Szanowni,
Próbuję rozgryźć taki temat, trochę teoretyczny:

Czy kocioł gazowy używany do CO, jest odporny na sytuację, gdy nie będzie odbioru, a wręcz gdy ustanie przepływ?

Np. montuję na wszystkie grzejniki głowice termostatyczne i z jakiegoś powodu wszystkie się zamkną lub ktoś je zakręci.

Co na to pompa? Czy ona ma jakiś "bajpas" przy dużym ciśnieniu? Albo wyłącznik ciśnieniowy? Czy dopiero gdy zacznie się "gotować", to się awaryjnie wyłączy?

A jeżeli np. tylko jeden grzejnik będzie odkręcony - czyli odbiór znikomy... Czy każdy piec ma czujnik temperatury na powrocie, który stwierdzi "wraca gorąca = nie ma odbioru = przykręcam płomień"?
Czy dopiero czujnik temperatury na zasilaniu może się zorientować, że piec przegrzewa i dopiero wtedy obniży płomień? Albo też dopiero jak się zagotuje?



Pytam, bo u dziewczyny mają kilkunastoletniego 2-funkcyjnego Junkersa Eurostar bez zasobnika i sterownik tygodniowy Euroster 2000 + zero termostatów na grzejnikach. Komfort termiczny jest fatalny. W kuchni przeważnie za gorąco. No i okna wschód-zachód, więc zawsze gdy wiosenne słońce przygrzewa, to z jednej jest cieplej, a z drugiej chłód. Gazu też idzie masa.
Chciałbym coś z tym zrobić (-> zawory + głowice termo), ale wszystko musi być dobrze przemyślane, żeby nie wyszło, że coś "pierdyknie", bo wtedy wiecie... czarna polewka i nie mam po co tam jeździć