod uwagę tylko ostatnie piętro, co odsiewa bardzo wiele ofert, a mam też inne kryteria (np. żeby sąsiedzi z bloku obok mi nie zaglądali do mieszkania).
Aktualnie słyszę wszystko:
- włączniki od świateł
- krany
- chodzenie w butach (stukanie), bez butów (specyficzny łomot)
- walenie metalowymi drzwiami...
- zamykanie/otwieranie okien i szuflad, przesuwanie czegoś chropowatego po podłodze w łazience
- mycie naczyń
- inne hałasy, np. jakieś "odbijające się" łomotanie, albo jakby mieszanie prętem wewnątrz metalowej beczki. Nie mam pojęcia co to może być, ale często występuje przy akompaniamencie kranów
- i teraz najlepsze: zwykłe rozmowy, często można nawet zrozumieć słowa - dla mnie to jest chore
Większość pochodzi od sąsiada z góry, ale rozmowy słychać mniej więcej tak samo dobrze od obu.
W poprzednim mieszkaniu bardzo dobrze słyszałem sąsiada obok, ale tego na górze nigdy, może nikt tam nie mieszkał.
Wracając do tematu: czy mogę liczyć na ciszę w mieszkaniu na nieostatnim piętrze, czy szukać tylko na ostatnim, ewentualnie w psychiatryku? Jakie są Wasze doświadczenia?